Krystyna

1
Fragment powieści, nad którą pracuję - historia pewnego wiecznego pióra.

---

Moje pióro nazywa się Krystyna. Kobieta zaś, od której wzięło swe imię, mieszka teraz w Anglii i jest matką pierworodnego wujka Mirka - Alexa Demskiego. Gdy miałaś siedem lat, Mirek Dęmski zatracił się w miłości do pewnej Krystyny a była to wielka i tragiczna miłość. Która wielka miłość nie jest bowiem tragiczna? Miłości nietragiczne są małe, co najwyżej, niewielkie. Po wielkich miłościach zostają rany (wiesz coś o tym) i grawerowane wieczne pióra.

Moje pióro wujek Mirek podarował Krystynie pod koniec ich burzliwego związku. Kilka miesięcy po otrzymaniu tego podarunku, gdy Krystyna, nie wiedząc o tym, chodziła już w ciąży z Alexem, wyjechała nagle do Manchesteru do matki. Mirek pragnął zrobić w Polsce aplikację adwokacką i wyjeżdżać nie chciał. Wcześniej przez trzy lata tracił zdrowie w Stanach przy układaniu dachów. Zarobił pieniądze. Wrócił i zaczynał od nowa to, na co nie było go wcześniej stać.

Rozstali się wkrótce po wyjeździe Krystyny. Mirek bardzo długo nie wiedział, że ma syna. Gdy się dowiedział, na odkręcenie tego, w co popadł później, było już za późno. Pozostawał ojcem dwóch córek, które w tej chwili wyrosły na piękne młode łanie, i mężem cioci Marzenki, która się po drugiej ciąży rozstyła do rozmiarów lodówki. Kiedy któregoś roku, Alex Demski przyjechał wraz z matką do miasta A., wujek Mirek zaszył się w swoim biurze pisania podań i zdychał przez czterdzieści osiem godzin. Z synem się nie przywitał. Ciocia Marzenka stawała wtedy na głowie, by ich córki - Magda i Edyta - o niczym nie wiedziały. Krystyna z kolei od urodzenia wpajała synowi, że jego ojciec był marynarzem i że teraz nie żyje.

Mirek bacznie przyglądał się młodemu Alexowi, kiedy ten wychodził z podwórka domu Krystyny i kołysząc ramionami wędrował w kierunku centrum miasta, mijając okna jego gabinetu. W tej chwili żałował, że zainteresował się kiedyś dziewczyną z tak bliskiego sąsiedztwa. Wujek nigdy nie marzył o synu, mimo tego Alex był, tym chłopcem, którego zapragnął poprowadzić pierwszy raz do burdelu, jak trzydzieści lat temu prowadził go jego ojciec. Gorzko zapłakał, gdy zdał sobie sprawę, że nigdy do tego nie dojdzie.

Po wyjeździe Alexa i jego matki, Mirek Demski przez trzy miesiące pozostawał nie do życia. Obroty jego firmy spadły, a ciocia Marzenka musiała pożyczać od rodziców pieniądze, by zapewnić mężowi płynność finansową. Zaczęła też łykać proszki na lepszy sen.

Zastanawialiśmy się później, czy to właśnie w wyniku niespodziewanego przyjazu Krystyny, Mirek Dęmski posunął się w swoim szaleństwie, tak bardzo, że Wielkanoc 2011 roku spędził w Szpitalu Psychiatrycznym w Tworkach. Robak niepokoju gryzł go jednak właściwie od momentu narodzin, a Mirek, zamiast szukać pomocy na zewnątrz, ścieśniał zwieracze i tak jak niechciane pierdy wali się do środka, tak samo on walił do środka wszystkie swoje smuty. W przeciwieństwie do Tadzika Kołhana, Mirek Dęmski nigdy nie zapadł się w bagno rezygnacji na tyle, by stracić z oczu pragnienie bycia kimś ważnym. Dlatego pierdział do środka swoimi lękami, a pierdzenie to sprawiało, że systematycznie stawał się nieznośny dla swoich najbliższych. Gdy teraz o nim myślę, ściskając w dłoni pozłacane żądło Pióra-krystyny, widzę chyba samego siebie, a patrząc na Krystynę-matkę Alexa, która mieszka w Manchesterze, widzę ciebie, najdroższa.

Mirek Dęmski, po tym jak już się nieco uporał z utratą Krystyny, pióro, które jej podarował oddał tobie. Ty schowałaś to pióro głęboko w swoich szpargałach i ani myślałaś wykorzystać. Powiedz mi teraz - czy chodziło o obawy odnośnie tego, że historie, które nim napiszesz, będą od początku do końca przeklęte? Być może. W momencie, gdy przeprowadziliśmy się na Bieniewicką w Warszawie, wygrzebałem Krystynę i zapałałem do niej wielką fascynacją. Nie była to moja pierwsza próba przywrócenia jej dawnej świetności. Już wcześniej prosiłem cię o Krystynę lub zachęcałem cię do tego, byś pisała nią sama. Któregoś dnia jednak, nie pytając cię o zdanie, wziąłem ją i solidnie wymoczyłem w ciepłej wodzie. Atrament, zaklęty w Krystynie i schnący przez ostatnie kilkanaście lat odtajał, ulotnił się jak złe duchy ulatniają się ze styranego ciała opentanego. Krystyna była czysta i gotowa do ciężkiej pracy u mego boku. Miałem w swoich szpargałach naboje do piór wiecznych, które zostały mi jeszcze z okresu studenckiego nieżycia. Przecież - o losie - w chwili, gdy wyjeżdżałem na studia do miasta K. Również kupiłaś mi wieczne pióro! Nie było co prawda tak solidne i tak grubo złocone, jak Krystyna, ale napisałem nim przecież kilka naprawdę niezłych historii!

W Każdym razie rewitalizowałem Krystynę, jak planowałem. Przywróciłem jej dawną świetnośc i nieśmiały blask. Krystyna stała się moją wieczną towarzyszką. Jeździłem z nią na spotkania firmowe i pozafirmowe. Pisałem nią w moim notatniku Moleskine i czułem, że zjadam fragmenty spuścizny Hemingwaya. To Krystyną zapisałem pytania do Olki, które planowałem jej zadać tuż po wyznaniu miłości w kawiarni “Pod Mostem”, to Krystyną spisałem esej, który następnie przedłożyłem Olce do akceptacji. W eseju tym, o ile pamiętasz wyłuszczyłem wszystko, co mam jej w obecnej chwili do zaoferowania. Krystyną podpisałem dokumenty kredytowe dotyczące Suwalskiej oraz akt notarialny. Krystyną w końcu podpisałem nasz akt o rozdzielności majątkowej.

Krystyna dalej jest przy mnie. Te słowa, również powstają z jej atramentu. Krystyna to moja najwierniesza przyjaciółka, to mój portal, poprzez który przychodzę na świat. Życie jest nie do uniesienia. Nie wiem dlaczego, ale dzięki temu, że jest ze mną Krystyna, wydaje mi się, że czuję duchową więź z Mirkiem Dęmskim. To on jako pierwszy w reakcji na twoje przypuszczenia odnośnie mojego ślubu z Olką napisał, że to jakaś ściema. Biedaczyna nie wierzy, że mogłem to zrobić… że mogłem podpisać się Piórem-krystyną, tym samym piórem, które on ofiarował jedynej kobiecie, którą kochał prawdziwie, na wyroku skazującym ciebie Anuś, na wieczną banicję z mojego życia.

A czy ty w to wierzysz? Pamiętasz, że wziąłem sobie Krystynę, czy nie miało to dla ciebie znaczenia? Mniejsza o to. Ważne, że tylko my dwoje wiemy, kim Krystyna jest naprawdę. Olce powiedziałem, że Krystyna to pióro kupione na starociach pod krakowską Halą Targową. I tak niech zostanie. Wiem, że póki karty mojego życia zapisywał będę atramentem wytryskającym z Krystyny, póty będę miał nad nim kontrolę, bowiem podobnie jak Mirek Dęmski, jestem człowiekiem, który bardzo często wali pierdy do wewnątrz nie tracąc przy tym z zasięgu wzroku pragnienia bycia kimś ważnym. Być może kiedyś jeszcze kimś będę. Na razie jestem narzędziem Krystyny. Prowadź mnie Krystyno i nie zapominaj z jakiej gliny powstałaś!
Ostatnio zmieniony czw 31 sty 2013, 11:52 przez zenon_smietana, łącznie zmieniany 1 raz.
Zenek.art.pl

2
Czytając tekst miałam wrażenie, że oglądam "Trudne sprawy". Już pierwszego akapitu nie za bardzo zrozumiałam. Krystyna jest matką Mirka, który zakochuje się w innej Krystynie. Po tym wszystkim zostaje pióro, który bohater kochający sie w Oli nazywa Krystyną i ma pretensje do jakiejś osoby, do której mówi, że nią nie pisała???
Być może niedkładnie przeczytałam, ale myślę, że problemem jest to, że nie miałam okazji poznać bohaterów. Dla mnie byli oni jak te pioro w szpargałach. Czasam ich imiona przesuwały sie gdzieś w tekście, ale nie czułam żadnych emocji odnośnie nich.
Skutkiem tego odnoszę wrażenie, że bohater jest dziwny, chory psychicznie? Bo nie czuję tego, co chce mi przekazać i dla mnie jest kimś, kto jest zakochany w swoim wiecznym piórze. Nie czuję tej historii, która za tym stoi.

Poza tym jest problem z przecinkami, które wybijają z rytmu i wprowadzają zamieszanie do tekstu.
Mirek bardzo długo nie wiedział, że ma syna. Gdy się dowiedział, na odkręcenie tego, w co popadł później, było już za późno.
zenon_smietana pisze: Te słowa, również powstają z jej atramentu.
Poza tym piszesz bardzo "oficjalnym" i formalnym stylem, a tu nagle wyskakują jakieś slangi, które również dziwnie komponują się z reszta tekstu.
zenon_smietana pisze:To on jako pierwszy w reakcji na twoje przypuszczenia odnośnie mojego ślubu z Olką napisał, że to jakaś ściema.
Nie podoba mi się też, że ciągle Krytyna i Krystyna. Czemu Aleksandra może być Olką, a Krystyna nie może być od czasu do czasu Krysią?

Dla mnie tekst był bez życia.
zenon_smietana pisze: Po wielkich miłościach zostają rany (wiesz coś o tym) i grawerowane wieczne pióra.


Tylko to zdanie pierwszego akapitu mi się podobało. Zwiastowało coś ciekawego. Szkoda, że dalej tak ciekawie nie było.

Pozdrawiam

3
Aa..
Aaa…
Aalee o ssso chosi??
No mosze jaa..tak sałkiem nie jestem cześwy…aale jakoś sie nie moge tych…ludziuf doliczyć. SSSnaszy ten jedzie ale frucił a ona ftedy pojechała i ftedy tamten pszy..jechał i był f biusze a ona miała dwa imiona i cooo? I ten Alex s tom Olkom oni …sobie piórem cionsze srobili…A ten…Tacik Kołchan to s ciociom Marzenkom loduffke duszom wnosili w miejscofosci Tffforki? I pierdzo do środka?
No nie, no dajcie spokuj… tesz mi picie, no se szfagrem męski wieczór ssss…robilim ojtam, ojtam litra na tfasz wyszło, ale pszecie szeby mi sie tak…perceptualisssasja zepsuła?
Jak wycześwieje to jeszcze rasss p… p… przeczytam.
Day after.
No nic się w percepcji nie chce zmienić. To jest niedobre. Gorsze mogłoby być tylko rozrośnięcie się fragmentu podobnej jakości do rozmiarów całej powieści. Sama pasja pisania to rzecz, którą podziwiam na klęczkach, ale… Ja bardzo przepraszam, chciałbym być rzeczowy i pomocny, ale czasem się nie da. Solennie obiecuję, że jeśli pokażesz inną próbkę tekstu, który będzie o włos lepszy, oddam wszystkie siły i umiejętności w służbę dobrej sprawy. Wybacz.

4
zenon_smietana pisze: Gdy miałaś siedem lat, Mirek Dęmski zatracił się w miłości do pewnej Krystyny a była to wielka i tragiczna miłość. Która wielka miłość nie jest bowiem tragiczna? Miłości nietragiczne są małe, co najwyżej, niewielkie. Po wielkich miłościach zostają rany (wiesz coś o tym)
Ja się domyślam, że to powtórzenia to specjalnie, ale za dużo tego... Oparcie tylu zdań na trzech słowach daje już efekt karykaturalny. Zdania podkreślone - jak dla mnie te myśli i to tak przedstawiane (zwłaszcza pierwsza) są już tak wyświechtane i wytarte, że żeby "grały" muszą mieć jakieś dobre zakotwiczenie w tekście. Tutaj tego niestety nie ma.
zenon_smietana pisze:Kilka miesięcy po otrzymaniu tego podarunku, gdy Krystyna, nie wiedząc o tym, chodziła już w ciąży z Alexem, wyjechała nagle do Manchesteru do matki.
Za długie to zdanie, za długa ta wstawka, przez co dostajemy koślawca. Lepsze by było coś w rodzaju:
"Kilka miesięcy później Krystyna wyjechała [...]. Nie wiedziała, że już jest w ciąży." - to też niezbyt piękne, acle chodzi mi o to, żeby uprościć. Nie pchać tyle rzeczy w jedno zdanie.
zenon_smietana pisze: Gdy się dowiedział, na odkręcenie tego, w co popadł później, było już za późno.
Następstwo zdarzeń Ci się kićka. "Gdy się dowiedział" - stawiasz czytelnika w tym momencie, więc, jeśli coś jest do odkręcania to to, "w co popadł" po prostu. Nie "później", bo nie bardzo ma być względem czego później. Wiem, jaki miał być sens, ale nie wyszło.
zenon_smietana pisze:Pozostawał ojcem dwóch córek
Przekombinowujesz. Po prostu "był" ojcem.
zenon_smietana pisze:Kiedy któregoś roku, Alex Demski przyjechał wraz z matką do miasta A., wujek Mirek zaszył się w swoim biurze pisania podań i zdychał przez czterdzieści osiem godzin.
Ale dlaczego? Po co ta przesada?
zenon_smietana pisze:Ciocia Marzenka stawała wtedy na głowie, by ich córki - Magda i Edyta - o niczym nie wiedziały. Krystyna z kolei od urodzenia wpajała synowi, że jego ojciec był marynarzem i że teraz nie żyje.
Nie widzę logiki tej sytuacji. Dlaczego Mirek i Marzena uprawiają jakąś taką akrobatykę wyczynową, skoro dziewczyny nie mają najmniejszego powodu czegoś podejrzewać, Alex też, a Krysia do tego nie pcha? Jedyne co tutaj może naprowadzić na trop to właśnie pokręcone zachowanie bohaterów. Zupełnie bez powodu.
zenon_smietana pisze: Mirek bacznie przyglądał się młodemu Alexowi, kiedy ten wychodził z podwórka domu Krystyny i kołysząc ramionami wędrował w kierunku centrum miasta, mijając okna jego gabinetu. W tej chwili żałował,
Na logikę wiadomo, o co chodzi, ale podmiotem domyślnym dla drugiego zdania jest Alex, a nie Mirek.
zenon_smietana pisze:Robak niepokoju gryzł go jednak właściwie od momentu narodzin, a Mirek, zamiast szukać pomocy na zewnątrz, ścieśniał zwieracze i tak jak niechciane pierdy wali się do środka, tak samo on walił do środka wszystkie swoje smuty.
Jak dla mnie okropne porównanie. Mocno zaburzające odbiór tekstu, który dotąd był dość łagodny w sposobie narracji i który jest chyba też adresowany do kogoś, do kogo narrator ma co najmniej sentyment. W tym samym akapicie o pierdach i o najdroższej. Nie gra.
zenon_smietana pisze:a patrząc na Krystynę-matkę Alexa, która mieszka w Manchesterze, widzę ciebie, najdroższa.
On naprawdę na nią patrzy? W chwili pisania. Czy raczej sobie przypomina/widzi jej obraz przed oczami czy tam cokolwiek.
zenon_smietana pisze:rek Dęmski, po tym jak już się nieco uporał z utratą Krystyny, pióro, które jej podarował oddał tobie.
Podarował je Krystynie, ona jest w Manchesterze, a on w Polsce... To gdzieś przydałby się moment, kiedy ono do niego wraca, bo tak to mamy teleportujące się pióro.
zenon_smietana pisze: że zjadam fragmenty spuścizny Hemingwaya.
Dziwna ta metafora. Też nie bardzo gra z narracją.
zenon_smietana pisze:Krystyną w końcu podpisałem nasz akt o rozdzielności majątkowej.
Jeżeli to ma być symbol rozstania się, rozwodu, to raczej podział majątku, niż rozdzielność majątkowa. To nie to samo. Normalnie funkcjonujące małżeństwa bywa że decydują się na rozdzielność majątkową, żeby długi jednej osoby nie naruszyły dochodów drugiej (plus przepisujemy dom na tę drugą i komornik już nie grozi, bo to nie jest wspólny majątek).
zenon_smietana pisze:Nie wiem dlaczego, ale dzięki temu, że jest ze mną Krystyna, wydaje mi się, że czuję duchową więź z Mirkiem Dęmskim.
Przekombinowane. poniekąd mówi "nie wiem, czemu" i wyjaśnia, czemu, w jednym zdaniu.
zenon_smietana pisze: To on jako pierwszy w reakcji na twoje przypuszczenia odnośnie mojego ślubu z Olką napisał, że to jakaś ściema.
Jakoś urzędowo brzmi. Nadać by temu płynności.
zenon_smietana pisze:Wiem, że póki karty mojego życia zapisywał będę atramentem wytryskającym z Krystyny, póty będę miał nad nim kontrolę, bowiem podobnie jak Mirek Dęmski, jestem człowiekiem, który bardzo często wali pierdy do wewnątrz nie tracąc przy tym z zasięgu wzroku pragnienia bycia kimś ważnym. Być może kiedyś jeszcze kimś będę.
Za dużo tego bycia w tym fragmencie.

Oj nie, ciężko to się czyta. Robisz sporo błędów, piszesz rozwlekłe, sztywne zdania. W tym fragmencie utopiłeś czytelnika w masie imion osób, które nijak go nie obchodzą, bo nie mają jak... Trudno złapać jakiś stosunek emocjonalny do narratora czy bohaterów, którzy przemykają się po tej scenie, robiąc po pół gestu. Zewsząd wypadają jakieś życiowe porażki, których sensu, ani przyczyn tak na dobrą sprawę nie widać. Ot, przebiegli po scenie, potknęli się wszyscy, narrator wyrżnął głową o deski i właściwie tyle. Może bieglejszy warsztat dodałby temu kolorów. Na razie, niestety, ani fabuła, ani styl nie wciągają.
Sam pomysł, żeby osnuć historię wokół wiecznego pióra, jest nawet klimatyczny. Jednak, póki co, wykonanie go kładzie.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”