Drzwi otwierają się i staje w nich łysy staruszek z wódką w rękach. Gapi się przed siebie jak idiota, nagle prostuje plecy, wzdycha; a my obserwujemy tę maskaradę. My, czyli ja - Kary - a także mój przyjaciel, Rudi (przydomek wziął się od koloru jego włosów). Tego dnia przebywał z nami ktoś jeszcze, kuzynka, zwana Lolą. Wtedy jednak siedziała w łazience. 
	Drzwi otwierają się znów i staje w nich mężczyzna o urodzie Hiszpana. Ma kruczoczarne włosy, wyraźne rysy i dobrze zbudowane, do połowy odsłonięte ramiona. Przygląda się przestrzeni dokoła, jak opanowany gangster z filmu, milcząc. W swojej powadze robi krok w przód, wyginając wargi w geście rozpaczy. 
Ja i Rudi zerkamy to na niego, to na siebie; kręcimy głowami. - James Dean miał jasne włosy - mówię, zaciągnąwszy się papierosem. - Aczkolwiek na czarnobiałych fotografiach tego nie widać. 
 - Szczegół - odpowiada Rudi, wyciągając papierosa z paczki, zapala. - A pan - zwraca się do gościa o urodzie Hiszpana - zna szwedzki? 
 - Szwedzki? - Mężczyzna wzdryga się. - Jak to, szwedzki? Nie było mowy o Szwedzkim... 
 - Bardzo nam przykro, ale potencjalny kandydat, pretendent, musi biegle posługiwać się szwedzkim. 
 - Ewentualnie mandaryńskim - dodaje Rudi. 
 - Ale przecież... - Hiszpan szuka słów. 
 - Ma pan talent, lecz nie do tej roli - wyjaśniam. 
 - Może ten Szwedzki nie jest trudny? - zastanawia się. 
 - Och, drogi panie, skurwysyńsko trudny. - Rudi strąca popiół z papierosa. 
 - Do widzenia, dziękujemy za przybycie. Nachste!
Wtedy jednak drzwi ani drgną. - Następny! Śmiało! - i wciąż nic. Spoglądam na Rudiego. - Powiedziałeś, że kolejka sięgała po ulicę. A do ulicy jest co najmniej... 15 metrów? 
Kolega wstaje, podchodzi do okna, wzdycha... - Wydaje mi się - mówi - że tę kolejkę coś przerzedziło. 
 - Jak to?! - Podbiegam do okna. - Ten stary? I Hiszpan? Który zresztą odchodzi...
 - Nie mam pojęcia, co się stało. - Zaciąga się w zamyśleniu. - Co im przyszło do głowy?...
 - Rudi, nie pierdol, proszę, że wystraszyły ich czarne chmury na niebie. 
 - Czarne chmury? - Otwiera okno i wychyla się. - Ech, chyba trafiłeś. 
 - Co? - Odciągam go od okna i robię to samo, co on zrobił przed chwilą; po niebie faktycznie suną czarne jak noc chmury. - To niemożliwe. Przyszli na casting i uciekli, bo wystraszyli się burzy? 
 - A ty wiesz, jakie tu są burze?
 - Jak na Majorce... Co mnie to obchodzi? Dostałem tyle, żeby ślęczeć tutaj przez jeden dzień, dwanaście godzin, takie cyrki nie wchodzą w grę. 
 - Słuchaj, jeżeli będzie trzeba, to poświęcimy się i drugi dzień opłacimy z własnej kieszeni. 
 - Daj spokój, mieliśmy te pieniądze przepić, a nie przeznaczyć na jakieś wyższe cele. - Śmieję się, wracając do pokoju. - Rudi, a co z tym starym? Co myśmy mu powiedzieli? 
 - Żeby czekał. 
 - Na telefon. 
 - O to nam chodziło. Ale on czeka przed drzwiami. 
 - Kozak. - Gaszę papierosa, mimo że wystarczyło go jeszcze na parę buchów. Rudi się nie odzywa, chce, żebym to ja decydował. - Dobrze, panie kolego, wołamy starego. - Pan kolega idzie w stronę drzwi, uchyla je, wypowiada właściwe nazwisko. Po chwili wraca. - I co? - pytam, powstawszy. - Uniósł się dumą, pychą, czymkolwiek, nie wróci? 
 - Wróci, wróci... Proszę poznać pana Deana. - Moim oczom ukazuje się całkiem wysoki, starszy człowiek o siwych, ale dosyć bujnych włosach, w niebieskich dżinsach i białej koszulce. 
 - To on - stwierdzam. 
Wtedy rozwierają się drzwi łazienki. Wychodzi z niej kuzynka, która jeszcze przed momentem rzygała do sedesu. Ociera wilgotne oczy, a na jej buzi pojawia się uśmiech. Skąd tak nagła zmiana nastroju? 
 - Ten pan ma głos Jamesa Deana - przekonuje, podczas gdy stary ściska moją dłoń. - Jego głos? - pytam, szukając na jego twarzy podobieństw do tragicznie zmarłego gwiazdora; tak, to on! Jak gdyby wtedy, kilka dekad temu nie zginął, lecz uszedł z życiem i przez ponad pół wieku ukrywał się gdzieś na uboczu. - Ma pan głos Jamesa Deana? 
 - To zabawne, ale na swój temat nie powinniśmy się wypowiadać. 
 - Kurwa, Dean... - Rudi pospiesznie gasi peta. - Proszę pana, zmienimu scenariusz! Rozumie pan? Zrobimy go pod pana! Główny bohater nie będzie miał 24 lat, tylko... no... 
 - 82. 
 - 82! Właśnie tak. - Rudi zabiera mnie na bok, na słówko. - Jak mogliśmy tego nie widzieć? Nic nie zauważyć? 
 - Nie potrafię odpowiedzieć. 
 - Jezusicku... Może to faktycznie on? 
 - Heh, już Cię kręci ten papieros. - Uśmiecham się i klepię go po ramieniu. - Sprawdź, może przyjechał Speedsterem. 
Oczywiście każdy głupi wie, że nie powiedziałem poważnie; tylko Rudi wziął to serio.
 - Czym pan przyjechał? Porsche? 
 - Czym?... Szanowni panowie, nie posiadam należytych środków, żeby było mnie stać na taką ekstrewagancję. 
 - Więc? - pytam. - Corsą, Fiestą?  
 - Przyszedłem piechotą, szanowni panowie. 
 - Piechotą... - Rudi jest zafascynowany. - Zapłacimy każdą cenę. 
 - Co? - Wpijam w niego trzeźwy wzrok. 
 - To znaczy tyle, ile się da, bez kompromisów. - Cofa się o parę kroków, będąc przeszczęśliwym. - James dean died - it is a truth? 
 - Panie kolego - śmieję się - może papierosa? Albo setkę? Nie wiem, co o panu myśleć, kolego. 
 - Jesteś jak biblijny Tomasz: widzisz, a nie wierzysz. 
 - To uderzające podobieństwo jest wynikiem, hm, przypadku. 
 - Przypadku... Tak, właśnie tak. Pokażmy panu scenariusz. 
Wracamy do salonu, gdzie czeka 82-letni Dean. Rudi prosi, żeby się rozgościł: usiadł, wypił kawę, herbatę, może nalewkę albo kompot. James dziękuje, po czym siada na jednej z kanap i już wyciąga rękę po szklankę, kiedy ni stąd, ni zowąd...
 - To miała być moja rola! - wrzeszczy Hiszpan, wpadłszy z hukiem do pokoju, z nożem w dłoni; jego rozchełstana koszula kołysze się z każdym jego ruchem. Stary zeskakuje z kanapy i staje na przeciw niego, także wyposażony w broń białą. 
 - Panowie, co wy... - mówi Rudi, ale wtedy rozpoczyna się pojedynek. Dwie postaci jakby przenikają się wzajemnie. Wyglądają niczym dwa duchy, jeden przechodzący przez drugi; zlewające się niekiedy. Chwilami błyszczą ostrza. Odgłosy walki są prawie nie do usłyszenia. - Panowie, nie denerwujcie mnie... panowie...
 - No chodź, chodź. - Pokazuję, żeby się zbliżył. A kiedy jest już obok, szepcę mu do ucha: - Bez względu na to, kim on jest, ma się natychmiast uspokoić. 
 - To mu to powiedz. 
Walka ustaje. Rezultatem szamotaniny jest efektowna scena: Hiszpan siedzi na Deanie, który leży na brzuchu, pokonany. 
 - Ten pan jednak wygrał - przyznaje James. 
 - Ale ten pan nie wygląda jak Dean, kurwa! - krzyczy zawiedziony Rudi. Rzuca się na Hiszpana, wyrywa mu nóż i przykłada do jego gardła. - Ocaliłem dobre imię tego pana! Przegrałeś! A teraz się wynoś. 
Hiszpan wstaje bez słowa, wyraźnie smutny. Potem poprawia koszulę i ze spuszczoną głową wychodzi. Dean zaś chowa twarz w dłoniach, wykrzywia twarz w jakimś grymasie, podciąga nogi i robi wszystko, by myśleć, że płacze. 
 - Hm... - Obserwuję, co robi. - Może i miałeś rację. Zachowuje się jak on. 
Jednogłośnie przytakujemy. 
 - Wiesz - mówi Rudi - to w sumie nieistotne. Byle umowę podpisał. - Zapala papierosa, którego od chwili trzyma w ustach. - No i żeby nie miał kumpli w związkach zawodowych. - Znów potakujemy. 
Tymczasem Dean wstaje. Patrzy gniewnie, po czym wychodzi. 
 - On już nie wróci? - pyta Rudi, a ja znów nie potrafię mu odpowiedzieć.
					
															
																				
					
					
																													- Pierwsze Kroki
- - Tu się przedstawiamy ...
- - Regulamin Główny i Regulaminy Działów
- Najlepsze na Weryfikatorium
- - Najlepsze z prozy
- - Najlepsza Miniatura Miesiąca
- - Najlepsze z poezji
- - - Poezja rymowana
- - - Poezja biała
- - - Myśli krótkie
- Pisarze i ich zwyczaje
- - Weryrecenzje
- - Strefa Pisarzy
- - Strefa Debiutantów
- - Archiwum Strefy
- - - Archiwum Debiutów
- - - Archiwum Pisarzy
- Wydawnictwa i ich zwyczaje
- - Wydawnictwa
- - Jak wydać książkę w Polsce?
- - ...za granicą?
- Proza
- - Spis treści
- - Informacje
- - Opowiadania i fragmenty powieści
- - Miniatura literacka
- - Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'
- Poezja
- - Poezja biała
- - Poezja rymowana
- - Mini poeticum
- - Proza poetycka
- - Hyde park poetycki
- Nasza (inna) twórczość
- - Dziennikarstwo i publicystyka
- - Scenariusze filmowe i teatralne
- - Nasze Zabawy Literackie
- - - Piszemy wspólne opowiadania
- - - Eksperymenty literackie
- Warsztat literacki
- - Wprawki, czyli ćwiczenia warsztatowe
- - Jak pisać?
- - Kreatorium
- - Warsztaty WeryfikatoriuM
- - - Gest narracyjny
- - - - Informacje
- - - - Eliminacje
- - - - Wariacje
- - - - - Grupa A
- - - - - Grupa B
- - - - Egzamin
- - - Dialogatornia
- - - - Kwalifikacje
- - - - Kwalifikacje
- - - - Ćwiczenia - część I
- - - - Ćwiczenia - część II
- - Forumowi Specjaliści i Pasjonaci
- - Maraton pisarski
- Konkursy
- - Konkursy nasze
- - - Wielka Bitwa Karczemna Romeckiego (dla Fioletowych)
- - - - Teksty konkursowe
- - - - Dyskusje i zgadywanki
- - - - Oceny i wyniki
- - - Walki Mocy
- - - - Walki mocy 2018
- - - - Walki mocy 2014
- - - - Walki mocy 2013
- - - Puchar Administratora
- - - - Turniej o Puchar Administratora 2018
- - - - - Faza Grupowa
- - - - - - Zakończone
- - - - - Faza Pucharowa
- - - - - - Rozegrane
- - - - - Plebiscyty
- - - - Turniej o Puchar Administratora 2012
- - - - - Faza I
- - - - - Faza II
- - - - - Faza Finałowa
- - - Konkursy Drabblowe
- - - Konkurs "Otuleni Natchnieniem"
- - - - Podium
- - - Konkurs "Miniatoricum"
- - - - Prace konkursowe - Miniatoricum 2009
- - - - Podium
- - - - Prace konkursowe - Miniatoricum 2010/I
- - - Konkursy różne
- - - - Letni Konkurs Porzeczkowy
- - - - Malowane słowem, czyli mistrzowie obrazowania
- - - - Sylwestrowy Turniej Poetycki
- - - - Świeża krew 2019
- - - Skarbonka
- - Bitwy literackie
- - - Regulamin bitewny
- - - Nowa bitwa!
- - - Bitwy z przeszłości
- - - - Rankingi
- - - - Propozycje bitew modyfikowanych
- - Konkursy literacko-poetyckie
- O literaturze
- - Dyskusje o literaturze
- - MML
- - Czytelnia
- Nasze publikacje
- - Drabble na Niedzielę
- - WeryForma(t)
- - Sukcesy Weryforumowiczów
- - Sprawy organizacyjne
- - Centrum Wzajemnej Pomocy
- - - Ku refleksji
- - - Ciekawostki, humoreski i różne różności
- - - QFANT - magazyn fantastyczno-kryminalny
