316

1
WWW
WWW
Cza­sami, gdy roz­trzęsiona pat­rzę w lus­tro, prze­mywając swą twarz po raz ko­lej­ny lo­dowatą wodą, zas­ta­nawiam się...
Ile cza­su mi jeszcze zos­tało?

WWWPrzek­rwione oczy, drżący pod­bródek, war­gi wyk­rzy­wione w dziw­nym gry­masie i ko­lej­na por­cja przes­tarzałych łez. Czy to nie za­baw­ne, że one już ni­kogo nie ra­nią? Nieza­leżnie od otocze­nia, czy nasze­go wnętrza - łza - stała się zbędna. Naj­gor­sze jed­nak, że w moim świecie jest sym­bo­lem bez­radności. Kpiącej, jakże do­bit­nej i niemiłosier­nie wkur­wiającej bez­radności. To niczym tor­tu­ra pod­czas ko­lej­ne­go or­gazmu, gdy jes­teś przy­wiąza­na do krzesła, z sze­roko roz­sta­wiony­mi no­gami i błagasz o chwilę wyt­chnienia. Życie jed­nak lu­bi się znęcać. Lu­bi pier­do­lić nas jak żaden in­ny fa­cet.
- Kocha­nie, jes­teś stuk­nięta - szep­czę cichut­ko do od­bi­cia w lus­trze, a te śmieje się do mnie drwiąco - jes­teś pier­dolnięta - pow­tarzam grzecznie a ono na­dal ze mnie drwi. Tracę siły a prze­cież trze­ba kiedyś wyjść z łazien­ki i przes­tać płakać tyl­ko dla­tego że ciocia stwier­dziła, iż mogę chlać wodę z kra­nu a nie znów szu­kać cze­goś u niej.
Bur­del, prze­jas­kra­wiony bur­del w ja­kim żyje stał się już tak mo­noton­ny, że często myślę o cy­rog­ra­fie z Bo­giem. Diabeł ma część me­go jes­tes­twa, dlacze­go więc nie poświęcić dru­giej części mężczyźnie na wy­sokości? Ten tam, jest trochę jak roszpun­ka, tyl­ko z długim chu­jem ja­kiego nie war­to pos­ta­wić, bo os­tatnia des­ka ra­tun­ku znik­nie. Może właśnie dla­tego tak rzad­ko się na niego po­wołuję? Boję się, że spo­dobam się mu za bar­dzo i kiedy raz do mnie zaj­rzy już długo nie wróci, bo­wiem nie będzie miał możli­wości...

WWWSchi­zof­re­nia - może to od­po­wied­nie słowo na moją przy­padłość? Do­tyka 0,4-0,6% po­pulac­ji, więc równie dob­rze mogę się załapać do pocho­du wyb­ra­nek. By to spraw­dzić pot­rze­ba wy­wiadu z pac­jentem, ob­serwac­ji zacho­wania i la­bora­toryj­nych ba­dań - po­win­nam więc za­pytać mamę, w końcu ona codzien­nie nas ob­serwu­je, często z na­mi ga­da a i krew zbiera ja­koś raz w miesiącu na ba­dania. Dal­szy bełkot ja­koś ciężko mi zro­zumieć... Cho­ciaż wzmian­ka o tym, że szczyt zacho­rowań przy­pada dla mężczyzn na 20–28 rok życia, a u ko­biety 26–32 w ca­le mnie nie wyk­lucza.
Początki cho­roby... Za­burze­nia pro­cesów myśle­nia, niewłaści­wie in­ter­pre­tac­ja faktów, ha­lucy­nac­je, sil­ne pod­niece­nie z do­minującym poczu­ciem lęku, od­mien­ne od codzien­nych zacho­wanie - Kur­wa. - Prze­cinek ja­kich często się używa, wyr­wał się z moich lek­ko roz­chy­lonych ust. Za dużo in­formac­ji się pok­ry­wało...
Jas­ne myśle­nie już daw­no zat­ra­ciłam, właści­wie na­wet nie wiem ja­ki ma­my dziś dzień. Je­dyne co mogę roz­poznać to ja­kieś pięćdziesiąt od­mian ty­toniu i równie dużo rodzajów per­fum czy leków. Ha­lucy­nac­je też często występują. W końcu niejed­nokrot­nie pat­rząc na twarz ja­kiegoś mężczyz­ny widzę w nim Ale­xa - me­go narzeczo­nego.
Pod­niece­nie spo­wodo­wane lękiem - to jest TO! Chy­ba je­dyna przy­padłość występująca niemal codzien­nie. Co do zacho­wania... Prze­cież tyl­ko dla­tego, że nie dos­tałam bu­tel­ki wo­dy, stoję w łazien­ce za­nosząc się płaczem i roz­ma­wiam z włas­nym od­bi­ciem.
- Ja pier­do­le - jęknęłam i od­wróciłam się w stronę drzwi, by w ja­kiś sposób uciec od włas­nych myśli... i wte­dy znów go zo­baczyłam. Ciem­ne włosy sięgające do ra­mion, oczy, które mie­szały w so­bie trzy od­cienie - sza­rość, zieleń i błękit - pełne us­ta, drob­ny nos, kil­ka piegów i mała bliz­na przy le­wym łuku brwiowym... - Aleks? - za­pytałam nie do­wie­rzając i wpat­rując się wprost w pos­tać prze­de mną.
- Asil? - Mężczyz­na od­po­wie­dział mi py­taniem na py­tanie i ruszył ku mnie. Chwilę po­tem szar­piąc za nad­gar­stek tym sa­mym rzu­cając so­bie w ra­miona.
- Tak się cieszę... - Wyszep­tałam, led­wie pow­strzy­mując swe łzy i wtu­lając się w niego.
- Szu­kałem Cię wszędzie - wyszep­tał, przecze­sując dłonią mo­je kaszta­nowe włosy. W pew­nym mo­men­cie jed­nak za­cisnął na nich pal­ce i szar­pnął moją głowę do tyłu - Ma­leńka... - Mruknął mi wprost do ucha, og­rze­wając je swym ciepłym od­dechem.
- Zap­ro­wadzisz mnie do po­koju? - Za­pytał tym sa­mym sil­nym to­tem, puszczając mo­je włosy w mo­men­cie, gdy posłyszał cichy jęk, ja­ki wyr­wał się z me­go gardła.
- Oczy­wiście - wyszep­tałam, uśmie­chając się do niego i lek­ko wy­suwając na przód, by ot­worzyć drzwi. Up­rzedził mnie jed­nak i puścił przo­dem - zaw­sze był dżen­telme­nem.
Ruszyłam ciem­nym ko­rytarzem w pra­wo, wspięłam się po scho­dach i znaj­dując na piętrze weszłam do po­koju nr 316. On cały czas był za mną. Byłam ta­ka szczęśli­wa... Nie uciekł jak nieg­dyś, nie zos­ta­wił mnie na długie miesiące, nie od­szedł... On po pros­tu mu­siał na chwilę wy­jechać i po­godzić się z moim lo­sem.
Kiedy drzwi się za na­mi zam­knęły, od­wróciłam się w je­go kierun­ku. Uśmie­chał się do mnie, swym zwycza­jem przyp­ra­wiając mnie o ciar­ki na ple­cach.
- Tak się cieszę - powtórzyłam, nie zdając so­bie z te­go spra­wy. Wte­dy on zbliżył się do mnie, wziął na ręce i niczym w baj­ce prze­niósł do sy­pial­ni. Chwilę po­tem opuścił mo­je drob­ne ciało na łóżko, przesłonił oczy jed­wabną chustą i przy­wiązał do łóżka. Słyszałam jak przy tym cicho mruczy, bo­wiem su­kien­ka, jaką na so­bie miałam mu­siała przyk­leić się do me­go ciała, odsłaniając wszel­kie krągłości, ja­kie uwiel­biał. Ciągle się uśmie­chałam, w końcu ba­wiliśmy się tak już ty­siące ra­zy. Sze­lest oz­najmił mi, że zrzu­cił z siebie ub­ra­nie a skrzy­pienie łóżka, że zna­lazł się przy mnie. Je­go dłonie wędro­wały śmiało po mym ciele, spra­wiając, że dos­tałam lek­kich wy­pieków na po­liczkach. Nie przej­mo­wał się tym, wie­dział, że to lu­bię. Pod­winął moją su­kienkę do góry i wszedł we mnie bes­tial­sko. Te­go się nie spodziewałam. Mo­je oczy po raz ko­lej­ny za­pełniły się łza­mi. Zag­ryzłam war­gi, by nie krzyknąć. Ruszał się szyb­ko, płyn­nie, raz po raz pojękując. W końcu doszedł, przys­ta­wiając mi chu­ja do ust, gdzie się zresztą spuścił. Uwol­nił mnie do­piero, kiedy usłyszał jak przełknęłam gorzka­wy smak sper­my i swo­je słone łzy, udając, że nic się nie stało. Pod­niosłam się, zsunęłam z oczu chus­tkę i chciałam coś po­wie­dzieć, ale go już nie było. Wyszedł bez­sze­les­tnie. Pop­ra­wiłam suk­nie i wyj­rzałam z po­koju. Aku­rat ko­rytarzem przechodziła ma­ma, uśmie­chnęła się do mnie i rzu­ciła:
- Dob­ra ro­bota. - Po czym znikła, schodząc z piętra. Gdy wyszłam z po­koju, słyszałam przeróżne głosy - mie­szankę bólu, ek­sta­zy i ra­dości przep­la­tającą się z wo­nią sto­sun­ku, che­mika­liów i leków.
- Ile to już dni? - Rzu­ciłam do siebie stając przy kra­tach, ja­kie przyoz­da­biały ok­no.
- 316 - Szepnęła ja­kaś dziew­czy­na, która zna­lazła się za mną. Wtu­liła się w mo­je wątłe ciało i odet­chnęła głębo­ko. Nie miałam nic prze­ciw­ko jej blis­kości.
- Trzys­ta szes­naście dni minęło od mo­men­tu, kiedy po­wie­dziano, że jes­tem schi­zof­re­niczką i pot­rze­buję lecze­nia w spec­ja­lis­tycznym szpi­talu. - Mu­siałam się ko­muś wys­po­wiadać.
- W końcu to dla nasze­go dob­ra. - Odez­wała się tam­ta, choć jej głos był dziw­nie zna­jomy i równie otępiały, co mój.
- Tak... - Od­rzekłam, śmiejąc się cicho - Wszys­tko w tym świecie dzieje się dla nasze­go dob­ra...
Ostatnio zmieniony pt 11 paź 2013, 08:25 przez WilceeQ, łącznie zmieniany 1 raz.

2
WilceeQ pisze:ko­lej­na por­cja przes­tarzałych łez
przestrarzały - nie zgrywa mi to określenie, do tego zestawione z porcją, ma kulinarny posmak i traci "głębokość".
WilceeQ pisze:szep­czę cichut­ko do od­bi­cia w lus­trze, a te śmieje się do mnie drwiąco
ono
WilceeQ pisze:jes­teś pier­dolnięta - pow­tarzam grzeczniePRZECINEK a ono na­dal ze mnie drwi.
Słowa bohaterki przeczą opisowi: grzecznie - pierdolnięta
WilceeQ pisze:Tracę siły PRZECINEK a prze­cież trze­ba kiedyś wyjść z łazien­ki i przes­tać płakać tyl­ko dla­tego że ciocia stwier­dziła, iż mogę chlać wodę z kra­nu PRZECINEK a nie znów szu­kać cze­goś u niej.
WilceeQ pisze:Bur­del, prze­jas­kra­wiony bur­del w ja­kim żyjeĘ PRZECINEK stał się już tak mo­noton­ny, że często myślę o cy­rog­ra­fie z Bo­giem.
Panna Interpunkcja chichocze czasami ironicznie.
WilceeQ pisze:w ca­le mnie nie wyk­lucza.
Panna Ortografia jej wtóruje. Te dwie jędze nieźle potrafią zaleźć za skórę.
WilceeQ pisze:Ten tam, jest trochę jak roszpun­ka, tyl­ko z długim chu­jem ja­kiego nie war­to pos­ta­wić, bo os­tatnia des­ka ra­tun­ku znik­nie.
Idea tego porównania jest dla mnie całkiem niezrozumiała. Roszpunka (baśniowa panna z długimi włosami), nie roszpunka (sałata).
WilceeQ pisze:Boję się, że spo­dobam się mu za bar­dzo i kiedy raz do mnie zaj­rzy już długo nie wróci, bo­wiem nie będzie miał możli­wości...
Nie rozumiem.
WilceeQ pisze:Schi­zof­re­nia - może to od­po­wied­nie słowo na moją przy­padłość? Do­tyka 0,4-0,6% po­pulac­ji, więc równie dob­rze mogę się załapać do pocho­du wyb­ra­nek. By to spraw­dzić pot­rze­ba wy­wiadu z pac­jentem, ob­serwac­ji zacho­wania i la­bora­toryj­nych ba­dań - po­win­nam więc za­pytać mamę, w końcu ona codzien­nie nas ob­serwu­je, często z na­mi ga­da a i krew zbiera ja­koś raz w miesiącu na ba­dania. Dal­szy bełkot ja­koś ciężko mi zro­zumieć... Cho­ciaż wzmian­ka o tym, że szczyt zacho­rowań przy­pada dla mężczyzn na 20–28 rok życia, a u ko­biety 26–32 w ca­le mnie nie wyk­lucza.
Początki cho­roby... Za­burze­nia pro­cesów myśle­nia, niewłaści­wie in­ter­pre­tac­ja faktów, ha­lucy­nac­je, sil­ne pod­niece­nie z do­minującym poczu­ciem lęku, od­mien­ne od codzien­nych zacho­wanie.
Panna stoi w łazience przed lustrem, beczy, jest nieco rozedrgana. Skąd nagle zalew encyklopedycznych informacji? Nauczyła się hasła na pamięć?
WilceeQ pisze:Początki cho­roby... Za­burze­nia pro­cesów myśle­nia, niewłaści­wie in­ter­pre­tac­ja faktów, ha­lucy­nac­je, sil­ne pod­niece­nie z do­minującym poczu­ciem lęku, od­mien­ne od codzien­nych zacho­wanie - Kur­wa. - Prze­cinek ja­kich często się używa, wyr­wał się z moich lek­ko roz­chy­lonych ust. Za dużo in­formac­ji się pok­ry­wało...
zapis; wypowiedź bohaterki od akapitu;
Początki cho­roby... Za­burze­nia pro­cesów myśle­nia, niewłaści­wie in­ter­pre­tac­ja faktów, ha­lucy­nac­je, sil­ne pod­niece­nie z do­minującym poczu­ciem lęku, od­mien­ne od codzien­nych zacho­wanie.
- Kur­wa!
Prze­cinek ja­kich często się używa, wyr­wał się z moich lek­ko roz­chy­lonych ust. Za dużo in­formac­ji się pok­ry­wało...

a może:
- Kur­wa! - myślę/mówię wystraszona, bo za dużo in­formac­ji się pok­ry­wa.
WilceeQ pisze:- Tak się cieszę... - Wyszep­tałam, led­wie pow­strzy­mując swe łzy i wtu­lając się w niego.
- Szu­kałem Cię wszędzie - wyszep­tał, przecze­sując dłonią mo­je kaszta­nowe włosy. W pew­nym mo­men­cie jed­nak za­cisnął na nich pal­ce i szar­pnął moją głowę do tyłu - Ma­leńka... - Mruknął mi wprost do ucha, og­rze­wając je swym ciepłym od­dechem.
- Zap­ro­wadzisz mnie do po­koju? - Za­pytał tym sa­mym sil­nym to­tem, puszczając mo­je włosy w mo­men­cie, gdy posłyszał cichy jęk, ja­ki wyr­wał się z me­go gardła.
- Oczy­wiście - wyszep­tałam, uśmie­chając się do niego i lek­ko wy­suwając na przód, by ot­worzyć drzwi. Up­rzedził mnie jed­nak i puścił przo­dem - zaw­sze był dżen­telme­nem.
Po pierwsze - nie za dużo szeptania?
Po drugie - raz Wyszeptał, raz wyszeptał. Jak powinno być? http://www.ekorekta24.pl/proza/130-inte ... ac-dialogi
WilceeQ pisze:Ruszyłam ciem­nym ko­rytarzem w pra­wo, wspięłam się po scho­dach i znaj­dując na piętrze PRZECINEK weszłam do po­koju nr 316.
Rozumiem, że bohaterka jest tak zagubiona, że odnalazła się dopiero na piętrze. :)
WilceeQ pisze:- Zap­ro­wadzisz mnie do po­koju? - Za­pytał tym sa­mym sil­nym to­tem, puszczając mo­je włosy w mo­men­cie, gdy posłyszał cichy jęk, ja­ki wyr­wał się z me­go gardła.
Taka tam literówka...
WilceeQ pisze:Ciągle się uśmie­chałam, w końcu ba­wiliśmy się tak już ty­siące ra­zy. /.../ Uwol­nił mnie do­piero, kiedy usłyszał jak przełknęłam gorzka­wy smak sper­my i swo­je słone łzy, udając, że nic się nie stało.
Zdecyduj się. Ona lubi brutalność czy nie?
przełknęłam gorzka­wy smak sper­my - przełknęła spermę o gorzkawym smaku, a nie gorzkawy smak spermy.
WilceeQ pisze:Pod­niosłam się, zsunęłam z oczu chus­tkę i chciałam coś po­wie­dzieć, ale go już nie było. Wyszedł bez­sze­les­tnie. Pop­ra­wiłam suk­nie i wyj­rzałam z po­koju.
ale już go nie było
suknię

Idea do mnie przemawia, ale nie znam się na schozofrenii. Nie wiem ile w tym opowiadaniu chęci przedstawienie człowieka w pewnym stanie chorobowym, a ile fantazji erotycznych autora.

Zdecydowanie musisz poznać zasady zapisy dialogów i zastosować je w praktyce.

Powodzenia w dalszych próbach.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”