Witam
To jest tekst poprawiony po łapankach na forum Fahrenhaita. Życzę miłej lektury.
Majster
Krzychu rozejrzał się, mrużąc oczy Obudziło go zimno i tępy ból głowy. Firanka w otwartym oknie powiewała jak poddańcza flaga, a butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole tworzyło atmosferę jak z surrealistycznego obrazu. Pomimo rytmicznego łupania w czaszce, postanowił wstać z krzesła, bo kilka godzin snu z głową opartą na stole odczuwał całym sobą. Blada poświata ulicznych latarni tworzyła dziwne cienie w kątach pokoju, ale jeden z nich wydał mu się szczególnie niepokojący. Coś jakby sylwetka niewielkiego człowieczka.
- Nigdy więcej tego szkockiego paskudztwa. Nie ma to jak czysta – mruknął do siebie. – Jeszcze tylko majaków mi brakuje.
- Dobry wieczór panu – usłyszał od strony dziwnego cienia. – Ma pan dobry klej?
Krzychu wstał tak gwałtownie, że potrącone krzesło uderzyło o ścianę. Doskoczył do kontaktu. Zapalone światło poraziło mu oczy tak, że dopiero po chwili mógł przyjrzeć się intruzowi. Ale swojego wzroku nadal nie był pewny.
Na nie zaścielonym łóżku siedziała wróżka. Jak z filmów Disneya.
Malutka blondyneczka w błękitnej sukience z niepewnym uśmiechem na drobniutkiej twarzyczce. Błyszczące owadzie skrzydełka dopełniały całości.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie ma pan czasem dobrego kleju? – zapytała, zanim zdezorientowany właściciel mieszkania zdążył zareagować.
- Widzi pan, utknęłam w tym świecie, bo mi się różdżka zepsuła. Proszę zobaczyć, gwiazdeczka odpadła i nic nie mogę wyczarować. A bez czarów portalu nie otworzę. To jak, pomoże mi pan? – Zakończyła wpatrując się błagalnie w Krzycha.
Krzychu nic nie odpowiedział. Podniósł z podłogi krzesło i usiadł przy stole opierając głowę na rękach. Teraz najbardziej dręczyło go pytanie, czy Janek i Mały przynieśli jakieś prochy. Sporo wczoraj wypili i jeśli do tego coś jeszcze wzięli, to w efekcie mógł widzieć gadającą wróżkę. Z zepsutą różdżką na dodatek. Szybka analiza wydarzeń minionego wieczoru wykluczyła jednak taką ewentualność. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że na jego łóżku siedzi baśniowe stworzenie.
- Kim ty właściwie jesteś? – zapytał schrypniętym, po wczorajszych wokalnych popisach, głosem.
- Jestem Kalia. Wróżka z Południowego Ogrodu. Wpadłam do waszego świata tylko na chwilę. Chciałam zdobyć parę butelek Coca-Coli na przyjęcie u Melody, mojej przyjaciółki. A kiedy chciałam wrócić, okazało się, że moja różdżka jest popsuta. Bez gwiazdki nie ma magicznego pyłu i nie ma czarów. Dobrze, że jej nie zgubiłam. Ale może da się to naprawić? Spróbuje pan?
- Mogę ją najpierw zobaczyć? – spytał, podchodząc do bajkowej panienki.
– Mam na imię Krzysztof. Nie znam się na czarach, ale czasem udaje mi się coś naprawić – powiedział cicho, bo nawet jego drażnił własny głos.
- Proszę. To jest Szpileczka, a tu mam gwiazdkę – Podała mu zepsutą czarodziejską pałeczkę i mieniącą się dziwnie maleńką gwiazdkę.
Krzychu wziął podane przedmioty, przyglądając im się uważnie. W jego rękach różdżka rzeczywiście wyglądała jak szpileczka. Zauważył, że na jej końcu było specjalne mocowanie ze złotych drucików. Jeden z nich został złamany. Przymierzył gwiazdkę do zaczepu. Gdyby udało się przylutować brakujący drucik, zastanawiał się, to może znowu zadziała.
Zamyślony wyszedł z pokoju. Tuż za nim leciała Kalia furkocząc skrzydełkami.
- Dokąd idziemy?
- Na strych. Do pracowni – Sprecyzował.- Byłem kiedyś modelarzem.
Kalia zastanawiała się nad czymś lecąc tuż za nim. Nagle na jej twarzyczce zakwitł uśmiech zrozumienia.
- Wiesz, zastanawiałam się, dlaczego trafiłam akurat do tego mieszkania. Kiedy wywołałam portal i zaczęły się kłopoty zdążyłam tylko krzyknąć formułę ratunkową. No i znalazłam się u pana. A pan przecież jest Majstrem! – zakończyła radośnie.
- Formułę ratunkową powiadasz. A jak ona brzmi? Chcę znaleźć się u modelarza, czy coś w tym stylu?- spytał gospodarz nie odwracając się do wróżki.
- Nie, głuptasie! Oj, przepraszam, nie chciałam pana obrazić – odpowiedziała zażenowana.
- Nie obraziłem się. I nie panuj mi bez przerwy. – Krzychu jestem.
- Dziękuję. Ale ja będę mówić Krzysiu, dobrze? Więc kiedy portal nie zadziałał, krzyczałam po prostu POMOCY! To jest ta formuła – zachichotała.
Doszli wreszcie do końca schodów i gospodarz otworzył drzwi. Za nimi Kalia zobaczyła zupełnie inny widok niż w reszcie mieszkania. Tu panowały porządek i funkcjonalność. Wszystkie narzędzia były poukładane, zawieszone w odpowiednich uchwytach.. Wszystko to było pokryte ledwie widoczną warstwą kurzu.
-.Przepraszam Nie spodziewałem się gości w tym miejscu, a od dawna tu nie zaglądam, dlatego trochę to zakurzone Wydawało mi się, że wyrosłem z tego, że trzeba dorosnąć. Szkoda, brakowało mi tego. Ale dość gadania. Sprawdzimy co mogę zrobić – powiedział wchodząc do środka.
Ostrożnie strzepnął kurz ze starego krzesła i poprosił wróżkę aby usiadła, a sam zajął miejsce przy stole. Włączył lampę warsztatową, wytarł blat i zajął się oględzinami uszkodzonej różdżki.
Kalia znudziła się siedzeniem i z ciekawością zaglądała co Krzychu robi. Dla niej było to jak cudowne widowisko. Polerowanie, trawienie kwasem, lutowanie i wyginanie drucików oprawki małymi szczypcami. Mężczyzna nie zwracał na nią uwagi, całkowicie pochłonięty naprawą. Kiedy osadził gwiazdeczkę na końcu różdżki, aż zaklaskała z radości.
- Dziękuję, dziękuję. Jesteś prawdziwym Majstrem – krzyknęła i dała mu serdecznego całusa w policzek.
Podał jej różdżkę, zarumieniony i zażenowany jej radością.
Kalia wzięła Szpileczkę, cicho coś powiedziała, machnęła nią i zniknęła. W powietrzu powoli opadał migocący pył.
- To by było tyle na temat wdzięczności bajkowych stworzeń. Dobrze, że nie uwolniłem dżina – powiedział do siebie, rozczarowany zakończeniem niezwykłej wizyty.
Cały dzień w pracy walczył z sennością i skutkami wieczornej imprezy. Dobrze, że nie dostał żadnego pilnego zadania do wykonania. Większość myśli krążyła wokół wróżek, elfów i czarodziejów. Momentami zastanawiał się, czy mu się to wszystko tylko śniło. Trudno było się pogodzić z tym, że świat baśni istnieje, nawet jeśli jest to równoległa rzeczywistość. Dlatego koniec dniówki przywitał z prawdziwą ulgą. Postanowił, że zaraz po powrocie do domu uzupełni braki snu. Ledwo przekroczył próg mieszkania zrzucił marynarkę, spodnie i z ulgą położył się do łóżka.
Obudziły go prowadzone szeptem rozmowy. W jego pokoju było co najmniej kilka osób. Zanim otworzył oczy wyobraził sobie złodziei w kominiarkach przeszukujących mieszkanie. Zanim jednak zdążył wymyśleć jakiś plan działania usłyszał znajomy głosik.
- Cześć Krzysiu. To ja, Kalia. Obudziłeś się?
To co zobaczył, przeszło jego oczekiwania. W pokoju oprócz roześmianej od ucha do ucha wróżki był jeszcze elf w przepisowym zielonym kubraczku, czarodziej z brodą i w szpiczastej czapie oraz faun, jeśli dobrze rozpoznał kosmatego osobnika.
- Poznaj moich przyjaciół - szczebiotała wróżka – to jest Wirek, Szapalon i Fauli.
Przedstawieni kłaniali się nisko, z widocznym szacunkiem.
- Cieszę się, że cię znowu widzę Kalio. Zniknęłaś wczoraj tak szybko. Różdżka działa jak trzeba?
- Działa, działa! I my właśnie w tej sprawie. Moi przyjaciele mają do ciebie prośbę. Gdybyś się tylko zgodził byłoby cudownie.
Czarodziej skłonił się jeszcze raz i skubiąc brodę wyjaśnił.
- Wieści o twoich zdolnościach, panie Majstrze, rozeszły się szybko w naszej krainie. Nasz świat kreuje głównie magia. Wszyscy tak przyzwyczaili się do jej wszechmocy, że zapomnieliśmy jak sobie bez niej radzić. jeśli coś się zepsuje. Uszkodzone magiczne przedmioty najczęściej lądują gdzieś w kącie, czy na strychu. Przez cale pokolenia nikt się tak postepowano, chociażtworzenie i zdobywanie nowych magicznych przedmiotów jest bardzo trudne. Teraz jednak zaczęły się problemy – Szapalon chrząknął i spuścił wzrok.
- Jakie, problemy? I co ja mam do tego?
- Z zepsutych magicznych przedmiotów wycieka dzika magia. Początkowo nikt się tym nie przejął, ale teraz coraz częściej dzika magia deformuje przypadkowych mieszkańców, albo tworzy lokalną rzeczywistość, w której znikają całe domy.
- Ale jak ja mogę pomóc? Nie możecie zepsutych rzeczy po prostu, czy ja wiem, zniknąć?
Czarodziej popatrzył na Krzycha jakby miał do czynienia z kimś ułomnym na umyśle.
- Tak nie można. Zniszczenie magicznych przedmiotów wymaga olbrzymich zasobów magii i dużej wiedzy. A próby ich naprawy za pomocą czarów tylko wzmacniają dziką magię. Magiczny dobrobyt obraca się teraz przeciwko nam – Dokończył żałośnie.
Krzychu spojrzał na niego pytająco.
- Czy zgodzisz się pomóc nam tak, jak pomogłeś Kali? W mojej najstarszej Księdze Zaklęć zaciął się zamek, a Wirek …
- Dość, zrozumiałem – Krzychu przerwał czarodziejowi. – Dajcie mi chwilę na zastanowienie i … ubranie się. Dobrze?
Posłusznie wycofali się za drzwi kłaniając się co chwila. Krzychu ubierał się i zastanawiał co odpowiedzieć czarodziejowi. Jednak już po chwili uśmiech rozjaśnił mu twarz. Będzie naprawiał magiczne przedmioty dla baśniowych stworzeń. Może zrealizować marzenia dzieciństwa. I co z tego, że jest już dużym trzydziestoletnim chłopcem. Był już pewny, co odpowie przybyłym. I nie mógł się doczekać, by im to oznajmić
Zabrali tyle narzędzi ile tylko się dało i po krótkich przygotowaniach w obłoku migotliwej mgły przenieśli się do krainy magii. Bajki nie kłamią. Tam jest naprawdę cudownie. Kolorowo, słonecznie i wszędzie kręcą się roześmiane baśniowe stwory.
Krzychu był wprost urzeczony. Ale wtedy przypomniał sobie, że w swoim świecie z nikim się nie pożegnał. Nie zostawił nawet listu.
- Słuchajcie, musimy na chwilę wrócić. Muszę zostawić chociaż jakiś list. Uprzedzić, żeby mnie niepotrzebnie nie szukano. To zajmie tylko…. – Przerwał widząc ich zakłopotane miny. – O co chodzi?
- Możesz napisać list. Kalia go chętnie dostarczy gdzie trzeba – zaczął czarodziej Szapalon.
- Ale ja chcę tam na chwilę wrócić!
- Kalio nie powiedziałaś mu? Jakby to wytłumaczyć? Jesteś istotą niemagiczną, jednokierunkową. Możesz poruszać się po czasie i przestrzeni tylko w jednym kierunku. Możesz przenieść się do innej rzeczywistości, ale do twojego świata już nie wrócisz. Myślałem, że to wszyscy wiedzą.
Krzychu słuchał z coraz szerzej otwartymi ustami, aż zakręciło mu się w głowie i padł na ziemię bez przytomności. A to był dopiero początek niespodzianek.
2
Cholera... Chyba mi dzisiaj było czegoś takiego potrzeba... Jak wszystko Ci leci z rąk, czas przecieka przez palce, a humor klasyfikuje się gdzieś poniżej dna - poczytaj sobie o wróżkach xP
A teraz poważniej.
No i pomiędzy pierwszymi zdaniami uciekła Ci kropka
). Poza tym przed "Szapalon" powinna być kropa.
Ogólnie to raczej czysto. Parę razy postawiłabym inaczej przecinek, ale to nic, o co bym się wykłócała, więc nie wymieniałam. Gdzieś tam jeszcze zwiała wielka litera, ale potem nie mogłam odszukać.
Styl jest prosty, klarowny, w porządku. Dobrze, że nie rozwodzisz się, nie przynudzasz.
Wychodzi z tego całkiem przyjemna bajka. Mimo że mnie nie powaliło pomysłem, ani klimatem, to nawet ciekawa jestem, co tam dalej poczarowałeś, jeśli poczarowałeś. Czytało się przyjemnie.
Pozdrawiam,
Ada
A teraz poważniej.
Jestem w kwestii znajomości sztuki dość ograniczona. Surrealizm jednak z czymś tam mi się kojarzy i zupełnie nie rozumiem, dlaczego tutaj użyte jest to porównanie. Co ma powiewająca firanka i niedokończone whisky do surrealizmu? Może... nie wiem... bardziej jakiś dekadentyzm czy coś... Chociaż też wydaje mi się to wciskaniem jakiegoś "mądrego" porównania na siłę.Kordylion pisze:Krzychu rozejrzał się, mrużąc oczy Obudziło go zimno i tępy ból głowy. Firanka w otwartym oknie powiewała jak poddańcza flaga, a butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole tworzyło atmosferę jak z surrealistycznego obrazu. Pomimo rytmicznego łupania w czaszce, postanowił wstać z krzesła, bo kilka godzin snu z głową opartą na stole odczuwał całym sobą.
No i pomiędzy pierwszymi zdaniami uciekła Ci kropka

Tutaj "sprecyzował" małą literą. I spację zjadłeś.Kordylion pisze:- Na strych. Do pracowni – Sprecyzował.- Byłem kiedyś modelarzem.
Według mnie lepiej unikać takich powtórzeń pomiędzy narracją a dialogiem.Kordylion pisze:Nie zostawił nawet listu.
- Słuchajcie, musimy na chwilę wrócić. Muszę zostawić chociaż jakiś list.
Tutaj coś chyba się zupełnie rozjechał (skutek poprawek?Przez cale pokolenia nikt się tak postepowano, chociażtworzenie i zdobywanie nowych magicznych przedmiotów jest bardzo trudne. Teraz jednak zaczęły się problemy – Szapalon chrząknął i spuścił wzrok.

Ogólnie to raczej czysto. Parę razy postawiłabym inaczej przecinek, ale to nic, o co bym się wykłócała, więc nie wymieniałam. Gdzieś tam jeszcze zwiała wielka litera, ale potem nie mogłam odszukać.
Styl jest prosty, klarowny, w porządku. Dobrze, że nie rozwodzisz się, nie przynudzasz.
Wychodzi z tego całkiem przyjemna bajka. Mimo że mnie nie powaliło pomysłem, ani klimatem, to nawet ciekawa jestem, co tam dalej poczarowałeś, jeśli poczarowałeś. Czytało się przyjemnie.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
3
Dziękuję za weryfikację.
Ale teraz pójdzie sobie precz.
Oczywiście za resztę uwag bardzo dziękuję i postaram się wskazane miejsca poprawić.
Muszę się przyznać, że już miałem ten surrealizm wyłapany, ale jakoś tak przywiązałem się do niegoJestem w kwestii znajomości sztuki dość ograniczona. Surrealizm jednak z czymś tam mi się kojarzy i zupełnie nie rozumiem, dlaczego tutaj użyte jest to porównanie. Co ma powiewająca firanka i niedokończone whisky do surrealizmu? Może... nie wiem... bardziej jakiś dekadentyzm czy coś... Chociaż też wydaje mi się to wciskaniem jakiegoś "mądrego" porównania na siłę.

Bardzo mi miło, że to opowiadanko może zaciekawić i sprawić chociaż malutką przyjemność.Wychodzi z tego całkiem przyjemna bajka. Mimo że mnie nie powaliło pomysłem, ani klimatem, to nawet ciekawa jestem, co tam dalej poczarowałeś, jeśli poczarowałeś. Czytało się przyjemnie.
Oczywiście za resztę uwag bardzo dziękuję i postaram się wskazane miejsca poprawić.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
4
nic nie zapowiada katastrofy tak dobitnie jak to zdanie - co autorowi chodzi po głowie???Kordylion pisze: Firanka w otwartym oknie powiewała jak poddańcza flaga,
bo dalej:
iKordylion pisze:butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole tworzyło atmosferę jak z surrealistycznego obrazu.
a dokończenie tuKordylion pisze: Blada poświata ulicznych latarni tworzyła dziwne cienie w kątach pokoju, ale jeden z nich wydał mu się szczególnie niepokojący.
Raczej te wypowiedzi tworzą wyobrazenie surrealistycznego obrazu w mojej głowie.Kordylion pisze:Coś jakby sylwetka niewielkiego człowieczka.
A można było jaśniej i dokładniej opisać scenkę snu na jawie po alkoholowej degustacji
hm, co autor miał tu na myśli?Kordylion pisze:usłyszał od strony dziwnego cienia
Początek zapowiadał się ciekawie, ale te udziwnienia...przerost formy nad treścią
ooo, tak dosadnego określenia dawnom nie słyszałaKordylion pisze:zanim zdezorientowany właściciel mieszkania
udziwnień prostego opisu ciąg dalszyKordylion pisze:Wpadłam do waszego świata tylko na chwilę.
dziwnie - czyli jak?Kordylion pisze: i mieniącą się dziwnie maleńką gwiazdkę.
nie żebym się czepiała... ale jak on to zrobił?Kordylion pisze:Ostrożnie strzepnął kurz ze starego krzesła
na tym koniec moich utyskiwań - bo zbyt autentyczny surrealizm bohatera miesza się infantylizmem wrózki co w moim przypadku raczej jest nie do strawienia.
Wybacz, nie omówię całości - powiem tylko, że dla mnie opowiadanie to nie jest spójne. Miesza się tu kilka watkówi i reprezentujących je bohaterów = jednak mi brak jednolitego obrazu.
B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony wt 15 kwie 2014, 02:49 przez gebilis, łącznie zmieniany 1 raz.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
5
Nie wiem czy to źle, że masz surrealistyczne wobrażenie w głowie po tym opisie.gebilis pisze:Raczej te wypowiedzi tworzą wyobrazenie surrealistycznego obrazu w mojej głowie.
A można było jaśniej i dokładniej opisać scenkę snu na jawie po alkoholowej degustacji
Facet, stary kawaler spędza czas po nudnej pracy zapijając go z kolegami w domu.
Nagle do jego życia wpadają baśniowe stwory. Więc jest to pomieszanie dwóch światów, dlatego opis jest nie jednoznaczny. Tak to widzę.
Tu chyba dobry byłby przecinek po dziwnie. A dziwne to dziwne, coś trudnego do opisu.gebilis pisze:i mieniącą się dziwnie maleńką gwiazdkę.
Dziękuję za wszystkie uwagi. Czuję to trochę inaczej, ale to w końcu odczucia czytelnika są najważniejsze.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia