SZTUCZNE MOTYLE
Na świat przyszedłem w Szpitalu Północnym. W środę, osiem sekund po północy. Centralny system medyczny oddziału położniczego wyliczył jednak, że na świat powinienem przyjść w dniu poprzednim o godzinie dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt dziewięć i czterdzieści sześć sekund. Dzięki tej informacji na czternaście sekund przed północą, gdy znajdowałem się jeszcze w czeluściach mojej mamy, została aktywowana moja KP. Karty Personalne, każdy nowy noworodek otrzymywał dokładnie w chwili, gdy przychodził na świat. Były one w pełni spersonalizowane, bezbłędnie przypisywane dla każdego z osobna by móc z nich korzystać przez całe życie. W chwili śmierci, archiwizowano je, kompresowano dane i chyba na wieczność pozostawiano w ogólnoświatowym Population Data Bank. Jak do tej pory nie wiem, w jakim celu jest to robione? Przez krótki okres mojego dzieciństwa uważałem, że musi to być związane z jednym z dawnych Bogów, który pewnie przyjmował zmarłych do siebie. Przede wszystkim Karty służą, jako pakiet informacji zdrowotno-informatycznych. W nich też znajdują się ID, paszport, prawo jazdy oraz inne ważne dokumenty. Dodatkowo określają portfel statusowo- majątkowy, przynależność bankową oraz do jakiej grupy społecznej właściciel należy. Oczywiście jest w nich również miejsce na zapis wszelkich danych prywatnych, do których dostęp posiada tylko właściciel a które po śmierci ulegają wykasowaniu.
Niestety w moim przypadku nastąpiła mała komplikacja. Szpitalny robot odpowiedzialny za odbiór porodów, datę i godzinę moich narodzin, przesłał zgodnie z prawdą. Według niego dzień, w którym pojawiłem się na ziemi nie mógł być wtorkiem gdyż był środą. I w tym momencie w systemie centralnym pojawiła się niezgodność danych, która podobno wywołała w szpitalu duże zamieszanie. Moja ledwo, co powstała Karta Personalna, po kilkunastu sekundach, została pozbawiona właściciela i zarchiwizowana w PDB. Jako że nikt nie może urodzić się w dwóch różnych dniach, przez kilka godzin oficjalnie nie istniałem. W międzyczasie informatyk serwisowy próbował to jakoś logicznie poukładać. Podobno zostałem nawet pozbawiony wstępnej diagnostyki zdrowotnej przeprowadzanej zaraz po porodzie, gdyż urządzenia nie otrzymały współrzędnych dotyczących mojej malutkiej osoby. Dla mnie jest to jednak nic nieznacząca historia. Dla mojej mamy całkiem odwrotnie. Odkąd pamiętam, moja kochana mama, w każde moje urodziny, rok w rok, przypomina sobie nagle to zamieszanie i opowiada całą historię przy urodzinowym stole. Nie ukrywam, że im stawałem się starszy tym bardziej czułem się zażenowany kolejnymi powrotami do tamtych chwil. Kilka lat temu, gdy opowiastka mamy toczyła się w najlepsze, niespodziewanie wstałem i stanowczo powiedziałem:
- Mamo proszę - z grzecznym uśmiechem spojrzałem w jej ciemne radosne oczy. Wierzyłem, że mnie zrozumie i posłucha. - Naprawdę chyba wszyscy znamy to już na pamięć. Zrobisz mi ogromny prezent, jeśli przestaniesz o tym mówić. Naprawdę cię o to proszę. Już dość. Na zawsze.
- Tak, tak Tivert, wiem - zwróciła się wtedy do mnie przytakując głową.- Ale to takie niesamowite i zabawne zarazem. Jestem pewna, że w głębi lubisz o tym słuchać. Na pewno z przyjemnością wspominasz tamte chwile.
Mój jedyny argument, aby nie powracać do tych nic nieznaczących dla mnie zdarzeń, został kompletnie pogrzebany. Opadłem wtedy ciężko na krzesło i nie mówiłem już nic do końca kolacji. Przy deserze doszedłem do wniosku, że dla mamy całe to wydarzenie jest niczym osobiste odkrycie Ameryki. A my mamy jej słuchać do końca świata, a pewnie i dłużej.
I tak oto w ten sposób, odkąd pamiętam, wyglądały moje urodzinowe kolacje.
Aż do dnia dzisiejszego, czyli do moich szesnastych urodzin. Wytrwałem w milczeniu do momentu, gdy na oddział przybiegł dyrektor szpitala. Nie do końca chce mi się w to wierzyć, aby osiemdziesięcioletni facet, naszpikowany mnóstwem hybrydowych systemów mięśniowych, mający na głowie ponad sześciuset pacjentów, biegł przez cały szpital niczym mechaniczny bizon by rozwiązać mój problem. Zresztą nieważne. Pstryknąłem w szklankę by, choć trochę wyrwać mamę z zawiesiny w którą zapadała, gdy opowiadała i wcinając się jej w zdanie, zapytałem:
- A może opóźnienie moich narodzin jest wynikiem jakiejś wady, co? Której nie zdiagnozowano? Może powinnaś mamo to zgłosić do kliniki? No, bo co jeśli to okaże się prawdą? Trzeba będzie całkowicie zmienić mój program rozwojowy, prawda?
Mama zamilkła gwałtownie słysząc te słowa a ojciec oderwał wzrok od ekranu i wyraźnie zaskoczony spojrzał w moją stronę.
-, Co ty wymyślasz?.- wykrzywił twarz - Jaka wada? Skąd w ogule takie pytanie? Jaka zmiana programu? Pani Kitell coś wspomniała, że masz dość oryginalne spojrzenie na świat i osobowość, ale nie sądziłem, że mówi o bezmyślności. Przecież to są absurdy w najczystszej postaci. Co cię naszło Tiv?
- Tak tylko zapytałem, sam nie wiem czemu - usprawiedliwiłem się prędko i dość głupio. Pytanie to rzeczywiście nie miało żadnego sensu gdyż skan kontrolny, wykonywany obowiązkowo, co 3 miesiące, był tak dokładny i skrupulatny, że nie było tam miejsca na żadne zdrowotne zakłamanie. Zresztą cyfrowe białka K6 oraz informatyczna system wewnętrzny bez przerwy kontrolowały moje ciało oraz umysł pod względem najdrobniejszych odchyleń od normy, w której powinienem się mieścić. Moje pytanie jednak, mimo zażenowania, które się u mnie pojawiło, odniosło swój skutek. Mama, wyrwana niespodziewanie z transu, nie kontynuowała już opowieści, widocznie nie potrafiąc wrócić do odpowiedniego nastroju. Ojciec wrócił do wykresów wyświetlonych na ekranie i już do końca kolacji nie odezwaliśmy się ani słowem. Gdy wypiłem cały posiłek, wstałem od stołu i z przyzwyczajenia umyłem ręce pod ścienną dmuchawą higieniczną. Jeszcze raz grzecznie podziękowałem za życzenia oraz za prezent. Rodzice uśmiechnęli się sztywno w odpowiedzi a ja nagle poczułem się jak pajac. Całe to przerwanie monologu mamy, ogromne zaskoczenie ojca wywołane moimi słowami a teraz jeszcze myśl, dzięki której uświadomiłem sobie, że zachowałem się niczym wioskowy głupek pytający ojca" a czemu to deszcz pada do ziemi i to nie zawsze prosto?". Wszystko to wzbudziło we mnie niesmak i lekko zachwiało własną samoocenę. Wyszedłem z kuchni już nic nie mówiąc i szybko poszedłem do siebie. Drzwi zasunęły się za mną, gdy już znalazłem się w środku i zapanowała ciemność. Całkiem niespodziewanie.
-, Czemu nie włączyłaś światła? - Zapytałem w myślach MIKĘ.
- W dniu wczorajszym otrzymałam od ciebie polecenie dotyczące blokady automatycznego oświetlenia. Czekam na twój wybór ustawienia.
- Taa - powiedziałem cicho. Rzeczywiście od jakiegoś czasu, gdy wchodziłem do pokoju MIKA uruchamiała tak intensywne światło, że prawie zawsze musiałem je korygować, co uznawałem za kompletną stratę czasu. Ojciec zgłosił usterkę i czekam teraz, aż pojawi się któryś z techników osiedlowych. - Poproszę czwórkę.
- Proszę. Czy coś jeszcze? - MIKA słysząc mój głos również przełączyła się na przekaz dźwiękowy. Cienkie panele, umieszczone w suficie rozświetliły się na błękitno. Zaprzeczyłem i rzuciłem się na łóżko. Albo uruchom lekki masaż na obszarze pleców - zmieniłem w myślach zdanie. Z powierzchni łóżka pod plecami wysunęły się kilkucentymetrowe elastyczne słomki wykonane z organicznej formy gumy. Całość zaczęła delikatnie falować. Przez minutę system korygował ustawienie poszczególnych rurek tak, aby każdy, nawet najmniejszy mięsień pleców był odpowiednio obłożony elementami masującymi. Stęknąłem z zadowolenia, gdy MIKA rozpoczęła masaż. Z błogiego stanu wyrwał mnie jednak dźwięk uruchamiającego się komunikatora. Na wprost moich oczu, zaraz przy samym suficie ujrzałem drgającą twarz ojca.
- Przepraszam Tiv, ale nie zdążyłem zapytać, przetestowałeś już prezent?
- Jeszcze nie - odpowiedziałem - wydłużyłem dziś czas pływania i wszystko mi się rozlazło. Muszę też rozmasować trochę plecy, bo chyba jednak przesadziłem z tym basenem. Ale masz moje zapewnienie, że gdy tylko MIKA skończy program zabieram się za Szperacza.
- Nie korzystaj z tej nazwy. Jest używana potocznie.
- Tak, rzeczywiście. Ale co tym złego?
- Nic, oprócz tego że ludzie będą automatycznie zaniżać twój status społeczny. Ok, bądź ostrożny przy ustawieniu wolnego wyboru podczas snu wolnofalowego.
- Przecież zawsze ustawiam bezpieczny zakres- westchnąłem ciężko - Nie musisz mi wciąż przypominać o tym.
- Ostrożności nigdy za wiele Tiv. Podzielisz się wrażeniami?
- Pewnie. Powinieneś chyba wyostrzyć swój przekaz tato - zmieniłem nagle temat chcąc jak najszybciej skończyć połączenie. Rozmowa przeszkadzała mi w masażu a teraz pragnąłem tylko skupić się na cielesnej przyjemności. - Górna część obrazu drga lekko i gubi trochę niebieskiej barwy. Ale to tak przy okazji. Coś jeszcze?
- Nie, byłem tylko ciekaw czy już go używałeś. Cześć.
Projekcja znikła a ja zamknąłem oczy. W myśli wydałem polecenie pobudzenie w plecach ciałek krańcowych odpowiedzialnych za odbiór przyjemnego dotyku. Natychmiast otrzymałem ostrzeżenie o szkodliwości tego procesu, które jak zwykle zignorowałem. Wystarczył ułamek sekundy by odprężenie płynące z masażu zwiększyło się kilkukrotnie. Uśmiechnąłem się do siebie, choć wiedziałem, że to nie był najlepszy pomysł. Przy nadużywaniu tej funkcji można wywołać podskórny stan zapalny, który jest dość uciążliwy i długotrwały. Z tego też powodu, miedzy innymi, ucieszył mnie reportaż sprzed dwóch tygodni, który otrzymałem od Samuela. Mała firma 3Rapture, zajmująca się kompleksowym wspomaganiem naturalnego ciała człowieka zaprezentowała system sztucznych włókien nerwowych, który po zaaplikowaniu do organizmu w formie płynu, samoczynnie się organizuje, następnie kieruje się do miejsc gdzie znajdują się naturalne nerwy i w końcu neutralizuje biologiczne włókna zajmując ich miejsce. Oczywiście sztuczne nerwy pozbawione są wszelkich niedogodności, nie są podatne na żadne choroby i w razie przerwania zawsze będzie możliwość odbudowania i ponownego złączenia uszkodzonych włókien. Na tą chwilę projekt jest w fazie testów końcowych, pokazali kilka szympansów oraz dwóch wolnych ochotników, którym wymieniono cały układ nerwowy. Jak dla mnie kolesie wyglądali na szczęśliwych. I wcale im się nie dziwię. Z technicznego opisu wynikało, że będzie można bez żadnych skutków ubocznych regulować intensywność wszelkich funkcji nerwowych. A jedynym wymaganiem, które zostało narzucone przez Health Central Agency było pozostawienie w stanie niezmienianym nerwów odpowiedzialnych za ból. Prezes 3rapture zapowiedział, że jeśli wszystkie pozostałe testy zakończą się pozytywnym wynikiem, sprzedaż systemów ruszy za niecałe cztery lata.
W końcu nieświadomie zasnąłem, skupiony na przyjemnie masujących rurkach. MIKA zapewne zarejestrowała ten fakt, bo gdy się przebudziłem łóżko było płaskie i nieruchome a w pokoju panowała ciemność. Spojrzałem na zegar. Trójwymiarowy czerwony wyświetlacz pokazywał drugą w nocy. Zdziwiłem się trochę, bo dawno mi się nie zdarzyło abym zapadł w tak długą, niezaplanowaną drzemkę.
- Światło, czwórka. - Powiedziałem niewyraźnie.
Pokój ponownie wypełnił się jasnobłękitnym światłem. Wstałem wolno z łóżka i podszedłem do biurka, na którym stało opakowanie ze Szperaczem albo jak woli mój ojciec z DreamyBoy'em model V33 3.2. Nie potrafiłem do końca zrozumieć tej jego perfekcyjnej dbałości o odpowiednie słownictwo. Może kiedyś przyjdzie i na to pora. Usiadłem przy biurku i ściągnąłem spinacz. Tekturowe ścianki rozłożyły się, opadły i moim oczom ukazał wąski matowy pierścień oraz kryształowy pojemnik z bardzo małą metaliczną kulką. Zawahałem się, co mam zrobić. Z jednej strony bardzo chciałem go przetestować, w końcu był to najnowszy, podobno niebotycznie unowocześniony model. Kilka razy przecież zapuszczałem już Szperacza z możliwością całkowitego wolnego wyboru. Z drugiej jednak wiedziałem jak niebezpieczna dla świadomości może być niekontrolowana ingerencja urządzenia. Dokładna konfiguracja jest w pełni obowiązkowa, muszę odpowiednio go przystosować do siebie, co mniej więcej zajmuje trzy godziny. Wiedziałem też, że rodzicom będzie przykro, jeśli rano się dowiedzą, że Szperacz wciąż nie był użyty. Męczyłem ich o niego przez ostatnie pół roku. Nie wiem, dlaczego, ale przez kolejne dziesięć minut nie potrafiłem podjąć żadnej konkretnej decyzji. Myśli nie trzymały się kupy. A logiczne myślenie zrobiło sobie wolne. Trochę zaskoczony tą bezradnością postanowiłem wykorzystać wewnętrzny procesor. Wyświetliłem przed lewym okiem mikroekran i kanałem myślowym przedstawiłem problem prosząc o optymalne rozwiązanie. Przez ułamek sekundy w głowie nastał lekki szum. System zamontowany w moim ciele zebrał z mojego umysłu wszelkie związane z zapytaniem informację i po dwóch sekundach zaproponował dość niekonwencjonalne rozwiązanie.
"Użyj dziś DreamyBoya z zablokowana funkcją ingerencji pozostawiając wyłącznie rejestrator danych. Całkowite przystosowanie urządzenia wykonasz jutro. Sądzę, że twoi rodzice nawet z tego będą zadowoleni. Dodatkowo, choć nie jest to zalecane, przedstawiając rodzicom wrażenia możesz wykorzystać dotychczasowe doświadczenie zdobyte na poprzednich modelach unikając jasnego sprecyzowania, o którym DreamyBoy'u opowiadasz."
- Nieźle, mój własny system namawia mnie do kłamstwa - pomyślałem. Jednak zaakceptowałem takie rozwiązanie. Założyłem po chwili pierścień na kciuk i zalogowałem się w system Szperacza, który pod powieka zastąpił wyświetloną poradę. Szybko ustawiłem automat na kontrolerze jakości zapisu a segment znajdujący się w czerwonym folderze, odpowiedzialny za udostępnienie urządzeniu wolnego wyboru ingerencji w świadomość, opatrzyłem blokadą i całkowitym uśpieniem do odwołania. Pochwyciłem kulkę w dwa palce, przechyliłem głowę mocno do tyłu i wrzuciłem ją do prawego nozdrza. Dwadzieścia minut później leżałem już w łóżku, w kompletnej ciemności, a z uruchomionego hi-fi dobiegał do mnie dźwięk letniego deszczu wraz z jego zapachem.
2
- Nie wypróbowałeś go jeszcze??? - Jade nie mogła uwierzyć.
- Oczywiście, że wypróbowałem - odpowiedziałem jej po raz kolejny. - Tylko, że nie na całych obrotach.
-, Czyli de facto nie wypróbowałeś.
Spojrzałem jej prosto w oczy. Jade była moją koleżanką od czasów pierwszej grupy poznawczej i naprawdę ją lubiłem, ale w tej chwili najchętniej wdarłbym się do jej systemu i wymusił czasowe uśpienie organizmu. Jej natrętne wypominanie, że nie użyłem jeszcze Szperacza zaczynały mnie denerwować a bardzo nie lubiłem tego stanu. Wpływał destrukcyjnie na równowagę psychiczną i na czystość softwaru, którego używało moje ciało.
- Nie mam ochoty z tobą dłużej rozmawiać. - powiedziałem stanowczo i demonstracyjnie zablokowałem jej dostęp do komunikacji cyfrowej. - Jeśli nie potrafisz tego zrozumieć to jest to twój problem. A co do Szperacza to użyje go w pełni wtedy, kiedy będę miał na to ochotę.
Jade roześmiała się słysząc moje słowa. W odpowiedzi na moja blokadę przesłała mi wizualizację klowna z kwiatami. - Ojej - udała przejętą - przepraszam, czyżbyś się obraził? Powinieneś chyba rozbudować sobie system kontroli sytuacji stresujących, bo długo tak nie pociągniesz.
- A ty wyeliminować złośliwości w swoim przekazie. Zdajesz sobie chyba sprawę, że nie jest to cecha, którą możesz się szczycić - nie chciałem jej dogryzać, ale wystarczająco wyprowadziła mnie z równowagi. Odwróciłem się i szybkim krokiem wyszedłem przed szkołę. Oparłem się o ścianę i poleciłem, aby system zmniejszył ilość aktualnych operacji do niezbędnego minimum oraz zlokalizował możliwe błędy. Zamknąłem oczy. Już od rana ten zapowiadał się nieciekawie. Niestety rano trochę oszukałem ojca. Opowiedziałem mu oczywiście, zgodnie z prawdą, o wysokiej, jakości nagrań, które Szperacz zapisał dzisiejszej nocy, ojciec jednak dopytywał się, na jakich ustawieniach znajdują się wybory. Próbowałem się wykręcić od odpowiedzi sugerując, że musze być dziś wcześniej w szkole, ale on tylko spojrzał na mnie z niezadowoleniem.
- Przecież wiedziałbym o tym - stwierdził oczywisty fakt. Całkiem zmieszany zacząłem, więc mu opowiadać o jednym z wcześniejszych doświadczeń, gdy używałem starego Szperacza. Trochę podkoloryzowałem niektóre sytuację i chyba zaspokoiłem jego ciekawość. Resztę poranka spędził na analizach biznesowych w swoim gabinecie. Mama na szczęście spała wiec przynajmniej z nią nie miałem kłopotu. Zresztą ona nie okazywała takiego zainteresowania moja nowa zabawką.
Czyszczenie jeszcze nie dobiegło końca, gdy pod powieką pojawiła się informacja o rychłym rozpoczęciu zajęć. Wróciłem, więc do środka, poszedłem jeszcze do toalety i skierowałem się ku sali wykładowej. Usiadłem obok Noela i włączyłem tablet zewnętrzny.
- I jak? - Usłyszałem jego głos.
- Ty też? - Odpowiedziałem pytaniem. - Jade zdążyła już mnie rozstroić przed zajęciami.
- A co się stało? - z nieukrywanym zdziwieniem w oczach zapytał Noel.
- Nie testowałem go wczoraj a ona wręcz zrobiła mi awanturę.
Pakiet zadaniowy pojawił się w moim urządzeniu. Pobieżnie go przeczytałem, po czym spojrzałem na Noela.
- Chyba przez basen mój organizm wczoraj się lekko rozregulował. Nie uwierzysz, ale zasnąłem w domu podczas masażu na dobre kilka godzin. I to całkiem poza harmonogramem. Jak jakiś defekt?
- Jak to? A nie otrzymałeś impulsu?
- No właśnie nie. Dopiero dziś zdałem sobie z tego sprawę. Myślę, że może MIKI może być zainfekowana. Wiesz, cały czas nie ma pełnej kontroli nad światłem w pokoju. Nie wysłała impulsu. Może powinienem wyczyścić jej pamięć? Albo jakaś kontrolna kwarantanna?
- Chrzań czyszczenie. Twoja MIKI to przeżytek. Namów lepiej ojca na instalacje HINY, podobno jest bajeczna, w jakości zarządzania.
- Jasne. Już widzę jak się na to godzi. Na obecnego Szperacza wydał ponad dwanaście tysięcy bitcoinów.
- No taa - Noel przytaknął - w tej sytuacji to rzeczywiście masz marne szanse.
Przestaliśmy rozmawiać, ponieważ do sali wszedł pan Bradley. Rzucił jakieś papiery na blat biurka, wszedł na zaplecze i wyciągnął stamtąd beżowy poprzecierany fotel. Przeciągnął go przed biurko i usiadł zakładając wysoko nogę na nogę.
- Dzień dobry.
Dwanaście osób odpowiedziało tym samym.
- Spojrzeliście już na dzisiejsze zadania?
Dopiero po chwili ciszy usłyszałem głos Emilly. - Tak. Nie wiem jak reszta uczniów, ale ja przyjrzałam się dokładnie. - Jak zwykle mówiła w perfekcyjny sposób. Gdyby była moją siostrą ojciec skakałby ze szczęścia.
- Dzięki Emilly - bardzo swobodnie powiedział wykładowca - reszta nie musi odpowiadać. I tak w żaden sposób nie wpłynęłoby to na wasz rozwój poznawczy.
Bradley zawsze mówił to, co myślał, wiele osób, w tym mój ojciec sceptycznie podchodzili do jego sposobu bycia. Uczniom jednak bardzo to odpowiadało. Lubiłem go nawet, mimo że często jego słowa potrafiły mnie urazić. Tak jak te z przed chwili. Odniosłem wrażenie, że uważa nas za bandę potencjalnych nieudaczników. Zapytałem poprzez sieć Noela czy również tak się poczuł, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Być może na czas zajęć wyłączył komunikację wewnętrzną.
- No dobrze, zatem zacznijmy - Pan Bradley usadowił się wygodniej w fotelu i zawiesił wzrok gdzie w suficie. - Dzisiejszy pakiet zadań będzie trochę niekonwencjonalny. Dobrze wiem, że dla niektórych z was, zestawy są banalnie proste. Niestety dla innych stanowią one nie lada wyzwanie. Myślałem o tym dość długo szukając jakiegoś rozwiązania, które wszystkim da jednakowe szanse by się wykazać. Znalazłem je dziś o czwartej nad ranem. Jak pewnie już się domyślacie, macie je przed oczami w tabletach lub osobistych systemach. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda normalnie. Wprowadzenie, lista zadań, materiały pomocnicze oraz końcowa ankieta. Tylko, że jeśli przyjrzycie się dokładniej równaniom lub ich późniejszym wynikom, to powinniście zauważyć pewien algorytm spinający wszystkie zadania w jeden prosty zbiór. Są dwie możliwości rozwiązania tych równań. Pierwsze, polega na bardzo intensywnym i ogromnym wykorzystaniu waszych mocy obliczeniowych, i wcale nie daję wam gwarancji, że jej wystarczy. Drugie natomiast jest banalnie proste, wystarczy tylko ruszyć wyobraźnią i zauważyć rzeczy, które pozornie są niewidoczne. Wybór sposobu zostawiam wam. Macie pełne trzy godziny a ja w tym czasie spróbuję odespać noc. No, będzie w tej sali ktoś naprawdę spostrzegawczy?
Wszyscy pochylili się nad tabletami. Ja również, znalezienie odpowiedzi, jako pierwsza osoba, zapisywana jest w diagramie aktywności twórczej, który za kilka lat będzie wizytówką moich umiejętności, dzięki której będę mógł znaleźć jakąś ciekawą, dobrze płatna pracę.
Zatopiłem się w zestawie zadań szukając części wspólnych. Przestawiłem wewnętrzny system na pracę obliczeniowe i zaprzągłem go do pomocy. Na początek skupiłem się na stronie zewnętrznej zadań. Być może wcale nie trzeba ich rozwiązywać a tylko wykorzystać i połączyć ich pierwotny zapis.Po pół godzinie zdałem sobie sprawę, że zadanie nie będzie łatwe, w środku mojej głowy narastał szum świadczący o intensywnej pracy systemu. Wkrótce dotarło do mnie, że efekt uboczny procesów obliczeniowych znacznie ogranicza mi naturalne wykorzystywanie umysłu, przez co moje szanse na znalezienie odpowiedzi dość mocno zmalały. Spojrzałem na Noela. Siedział wyprostowany z zamkniętymi oczyma. Sprytnie - pomyślałem - wykorzystując wewnętrzny ekran odrobinę zmniejszył obciążenie z systemu. Poleciłem w myśli, aby przerwać rozwiązywanie zadań. Szum zaczął sprawiać, że poczułem mdłości. Potrzebowałem kilku chwil całkowitego spokoju. Hałas w głowie ustał wraz z zatrzymaniem procesów obliczeniowych a na jego miejscu pojawiła się intensywna cisza. Odetchnąłem głęboko kilka razy, zamknąłem powieki i poprosiłem o aktualny wykres mojej kondycji. Kiedy się pojawił i okazało się, że przekroczyłem linię normy, w której powinienem się utrzymywać, pomyślałem ze złością o Jade? Wszystko przez nią. Wszystko przez tej jej pretensje.Co ją to obchodzi, kiedy zapraszam w umysł Szperacza? I w jaki to robie sposób? Sama korzysta z modelu Pinky 1 1.4, który nie eliminuje szumów, wprowadza tylko zakłócenia i podobno wywołuje alergię. A śmie najeżdżać na mnie, że nie przetestowałem DreamyBoy'a. Przez chwilę myślałem jeszcze o niej obwiniając ja za wszystkie ostatnie problemy, ale niespodziewanie pojawiła się myśl, że właściwie Jade w niczym, tak naprawdę nie jest winna. To ja straciłem kontrolę nad sobą i swoim systemem. To ja nie potrafię jasno wyjaśnić jej powodów, przez które dziewiczy rejs Szperacza został odłożony. To ja w końcu, całkiem niepotrzebnie oszukałem dziś ojca a wczoraj pewnie sprawiłem mamie przykrość. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę w jakiś dziwny, nieokreślony sposób stałem się jakby lżejszy? Na chwile zapomniałem o zadaniach. Pan Bradley, z opuszczona na ramię głową spał w fotelu lekko pochrapując. Rozejrzałem się po sali. Wszyscy bez wyjątku pochłonięci byli odkryciem rozwiązania. Każdy zamknięty we własnej przestrzeni próbował znaleźć odpowiedź. Patrząc na nich pomyślałem, że w tej chwili świat zewnętrzny dla nich nie istnieje. Kiedyś ojciec zabrał mnie do lokalnego Centre of Word Historyk. Między innymi trafiliśmy na piętnastominutowy film dokumentalny o jednej z wielkich wojen w przeszłości. A dokładnej o przemyśle nastawionym na eliminację nacji wroga. Przystosowano tam przestrzenie do szybkiego uśmiercania. Pamiętam że wykorzystywano jakiś gaz, który uśmiercał. Patrzyłem na całą klasę, której właściwie tu nie było i pomyślałem sobie, że gdybym wpuścił tu i teraz ten gaz to wszyscy by zapewne umarli nie zdając sobie sprawy, co się właściwie stało.