PROLOG
Chyba nie było na świecie człowieka, który nie słyszałby o stacji. Pierwszy koncept został przedstawiony podczas Europejskiego Kongresu Eksploracji Wszechświata. Wizja młodego studenta z Czech była na tyle nowatorska, spójna oraz zaskakująca, że niecały miesiąc po prezentacji młody wizjoner otrzymał ofertę pracy w jednym z ośrodków NASA, gdzie od niedawna zajmowano się projektami długoterminowych misji załogowych. Studentowi zapewniono pełną swobodę pracy oraz armię asystentów do pomocy. Czternaście miesięcy później, dziewięć największych agencji kosmicznych na ziemi otrzymało od NASA wstępną ofertę współpracy we współtworzeniu projektu. Przez kolejny rok trwały trudne negocjacje dotyczące przydziału poszczególnych ról w całym przedsięwzięciu. Etap niekończących się zmian projektowych, poprawek czy różnych symulacji trwał ponad dwa lata. W rezultacie, szesnastego grudnia 2034 roku, do publicznej wiadomości dotarła informacja o zakończeniu prac wstępnych oraz o powołaniu do życia Międzynarodowego Centrum Realizacji i Koordynacji Ekspedycji Kosmicznej HIKER. Ogrom przedsięwzięcia przeszedł wszelkie oczekiwania. Ponad dwadzieścia pięć bilionów dolarów kosztów realizacji, czterdzieści cztery agencje projektowe, sześć tysięcy trzystu jedenastu inżynierów, techników, fizyków, doktorów, informatyków, planistów czy koordynatorów. Sześćdziesiąt dwie huty, zakontraktowane na wyłączność do produkcji elementów stacji oraz ponad jedenaście eksabitów danych programowych. Po upływie kolejnych miesięcy, dzięki jednomyślności zaangażowanych w projekt agencji kosmicznych, rozpoczęto budowę doku montażowo - startowego na orbicie księżyca. Uruchomiono trwające w nieskończoność procesy integracyjne, wdrożeniowe czy adaptacyjne dla nowatorskich technologii bądź rozwiązań konstrukcyjnych. Wszystko to zajęło następne siedem lat. W międzyczasie, poprzez naprawdę dogłębną selekcję, wybrano potencjalnych członków załogi. Każdy kandydat z grupy głównej był asekurowany przez kolejne dwie osoby, które również przechodziły kompletny proces przygotowawczy. Całkowity okres szkoleń lekko przekraczał dwadzieścia osiem miesięcy. W tym czasie wszyscy bez wyjątku musieli przejść długotrwałe testy zdrowotne, fizyczne, interpersonalne, kontroli zachowań, psychiczne oraz w zależności od funkcji, jaką mieliby pełnić - specjalizacyjne. Ponadto już na samym początku musieli zaakceptować fakt, że najbliższe dwadzieścia lat spędzą wewnątrz stacji naukowej o łącznej powierzchni siedmiu tysięcy metrów sześciennych, w odległości grubo ponad czterech miliardów kilometrów od ziemi. Kosmiczna Stacja Badawcza HIKER składała się z czterech modułów głównych. Olbrzymi segment mieszkalny, w którym znajdowało się sześć kajut prywatnych, mała sala kinowa, taras widokowy, kuchnia, centrum spotkań oraz siłownia. Moduł naukowy składał się z laboratorium fizycznego, astronomicznego, technologicznego oraz biologicznego obok którego usytuowano mikroogród. Kolejny, zaprojektowano jako łącznik z przestrzenią kosmiczną czyli wszelkie doki wyjściowe, porty dla sond technicznych, centrale matek kontrolerów zewnętrznych oraz teleskop zbierający światło o ponad 130% niż standardowy zakres. Ostatni, najmniejszy, był sercem całej stacji. Znajdowało się w nim centrum dowodzenia, mostek kapitański, główny procesor kontrolny misji oraz przekaźnik personalny.
Po upływie dwudziestu trzech lat, dwóch miesięcy i osiemnastu dni od prezentacji młodego Czecha, Kosmiczna Stacja Badawcza była gotowa, by rozpocząć swoją dziewiczą misję. Łańcuchowe zestawy silników, zbudowanych z grawitacyjnie wzmocnionego grafemu, napędzane wodorem wzbogaconym mieszanką gęstego tlenu, potrafiły rozwinąć prędkość do stu trzynastu tysięcy metrów na sekundę. Jako miejsce zakotwiczenia wybrano obszar w niedalekiej okolicy poza granicą układu słonecznego. Na tyle daleko aby na wszelkie przeprowadzane badania nie miały wpływu słońce ani żadna planeta naszego układu. Na tyle też blisko by w teoretycznie czasie rzeczywistym, można będzie kontrolować cały przebieg misji.
W końcu po przeprowadzeniu symulacji startowej, integracji modułów kontrolnych, planowym przeciążeniu wszystkich systemów, na oczach całego świata, z satelitarnego kokpitu decyzyjnego wydano polecenie, by moduły dokujące zostały wycofane do dolnych poziomów stoczni. Dok, automatycznie, element po elemencie zaczął leniwie uwalniać stację. Sieć wszelkich systemów uruchomiła się by wyzwolić kilka tysięcy ton żelaza od siły przyciągania księżyca. Automatyczny kontroler uruchomił moduły grawitacyjne, które energicznie odepchnęły statek od ziemskiego satelity. Po chwili z otworów spalinowych wydobył się oślepiający błysk, a silniki podjęły powolne rozwijanie prędkości. Trzy minuty później HIKER był już tylko rozpraszającym się punktem światła.
Rozdział 1[
/b]Stacja wisiała w przestrzeni. Panele grawitacyjne wolno zmieniały swoje położenie, wciąż i niezmiennie wykonując ten sam jednolity ruch. Gdyby się dokładniej przyjrzeć widać by było drganie pustki pomiędzy nimi a jednostką główną. HIKER był widoczny wyłącznie dzięki własnemu zewnętrznemu oświetleniu. Był za mały i zbyt daleko, by mogło na nim odbić się światło słońca. Wszechogarniająca cisza, pustka, nicość z jednym świetlnym punkcikiem. Teleskop, bezszelestnie zbierał dane z krańców wszechświata przetwarzał je do odczytu na swój magicznie technologiczny sposób. Silniki były w stanie hibernacji. Ciemnoczerwona poświata, falując wydobywała się z otworów spalinowych obrośniętych migoczącym osadem radioaktywnych atomów. Mała sonda obserwacyjna sunęła wzdłuż prawego boku wyszukując wszelkich nieprawidłowości. Moduł odzyskiwania wypuścił chmurę gazu, która w ułamku sekundy rozbiegła się po przestrzeni. Tylko skanery bezpieczeństwa gęsto rozsiane na całej powierzchni przekazywały sobie sygnały łączności zielonymi impulsami zamykając, co chwila obieg. Obserwator z zewnątrz spokojnie mógł wysnuć przypuszczenie, że stacja jest tu od zawsze i już nigdy nigdzie się stąd nie ruszy. Pył kosmiczny, ściągnięty potężną siłą, osiadł grubą warstwą na środkowych łączeniach elementów grawitacyjnych. Niezauważalnie drgał dopasowując się do wiecznego wibrowania, a same fale rozlewały się na całą stację, niewyczuwalnie wypełniając, każdą napotkaną formę. Z czasem, każdy po kolei przestał je odczuwać. Coś jak mieszkanie zaraz przy moście kolejowym, na początku nie do zniesienia, po paru miesiącach, ledwo zauważalne.
Biolog Hiroe Kamimura również ignorowała drgania. Schylona nad muszlą, zagarniając do góry czarne włosy, po raz kolejny próbowała zwymiotować. Intensywne skurcze, posmak gorzkiej żółci, łzy wyciskane przy każdej próbie wymiotów, kropelki potu zbierające się na skroniach. Zimne czoło opierało się na ściśniętej pięści. Dziewczyna czuła jak długa lepka strużka, rozciąga się z ust, aż do muszli odpływowej. W dodatku pojawił się ból, gdzieś z tyłu głowy. Całe ciało wydawało się niedopasowane i zdeformowane. Nawet przepływ myśli był jakby zniekształcony.
- Niedobrze - Hiroe usłyszała własny głos. Ból głowy przybrał obły kształt pod zamkniętymi powiekami, rozdwoił się, wlał gdzieś pod skronie. Włoski na przedramionach jeden po drugim stanęły na baczność drażniąc nieprzyjemnie spoconą skórę. Świat zatoczył koło gubiąc się pomiędzy górą a dołem a niespodziewany lęk przygniótł jej piersi. Zdążyła jeszcze pomyśleć o smaku żółci w jej ustach, gdy cichy łoskot wraz z niespodziewaną fala tępego bólu eksplodował gdzieś z tyłu czaszki i wyłączył świadomość.
- Boże, ale nas wystraszyłaś? - Ciepły głos Salmy wypełnił głowę Hiroe. Otworzyła wolno oczy. Leżała w swojej koi przykryta termicznym pledem. Obok przysiadła Salma a ponad nią stał doktor oraz główny mechanik. Obaj uważnie wpatrywali się w leżącą kobietę.
- Jak się czujesz?
- Jeszcze nie wiem… Co się stało?
- Nie pamiętasz? - Pytaniem odpowiedział doktor. Hiroe przymrużyła oczy próbując poskładać myśli.
- Pamiętam że wymiotowałam i że… - w pomieszczeniu nastała cisza - Nie wiem, nie pamiętam co się stało dalej.
- Coś cię boli?
- Lewy nadgarstek. Czuję jakbym go nadwyrężyła. I głowa, z tyłu gdzieś za uszami. Powiecie mi co się stało?
Salma w milczeniu podniosła głowę i spojrzała na doktora. Mechanik również, w milczeniu odwrócił głowę w jego stronę.
- Czterdzieści minut temu straciłaś przytomność w swojej łazience. - doktor wolno zwrócił się do Hiroe. - Twój kontroler przesłał mi informację o niebezpiecznym odchyleniu od normy. Przybiegliśmy natychmiast. Leżałaś na podłodze we własnych wymiocinach z głęboką utratą świadomością. Gdy cię znaleźliśmy nie reagowałaś na bodźce świetlne a twoje tętno przyspieszyło do stu osiemdziesięciu uderzeń. Salma i Jacob położyli cię do łóżka. Po jakimś kwadransie zaczęłaś wracać do normalnego stanu i w końcu się wybudziłaś. Dostałaś stabilizator regulujący pracę pnia mózgu. Pewnie zaraz zaśniesz.
Hiroe nieznacznie przytaknęła głową.
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć?
Kobieta wolno spojrzała doktorowi w oczy.
- Chyba tak. Miałam wczoraj dziwną serię krótkotrwałych zawrotów głowy. Całkiem niespodziewanie.
- Zawrotów głowy? czemu mi niczego nie zgłosiłaś? Dokładnie wiesz jaka jest procedura w takich sytuacjach, nie?
Salma wstała gwałtownie. - Daj jej teraz spokój ok.? Każdy może się źle poczuć.
- Nie zabraniam nikomu źle się poczuć. Wymagam jedynie szybkiej reakcji i pełnej szczerości jeśli coś dziwnego z wami się dzieje.
- Pełnej szczerości? - Salma nie odpuszczała. - Może każdy powinien się co niedzielę spowiadać u ciebie, co?
Jacob złapał Salmę za rękę. - Uspokój emocje Salma. I przeproś doktora.
Hiroe poczuła się winna całej tej sytuacji. Z jednej strony w pełni rozumiała postawę lekarza. To on jest odpowiedzialny za stan zdrowia całego zespołu. Z drugiej jednak dokładnie wiedziała, czemu Salma tak gwałtownie wybuchnęła. Przecież dopiero, co odzyskała przytomność, mógł tym swoim groźnym palcem pomachać później. Choćby jutro podczas śniadania. Zresztą zaczęła wypełniać ją senność i najchętniej pozbyłaby się ich ze swojego segmentu.
- Masz rację doktorze. - Hiroe podparła się na łokciu. - Przepraszam że to zignorowałam. Jutro przyjdę do ciebie i sporządzimy dokładny raport medyczny, ok.?
Doktor uśmiechnął się lekko. - Teraz już nie masz wyjścia. - Klepnął mechanika w brzuch i lekko pociągnął Salmę za pasek. Wychodząc zmienił oświetlenie na ciepłą delikatną czerwień, obniżył temperaturę do 18°C i uruchomił jeden z paneli tlenowych na najbliższe sześć godzin.
Astrofizyk Mike Guttenberg skończył indeksować. Przesłał zapis do informacyjnej paczki zbiorczej, którą raz w tygodniu wysyłali na ziemię. Drugą kopię zarchiwizował w osobistym laptopie. Przeciągnął się w poczuciu perfekcyjnie wykonanej pracy i jakby z lekkim namaszczeniem położył się wolno i wygodnie na wprost szerokiego na dwanaście metrów kwarcowo-szklanego okna widokowego. Niewyraźnie wydał polecenie i po chwili nastąpiło całkowite zaciemnienie pomieszczenia w którym się znajdował. Wcisnął się głębiej w przyjemną, chłodną sofę i uruchomił ledwie wyczuwalny masaż impulsywny. W pełnym skupieniu spoglądał na krążący za szybą odległy układ słoneczny. Znikające lub całkiem niewidoczne planety, słońce nie większe od pestki i reszta wszechświata gdzieś wokół, w całej swej nieskończoności. Złapał pana Boga za palec, biorąc udział w tej misji. Natura ekscentrycznego samotnika dość często była przyczyną problemów tam na ziemi. Był zamkniętym w sobie, złośliwym siwiejącym kawalerem. Nie miał żadnych przyjaciół, a akceptujących jego trudną naturę znajomych mógłby policzyć na palcach jednej ręki. Reszta świata w istocie brzydziła się nim, ukrywając to pod idealnie wyważonymi uśmiechami. Jedni zarzucali mu ignorancję w stosunku co do ich własnych osób. Inni na siłę próbowali przebić się do jego hermetycznego świata, co w efekcie jeszcze bardziej komplikowało mu współistnienie. Mike każdą wolną minutę poświęcał na studiowanie wszechświata, który pewnego dnia stał się jego całym życiem. Wiedza, którą dysponował, budziła powszechne zadziwienie i pewien rodzaj szacunku serwowany naukowcom takim jak on. Oficjalnie ludzie mówili mu o ogromnym podziwie, co do jego osoby, składali gratulacje podczas kongresów i życzyli kolejnych sukcesów. Za jego plecami niestety naśmiewali się ze sposobu życia, jaki prowadził, braku wyczucia w towarzystwie czy też po prostu z lekką zawiścią zazdrościli mu mądrości, zadając sobie pytanie, jak to się stało, że taki antypatyczny troll jak Guttenberg posiada taką jaskinię wiedzy.
Drzwi wejściowe do pomieszczenia bezszelestnie wsunęły się w ścianę, a białe światło z korytarza wdarło się do zaciemnionego pomieszczenia. Mike nawet nie drgnął.
- Mogę się przysiąść?
Minęła długa minuta zanim astrofizyk odwrócił głowę i z nieukrywaną niechęcią zapytał:
- A musisz właśnie teraz?
Tylko z grzeczności doktor milczał chwilę udając, że się zastanawia nad odpowiedzią. Nie mówiąc ani słowa przytaknął głową, podszedł do sofy na której siedział Mike, bezszelestnie przysiadł się i spojrzał na panoramę za oknem. Światło wycofało się z powrotem, gdy drzwi zamknęły się subtelnie. Piętnaście sekund wystarczyło by widok za oknem przybrał intensywności, nie rozpraszając się w ciemnym pomieszczeniu. Guttenberg ignorował doktora, zatapiając się w swoim świecie. Lekarz również jakby zapomniał, po co tu przyszedł i oddał się przyjemności obserwowania kosmosu. Co, jak co, ale widok zapierał dech w piersiach. Należał do tych, które automatycznie hipnotyzują człowieka swoją nieopisaną potęgą oraz niepowtarzalnym pięknem. Przez jakiś czas obaj wpatrywali się w przestrzeń zachwyceni potęgą wszechświata.
- Mam mały problem z Hiroe. - Mike wolno przepuścił przez siebie informację. Kilka następnych minut poświęcił na obserwację planetoid z pasa Kuipera nieznacznie migoczących w świetle słońca. Dopiero, gdy lekko się znudził, spojrzał niezadowolony na lekarza.
- Co się stało?
- Hiroe nie zawiadomiła mnie o pewnych odchyleniach w jej stanie zdrowia.
- A kontroler? Nie przesłał ci o tym żadnej informacji?
- Niestety, Zachwianie było dość małe. Ale jednak było i Hiroe postanowiła to zignorować.
- I dlaczego właśnie mi to mówisz?
- Liczę, że odpowiesz mi na kilka pytań.
- O zdrowiu Hiroe?
- Nie, nie o zdrowiu. Chodzi mi o miejsce naszego obecnego zakotwiczenia. Czy może w jakiś sposób zakłócać jakiekolwiek procesy w ludzkim organizmie? W końcu to dość nowa dla nas wszystkich sytuacja.
- Nie zajmuję się ludźmi, moja wiedza dotyczy kosmosu.
- Wiem, Mike. Doskonale o tym wiem. Dlatego też jestem teraz tutaj. Zdaje sobie też sprawę, że wolałbyś tu posiedzieć sam i nie jesteś zadowolony, że musisz rozmawiać ze mną teraz.
- Nie mogłeś więc poczekać?
- Nie mogłem. Teraz potrzebuję odpowiedzi.
Dźwięk wypowiedzianych słów zanikł szybko, rozpraszając się w powietrzu. Nastała cisza.
- Więc, co się stało? - zapytał w końcu Guttenberg.
- W skrócie - Doktor oparł się wygodnie i położył głowę na grzbiecie oparcia. - Nasza pani biolog kilka dni temu miała dość dziwne dla mnie zawroty głowy a dziś niespodziewanie straciła przytomność. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że przez chwilę znajdowała się w komie. Na tą chwilę niestety nie mogę znaleźć żadnej przyczyny która mogłaby doprowadzić do tego wypadku. Dlatego też najpierw przyszedłem do ciebie Mike. Chcę się dowiedzieć czy nie jesteśmy aktualnie pod wpływem jakiejś chmury energetycznej, wiatru gwiezdnego czy czegokolwiek co może mieć realny wpływ na nas.
- Jesteśmy - Guttenberg bez wyrazu potwierdził - prawie niezauważalnie. A dokładnie to byliśmy...
- Czyli?
- W galaktyce UCGA 96 jakiś czas temu nastąpiła zaskakujące wszystkich zdarzenie. Niespodziewanie z czarnej dziury, znajdującej się w jej centrum, wydostała się bańka energetyczna. Coś całkiem nowego. Pękła niecałą nanosekundę po tym jak znalazła się w naszym wszechświecie emitując wokół siebie wiązki aktywnej energii ujemnej. Rozpraszają się one po wszechświecie w idealnej linii prostej nie tracąc nic ze swojej początkowej siły. Teoretycznie docierają do granic znanego nam świata i przedostają się na drugą stronę. Co dalej się z nimi dzieje? Nikt nie ma pojęcia, nawet najwięksi teoretycy kosmosu. Okazało się dziś że wczoraj nasza stacja znalazła się na drodze jednej z nich. - Mike zamilkł.
- I co dalej?
- Jak to, co dalej?
- Mike, jaki mają na nas wpływ?
- Teoretycznie żaden. - Guttenberg odpowiedział wolno. - Przynajmniej do tej pory, jeśli
problemy Hiroe mają z nimi jakiś związek. Być może znalazła się na linii drogi jednej z nich. Jeśli tak to istnieje pewne prawdopodobieństwo, że przez krótką chwilę umysł Hiroe wypełnił się pewnym chaosem.
Doktor wstał, włożył ręce głęboko w kieszenie i podszedł pod samą szybę. Oparł czoło o chłodną taflę, a po chwili zapytał:
- Pewnym chaosem? Co masz na myśli?
- Teoretycy zakładają że w takiej sytuacji umysł powinien się wypełnić gwałtowna, bezładna aktywność umysłowa. Przynajmniej takie są domysły. Wiesz, kompletnie niespodziewany strzał czystej energii, w dodatku całkowicie nam obcej.
Lekarz milczał spoglądając w czerń kosmosu.
- A jakie mogą być konsekwencje, jeśli chodzi o organizm?
- Nie ma żadnych. Ujemna energia nie reaguje na żadną fizyczną materię. Te dwie rzeczy nie istnieją po prostu dla siebie.
Doktor układał w głowie świeże informacje. Znów cisza szczelnie opanowała pomieszczenie.
- Gdzie jest nasze słońce?
Mike szeroko otworzył oczy słysząc to pytanie.
- Tam. Największa i najjaśniejsza kropka. - powiedział bez namysłu silnie zaskoczony banalnym dla niego pytaniem. Lekarz wyszukiwał przez chwilę gwiazdy, ale czym dłużej to robił, tym większe odnosił wrażenie, że wszystkie stają się identyczne a wszechświat zlewa się w jeden, gęsto podziurawiony arkusz czarnej kalki.
- To wszystko?
- Tak, dziękuję - odpowiedział doktor. Skinął lekko głową, odwrócił się i wolno wyszedł z pomieszczenia. Mike ponownie rozłożył się na sofie i bardzo szybko zagościł wśród gwiazd.
- Największa i najjaśniejsza. Jak on mógł przyjąć taką odpowiedź. Kretyn. - Ulotna namiastka myśli pojawiła się nagle i równie szybko znikła zostawiając naukowca daleko poza wszelkim, ziemskimi sprawami.
Salma niby przypadkiem wpadła na Hiroe, gdy ta cicho wymknęła się z jadalni po ledwo napoczętym śniadaniu.
- Oj, cześć Hiroe.
Biolog spojrzała w uśmiechnięte oczy Salmy.
- Cześć Salma - odpowiedziała - Podejrzewam, że nie wpadłaś na mnie przypadkiem, co?
Obie kobiety lustrowały się pogodnym wzrokiem przez krótką chwilę.
- Znasz mnie na wylot. Widzę.
- Nie musisz nic mówić. Dobrze wiem o co chodzi. Chcesz zapewne wiedzieć co tak naprawdę mi się stało.
- Jakbyś była na moim miejscu nie chciałabyś?
Hiroe nie odpowiedziała. Zbliżyła się do Salmy i delikatnie objęła ją w talii. Przytknęła usta do jej ucha i lekko muskając je językiem szepnęła. - Dobrze że cię widzę. Chodź do laboratorium.
Przyjemne ciepło wypełniło ciało Salmy. Na krótką chwilę obie zastygły w aurze wzajemnych uczuć. Zamknęła oczy i potarła policzkiem usta Hiroe. Nie czekając na potwierdzenie biolog zwolniła uścisk i skierowała się korytarzem ku sekcji badawczej. Salma opuściła w koszuli rękawy, rozejrzała się wokół i niczym dobrze wychowane dziecko, bez żadnych pytań ruszyła za Hiroe.
Laboratorium biologiczne składało się z trzech połączonych ze sobą pomieszczeń. Małego pokoju przeznaczonego na umysłowo-papierową pracę. Stał tam wygodny, relaksacyjny fotel wsunięty pod węglowo-aluminiowe biurko z wbudowaną płytą klawiatury hologramowej. Resztę przestrzeni zajmowało sześć, mocno wystających ściennych szuflad pełnych różnorakich dokumentów. Tylne ścianki były usunięte, a szuflady zostały połączone łożyskową rynną z głównym archiwum stacji. Dokumenty, które Hiroe oklejała paskiem magnetycznym automatycznie były zasysane i transportowane do głównej biblioteki. Już wewnątrz archiwum, zabawny mały robot zabezpieczał je folią węglową przed jakimkolwiek zniszczeniem. Następnie, kierując się na stałe wprowadzonym algorytmem, umieszczał dokument w przydzielonym mu miejscu, gdzie miał czekać aż do powrotu na ziemię. Na wprost fotela, po drugiej stronie stołu, wisiał arkusz ekranu komputerowego, który Hiroe od czasu do czasu składała w schowku w suficie. Kolejne pomieszczenie przeznaczono jako blok operacyjno-doświadczalny. Duży, nafaszerowany elektroniką stół zintegrowano z aktywnie zmiennymi blatami roboczymi. Wykorzystywano je w zależności od specyfiki wykonywanych badań. Przy nich stały dwa bliźniacze, w pełni zsynchronizowane roboty operacyjne z procesorami wyposażonymi w systemy przypuszczeń oraz wolnych ocen sytuacji i swobodnego podejmowania decyzji. Już kilka razy wprawiły Hiroe w zdumienie zadając jej niespodziewane pytania o ludzką egzystencję. Z góry zwisało kilka mobilnych lamp oferujących szeroką gamę różnego oświetlenia. Ze ściany wystawała umywalka, przy niej utylizator odpadów, a metr dalej, umieszczono kokpit programowo-decyzyjny. Wszechobecna sterylność pomieszczenia wypełniająca całą przestrzeń, wdzierała się nieprzyjemną, chemiczną wonią do płuc kobiet. Obie dość szybko przeszły przez pomieszczenie i rozgościły się w ostatniej, największej części. Duża półokrągła sala z prawej strony wypełniona była mnóstwem plastikowych doniczek z roślinami. Z tyłu, ukryte w zieleni, znajdowały się niskie żelazne drzwi, za którymi znajdował się mikroogród. Wśród doniczek stały dość obszerne klatki z wiecznie biegającymi gryzoniami. Przy ścianie ustawiono dwa masywne akwaria. Jedno pełne rybek, w drugim rozrastały się tłuste kolonie brunatno zielonych glonów. W małej narożnej wnęce zamontowano prowizoryczny aneks kuchenny oraz dwie szafy zawalone przeróżnymi gratami Hiroe. Mniej więcej na środku stał prosty stół oraz cztery składane krzesła. Jak zawsze, czując woń zieleni, Salma zatęskniła za ziemią. Stanęła przy młodych pędach drobnej rośliny i podziwiała jak pnącza z niepowstrzymaną determinacją oplatały się wokół wbitej w ziemię rurki i parły do góry.
- Chcesz sok, wodę czy coś ciepłego? - Usłyszała głos Hiroe.
- Wodę. Czystą, bez witamin. - odpowiedziała wolno. Nastąpiło kilka kliknięć, syk, po czym Hiroe postawiła na stole dwa, wykonane z aerożelu kubki wypełnione wodą. Popatrzyła przez moment na swoje ręce, lekko przygryzła kciuk i usiadła. Układając w głowie myśli zatrzymała nieświadomie wzrok na jednej ze ścian. Salma wciąż wpatrywała się w roślinę. Stojąc plecami do Hiroe czekała bez słowa aż ta zacznie mówić. Gdzieś z głębokich zakamarków jej ciała, wraz z rozciągającą się ciszą, pojawił się prawie niezauważalny niepokój nieprzyjemnie rozstrajając jej nastrój.
- Cztery… Cztery dni temu pod wieczór, gdy robiłam dyżurny obchód części naukowej, nie wiem czemu, cały korytarz na ułamek sekundy jakby zawirował wokół mojej głowy. Kilka razy. Na koniec tego kompletnie straciłam orientację gdzie się znajduję. W tej samej chwili odniosłem wrażenie jakby moją głowę wypełniło morze myśli, wspomnień, wszystko co wiem. I to dosłownie Salma. Obejrzane filmy, przesłuchane piosenki, wspomnienia, nawet takie o których nie miałam dotąd najmniejszego pojęcia. Definicje z medycznego słownika, słowa z francuskiego. I to wszystko naraz, nagle, na ułamek sekundy. Zdążyłam jeszcze pomyśleć, doszło do eksplozji zbiorników z paliwem. A ja, wyparowując skończyłam życie.
Salma odwróciła się w stronę Hiroe.
- Co?
- Nie wiem co to było. Wszystko nakładało się na siebie bez żadnej logiki. Ale wszystko było zarazem klarowne i czytelne. W tym jednym momencie. Naraz. Cała ta sytuacja była tak silna i nierealna zarazem… Wciąż nie potrafię uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło. A przedwczoraj, jak już dobrze wiesz, straciłam przytomność.
- Może robiłaś jakieś niebezpieczne badania. Nie zachowałaś wymaganych środków bezpieczeństwa i kompletnie cię rozstroiło. Może sytuacja podczas obchodu to jakaś głęboka halucynacja wywołana powiedzmy wystawieniem się na coś niebezpiecznego?
- Posłuchaj - Hiroe lekko podniosła głos. - To wydarzyło się naprawdę. Jestem tego pewna. Pewna. Rozumiesz?
- Nie… Nie rozumiem… Pamiętasz to wszystko cały czas?
- Nie. Tak jak się pojawiło tak też znikło. Zostało tylko ogólne, mgliste wspomnienie. Ale to się wydarzyło, na pewno.
Salma usiadła obok. Nie do końca wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Napiła się wody i stukając palcami o stół zapytała o stan fizyczny.
- Właściwie to po kilku minutach wszystko wróciło do normy. Oczywiście do chwili gdy następnego dnia straciłam przytomność. Nieracjonalność tej sytuacji, niestety wzięła górę nad rozsądkiem i zatrzymałam to dla siebie. Wyobraź sobie jak przy porannej jajecznicy mówię o wszystkim załodze. Leżałabym pewnie teraz zawinięta w kaftan i czekała na transport na ziemię. - Hiroe lekko spróbowała rozluźnić napięcie.
- Nie Hiroe, nie mów tak. - Salmie nie było do śmiechu. - Widzisz, nie poinformowałaś doktora, a to mocne odstąpienie od regulaminu. Mogłaś narazić nie tylko siebie ale też cały zespół. Wszystkich nas.
Hiroe dobrze wiedziała, że postąpiła wbrew tutejszym zasadom i jakiejkolwiek logice.
- Masz rację - zgodziła się z Salmą. -Ale to już się stało. Nie cofnę czasu.
Salma wstała i przeszła pod ścianę ze zlewem. Pusty kubek wcisnęła w koszyk gdzie segregowali śmieci z aerożelu. Mniej więcej raz na sześć miesięcy, Jacob opróżniał je i ponownie przetwarzał na kolejną partię nowych artykułów powszechnego użycia. Poczuła w żołądku nieprzyjemny ścisk. Głowę wypełniły mieszające się ze sobą myśli. Są tak daleko od ziemi. Coś się tu dziwnego stało. Za ścianami tylko pusta zimna próżnia. I nie ma stąd jak uciec.
- Coś się wydarzyło i nie do końca wiadomo co?
W laboratorium zapadła cisza. Nieprzyjemna, zwiastująca kłopoty. Obie dziewczyny zatrzymały na sobie wzrok. Powietrze jakby zgęstniało, stało się lepkie, nagle pozbawione tlenu. Wręcz oleiste. Lęk wypełnił obie kobiety wydostając się wręcz poza granicę nich ciał. Coraz mocniej uciskał splot obu dziewczyn. Stał się prawie, że paraliżujący. Pogodny nastrój, w którym jeszcze dziesięć minut temu znajdowała się Salma, teraz był jedynie odległym, nierealnym stanem, gdzieś z nierealnej przeszłości.
- A doktor. Co ci powiedział?
- Wraz z Guttenbergiem przypuszczają że zostałam trafiona przez rodzaj pewnej energii. Sama nie wiem co o tym myśleć.
Salma również nie wiedziała. Czuła dziwny niepokój i nie potrafiła się go pozbyć.
- Czujesz?
- Strach? - pytaniem odpowiedziała Salma.
- Nie. To znaczy, ja też czuję lęk, ale…
Kobieta poczuła. Prawa strona jej ciała w dziwny sposób stała się cięższa od drugiej. Niczym przeciążenie jakie zapewne odczuwają kierowcy pokonujący ostre zakręty bolidami Formuły 1. Również Hiroe lekko przechyliła się w tą samą stronę. Co jest? Na Boga!!! - wrzasnęła w myślach przerażona Salma. Pogłos jej krzyku nie zdążył się jeszcze roznieść po zakamarkach umysłu, gdy nagle obie zostały wyrwane tuż nad podłogę. Wraz z nimi wszystko, co nie było zamontowane na stałe, uniosło się do góry. Doniczki z których wysypała się ziemia oraz rośliny. Kosz z wypadającymi ze środka śmieciami. Krzesła, kubki ze stołu, robocze ubranie Hiroe, narzędzia, dokumenty, wszystko. Przypięta tylko na jeden uchwyt pokrywa z akwarium pękła z hukiem a czterysta litrów zielonej, mętnej wody, wraz z kolonią glonów wyssane zostało ze środka i przelewając się w powietrzu, zawisło wraz z całą resztą. Wszystko to trwało może pięć sekund. Po upływie kolejnej, cała uwolniona od grawitacji materia z równie gwałtownym impetem została ściągnięta na jedną ze ścian. Prawie jednocześnie Salma i Hiroe spadły na twardą nieregularną stalową powierzchnię. Hiroe uderzyła głową w panel świetlny, rozcinając sobie łuk brwiowy. Krew zachlapała ścianę by po ułamku chwili zmieszać się z ciężką kulą śmierdzącej wody, która roztrzaskując się z głuchym łoskotem, zalała obie dziewczyny. W tej samej chwili duży, plastikowy baniak uderzył boleśnie w udo Salmy. Doniczki, rozsypana ziemia, zimne śliskie glony, narzędzia i cała reszta zasypały leżące na ścianie przerażone dwie kobiety. Wszystko momentalnie znalazło się na ścianie. W przeciągu sekundy, podłoga stała się ścianą, a ściana podłogą. Hiroe zakrywając rękoma głowę, spod ściśniętych powiek spojrzała na trzęsącą się z przerażenia Salmę która leżała obok w mocno skulonej pozycji. W powietrzu pozostał tylko gęsty duszący kurz wymieszany z pyłem. W tej samej chwili usłyszały urywany sygnał alarmu bezpieczeństwa pierwszego stopnia.