Podróżnik.
“Najlepszym wojownikiem jest ten, kto zdoła wroga przemienić w przyjaciela.”
- Lubię podróżować, wiesz? Ale nie do jakiegoś konkretnego miejsca, tylko tak przed siebie, tak żeby się zgubić. O, pójść gdzieś i nie wiedzieć jak wrócić do domu na obiad. Boże, jak ciepło, straszna ta dżungla, nie sądzisz?
Przyjaciel milczał, a podróżnik przedzierał się przez tony krzaków i kilogramy drzew porastających dżunglę, w której się znalazł.
- Poszedłem do wojska, bo mama mi kazała. To dziwne. Zazwyczaj to tata mówi - jesteś naszym synem, idź do wojska, będziesz mężczyzną. Prawdziwym, nie takim jak teraz. No, zjedz do końca mięso. U mnie było inaczej. To mama chciała abym poszedł do wojska bo powiedziała, że będę ładnie wyglądał w mundurze. Rzeczywiście, dobrze mi w zielonym. Tobie się podobam?
Przyjaciel milczał. Oboje byli zmęczeni długim marszem, a ich czoła błyszczały się odbijając promienie ciepłego, letniego słońca. Po policzkach spływały im srebrne kropelki potu.
- Ciekawe, jaki jest sens w tym, że walczymy. O co w ogóle walczymy? Gdy byłem mały, przeczytałem w książce, że wojna jest jak kwiat, sadzimy ją a ona sama się rozrasta. Jesteśmy jej pokarmem. Ludzie są pokarmem wojny. Nie chciałbym takiej rośliny w domu. Musiałbym ją podlewać krwią. To byłoby męczące. Czemu się nie odzywasz? Wcześniej byłeś taki rozgadany, rzekłbym, że aż strzelałeś - tak Ci się chciało ze mną rozmawiać. A teraz co?
Podróżnik dotknął ramienia przyjaciela. Jego kompan szedł wiernie przy nim, mimo to był zimny - jak metal. Czasem po rozmowie leciał mu z ust dym, mimo że nie palił papierosów.
- Powoli się gubię, to dobry znak. Już nie widzę tego ogromnego komina, co został wybudowany w naszym mieście. Kiedyś pojechałem do Japonii. Chciałem się tam zgubić, tak żeby nikt mnie nie odnalazł. Gdy byłem w dżungli, znalazłem wielkie drzewo. Największe drzewo, jakie widziałem w moim życiu. Rosło po środku lasu. Było tak ogromne, że wokół niego nie mogło wyrosnąć żadne inne, bo bellum(tak je nazwałem) zasłaniał swoimi liśćmi promienie słońca. Dotykałem go, pieściłem, badałem i kątem oka dojrzałem jakieś litery wyryte w pniu belluma. Byłem tu - Tony Halik. Musiałem stamtąd iść, w końcu ktoś tam był i wrócił, czyli znalazł drogę wyjścia, a ja tego nie lubię. Dobrze zrobiłem, co?
Słońce powoli muskało horyzont. Podróżnik zmęczył się i usiadł pod drzewem, Przyjaciel siedział obok niego.
- Zastanawiałem się, co czują tarcze na strzelnicach. To przecież modele ludzi, ciekawe czy czują ten ból, gdy do nich strzelamy. Gdy byłem tydzień temu, postrzelać do modeli, wieczorem odmówiłem za nich modlitwę i nawet płakałem trochę. Biedne modele. Nie odzywasz się od godziny, a ja mam Ci coś ważnego do powiedzenia. Jesteś piękny i chyba cię kocham. Chciałbym Cię pocałować, nie masz mi tego za złe?
Przyjaciel nie odezwał się, połączyli swoje usta. Żywe i metalowe. To był ich pierwszy i ostatni pocałunek. W oddali słychać było huk wystrzału.