Motyl w siatce

1
Bardzo przepraszam, jeżeli źle dobrałam gatunek.

WWWW pewne majowe popołudnie mamusia poszła w odwiedziny do naszej sąsiadki, pani Beneciakowej, a tatuś pracował w polu, więc z siostrą byłyśmy w domu same. Siedziałyśmy na twardej podłodze, naprzeciwko ściany, w której wybudowano największe okno w całym pomieszczeniu, i kuliłyśmy się jak myszki, bo słońce tak strasznie nas raziło. Mimo to nie mogłyśmy się przesiąść, bo tam byłyśmy najbliżej naszego psa. Mama by krzyczała, że wprowadziłyśmy brudnego kundla do domu, ale tylko tu miałam pewność, że nikt nas nie przyłapie. Paulina, moja o dwa lata młodsza siostra, wpatrywała się w Azora z jeszcze bardziej zaciekawioną miną niż ja. Tylko pies nie wiedział, że z jego żarciem było coś nie tak.
WWW- Ej, ale jesteś pewna, że nic mu po tym nie będzie? – zapytała, bo najwidoczniej znów zaczęła się bać. – Tatuś mi mówił, że rozkłada to w naszej piwnicy po to, żeby myszy pouciekały, a co jak Azor od nas ucieknie?!
WWW- Nie bądź takim boidudkiem! – Specjalnie zaczęłam się z niej śmiać. – Nic mu się nie stanie, a jak ucieknie, to wróci, bo w końcu zgłodnieje – kłamałam jak z nut, nawet nie wiedząc, skąd takie słowa odnajdywały się w moje głowie. Wpadały do niej i zaraz pchały się do ust, więc to chyba też było sprawką Azima, który najwidoczniej bardzo troszczył się o powodzenie swojego planu. To nic, że go nie widziałam, czułam, że jest ze mną, a właściwie we mnie.
WWWPaulina już nic nie powiedziała, kręciła się tylko z boku na bok, bo słońce ją denerwowało, a przy tym kucyki skakały wokół jej głowy jak obwiązane kokardkami sprężynki. Pies obżerał się resztkami z obiadu tak szybko, jakby mu się gdzieś śpieszyło. Pochwycił nagle jedyny kawał mięsa, który mamusia mu odżałowała i przegryzł długimi zębami. Coś chrupnęło i obie się wzdrygnęłyśmy. Pies oczy wytrzeszczył, charknął i jakiś mały kęs wyleciał mu z pyska, ale resztę połknął, więc odetchnęłam z ulgą. Chwilę później jego miska była już pusta.
WWW- Zjadł już. O, kładzie się, to niech sobie pośpi! – zawołałam, wstając z klęczek. – Ja idę w pole do tatusia, a ty jak chcesz, idź do mamusi. Beneciakowa pewnie ciastem ją częstuje, to tobie też da, jak przyjdziesz.
WWWPaulina wyszła. Widziałam kątem oka, jak za drzwiami znikła jej bladoróżowa sukienka. Pies wyglądał na sennego, położył się na podłodze i patrzył przez chwilę jakoś tak żałośnie.
WWW- Pewnie mu gorąco.
Usłyszałam znajomy głos i chwyciłam za pustą miskę, żeby nalać do niej wody.
WWW- Nie rób tego głupia, bo wszystko zepsujesz! – wrzasnął, a ja struchlałam, bojąc się zamknąć oczy, żeby znowu go nie zobaczyć. Gdy miałam otwarte, mogłam jedynie słyszeć jego głos. – Miałaś wyjść na zewnątrz!
WWWPo chwili wyszłam. Stąpałam powoli po kamiennych schodach wychodzących na nasze małe podwórko. Pod płotem mama posadziła kwiaty, które teraz wyglądały na oklapnięte, pewnie im to słońce tak dopiekło. Bałam się jednak zatrzymać, wręcz drżałam na całym ciele, dlatego szłam przed siebie, nawet się nie oglądając. Minęłam starą, rozpadającą się stodołę, którą podobno tatuś mojego dziadka wybudował, i płot z szerokich, szarych desek. Jedna z nich od dawna była obluzowana, więc przesmyknęłam się z łatwością na drugą stronę. Przede mną roztaczało się ogromne pole, a za nim ciemny las, do którego z mamusią chodziłam na grzyby.
WWW- Naprzód!
WWWWypełniłam rozkaz i gnałam przed siebie. Ugh, westchnęłam, w polu było jeszcze bardziej gorąco. Czułam jak słone kropelki toczą się po moim ciele i zostawiają plamy na kraciastej sukience, która teraz wydawała mi się o wiele za gruba i stanowczo zbyt ciężka. Zakręciło mi się w głowie z tego upału. Upadłam na kolana i zamknęłam oczy, a przede mną stał on. Wyższy ode mnie o parę centymetrów, ale widać było, że też dziecko, z bujną, jasną czupryną nachodzącą na czarne oczy. Pod brodą miał wpięta czerwoną muchę, tak śmieszną, że gdyby nie było mi gorąco pod tym piekącym niebem, pewnie bym się zaśmiała.
WWW- Czujesz to? – zapytał, ale nie patrzył na mnie. Głowę skierował na las, w którym musiało być przyjemnie chłodno.
WWW- Czuję – stęknęłam, bo głowa zaczęła mnie boleć. Przez moment wydawało mi się nawet, że słońce wisi nade mną tak blisko jak sznur z praniem nad ziemią.
WWW- Boli?
WWW- Bardzo. – Zacisnęłam dłonie na kępach suchej trawy. Wydawało mi się, że cała woda ze mnie wyparowuje.
WWW- Tak zdycha twój pies! – warknął. – Jemu też jest gorąco, ale nie dość, że wszystko go w środku pieczę, to jeszcze krew z niego wycieka. – Zaśmiał się okrutnie, aż mnie zmroziło.
WWWOtworzyłam oczy, popatrzyłam i nie było już Azima. Dłoń do czoła przytknęłam, chciałam otrzeć pot, ale rękę miałam całą czerwoną, twarz zresztą też. Zacisnęłam i uchyliłam powieki jeszcze raz. Sukienka też była we krwi gęstej jak olej. Ktoś mnie szturchnął i szarpnął, ale nikogo nie widziałam.
WWW- Obudź się, dziecko!
Tata, mój tatuś przy mnie stał! Ten sam, z włosami gęstymi i ciemnymi wąsami, którymi zawsze mnie smyrał, gdy całował w policzek. Koło niego był sąsiad, pan Beneciak, też wydawał się bardzo przestraszony.
WWW- Chodź malutka, wrócimy do domu.
Tatuś podniósł mnie z ziemi i wziął na ręce. Wróciliśmy sobie na nasze podwórko, a tam wokoło roznosiły się jakieś piski i wrzaski. Wtem doszło do mnie, że to Paulina musiała tak krzyczeć. Wiedziałam już co się stało, przecież wiedziałam już jak kłamałam i zanim zeszłam do piwnicy.
WWWTata postawił mnie na podłodze w kuchni. Zobaczyłam jak mamusia owijała Azora w brązowy koc, a Paula darła się w niebogłosy. Całą twarz miała czerwoną, ale nie od krwi, jak ja na polu, tylko od łez, które posklejały jej rzęsy i odsłoniły niebieskie oczy. Spojrzała na mnie, wrzasnęła i uciekła do naszego wspólnego pokoju.
WWW- Danka, co się stało? – spytał zmartwionym tonem i odebrał od mamusi zawiniętego psa.
WWW- Co się miało stać?! Kundla szlag trafił, to mała ryczy, bo się do niego przywiązała. Idź go gdzieś zakop, a ja zrobię kolację.
WWWMama minutę później krzątała się, wyciągając talerze i sztućce. Była chudziutka i bardzo niska, dlatego ja, choć miałam dopiero dziesięć lat, już niedługo mogłam ją przerosnąć. Postanowiłam, że wyjdę z kuchni i pójdę do Pauliny. Gdy otworzyłam cicho drzwi, zobaczyłam jak leży na łóżku i wyje. Kiedy mnie zobaczyła, wstała natychmiast i krzyknęła:
WWW- Dlaczego to zrobiłaś?! On nie żyje, nie żyje, nie wróci do nas, bo umarł!
Usiadłam obok i podwinęłam nogi.
- Bo mi kazał.
WWW- Kto ci kazał? – Siostra przetarła załzawione oczy i wlepiła je we mnie.
WWW- To ty nie wiesz? – Zdziwiłam się. – Mi powiedział, że przychodzi do wszystkich i wydaje im rozkazy, a jak go nie słuchają, to ich zabija.
WWWOd tamtej pory Paulina wiedziała o wszystkim i była jedynym świadkiem tego, co działo się wiele lat później.
Ostatnio zmieniony wt 15 kwie 2014, 02:34 przez Violett, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Siedziałyśmy na twardej podłodze, naprzeciwko ściany, w której wybudowano największe okno w całym pomieszczeniu,
ściana zbędna jest, wystarczy 'naprzeciwko największego okna w pokoju'.
Tatuś mi mówił, że rozkłada to w naszej piwnicy po to, żeby myszy pouciekały
pogrubienie można swobodnie wywalić.
chyba też było sprawką Azima, który najwidoczniej bardzo troszczył się o powodzenie swojego planu. To nic, że go nie widziałam, czułam, że jest ze mną, a właściwie we mnie.
zastanawiam się, czy nie przestawić troche szyku zdania 1, bo wychodzi, ze bohaterka myśli o planie, nie o azimie.
Paulina już nic nie powiedziała, kręciła się tylko z boku na bok, bo słońce ją denerwowało, a przy tym kucyki skakały wokół jej głowy jak obwiązane kokardkami sprężynki.
to trochę tak, jakby kucyki były elementem, który również dokucza paulinie.
1 Pies oczy wytrzeszczył, charknął i jakiś mały kęs wyleciał mu z pyska, ale resztę połknął, więc odetchnęłam z ulgą. Chwilę później jego miska była już pusta.
1 wytrzeszczył oczy brzmi lepiej. a pogrubienia zbedne.
Po chwili wyszłam. Stąpałam powoli po kamiennych schodach wychodzących na nasze małe podwórko.
prowadzących?
Pod płotem mama posadziła kwiaty, które teraz wyglądały na oklapnięte, pewnie im to słońce tak dopiekło.
oklapły? w ogóle jakoś mi to sformulowanie nie leży.
więc przesmyknęłam się z łatwością na drugą stronę.
więc z łatwoscią przemknełam (to"przesmyknęłam" jest kulawe) na drugą stronę.
Wypełniłam rozkaz i 1 gnałam przed siebie. Ugh,2 westchnęłam, w polu było jeszcze bardziej gorąco.
1 pognałam. a 2 owo przedziwne "ugh" jest zbędne, samo "westchnełam" w zupełności wystarczy.
Czułam jak słone kropelki toczą się po moim ciele i zostawiają plamy na kraciastej sukience, która teraz wydawała mi się o wiele za gruba i stanowczo zbyt ciężka.
jak mogła czuć, ze pot zostawia slady na sukience? i nieco dziwna ta nieznośna cieżkość materiału.
Zakręciło mi się w głowie z tego upału.
bez "tego".
- Czujesz to? – zapytał, ale nie patrzył na mnie. Głowę skierował na las 1 , w którym musiało być przyjemnie chłodno.
WWW- Czuję – stęknęłam, bo głowa 2 zaczęła mnie boleć.
1 jego spojrzenie powędrowało w stronę lasu. 2 powt.
Dłoń do czoła przytknęłam
czasem odwrócony szyk zdania ma sens, czasem nie, tu nie.
Wróciliśmy sobie na nasze podwórko
pogrubienia zbędne.
Wtem doszło do mnie 1, że to Paulina musiała tak krzyczeć 2.
1 zrozumiałam? 2 paulina krzyczała.
Wiedziałam już co się stało, przecież wiedziałam już jak kłamałam i zanim zeszłam do piwnicy.
nie brzmi to ładnie.
Zobaczyłam jak mamusia owijała Azora w brązowy koc(...)- Co się miało stać?! Kundla szlag trafił, to mała ryczy, bo się do niego przywiązała. Idź go gdzieś zakop, a ja zrobię kolację.
brak tu konsekwencji - owijanie psa w koc świadczy o trosce, a słowa kobiety temu przeczą.
Mi powiedział, że przychodzi do wszystkich i wydaje im rozkazy,
out.
była jedynym świadkiem tego, co działo się wiele lat później.
późniejszych wydarzeń?

mam ambiwalentne uczucia w stos do tego kawałka - podoba mi się, jest dobrze napisany, lekko się czyta, bo blędów wielkich nie ma, stylistycznie jest dobrze, poza nieszczęsnymi zaimkami, którymi siejesz na prawo i lewo.
ale ze względu na psa, gdy pierwszy raz tu zajrzałam opowieśc mnie zirytowała - w sumie plus dla ciebie, bo udało ci się wywołac w odbiorcy emocje ;-) chociaż, jeśli mozesz, następnym razem dosyp trutki na szczury mamusi albo beneciakowej, oki?

trzymaj sie i pisz dalej, bo nieźle ci to wychodzi, no i chętnie sie dowiem, co ta mala zmora dalej wykreciła.

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony wt 15 kwie 2014, 02:34 przez ravva, łącznie zmieniany 1 raz.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

3
Dziękuję bardzo za szczerą opinię. Postaram się poprawić wskazane błędy, tylko mam wątpliwości co do psa i owijania go w koc. To niekoniecznie świadczy o trosce, równie dobrze mogła się go brzydzić.

4
Violett pisze:(...) mam wątpliwości co do psa i owijania go w koc. To niekoniecznie świadczy o trosce, równie dobrze mogła się go brzydzić.
to by go meżowi kazała w worek po kartoflach zawinąć i do gnojówki wrzucić.
albo bez worka.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
Hej Violett, a ja mam uwagę innej natury - dostępne na rynku rodentycydy, które mają w swoim składzie antykoagulanty (a o takich zdaje się pisałaś), działają z opóźnieniem. Szczur zjada trutkę, biega sobie szczęśliwy i obżarty, mówi swoim kumplom, gdzie mogą załapać się na wyżerkę, a po kilku dniach zaczynają się krwawienia do przewodu pokarmowego, jam ciała, zwierzaki stopniowo słabną i zdychają po jakimś tygodniu. Z psami jest dokładnie tak samo, tyle tylko, że nie zwołują kumpli ;) Więc twoja bohaterka musiałaby leżeć nieprzytomna przez jakieś 7 dni...

A poza tym, poza drobnymi usterkami, tekst faktycznie nieźle napisany. Pozdrawiam :)

6
Hej,
Siedziałyśmy na twardej podłodze, naprzeciwko ściany, w której wybudowano największe okno w całym pomieszczeniu(...)
Okna się nie buduje, tak samo, jak nie buduje się jakiegokolwiek innego "otworu".
Ugh, westchnęłam, w polu było jeszcze bardziej gorąco.
Uff, nie pasuje? Jakoś bardziej naturalne jest.
Czułam jak słone kropelki toczą się po moim ciele i zostawiają plamy na kraciastej sukience(...)
Wybacz ale nie. Jak może oceniać smak (słone) czegoś co spływa jej po ciele? Ok, wiemy że pot jest słony w smaku, ale to tak nie działa, jak człowiek się poci, to nie myśli o tym że to słone. Ponadto nie może "czuć" że zostawiają plamy, bo to można tylko zobaczyć.
Wydawało mi się, że cała woda ze mnie wyparowuje.
Ja, do pewnego momentu życia nie miałem pojęcia o tym, że w organiźmie ludzkim jest tyle wody, może ona ma inaczej.
Tak zdycha twój pies! – warknął. – Jemu też jest gorąco, ale nie dość, że wszystko go w środku pieczę(...)
Piecze.

Ogólnie.
Zaciekawiło mnie i piszesz dość gładko. Są miejsca gdzie można się czegoś czepić, ale całość prezentuje obiecujący poziom.

G.

P.S.
Fajny avatar.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

7
olla pisze:Hej Violett, a ja mam uwagę innej natury - dostępne na rynku rodentycydy, które mają w swoim składzie antykoagulanty (a o takich zdaje się pisałaś), działają z opóźnieniem. Szczur zjada trutkę, biega sobie szczęśliwy i obżarty, mówi swoim kumplom, gdzie mogą załapać się na wyżerkę, a po kilku dniach zaczynają się krwawienia do przewodu pokarmowego, jam ciała, zwierzaki stopniowo słabną i zdychają po jakimś tygodniu. Z psami jest dokładnie tak samo, tyle tylko, że nie zwołują kumpli ;) Więc twoja bohaterka musiałaby leżeć nieprzytomna przez jakieś 7 dni...

A poza tym, poza drobnymi usterkami, tekst faktycznie nieźle napisany. Pozdrawiam :)
Przed rozpoczęciem pisania szukałam informacji na ten temat i dowiedziałam się, że wszystko zależy od trutki. Niektóre dają o sobie znać po kilku dniach, a inne po godzinach (może to też kwestia dawki?). Jednak nie upieram się przy swoim i bardzo możliwe, że masz rację.

[ Dodano: Sob 27 Lip, 2013 ]
Dziękuję Wam za pomoc. :)

8
Violett pisze:
Przed rozpoczęciem pisania szukałam informacji na ten temat i dowiedziałam się, że wszystko zależy od trutki. Niektóre dają o sobie znać po kilku dniach, a inne po godzinach (może to też kwestia dawki?). Jednak nie upieram się przy swoim i bardzo możliwe, że masz rację.
Niektóre trutki faktycznie działają bardzo szybko, np. rodentycydy z fosforkiem cynku, ale wtedy objawy zatrucia są nieco inne. Wynikają z uszkodzenia układu nerwowego i narządów miąższowych, a nie z zaburzeń krzepnięcia krwi. Zależy to też oczywiście od dawki - np antykoagulanty pierwszej generacji najlepiej przyjąć kilkukrotnie, żeby doprowadziły do śmierci, druga generacja jest wredniejsza, wystarczy jedno żarełko - ale umiera się i tak, i tak później. I takie środki, działające z opóźnionym zapłonem, są najbardziej rozpowszechnione - dlatego, że gryzonie kojarzą fakty i szybko się uczą, jakiego jedzenia unikać.

[ Dodano: Nie 28 Lip, 2013 ]
Bardzo pisarskich rad udzielam, nie ma co ;)

9
Kilka drobnych wpadek stylistycznych by się znalazło, ale nie przeszkadzaja zbytnio w czytaniu. Tekst wciąga, dobrze się czyta. Może przydałby się jakiś opis, który bardziej by podkręcił napięcie, uplastycznił fabułę... Chociaż ja osobiście odniosłam wrażenie, że jest to coś w rodzaju retrospekcji, wspomnienia głównej bohaterki, więc może oszczednośc jest celowa, przynajmniej ja to tak odebrałam.
Odepchnęło mnie trochę okrucieństwo wobec psa - no, ale jak to stwierdziła jedna z moich przedmówczyń, wywołałaś emocje, więc chyba dobrze :P Pisz dalej, dobrze Ci idzie!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”