Na początku już mówię - na początku, za [...] jest inna osoba.
"...Gdy usiadła już w miarę wygodnie na siedzenie samochodu, pierwsze co zrobiła to mocno uderzyła w kierownicę, a samochód wydał z siebie ten charakterystyczny dźwięk. Powoli wracała do domu, ale raczej będzie to długa podróż - przed nią był straszny korek. To właśnie nazywało się "jej szczęściem". Miała dosyć dużo czasu (sądząc po ilości trąbiących samochodów przed i za nią). Nachyliła się i wyjęła jej Pamiętnik ze schowka, który dalej pachnie lasem, w pewnym stopniu Nią.. i Jej krwią. Przez chwilę zastanawiała się, czy na pewno chce rozdrapywać stare rany, ale nic innego jej chyba nie pozostało. I tak robiła to codziennie, więc co to za różnica? Tak naprawdę myślała, że nie potrzebowała gościa od czubków - wiedziała już, co będzie dla niej najlepszą terapią. Szkoda, że nie wpadła na to wcześniej, przed tym całym cyrkiem.
Ona chyba właśnie tego by chciała.
Żeby wszyscy dowiedzieli się, jaka była naprawdę.
I co się z nią działo, kiedy Eliza i inni myśleli tylko i wyłącznie o sobie.
[...]
W Jej śnie pojawił się znikąd pokój o łososiowych ścianach. Nic w nim nie ma, oprócz składanego łózka, regałów z książkami i obrazów. Przy każdej ścianie był regał, jedna z nich została poświęcona obrazom w każdym kolorze tęczy. Za oknami sypie śnieg i niczego nie widać, chociaż aktualnie jest sierpień.
Pierwsze, co robi to podchodzi do regałów i wyciąga przypadkowo jedną książkę, ale nic nie jest w niej napisane, więc rezygnuje. Z jakiegoś powodu czuje, że musi otworzyć łóżko i zajrzeć do środka, bo tak podpowiada Jej intuicja... Tym razem również Jej nie zawiodła. Gdy już zrobiła to, zobaczyła coś w stylu opuszczonego basenu z lotu ptaka. Poza tym jest tylko jedna, wielka biała plama. Wchodzi na krawędź łóżka czując się lekka jak motylek. Czując, że może wszystko...
Skacze.
Zanurza się w lodowatej wodzie, a krajobraz wokół strasznie się zmienia. Pojawia się tysiące drzew, lian, kwiatów, zwierząt...
I mnóstwo motyli, z każdego rodzaju. Świeci słońce, aż chce się tu zostać.
Motyle krążą wokół basenu, sprawiając, że się uśmiecha, że wreszcie czuje ulgę...
I właśnie po tej myśli wszystko się zmienia. Motyle odlatują układając się w grupie w kształt tornado. Wszystko zrobiło się jakieś takie szare. Pojawiła sie mgła. Niebo zmieniło swój kolor.
Chyba nadciąga burza, pomyślała.
Ktoś szepcze, że w tym miejscu utopiono kilka dziewczyn, jednak nie można ich było znaleźć, zaginęły. Rozgląda się lecz nie widzi tej osoby, jednak wystarczy, że odczuwa jej obecność. We śnie nie czuje się oporów, żeby coś zrobić, dlatego nasłuchuje i zastanawia się, gdzie je znaleźć. Dziewczyna chce poczuć się bezpiecznie i coś Jej mówi, że właśnie tak się stanie, jeśli odnajdzie i wyłowi ciała dziewczynek...
Nurkuje, dotyka dłońmi dna. Wierzy, że uda Jej się to zrobić. Wyczuwa czyjeś jeszcze ciepłe ciało i czuje, jak coś (?) w tym momencie łapie ją za szyję i rękę... Och, tak bardzo chciałaby krzyczeć, ale brakuje Jej powietrza. Chciałaby już nie być pod wodą, ale brakuje Jej sił.
Martwa - a przynajmniej tak mogłoby się wydawać - dziewczyna, ciągnie dziewczynę wreszcie na powierzchnię i obie zaczynają dyszeć, ale tej, która Ją wyłowiła przeszło znacznie szybciej.
Woda zmieniła swoją barwę na czarną, choć pod powierzchnią dalej są widoczne fragmenty błękitu i innych odcieni niebieskości. Wyłowiona dziewczyna ma przekrwione oczy, tęczówki zupełnie blade jak jej dłonie, a źrenice w kształcie odwróconego serca, podobne do tych u kota. Poza tym ma czarne włosy i jest owinięta tylko w białe prześcieradło, a na jej ramieniu spoczywa broszka w kształcie jakiegoś liścia...
Krzyczy coś o lesie i hamakach w kształcie gwiazdy oraz jeszcze o czymś, ale nie potrafi jej zrozumieć, bo w uszach słyszy jedynie pisk i musi zakryć swoje uszy.
Zaczyna Ją topić. Chce walczyć, ale gdy powoli zaczyna rozumieć, że to na nic, poddaje się... Jedyne, co widzi to czerń,a potem czuje, jak ktoś przebija Jej skórę czymś ostrym na plecach... Ogólnie czuje ból, ale przede wszystkim gorąco w miejscu, gdzie jej zadano ból - na samym środku. Ból nie ustaje, a dziewczyna odmawia ostatnią modlitwę i prośbę o wybaczenie, mimo że już nikt nie wierzy w Niego.
Ostatnie wspomnienie dotyczy leżącego na dnie naszyjnika w kształcie odwróconego serca, który dosłownie "świeci", rozświetla głębię. Jest na nim pierwsza litera Jej imienia, A.
- - -
Otworzyła oczy. Była w swoim łóżku, cała spocona i sparaliżowana. Po kilku minutach wreszcie odzyskała władzę w całym swoim ciele i poszła przygotowywać się do wyjścia.
Odkąd czuje się samotna - biega. Nigdy nie liczy czasu, czasem nawet wychodzi rano, bierze trochę ukrytych pieniędzy i wraca dopiero wieczorem. Tak po prostu.
Długi spacer to idealny sposób na pozbycie się myśli, przynajmniej w jakimś stopniu. Czasami to działa w drugą stronę - nawet długi spacer nie pomaga na pozbycie się myśli, a one się pogłębiają.
Od tajemniczego zniknięcia Jej mamy sytuacja w "ich domu" wygląda tak, że Ona pracuje, ukrywa pieniądze, żeby on się do niech nie dorwał. Nie wstydzi się też prosić o pomoc w sprawie czegokolwiek, bo to przecież nie jest oznaka słabości.
Schodzi najciszej jak potrafi na dół po fioletowych schodach pamiętając, że co drugi skrzypi. Przemyka się obok łazienki, salonu, dawnej pracowni mamy i dociera do kuchni. Szykuje płatki z mlekiem, bo nie czuje się ambitnie, a to wystarczy żeby sie najeść. Zazwyczaj.
I wtedy słyszy jakieś pomrukiwanie. Ma dreszcze na całym ciele.
Boi się.
- Arwena! - krzyczy Jej tata z pracowni.
Od dawna tam śpi i przebywa, bo uważa, że ze sztuki nie ma chleba, ale nawet to nie powstrzymuje dziewczyny od tworzenia.
Przechodzi tam, chociaż zupełnie nie wie o co może mu chodzić. Tak dawno nie rozmawiali.... - Arwena!!!
Spogląda tam i widzi coś zupełnie normalnego: tata siedzi oparty o mały stolik, tuląc się do pustej butelki wódki... Pewnie tylko coś mu się śniło. Nic takiego...
Odruchowo spuściła wzrok.
Kiedyś był dobrym człowiekiem. To taki typ osoby, że gdy się na kogoś patrzy to od razu się wie, że można mu zaufać.
Ciemne włosy, ciemne, bystre oczy. Zadbany...
Szkoda, że teraz zostały tylko oczy pełne rozpaczy i chęci sięgnięcia po kolejną butelkę, a ciało i dusza utraciły swój dawny urok.
Powoli wycofała się z pokoju. Dokończyła śniadanie, umyła, powycierała naczynia i odłożyła je tam, gdzie były wcześniej. Poszła się obierać.
Wybrała lekki dres i luźną koszulkę. Na drogę jeszcze bluzę - bo mimo, że mamy jeszcze lato, poranki bywają zimne.
Tego dnia biegała dużo. Zwykle omijała okolice pól i łąk, ale w życiu chciała spróbować wiele rzeczy - jedynie ograniczała ją sytuacja rodzinna, która była jaka była. Tym razem znowu nie pożałowała - ścieżki były "spokojniejsze" i nikt nie patrzył się na nią jak na idiotkę...
Chyba już nikt nie chciał o siebie dbać, ale ona nie zamierzała skończyć jako stara, gruba panna ze stadem kotów, bez nadziei na prawdziwe szczęście. Mrr?
Coś dosłownie zaciągnęło ją w stronę lasu. Na początku spacerowała nieśmiało, jednak po jakimś czasie poczuła się już pewniej i stopniowo przyspieszała. Nigdy nie czuła się taka... wolna.
W lesie mijała właśnie uciekającą sarnę i chciała się z nią ścigać, gdy poczuła ciepło i ból z tyłu pleców. W tym miejscu, w którym została ranna.. We śnie.
Straciła przytomność.
Gdy się ocknęła, nie chciała ryzykować i wróciła do domu,a przynajmniej starała się. Okazało się, że szła mniej więcej prosto, a gdy wyszła na ścieżkę prowadzącą z lasu, było już łatwo. Otworzyła drzwi, przeszła do kuchni i zauważyła ojca siedzącego w salonie. Uśmiechał się.
Nie wiedziała, czy był trzeźwy, ale bardzo, naprawdę bardzo w to wątpiła. Najpierw poszła do kuchni, opłukała twarz i wzięła jakieś owoce. Przeszła do salonu, trochę niepewna.
Rzadko zdarzały się takie sytuacje, że gdy wracała do domu, on siedział, a nie leżał w charakterystyczny sposób w pracowni. W dodatku ten uśmiech....
- Gdzie byłaś? - uśmiechał się od ucha do ucha, a w jego oczach było coś szalonego. Coś, co naprawdę ją przerażało i miała ochotę iść na górę i zamknąć się w pokoju. I je jakoś zabezpieczyć. I wziąć coś, czym mogłaby się obronić, tak jakby co.
- W lesie, tato. - odpowiedziała, trzymając w dłoniach ostatnią już mandarynkę. Wstała i zaczęła się powoli wycofywać, bo się bała. Po prostu bała się tego człowieka i nie jest to pierwszy, dziesiąty czy ostatni raz. Wszyscy o tym wiedzieli. A ona najlepiej.
Wstał razem z nią i gdy wydawało Jej się, że chciał ją przytulić od tyłu i dać policzek obok jej lub we włosy... Gdy wydawało Jej się, że chce sprawić, że znowu będzie się czuła jak mała dziewczynka, kiedy była jeszcze jej mama.... On ją odwrócił i uderzył. Była tym tak bardzo zaskoczona, że uśmiechnęła się do niego i oddała mu. Pobiegła do pracowni, wzięła szkicownik, ołówki i jedzenie - wybiegła z domu.
Boże, zaufanie to dziwka.
Oko już jej pulsowało, ale już nie czuła bólu ani już nie miała łez. To, co się przed chwilą stało, chyba nazywa się odebraniem ostatniej nadziei.
Nie miała gdzie iść, więc poszła do sąsiadki mieszkającej niedaleko, już starszej kobiety. Zapukała. Otworzyła jej osoba z tyloma zmarszczek, a tak dobrym sercem. Gdy kobieta zauważyła lęk i niepokój w oczach Arweny, po prostu ją przytuliła i nie wymagała wyjaśnień.
W tym momencie dziewczyna powiedziała bezgłośnie do jej sukienki:
- Myślisz, że on się kiedykolwiek zmieni? - po czym zaczęła krótki monolog... - Chciałabym mu wybaczyć wszystko, ale trochę ciężko jest to zrobić, kiedy rani Cię w ten sposób ktoś, kogo kochasz ponad wszystko na świecie.
2
Czy to jest fragment tej książki, którą masz wydawać? Jeśli tak, to ja wysiadam.
Strasznie denerwuje mnie w twoim tekście przemieszanie czasów. W tym samym zdaniu raz piszesz w czasie teraźniejszym, po chwili w przeszłym i znowu wracasz do teraźniejszego.
Bardzo dużo innych błędów, ale niech Weryfikatorzy ci je wyłapią.
Co do fabuły, to nic nie mogę powiedzieć, nie doczytałam do końca...
Strasznie denerwuje mnie w twoim tekście przemieszanie czasów. W tym samym zdaniu raz piszesz w czasie teraźniejszym, po chwili w przeszłym i znowu wracasz do teraźniejszego.
Bardzo dużo innych błędów, ale niech Weryfikatorzy ci je wyłapią.
Co do fabuły, to nic nie mogę powiedzieć, nie doczytałam do końca...
Nie jest najważniejsze, byś był lepszy od innych. Najważniejsze jest, byś był lepszy od samego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi
"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero
"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero
3
pffffff, wcale nie. Tekst ma potencjał. Że trzeba nad nim pracować to druga, oczywista kwestia.Czy to jest fragment tej książki, którą masz wydawać? Jeśli tak, to ja wysiadam
Obrazowanie bardzo spoko, jest tu jakiś przeciąg i przestrzeń, tekst nie jest zbity i nafaszerowany abstrakcją from arse.
To jest dużo, duuużo więcej (a mówię o pozycji startowej) od codziennej, standardowej weryfikatoriumowej kaszany.
pozdro dla autorki!
4
@Magic
Z czasami mam właśnie problem, ale pracuję nad tym.
Poza tym, nie wydaję. Jeszcze.
Może kiedyś puszczę wszystkie moje pomysły w zbiorze opowiadań, bo w nich jestem niezła.
@up
Przynajmniej nie straciłam kompletnej nadziei dla tego tekstu.
Zgadzam się, że trzeba nad nim popracować, ale mimo wszystko dziękuję.
Z czasami mam właśnie problem, ale pracuję nad tym.
Poza tym, nie wydaję. Jeszcze.
Może kiedyś puszczę wszystkie moje pomysły w zbiorze opowiadań, bo w nich jestem niezła.
@up
Przynajmniej nie straciłam kompletnej nadziei dla tego tekstu.

Zgadzam się, że trzeba nad nim popracować, ale mimo wszystko dziękuję.
Pamiętniki [wizja przyszłości]
5Prolog
Ludzie mieli problem ze zapamiętywaniem coraz to ważniejszych rzeczy, nawet tak normalnych i banalnych jak to, co zjedli na śniadanie, gdzie mieszkali, co im się śniło, lub jakiej piosenki ostatnio słuchali.
Miliony ludzi gubiło się codziennie nie pamiętając już nawet swojego imienia. Zapanował jeden wielki chaos, nad którym ktoś wreszcie musiał zapanować, inaczej nie skończyłoby się to za dobrze...
Wybory.
Pewnie każdy wie, na czym to polega.
Wśród wszystkich uczciwych mężczyzn i kobiet, którzy się zgłosili wybrano dwadzieścia osób, które miały się tym zająć i nad tym zapanować. Wyzwanie było naprawdę duże i aż nieprawdopodobne, a mimo to razem z nimi – w 2020 – wymyślono pamiętniki w ulepszonej wersji, tak by każdy adres, każdy numer telefonu, każde przeżycie, każda myśl i każdy sen zostały automatycznie zapisywane. Nikt nie był w stanie tego zrozumieć. Uważali to za niewytłumaczalną magię, która doprowadzi ich do zguby. Chociaż może właśnie rząd chciał to osiągnąć...
Raz w tygodniu każdy obywatel miał obowiązek podpisać się w wyznaczonych miejscach w pamiętniku, co w sumie miało być skrótem od: „Jestem tak zadowolony z życia w klatce. Cieszę się, że wiem, o której godzinie byłem tu i tam i z kim rozmawiałem. Zawsze pragnąłem , by rząd mnie tak naprawdę szpiegował. Och, aż złożę tu swój podpis, żebyście nie zawracali mi tyłka.”
Wiara została zakazana.
Chrzest zastąpiono pamiętnikami. Miesiąc po urodzeniu dziecka rodzice składali swój podpis na pierwszej stronie tego tajemniczego zeszytu i zgadzali się na to, żeby lekarze zrobili swoje – wszczepiano dziecku jakieś czipy czy coś podobnego, nikt nie miał prawa się dowiedzieć, a lekarze musieli milczeć na ten temat – za to im głównie płacili.
Wielu rodziców chciało uchronić przed tym swoje dzieci – żeby nie musiały przeżywać od najmłodszych lat tego, co oni. Zazwyczaj niestety się to nie udawało i spotykała ich kara.
Każdy obywatel musiał się pojawić na przesłuchaniu, na którym badano, czy dany człowiek jest wyznawcą jakiejś religii.
Podawano im serum prawdy, więc gdy chcieli kłamać i ratować swój tyłek... Po prostu lepiej było tego nie robić.
Ci, którzy zostali zadeklarowani jako „Wierzący”, zostali zamykani w celach na pięć dni bez jedzenia. Po upłynięciu tego terminu, częstowano ich obiadem – logiczne, że ktoś kto nie jadł tyle czasu, od razu się rzucał na jedzenie. To był najczęstszy błąd ludzi, ponieważ w posiłku znajdowało się to samo serum, co przy przesłuchaniu, ale znacznie skuteczniejsze. Ten, kto dalej wierzył został albo zabity, albo wywieziony na pewną śmierć gdzieś daleko od miast i wiosek.
W ten sposób religia przestała mieć dla ludzi znaczenie, a przynajmniej próbowano to sobie wmówić, bo wiara dla niektórych mogła być tak samo ważna jak dla innych miłość, przyjaźń czy dach nad głową.
Żeby zadbać o prywatność każdej osoby, zapiski były widoczne tylko i wyłącznie dla ich właściciela, chyba że wpisał go (przy co najmniej trzech świadkach) na Listę Widoczności. Zapis prowadzony był do końca życia, a po śmierci układano go razem z umarłym w grobie. Nie zdarzyły się jeszcze żadne awarie ani skargi.
Miało to wyjść wszystkim na dobre, ale wkrótce ludzie zaczęli się buntować. Tworzono wizje o zjednoczeniu się wszystkich obywateli, którzy mieli obalić rząd i wyciągnąć od "ważniejszych" sposób na przerwanie połączenia między nimi a pamiętnikami, bo z każdym dniem coraz bardziej wariowali, a dużo osób trafiło już do szpitala. Nikt nie wiedział, jak im pomóc.
A wizje tylko czekały, żeby się urzeczywistnić.
Ludzie mieli problem ze zapamiętywaniem coraz to ważniejszych rzeczy, nawet tak normalnych i banalnych jak to, co zjedli na śniadanie, gdzie mieszkali, co im się śniło, lub jakiej piosenki ostatnio słuchali.
Miliony ludzi gubiło się codziennie nie pamiętając już nawet swojego imienia. Zapanował jeden wielki chaos, nad którym ktoś wreszcie musiał zapanować, inaczej nie skończyłoby się to za dobrze...
Wybory.
Pewnie każdy wie, na czym to polega.
Wśród wszystkich uczciwych mężczyzn i kobiet, którzy się zgłosili wybrano dwadzieścia osób, które miały się tym zająć i nad tym zapanować. Wyzwanie było naprawdę duże i aż nieprawdopodobne, a mimo to razem z nimi – w 2020 – wymyślono pamiętniki w ulepszonej wersji, tak by każdy adres, każdy numer telefonu, każde przeżycie, każda myśl i każdy sen zostały automatycznie zapisywane. Nikt nie był w stanie tego zrozumieć. Uważali to za niewytłumaczalną magię, która doprowadzi ich do zguby. Chociaż może właśnie rząd chciał to osiągnąć...
Raz w tygodniu każdy obywatel miał obowiązek podpisać się w wyznaczonych miejscach w pamiętniku, co w sumie miało być skrótem od: „Jestem tak zadowolony z życia w klatce. Cieszę się, że wiem, o której godzinie byłem tu i tam i z kim rozmawiałem. Zawsze pragnąłem , by rząd mnie tak naprawdę szpiegował. Och, aż złożę tu swój podpis, żebyście nie zawracali mi tyłka.”
Wiara została zakazana.
Chrzest zastąpiono pamiętnikami. Miesiąc po urodzeniu dziecka rodzice składali swój podpis na pierwszej stronie tego tajemniczego zeszytu i zgadzali się na to, żeby lekarze zrobili swoje – wszczepiano dziecku jakieś czipy czy coś podobnego, nikt nie miał prawa się dowiedzieć, a lekarze musieli milczeć na ten temat – za to im głównie płacili.
Wielu rodziców chciało uchronić przed tym swoje dzieci – żeby nie musiały przeżywać od najmłodszych lat tego, co oni. Zazwyczaj niestety się to nie udawało i spotykała ich kara.
Każdy obywatel musiał się pojawić na przesłuchaniu, na którym badano, czy dany człowiek jest wyznawcą jakiejś religii.
Podawano im serum prawdy, więc gdy chcieli kłamać i ratować swój tyłek... Po prostu lepiej było tego nie robić.
Ci, którzy zostali zadeklarowani jako „Wierzący”, zostali zamykani w celach na pięć dni bez jedzenia. Po upłynięciu tego terminu, częstowano ich obiadem – logiczne, że ktoś kto nie jadł tyle czasu, od razu się rzucał na jedzenie. To był najczęstszy błąd ludzi, ponieważ w posiłku znajdowało się to samo serum, co przy przesłuchaniu, ale znacznie skuteczniejsze. Ten, kto dalej wierzył został albo zabity, albo wywieziony na pewną śmierć gdzieś daleko od miast i wiosek.
W ten sposób religia przestała mieć dla ludzi znaczenie, a przynajmniej próbowano to sobie wmówić, bo wiara dla niektórych mogła być tak samo ważna jak dla innych miłość, przyjaźń czy dach nad głową.
Żeby zadbać o prywatność każdej osoby, zapiski były widoczne tylko i wyłącznie dla ich właściciela, chyba że wpisał go (przy co najmniej trzech świadkach) na Listę Widoczności. Zapis prowadzony był do końca życia, a po śmierci układano go razem z umarłym w grobie. Nie zdarzyły się jeszcze żadne awarie ani skargi.
Miało to wyjść wszystkim na dobre, ale wkrótce ludzie zaczęli się buntować. Tworzono wizje o zjednoczeniu się wszystkich obywateli, którzy mieli obalić rząd i wyciągnąć od "ważniejszych" sposób na przerwanie połączenia między nimi a pamiętnikami, bo z każdym dniem coraz bardziej wariowali, a dużo osób trafiło już do szpitala. Nikt nie wiedział, jak im pomóc.
A wizje tylko czekały, żeby się urzeczywistnić.
Ostatnio zmieniony pt 23 maja 2014, 09:10 przez wikaaaa0, łącznie zmieniany 2 razy.
6
Witam,
To ja napisze kilka słów bo ten tekst nie ma jeszcze opinii.
Niestety jest słabo. Widzę jakieś światełko w tunelu ale tunel jest długi.
Łapanka nie ma tu zasadniczo sensu bo ten tekst trzeba przeorać i zasiać od nowa.
Tekst jest chaotyczny, zdania niestety nie ładne, a co najważniejsze kompletnie dla mnie niezrozumiały.
Był pomysł - pamiętniki, ok.
Ale popatrz jak wprowadzasz czytelnika w sytuację:
- ludzie zaczynają wszystko zapominać , ok (obejrzyj film Memento - świetna baza)
- wybiera się dwadzieścia osób (jak? z ilu? skąd wiadomo że to "uczciwi"?)
- wymyślono pamiętniki w ulepszonej wersji i ludzie uważali że doprowadzi ich to do zguby (skąd lepsza wersja? kiedy była "pierwsza"? kto wymyślił? czemu uważali że to zguba, przecież do zguby doprowadzało zapominanie wszystkiego?)
I tak dalej. Czemu zakazano wiary? Raz piszesz że nie zdarzały się skargi, a za chwilę że ludzie się buntują.
Wokół tego pomysłu można bardzo dużo, ale on musi mieć ręce i nogi.
Ktoś na pewno będzie chciał korumpować lekarzy, chcąc wyciągnąć informację z czyichś pamiętników. Jak wyglądają relacje rodzinne? Gdzie jakieś wojsko/policja? Gdzie manipulowanie pamiętnikami w celu wprowadzenia nieistniejących "wspomnień"
Itd.
Napisz to od nowa. Odpowiadając tekstem na wszystkie pytania jakie może mieć czytelnik co do "mechaniki" Twojej fabuły.
Bo jak za dużo elementów ze sobą nie gra to czytelnik od razu wie że to ściema.
Pozdrawiam,
Godhand
To ja napisze kilka słów bo ten tekst nie ma jeszcze opinii.
Niestety jest słabo. Widzę jakieś światełko w tunelu ale tunel jest długi.
Łapanka nie ma tu zasadniczo sensu bo ten tekst trzeba przeorać i zasiać od nowa.
Tekst jest chaotyczny, zdania niestety nie ładne, a co najważniejsze kompletnie dla mnie niezrozumiały.
Był pomysł - pamiętniki, ok.
Ale popatrz jak wprowadzasz czytelnika w sytuację:
- ludzie zaczynają wszystko zapominać , ok (obejrzyj film Memento - świetna baza)
- wybiera się dwadzieścia osób (jak? z ilu? skąd wiadomo że to "uczciwi"?)
- wymyślono pamiętniki w ulepszonej wersji i ludzie uważali że doprowadzi ich to do zguby (skąd lepsza wersja? kiedy była "pierwsza"? kto wymyślił? czemu uważali że to zguba, przecież do zguby doprowadzało zapominanie wszystkiego?)
I tak dalej. Czemu zakazano wiary? Raz piszesz że nie zdarzały się skargi, a za chwilę że ludzie się buntują.
Wokół tego pomysłu można bardzo dużo, ale on musi mieć ręce i nogi.
Ktoś na pewno będzie chciał korumpować lekarzy, chcąc wyciągnąć informację z czyichś pamiętników. Jak wyglądają relacje rodzinne? Gdzie jakieś wojsko/policja? Gdzie manipulowanie pamiętnikami w celu wprowadzenia nieistniejących "wspomnień"
Itd.
Napisz to od nowa. Odpowiadając tekstem na wszystkie pytania jakie może mieć czytelnik co do "mechaniki" Twojej fabuły.
Bo jak za dużo elementów ze sobą nie gra to czytelnik od razu wie że to ściema.
Pozdrawiam,
Godhand
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
7
problem ze zapamiętywaniem
Skoro mieli problem z zapamiętaniem ważniejszych rzeczy, to zapominanie o normalnych i banalnych nie jest zaskakujące.coraz to ważniejszych rzeczy, nawet tak normalnych i banalnych
Miliony gubiły się. Imiesłów oddziela się przecinkiem, pomijam, że użycie imiesłowu w tym wypadku jest co najmniej niewłaściwe stylistycznie.Miliony ludzi gubiło się codziennie, nie pamiętając już nawet swojego imienia.
Co w 2020?to razem z nimi – w 2020 – wymyślono pamiętniki
Jaki znowu rząd? Przed chwili pisałeś, że kandydaci sami się zgłosili.Chociaż może właśnie rząd chciał to osiągnąć...
Nie rozumiem tego.co w sumie miało być skrótem od:
W jaki sposób? Przecież to niemożliweWiara została zakazana.

Jeżeli jest tu jakaś fabuła, to jest skrajnie do niczego :( Nie ma żadnego opisu świata, czasu itd. Wiemy, że ludzie zapominają o wszystkim, ale istnieje gdzieś cudowna grupa, która nie zapomina i spośród niej zostaje wyłoniona dwudziestka, która uratuje świat! Potem dowiadujemy się, że ludzie mają się codziennie podpisywać (już o niczym nie zapominają) w pamiętniku, o którym guzik wiemy.
Następna sprawa:
Jeden zeszyt. Jakim cudem ten jeden zeszyt przemierza cały świat? Wiesz ile dzieci się rodzi tego samego dnia? Ba, wiesz, ile rodzi się w tej samej sekundzie? Czworo dzieci rodzi się, co sekundę bez uwzględnienia śmiertelności noworodków.Miesiąc po urodzeniu dziecka rodzice składali swój podpis na pierwszej stronie tego tajemniczego zeszytu
Uważali to za niewytłumaczalną magię
Ok, fajnie, ale czytelnik chce wiedzieć!nikt nie miał prawa się dowiedzieć, a lekarze musieli milczeć na ten temat
Właściwie nie ma tu, co oceniać. Ten kawałek nie jest dobry.
8
Krótki tekst, lecz wiele w nim spraw i wątków, co w sumie daje wrażenie chaosu. Może najpierw o samej fabule.
Ludzie masowo zaczynają tracić pamięć. Ratunkiem na to mają być pamiętniki,w których zapisywane są nie tylko podstawowe dane właściciela, lecz również jego myśli i sny. Jest to więc swoista proteza osobowości, budząca opór i posądzenia, że rząd zamierza w ten sposób kontrolować obywateli. OK, taki początek może być.
Dlaczego jednak zaraz potem porzucasz ten wątek?
Chcesz stworzyć wizję społeczeństwa poddanego totalnej kontroli i dyktaturze (nie wiadomo zresztą, czyjej, poza tym, że są to przeciwnicy wiary). Tyle tylko, że stoi to w sprzeczności z pierwszym wątkiem. Epidemia utraty pamięci musi bowiem doprowadzić do chaosu, nad którym nie da się zapanować metodami administracyjnymi, przymusem i nakazami. Wyobraź to sobie w naszej codziennej rzeczywistości, na poziomie zachowań najprostszych: rodzice nie rozpoznają własnych dzieci, zapominają, że mają iść do pracy i że jedzenie nie przychodzi samo do lodówki... Rozpad rodzin, rozpad więzi na każdym właściwie szczeblu organizacji społeczeństwa - to jest temat, który sam w sobie daje wiele możliwości, jeśli się na nim skupić.
Naprawdę, lepiej byłoby, gdybyś skupiła się na tym, co może wyniknąć z takiej choroby - i to nie na poziomie ogólnoświatowym. Wystarczyłaby jakaś nieduża wyspa, gdzie wybuchła taka epidemia - żeby reszta świata miała powód do zastanawiania się, co z tym zrobić. I wtedy mogłabyś rozwinąć i odpowiednio wykorzystać ten pomysł z pamiętnikami.
I jeszcze parę uwag dotyczących sposobu pisania.
Cały pomysł wydaje mi się do gruntownego przemyślenia.
Ludzie masowo zaczynają tracić pamięć. Ratunkiem na to mają być pamiętniki,w których zapisywane są nie tylko podstawowe dane właściciela, lecz również jego myśli i sny. Jest to więc swoista proteza osobowości, budząca opór i posądzenia, że rząd zamierza w ten sposób kontrolować obywateli. OK, taki początek może być.
Dlaczego jednak zaraz potem porzucasz ten wątek?
wikaaaa0 pisze:Wiara została zakazana.
Wszczepianie czipów ludziom, którzy tracą pamięć, może wcale nie jest takim złym rozwiązaniem - przynajmniej będzie można ich zidentyfikować, kiedy zaczną się błąkać gdzieś, nie wiedząc, kim są. W jaki sposób jednak łączy się z tym zakazywanie wiary? Czy ludzie dotknięci amnezją będą w ogóle pamiętać, w co wierzą?wikaaaa0 pisze:wszczepiano dziecku jakieś czipy czy coś podobnego, nikt nie miał prawa się dowiedzieć, a lekarze musieli milczeć na ten temat
Chcesz stworzyć wizję społeczeństwa poddanego totalnej kontroli i dyktaturze (nie wiadomo zresztą, czyjej, poza tym, że są to przeciwnicy wiary). Tyle tylko, że stoi to w sprzeczności z pierwszym wątkiem. Epidemia utraty pamięci musi bowiem doprowadzić do chaosu, nad którym nie da się zapanować metodami administracyjnymi, przymusem i nakazami. Wyobraź to sobie w naszej codziennej rzeczywistości, na poziomie zachowań najprostszych: rodzice nie rozpoznają własnych dzieci, zapominają, że mają iść do pracy i że jedzenie nie przychodzi samo do lodówki... Rozpad rodzin, rozpad więzi na każdym właściwie szczeblu organizacji społeczeństwa - to jest temat, który sam w sobie daje wiele możliwości, jeśli się na nim skupić.
Serum prawdy może mieć znaczenie tylko wówczas, kiedy ktoś rzeczywiście chce ukryć prawdę. A jeśli jej po prostu nie pamięta? Nie wie, kim byli jego rodzice i co robił wczoraj wieczorem?wikaaaa0 pisze:Podawano im serum prawdy, więc gdy chcieli kłamać i ratować swój tyłek... Po prostu lepiej było tego nie robić.
To jest motyw z zupełnie innej bajki. Kwestia prześladowania za wiarę nie daje się połączyć w sensowny sposób z jakąś epidemią utraty pamięci, przynajmniej nie bezpośrednio. Najpierw zresztą trzeba by przyjąć, że wiara jest tym, co najdłużej opiera się amnezji.wikaaaa0 pisze:Ten, kto dalej wierzył został albo zabity, albo wywieziony na pewną śmierć gdzieś daleko od miast i wiosek.
Naprawdę, lepiej byłoby, gdybyś skupiła się na tym, co może wyniknąć z takiej choroby - i to nie na poziomie ogólnoświatowym. Wystarczyłaby jakaś nieduża wyspa, gdzie wybuchła taka epidemia - żeby reszta świata miała powód do zastanawiania się, co z tym zrobić. I wtedy mogłabyś rozwinąć i odpowiednio wykorzystać ten pomysł z pamiętnikami.
I jeszcze parę uwag dotyczących sposobu pisania.
Miliony ludzi gubiły sięwikaaaa0 pisze:Miliony ludzi gubiło się codziennie
Wybrano dwadzieścia osób, które miały zapanować nad wyborami? Nadużywanie zaimka to prowadzi do takich skutków.wikaaaa0 pisze:Wybory.
Pewnie każdy wie, na czym to polega.
Wśród wszystkich uczciwych mężczyzn i kobiet, którzy się zgłosili wybrano dwadzieścia osób, które miały się tym zająć i nad tym zapanować.
Razem z kim? Z czym?wikaaaa0 pisze:Wyzwanie było naprawdę duże i aż nieprawdopodobne, a mimo to razem z nimi – w 2020 – wymyślono pamiętniki
Ale czego, do licha? Za dużo tu ogólników.wikaaaa0 pisze:Wielu rodziców chciało uchronić przed tym swoje dzieci – żeby nie musiały przeżywać od najmłodszych lat tego, co oni.
Kto go wpisał? A może obywatel sam się wpisał? I co to jest, ta Lista Widoczności? Jakie ma znaczenie?wikaaaa0 pisze:Żeby zadbać o prywatność każdej osoby, zapiski były widoczne tylko i wyłącznie dla ich właściciela, chyba że wpisał go (przy co najmniej trzech świadkach) na Listę Widoczności.
Cały pomysł wydaje mi się do gruntownego przemyślenia.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.