Wychodzę na spacer

1
Wychodzę na spacer, by poukładać w głowię,
wszystkie myśli, które weszły mi w obieg.
Które wprawiają w zakłopotanie i to nie małe,
poukładać je, to ostatnie co mi pozostaje.
By się od nich uwolnić - wymazać z pamięci.
By nie tłumić krzyku przez zaciśnięte zęby.
By z nerwów nie bić w ścianę znowu,
chociaż zawsze ku temu jest tysiąc powodów.
Wychodzę na spacer, biorę głębszy oddech,
świeże powietrze, o którym nie trudno zapomnieć.
Bez smrodu fajek, więc wciągam to w płuco.
Idę dalej. Wciąż dalej i dalej, nie chcę usiąść.
Bo wiem, że gdy stanę, trudno będzie znowu,
tak samo jak wcześniej, ruszać do przodu.
Przed siebie, by kiedyś dojść do tego miejsca,
w którym wszystkie chwile, będą chwilami szczęścia.

Wychodzę na spacer, ruszam w długą podróż,
do najgłębszych stref, moich myśli zakątków.
Chcę ułożyć je i mieć nad nimi władzę,
nie one nade mną. Dobrze wiem, że dam radę.

Wychodzę na spacer, towarzyszy mi samotność,
jej bezcielesne oblicze, którego nie można dotknąć.
Idziemy tak razem, pogrążeni wśród swoich spraw,
słychać tylko szum liści, niesionych przez wiatr.
Cisza nasłuchuje szeptów, ale nie słyszy nic,
słucha kroków, które układają się w określony rytm.
I mimo, że niby wokół panuję głucha cisza,
każdy najcichszy dźwięk, jest dla mnie jak muzyka.
Wychodzę na spacer, teraz ktoś kroczy obok.
Nie chce czy nie ma odwagi, by wydusić z siebie słowo?
Te jedno, jedyne, krótkie, które da mi nadzieję,
na lepsze jutro i że jest moim przyjacielem.
Czasem nie trzeba słów, by wyrazić, to co się dzieję,
wewnątrz nas - my, skazani na istnienie.
Skazani na walkę o swoje, a po to mamy siłę,
by się nią dzielić i razem wygrać życie.

Wychodzę na spacer, ruszam w długą podróż,
do najgłębszych stref, moich myśli zakątków.
Chcę ułożyć je i mieć nad nimi władzę,
nie one nade mną. Dobrze wiem, że dam radę.

Wychodzę na spacer, jest już późna godzina,
nie ma znaczenia która, bo to krótka chwila.
Krótka w porównaniu do całego życia,
które wciąż marnujemy, czekając na finał.
Patrzę w niebo, chmury przysłaniają gwiazdy,
dzisiaj żadna nie spadnie, nikt nie pomyśli życzenia.
Prawda jest taka i wie o tym każdy,
ktoś musi coś stracić, by nam spełniały się marzenia.
Wychodzę na spacer, świat wita mnie deszczem,
zmywa ze mnie wszystko, każdą udrękę,
każdy smutek, cierpienie, każdą porażkę.
Opuszczam głowę, by mieć siłę, by w górę patrzeć.
By móc z podniesioną głową iść przez życie.
Wciąż dalej, wciąż wyżej i zatrzymać się przed szczytem.
By nie doświadczyć bycia jak ta gwiazda,
co zawsze ktoś czeka, by w końcu spadła.

Wychodzę na spacer, ruszam w długą podróż,
do najgłębszych stref, moich myśli zakątków.
Chcę ułożyć je i mieć nad nimi władzę,
nie one nade mną. Dobrze wiem, że dam radę.

------------------------------------------------------------------

Kilka słów komentarza: Tekst napisałem ponad dwa lata temu, gdy jeszcze zajmowałem się nagrywaniem rapu. Tak, tekst powyżej to rap - jak widać, to muzyka nie tylko o blokowiskach i przesączona wulgaryzmami, mimo że większość ludzi tak myśli. Niestety tekst nie doczekał się wersji audio, gdyż gdy powstał, stwierdziłem, że nie mam jeszcze odpowiednich umiejętności, by go nagrać, więc zostawiłem go sobie na później. Niestety "później" nie nadeszło.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”