- Do licha, kim pan jest ? – krzyknęła przestraszona kobieta, wchodząc do kuchni
-To samo mogę powiedzieć o pani. – odparł jak gdyby drocząc się młody mężczyzna
-Jak to o mnie.- Wykrzyknęła oburzona – Jestem Jamie ja tutaj mieszkam. Kim pan jest?
-Jestem Frank i tutaj pracuję.
-Przecież policja pracuje na dworze, to tam został zabity John. Powinien zajmować się pan śledztwem, a nie przechadzać się po moim domu.
-Nie jestem policjantem, a jedynie konsultantem. Miejsce zbrodni jest może i na dworze, ale informacje zabójstwa jest właśnie tutaj.
-Uważa pan, że w domu znajduje się jeszcze osoba która zabiła mojego męża? – kobieta patrzyła na szatyna z niedowierzaniem.
-Tego nie wiem, chciałbym aby pani mi to powiedziała.
-Jak ja?- odpowiedziała z nieśmiałością i zaskoczeniem
-Na dworze wszyscy przeszukują obszar zaś pani, przyszła do domu. Jest pani nadzwyczaj opanowana jak po stracie swojego partnera. Czyż to nie podejrzane?
-Staram się nie pokazywać swoich uczuć, jest mi bardzo ciężko.
-Pani ręce, widzę jak lekko drgają jak gdyby wykonała pani niedawno duży wysiłek fizyczny, w tym przypadku psychiczny idzie w parze. Pani buty są ubrudzone w ziemi, a jest pani ubrana bardzo elegancko. Dla czego miała by pani stawać w trawie? Może aby pozbyć się dowodów.- Frank mówiąc to, zbliżył się do kobiety i obszedł ją do około przy tym lekko pomrukując.- Więc stała pani pomiędzy swoimi drzewkami w sadzie.- podniósł z jej bluzki kilka igieł jodły.
-To nie prawda, ja nie zabiłam Jona. Bardzo go kochałam, a on kochał mnie.
-Miłość i morderstwo idą w parze pani Jamie. Proszę przejdźmy się do ogrodu, jeśli nie zrobiła pani tego, proszę się nie obawiać.
Kobieta spojrzała na schody prowadzące ku górze. Pochyliła głowę i odkręciła się w stronę wyjścia. Szła lekko przed konsultantem, wyszli z domu po czym zatrzymali się ogrodzie. To właśnie tutaj ciągle leżało ciało. Było tam też pięciu policjantów, którzy prowadzili dochodzeni, bacznie sprawdzali zwłoki jak i miejsce na około.
-Gdy tylko wyszliśmy spojrzała pani kontem oka na lewą stronę, gdzie rosną trzy drzewka. Może na niekorzyść ale właśnie to widziałem. – Frank podszedł do drzew, schylił się i gdy wyprostował w ręce miał młotek. Jego obuch i kawałek trzonka były we krwi.- Weronika spójrz co znalazłem.- Zaśmiał się.
-To narzędzie zbrodni, jak to znalazłeś? – Zapytała kruczo włosa kobieta.
-Dzięki niej.- wskazał na Jamie- myślę, że wie ona znacznie więcej niż nam mówi.
-Pójdzie pani z nam.- rozkazała Weronika.
Wyglądała ona na kobietę około trzydziestki. Jej włosy opadały na ramiona, a twarz była smukła. Jej niebieskie oczy były skierowane na Jamie, wyglądało jak gdyby przenikały przez nią. Patrząc głębiej niż tylko materialnie.
Frank szedł tuż za nimi. Przechodząc tuż obok ofiary, spojrzał na nieboszczyka i zatrzymał się. Przykucnął tuż obok głowy i przyglądał się śladowi, który pozostawił młotek na części skroniowej. Założył rękawiczkę i dokładnie zaczął palcami badać wgłębienie. Patrzył tak jak gdyby wiedział wszystko, był bardzo przekonany siebie. Po kilku minutach wstał i poszedł do samochodu. Jeep Grand Cherokee samochód rzucający się w oczy, chociaż sam właściciel nie wyglądał na takiego. Było około godziny siedemnastej, pomimo rannego trybu pracy Frank nie chętnie omijał sprawy. Zjawiał się nawet po godzinach, z pewnością czegoś szukał. Pracował w biurze zaledwie miesiąc, dla tego też nie wiele o nim było wiadome.
Dojechał do Biura Śledczego w Kansas gdzie zaparkował na parkingu przydzielonym do tego urzędu. Budynek był duży i dość nowy. Prawdopodobnie zbudowany w przeciągu ostatnich dziesięciu lat. Pokryty białym ozdobnym tynkiem, w oknach były kraty, zaś same drzwi wyglądały na zadatek twierdzy. Mężczyzna nie wyglądał na silnego, otwierając drzwi bacznie obserwował wszystko do około. Był skupiony, w pewien sposób wyglądał na przemęczonego.
-Keach dobrze, że jesteś.
-O co chodzi, domyślam się, że macie problem, bo kobieta nie jest zabójcą.
-Tak mówi właśnie…, ale skąd to wiesz?- zapytała ze zdziwieniem Weronika.
-To proste, jest tylko przestraszoną niewierną żoną. To przypadek, że wiedziała narzędzie zbrodni. Nie była by w stanie uderzyć go z taką siłą. A tym samym zrobiła to osoba wyższa od niej, młotek którym zabito ofiarę był trzymany wyżej wskazuje na to powstałe wgłębienie w czaszce.
-Powiedziała, że nie było jej jeszcze w domu, a gdy wróciła jej mąż już tam leżał. Gdy wchodziła na teren domu zobaczyła młotek podchodząc do drzewek. Była przestraszona i obawiała się że powiążemy ją z narzędziem.
-Teraz miała większe prawdopodobieństwo, że właśnie tak zrobimy.
-Daliśmy właśnie młotek do analizy, mam nadzieję że to coś pomoże przy ustaleniu jakichkolwiek śladów.
-Widzę ze praca szybko nie ruszy.
-A czy ty znalazłeś coś więcej.
-Możemy poczekać na wyniki analizy albo pojechać do restauracji.
-Jak to restauracji? Co to wszystko wspólnego z restauracją?
-Moje przeczucie mówi, że tam dowiemy się najwięcej.
-Ale jak?
-Pani Kent pracuje jako kelnerka w restauracji Manifesto, może też się rozdzielić. Ja pojadę do Manifesto, zaś ty do banku gdzie pracował pan Kent.
-Ale skąd wiesz, że pracował w banku?
-Sprawdź, a sama zobaczysz.
-W porządku weź ze sobą agenta Williama i jedźcie tam, zaś ja znajdę ten bank. Spotkamy się w biurze.
-Musze brać kogoś ze sobą? Ehh..- chrząknął z niesmakiem Frank i skierował się do wyjścia.
Chwilę później tuż koło samochodu dobiegł do niego William. Wyglądał na silnego, był lepiej zbudowany od Franka. Miał ostro zakończony szpiczasty nos i ciemne blond włosy, które zawsze układał do góry. Jego brązowe oczy błądziły w powietrzu, a sam wyglądał na zagubionego.
Weszli obaj do samochodu i wyjechali na ulice.
-Musiałeś po raz kolejny odprowadzać dziecko do przedszkola?
-Co? Tak, ale skąd to wiesz i co z tego ? – zapytał zaskoczony agent.
-Nie możesz się użalać, musisz ją zapisać na odwyk, w innym wypadku nigdy nie uda Ci się naprawić waszej rodziny.
-Ja ..., jak skąd to wszystko wiesz? Rozmawiacie o mnie z Weronką?- był zaskoczony, a zarazem przestraszony.
-Nie, po prostu widzę to po tobie. Wyglądasz na rozkojarzonego co wskazuje, że masz problemy, twoja koszula jest pomięta, co znaczy że nie ma kto ci jej uprasować. Masz zabrudzone spodnie, jest to raczej świeży ślad małych butów. Mogą być twojego dziecka, a wiem, że masz siedmioletniego Jimmego. Czuję od ciebie lekki zapach alkoholu, a wiem że sam nie pijesz. Widzę że..
-Ok wystarczy. Dobry jesteś, mówiono mi o tym, ale nie wierzyłem. Mam nadzieję, że może zostać to między nami. Nie chciałbym by ktokolwiek inny mieszał się do mojego prywatnego życia.
-Masz to jak w banku, ale pamiętaj co ci doradzam. W innym wypadku będzie trwać to w nieskończoność.
-Dzięki, ciągle się nad tym zastanawiam, to nie jest takie proste.
-O i jesteśmy na miejscy. Restauracja Manifesto.
Obaj wyszli z samochodu i skierowali się do wnętrza budynku. Obaj szli w kierunku pokoi personelu gdzie w połowie drogi zostali zatrzymani.
-Przepraszam, ale to wejście dla personelu.
-Tak wiemy o tym, chciałbym zobaczyć się z szefem restauracji. Jesteśmy tutaj w sprawie morderstwa małżonka pani Jamie Kent. – powiedział pewnie Frank
-Rozumiem bardzo mi przykro z tego powodu, ale szef jest nie obecny w tej chwili. Może uda mi się jakoś pomóc panom?- zaoferował wysoki postawny mężczyzna.
-Czemu nie, chciałbym dowiedzieć się więcej o Jamie. Czy ma tutaj jakieś koleżanki, albo czy może widział pan kogoś kto przychodzi do niej poza mężem?
-Nie, raczej nie wydaje mi się. Jamie jest wierną żoną, ale wiem, że jej mąż był niedobrym człowiekiem.
-Dlaczego tak pan uważa?
-Mówiła mi, że ja zdradza. Wydawał pieniądze w tajemniczy sposób, nie mówił jej całej prawdy. Podejrzewała, że ma kogoś na boku. Myślę, że nie był jej wart.
-Jest pan bardzo blisko związany z Jamie, wie pan bardzo dużo z jej życia prywatnego. Czy łączy was coś?
-Nie, my jesteśmy tylko bardzo dobrymi przyjaciółmi. Jamie jest bardzo otwartą i życzliwą osobą.
-Myślę, że to mi wystarczy. Ma pan coś na ramieniu. – mężczyzna podniósł rękę aby otrzepać ramię, ale Frank zaczął- pomogę, - podszedł i zabrał z ramienia jakiś niewielki paproch.
-Dziękuje.
-To ja dziękuję, bardzo wiele nam pan pomógł. Myślę, że niedługo się spotkamy. A na wszelki wypadek, proszę aby pan nie wyjeżdżał z miasta.
Mężczyzna był lekko zdziwiony, ale entuzjastycznie odparł.
-Do widzenia w takim razie.
Gdy już byli w samochodzie William zaczął:
-Przecież nie dowiedzieliśmy się nic, no oprócz subiektywnego zdania te go mężczyzny, na dodatek nawet nie wiemy kim jest.
-Więc tak, to pan Adam miał przecież plakietkę, nie czytasz takich rzeczy? Powiedział nam wystarczająco dużo. Nie wierzę sam, że jest on, aż tak leniwy. Wiedziałem, że zabójstwo było na tle emocjonalnym najczęściej tacy nie pozbywają się tak dokładnie śladów swojej zbrodni. Ale on nawet się nie przebrał. Na jego ramieniu znalazłem igłę z jodły tak samo jak u Jamie. Jest on wysokości właśnie takiej jakiej był napastnik. Do tego jego relację z tą kobietą, przecież jest on w niej zakochany. A czego pragną kochankowie?
-Chcą wyeliminować zagrożenie, męża.
-Dokładnie, jak chcesz to potrafisz.- zaśmiał się lekko Frank.
Dojechali na miejsce i wyszli do biura, tam a nich czekała już Weronika.
-Czy udało się wam coś ustalić?
-Mamy już zabójcę. A tobie?
-Ale jak to zabójcę?
-Jest nim pracownik w restauracji.
-Byłam w banku i tam dowiedziałam się, że pan Kent otrzymywał listy z pogróżkami. Jeden został w pracy. Podobno był dzisiaj pracowity dzień, a pan Kent wyglądał na bardzo roztargnionego. Zostawił on ten list w okienku przy którym przyjmował klientów. Mam go ze sobą, już został przeanalizowany i osoba nie zostawiła żadnych śladów. Litery zostały po wycinane z gazet.
Kobieta mówiąc to podała otwarty już list.
MASZ OSTATNIĄ SZANSĘ, PODAJ MI GO A NIGDY JUŻ O MNIE NIE USŁYSZYSZ. MOJA CIERPLIWOŚĆ JUŻ SIĘ KOŃCZY NIE ŻYCZ SOBIE CZEGOŚ, CZEGO NIE CHCESZ. WYBÓR NALEŻY DO CIEBIE, MASZ CZAS DO KOŃCA DZISIEJSZEJ PRACY.
-Widzę że jest to jeszcze ciekawsza sprawa niż myślałem. Te listy są atrapą, mają nas zmylić. Osoba chce odwrócić uwagę i zastraszyć. Przecież jego klucz w niczym nie pomoże. Chcesz mieć tę sprawy z głowy? Daj mi pięć minut.
Kobieta zastanawiała się przez chwilę.- Dobrze masz pięć minut.
Frank skierował się do pokoju przesłuchań gdzie przebywała jeszcze Jamie.
-Czy już mogę wyjść, nie macie prawa mnie tyle przetrzymywać.
-Wręcz przeciwnie zgodnie z prawem możemy 24 godziny. Ale nie będzie to nam potrzebne, pan Adam wszystko nam powiedział. Wytłumaczył nam listy i wasz plan wspólnego wyjazdu. Myślę, że za zbrodnię i utrudnianie w śledztwie zostanie pani skazana na długą odsiadkę.
Kobieta wyglądała na zaskoczoną i przestraszoną.
-To nie ja, to jego wina to jego pomysł. To on go zabił.- Kobieta zaczęła płakać.- miałam tylko pisać listy do pracy tak aby przestraszyć Johna. Ja go nie zabiłam.
-Dziękuje jeszcze nie przesłuchiwaliśmy Adama, ale prawdopodobnie teraz zezna podobnie.
Kobieta szybko otarła twarz i spojrzała na Franka.
-Jak to nie przesłuchiwaliście? Mówił pan, że wszystko już wie, że to on tak powiedział. Skąd wiec wie pan to wszystko?
Frank machnął raz w kierunku szyby, za którą wiedział że stoi Weronika i skierował się do wyjścia. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła agentka.
-Wszystko dobre co się dobrze kończy.- Powiedział usatysfakcjonowany.- Czas na mnie, dacie sobie już radę.
-Skąd to wszystko wiedziałeś?
-To proste mieliście cały czas to przed sobą, jak będziesz chciała wiedzieć więcej, to może kiedyś przy kawie.
-Dzięki za pomoc, do zobaczenia.
2
Powieść kryminalna, no, no…zajrzyjmy – pomyślałem sobie. Czytam. Potykam się o tekst. Czytam. Potykam się. Potem przestaję liczyć potknięcia, ale dzielnie czytam. Dojechałem do końca. No niestety.. Upadłem.
Dosyć. Wystarczy. Czy Ty ograniczyłeś się tylko do napisania tych bredni? Czy Ty je w ogóle przeczytałeś????
Wrzucasz tekst na Wery z nadzieją, że ktoś się nad nim pochyli i powie, co jest źle, a pochwali to, co jest dobre. Czyli zwracasz się z uprzejmą prośbą, żeby ktoś poświęcił swój czas i wysiłek na to, żeby Ci pomóc. Byłoby miło, gdybyś temu komuś okazał minimum szacunku, a ten wyraża się w choćby niedoskonałym, ale jakimś dopracowaniu tekstu. To oznacza przyjrzenie się sensowności tego, o czym piszesz, połatanie dziur w fabule, dodanie szczegółów, rozbudowanie postaci i ich prawdopodobnych zachowań. I poprawie gramatyki, ortografii i interpunkcji. Choćby korzystając z możliwości edytora tekstu, wiesz, takie czerwone i zielone kreseczki pod wyrazami. Tylko pamiętaj, że Word traktuje błędy z pewną dowolnością, czasem pokazuje je tam, gdzie ich nie ma, a czasem ewidentnych baboli nie widzi.
To nie są Bóg wie jakie wymagania.
Tymczasem u Ciebie KAŻDE, powtarzam KAŻDE zdanie wymaga poprawek.
No comments.
Nie chodzi o to, żeby zniechęcić Cię do pisania. Tylko jak już coś robisz, to rób dobrze. Albo przynajmniej się staraj.
Intryga jest do niczego, w kryminale ważne jest skołowanie czytelnika, podsunięcie mu fałszywych tropów naprzemiennie z właściwymi wskazówkami. U Ciebie winnymi okazują jedyne dwie osoby, z którymi rozmawia konsultant. Do bani.
Jeśli wynajęli Cię do napisania scenariusza następnych odcinków Mentalisty, to lepiej zachowaj ten fakt w tajemnicy. Jeszcze kto ukradnie Ci robotę.
Zatwierdzam weryfikację - Gorgiasz
Jeśli to jest wstęp, to ostatecznie można przedstawić Franka jako młodego mężczyznę. Jeśli poznaliśmy go wcześniej, to po co ukrywać, jak się nazywa? Naturalną odzywką na pytanie Jamie jest: - „A pani?” Linijka dialogu Twojego autorstwa jest drewniana i pasuje jak pięść do nosa. Nawet jeśli chcesz podkreślić, że Frank jest zdystansowanym dżentelmenem. Nie od rzeczy byłoby napisać, że odzywkę wygłasza miłym głosem, uśmiechając się przy tym arcysympatycznie. Ale tego nie napisałeś.Karl78 pisze:-To samo mogę powiedzieć o pani. – odparł jak gdyby drocząc się młody mężczyzna
Jakiś znak zapytania?Karl78 pisze:-Jak to o mnie.
Jestem Jamie i tutaj mieszkamKarl78 pisze:Jestem Jamie ja tutaj mieszkam
Logika podpowiada, że nawet przerażająco zdolny konsultant najpierw powinien rzucić okiem na miejsce zbrodni. Tam też zobaczyłby Jamie przesłuchiwaną przez detektywa(ów) i cały wstęp do epizodu wyglądałby całkiem inaczej. Jamie wie lepiej gdzie pracuje konsultant?Karl78 pisze:-Przecież policja pracuje na dworze, to tam został zabity John. Powinien zajmować się pan śledztwem, a nie przechadzać się po moim domu.
Informacje zabójstwa? o zabójstwie, dotyczące zabójstwa, ale nie tak.Karl78 pisze:Miejsce zbrodni jest może i na dworze, ale informacje zabójstwa jest właśnie tutaj.
Przecinek przed aby. Czy Frank nie mógłby się przy okazji rozejrzeć za zaginioną w podejrzanych okolicznościach interpunkcją?Karl78 pisze:-Tego nie wiem, chciałbym aby pani mi to powiedziała.
Jak ja jak nie ja? Naturalnym pytaniem jest „Jak to?” Jamie nie odpowiedziała, tylko zapytała. Bo Frank nie zapytał, tylko poprosił o informację. Oni są jacyś lewi. Zadają twierdzące pytania i odpowiadają…też pytaniem. Naćpali się czy co?Karl78 pisze:Jak ja?
"Jak na osobę, która właśnie straciła partnera". Dlaczego partnera? Nie wie, że to jej mąż? A jak nie wie, to nie powinien się wcześniej zapytać? I co to za fachowiec, który z mety dzieli się swoimi podejrzeniami? Nie powinien się wcześniej dowiedzieć czegoś więcej?Karl78 pisze:Jest pani nadzwyczaj opanowana jak po stracie swojego partnera. Czyż to nie podejrzane?
"….ale jest mi ciężko", "lecz jest mi ciężko", "mimo, iż jest mi ciężko".Karl78 pisze:-Staram się nie pokazywać swoich uczuć, jest mi bardzo ciężko.
W jakim przypadku? Przecież Frank nie wie, o jaki wysiłek fizyczny chodzi, bo się nie zapytał. Jakby mu powiedziała, że weryfikuje tekst niejakiego Karla78 to Frank swobodnie może powiązać wysiłek fizyczny z psychicznym. To jest najprawdziwsza prawda.Karl78 pisze:-Pani ręce, widzę jak lekko drgają jak gdyby wykonała pani niedawno duży wysiłek fizyczny, w tym przypadku psychiczny idzie w parze
To znaczy, że Jamie zasadziła w ziemi swoje buty w nadziei że wyrosną z nich kwiaty? Ubrudzone zasadziła? Czy zrobiła im pogrzeb i pochowała z szacunkiem? To jak konsultant te buty zobaczył będąc z Jamie w domu?Karl78 pisze:Pani buty są ubrudzone w ziemi, a jest pani ubrana bardzo elegancko.
Albo pozbyć się ortografii. Interpunkcja jako się rzekło zaginęła wcześniej w tajemniczych okolicznościach. Stawać w trawie. Trawić w stawie. Ta zbitka brzmi cudownie.Karl78 pisze:Dla czego miała by pani stawać w trawie? Może aby pozbyć się dowodów.
Jak wyżej.Karl78 pisze:Frank mówiąc to, zbliżył się do kobiety i obszedł ją do około przy tym lekko pomrukując
To jest sad amerykański. Oni tam uprawiają specjalne jodły z pysznymi, soczystymi szyszkami. U nas te jodły całkowicie nieznane. Szkoda.Więc stała pani pomiędzy swoimi drzewkami w sadzie.- podniósł z jej bluzki kilka igieł jodły.
Ortografia still wanted.Karl78 pisze:-To nie prawda, ja nie zabiłam Jona
Przez kogo byli dochodzeni ci policjanci? Wyścig na dochodzenie to jest na przykład w kolarstwie. A DOCHODZENIE do złożony proces, na który składa się zdobywanie danych w różny sposób. Między innymi za pomocą przeszukania miejsca zbrodni. To robili policjanci.Karl78 pisze:Było tam też pięciu policjantów, którzy prowadzili dochodzeni, bacznie sprawdzali zwłoki jak i miejsce na około.
Dobrze, że nie spojrzała kantem oka. Że niby taka kanciasta. Kątem.Karl78 pisze:Gdy tylko wyszliśmy spojrzała pani kontem oka na lewą stronę, gdzie rosną trzy drzewka
Może na korzyść, ale co w ogóle oznacza to coś, co powiedział Frank?Karl78 pisze:Może na niekorzyść ale właśnie to widziałem.
Wyprostował w ręce a w nodze dalej był pochylony?Karl78 pisze:Frank podszedł do drzew, schylił się i gdy wyprostował w ręce miał młotek.
Dosyć. Wystarczy. Czy Ty ograniczyłeś się tylko do napisania tych bredni? Czy Ty je w ogóle przeczytałeś????
Wrzucasz tekst na Wery z nadzieją, że ktoś się nad nim pochyli i powie, co jest źle, a pochwali to, co jest dobre. Czyli zwracasz się z uprzejmą prośbą, żeby ktoś poświęcił swój czas i wysiłek na to, żeby Ci pomóc. Byłoby miło, gdybyś temu komuś okazał minimum szacunku, a ten wyraża się w choćby niedoskonałym, ale jakimś dopracowaniu tekstu. To oznacza przyjrzenie się sensowności tego, o czym piszesz, połatanie dziur w fabule, dodanie szczegółów, rozbudowanie postaci i ich prawdopodobnych zachowań. I poprawie gramatyki, ortografii i interpunkcji. Choćby korzystając z możliwości edytora tekstu, wiesz, takie czerwone i zielone kreseczki pod wyrazami. Tylko pamiętaj, że Word traktuje błędy z pewną dowolnością, czasem pokazuje je tam, gdzie ich nie ma, a czasem ewidentnych baboli nie widzi.
To nie są Bóg wie jakie wymagania.
Tymczasem u Ciebie KAŻDE, powtarzam KAŻDE zdanie wymaga poprawek.
No comments.
Nie chodzi o to, żeby zniechęcić Cię do pisania. Tylko jak już coś robisz, to rób dobrze. Albo przynajmniej się staraj.
Intryga jest do niczego, w kryminale ważne jest skołowanie czytelnika, podsunięcie mu fałszywych tropów naprzemiennie z właściwymi wskazówkami. U Ciebie winnymi okazują jedyne dwie osoby, z którymi rozmawia konsultant. Do bani.
Jeśli wynajęli Cię do napisania scenariusza następnych odcinków Mentalisty, to lepiej zachowaj ten fakt w tajemnicy. Jeszcze kto ukradnie Ci robotę.
Zatwierdzam weryfikację - Gorgiasz
Ostatnio zmieniony wt 10 cze 2014, 14:58 przez Leszek Pipka, łącznie zmieniany 1 raz.
3
Kilka bardzo podstawowych rzeczy:
1.
2.
miałaby
dookoła
Błędy ortograficzne w bardzo często używanych słowach. Tu i w wielu innych miejscach.
3.
4.
Konieczna korekta językowa. Przykłady:
był bardzo przekonany siebie -> był bardzo pewny siebie;
samochód rzucający się w oczy, chociaż sam właściciel nie wyglądał na takiego -> wynika z tego, że właściciel nie wyglądał na samochód rzucający się w oczy;
rannego trybu pracy -> ranna zmiana;
było wiadome -> było wiadomo;
Podsumowując:
Język polski jest dla Ciebie wielką zagadką. Proponuję więc, żebyś bardziej się nad nim skupił. Sam pomysł na opowieść nie wystarczy, trzeba go jeszcze w przekonujący sposób zapisać. Nie umiesz tego zrobić. Długa przed Tobą droga na literacki Parnas.
1.
Zapis dialogów: http://www.ekorekta24.pl/proza/130-inte ... ac-dialogi - przeanalizuj podane tam przykłady i popraw swój tekst.Karl78 pisze:- Do licha, kim pan jest ? – krzyknęła przestraszona kobieta, wchodząc do kuchni
-To samo mogę powiedzieć o pani. – odparł jak gdyby drocząc się młody mężczyzna
-Jak to o mnie.- Wykrzyknęła oburzona – Jestem Jamie ja tutaj mieszkam. Kim pan jest?
2.
dlaczegoKarl78 pisze:Dla czego miała by pani stawać w trawie? MożePRZECINEK aby pozbyć się dowodów.- Frank mówiąc to, zbliżył się do kobiety i obszedł ją do około przy tym lekko pomrukując.
miałaby
dookoła
Błędy ortograficzne w bardzo często używanych słowach. Tu i w wielu innych miejscach.
3.
Zlikwiduj tego typu powtórzenia, są brzydkie.Karl78 pisze:Jej włosy opadały na ramiona, a twarz była smukła. Jej niebieskie oczy były skierowane na Jamie, wyglądało jak gdyby przenikały przez nią. Patrząc głębiej niż tylko materialnie.
Frank szedł tuż za nimi. Przechodząc tuż obok ofiary, spojrzał na nieboszczyka i zatrzymał się. Przykucnął tuż obok głowy i przyglądał się śladowi, który pozostawił młotek na części skroniowej.
4.
ort. - niechętnie, dlatego, niewieleKarl78 pisze: Patrzył tak PRZECINEK jak gdyby wiedział wszystko, był bardzo przekonany siebie. Po kilku minutach wstał i poszedł do samochodu. Jeep Grand Cherokee PRZECINEK samochód rzucający się w oczy, chociaż sam właściciel nie wyglądał na takiego. Było około godziny siedemnastej, pomimo rannego trybu pracy Frank nie chętnie omijał sprawy. Zjawiał się nawet po godzinach, z pewnością czegoś szukał. Pracował w biurze zaledwie miesiąc, dla tego też nie wiele o nim było wiadome.
Konieczna korekta językowa. Przykłady:
był bardzo przekonany siebie -> był bardzo pewny siebie;
samochód rzucający się w oczy, chociaż sam właściciel nie wyglądał na takiego -> wynika z tego, że właściciel nie wyglądał na samochód rzucający się w oczy;
rannego trybu pracy -> ranna zmiana;
było wiadome -> było wiadomo;
Podsumowując:
Język polski jest dla Ciebie wielką zagadką. Proponuję więc, żebyś bardziej się nad nim skupił. Sam pomysł na opowieść nie wystarczy, trzeba go jeszcze w przekonujący sposób zapisać. Nie umiesz tego zrobić. Długa przed Tobą droga na literacki Parnas.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf