Oni

1
Oni

WWWObudził się w środku nocy z przeczuciem, że to już. Dotknął delikatnie nagiego ramienia żony i wyszeptał jej do ucha:
- Kocham cię, malutka.
WWWZamruczała rozkosznie i jeszcze śpiąc, wtuliła się w niego mocno. Zaciągnął się zapachem jej ciała, po czym odgarnął włosy z jej twarzy i pocałował w usta. Otworzyła oczy i patrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Ja ciebie też - powiedziała z uśmiechem. – Bardzo.
WWWNie odpowiedział, patrzyli na siebie w milczeniu. W końcu uśmiech zgasł na jej twarzy, zastąpiła go troska i powoli narastający strach.
- Maciek...
- Cii, malutka.
- Proszę...
- Ale ja muszę.
- Dlaczego?
- Po prostu, muszę. Pozwól mi...
WWWPróbował wstać, ale ona nie chciała puścić jego ręki.
- Zostań ze mną.
- Nie mogę. - Opuścił głowę i przez chwilę siedział zgarbiony na brzegu łóżka. – Śpij kochanie.
WWWSzybko wstał z łóżka i stanął w drzwiach pokoju z ręką opartą o futrynę. Popatrzył jeszcze na nią, po czym wyszedł na korytarz i starannie zamknął za sobą drzwi.
WWWDrgnęła, gdy zapaliło się światło w łazience. Słyszała wyraźnie, jak odkręca wodę, jak zwykle strącając jej kosmetyki z szafki nad zlewem. Usiadła na łóżku i szczelnie otuliła się kołdrą. Nasłuchiwała. Woda przestała lecieć i słyszała jego przekleństwa, gdy zbiera rzeczy zrzucone na podłogę. Uśmiechnęła się, wyobrażając sobie jego minę. Potem jeszcze na chwilę wyszedł do garderoby, by po chwili znów wrócić do łazienki. Przez szybę w drzwiach widziała, jak szedł ociężale, zgarbiony. Potem usłyszała trzask zamykanego zamka w łazience i nastała cisza.
WWWOpadła na poduszkę i myślała o tych wszystkich latach, które spędzili razem. O jego spracowanych, szorstkich dłoniach i zapachu potu na jego ciele. O uśmiechu i pionowej zmarszczce na czole, która pojawiała się zawsze, gdy chciał ją okłamać. I o jego chorobie, która pojawiła się między nimi i nie pozwalała żyć razem.
WWWNie pamiętała, ile czasu minęło, gdy zerwała się z łóżka i wybiegła na korytarz. Stanęła pod drzwiami łazienki i nasłuchiwała przez chwilę.
- Maciek...
WWWUsłyszała jego oddech, rwany i niewyraźny. Szarpnęła za klamkę, potem uderzyła otwartą dłonią w drzwi.
- Maciek! - powtórzyła. – Otwórz!
- Nie. Odejdź.
- Proszę, cię... Otwórz – powiedziała cicho. – Mam znów wzywać policję? Jak ostatnio?
WWWZamknęła oczy i stała przez chwilę nieruchomo, ściskając nerwowo klamkę. W końcu zatrzeszczał otwierany zamek i drzwi ustąpiły.
WWWStał odwrócony do niej plecami, był zupełnie nagi. Miał opuszczoną głowę, drżały mu ramiona. W jego prawej dłoni dostrzegła skórzany pasek od spodni i mimowolnie się wzdrygnęła. Stanęła za jego plecami i objęła go rękoma. Oparła głowę na jego karku i wyszeptała:
- Proszę cię, nie rób tego. - Westchnęła i dodała: – Kocham cię.
WWWDelikatnie wyjęła pasek z jego dłoni i odrzuciła z obrzydzeniem w kąt łazienki. Potem wzięła go za rękę i jak dziecko, poprowadziła do sypialni. Ułożyła go na łóżku, dokładnie okrywając kołdrą. Stała przez chwilę nieruchomo, po czy z westchnieniem odgarnęła włosy i rozebrała się do naga. Wsunęła się do łóżka i przytuliła do niego mocno. Leżeli przytuleni, on nasiąkał jej zapachem, a ona jego łzami. Przytuliła jego głowę do piersi i okryła twarz włosami.
- Ja nie potrafię z tobą rozmawiać. Nie umiem – powiedziała. Odnalazła jego dłoń i położyła między swoimi nogami. Zadrżał, gdy ścisnęła ją udami. – To jedyny język, jaki znam.
WWWMilczeli przez chwilę. Potem ona położyła się na plecach i nerwowo szarpiąc jego ramiona, wciągnęła go na siebie. Wtuliła się w niego i oplotła udami, nie pozwalając się uwolnić. Ujęła jego twarz w dłonie i zaczęła całować, mocno, tak jak żona całuje swojego męża. Drżał i nie mógł w nią wejść, więc pomogła mu ustami, wtarła w jego ciało swój zapach i wilgoć, wchłonęła go w siebie. Milczeli przez cały czas i tylko ciemność, skryta za oknem, chichotała i mlaskała obleśnie.
WWWGdy wychodził z pokoju, zaczęła płakać. Wtuliła się w kołdrę i zwinęła w kłębek, i szeptała cicho:
- Nie widzę, nie słyszę, nie czuję, nie widzę...
WWWJego kroków na korytarzu, błysku światła w łazience i ciszy, która była między nimi. Szelestu zadzierzgniętej skórzanej pętli. Skrobania paznokci o szkło. Pękającego lustra. Spadających kosmetyków z półki nad zlewem. Dźwięku nagiego ciała z mlaśnięciem uderzającego o płytki. Ciszy.
WWWŁkała wtulona w poduszkę. Połykała wspomnienia i sny. Dary. Troski. Święty spokój.
WWWNaga wybiegła na korytarz. Paznokciami rozdarła drzwi i odcięła pętlę. Znów leżeli przytuleni, gładziła go po głowie. Wezwała karetkę. W końcu przyjechali, dobrze, że zdążyła założyć koszulę nocną. Lekarz w czasie reanimacji połamał mu żebra. Gdy wrócił oddech, zabrali go do szpitala.
- Nie może pani z nami jechać – powiedział sanitariusz. – Takie przepisy, proszę wziąć taksówkę.
WWWI stała przed blokiem, prawie naga, półprzeźroczysta. Policjanci omietli ją światłem latarek, zważyli w myślach jej piersi, a jeden z nich powiedział:
- Jezu, ale on głupi.
- No – dodał drugi. – Głupi...
WWWOdeszła w tym świetle, zniknęła w ciemności jak strzyga. Przed blokiem, na chodniku, małe dziewczynki narysowały kredą ludzika do gry w klasy. Ominęła go z obrzydzeniem i zniknęła zupełnie.
Ostatnio zmieniony sob 12 kwie 2014, 20:47 przez Filip, łącznie zmieniany 1 raz.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

2
dobre.
płynne, bezbłędne.
nic mnie nie zatrzymało, gładko prowadzisz przez opowieść, technicznie bardzo sprawnie, prawie na zimno, aż nie do uwierzenia.

ale głowe mem pełna czegoś innego.
wróce jak się przewietrzę.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

4
Gorgiasz pisze:Ogólnie dobre, ale ja się przyczepię: trzy razy "jej" w pierwszych zdaniach
nie ma tragedii, mozna je obejsc, ale nie przeszkadzaja bardzo.
nawet mi ;-)
gor pisze: i po co łamał mu te żebra? Dysonans.
gor, podczas resuscytacji połamane żebra to standard, poza tym lepiej komus połamac gnaty próbujac go uratować niż pozwolic, zeby sie przekręcił.
Potem usłyszała trzask zamykanego zamka w łazience i nastała cisza.
trzask zamka wystarczy. bez "zamykanego"
O jego spracowanych, szorstkich dłoniach i zapachu potu na jego ciele. O uśmiechu i pionowej zmarszczce na czole, która pojawiała się zawsze, gdy chciał ją okłamać. I o jego chorobie, która pojawiła się między nimi i nie pozwalała żyć razem.
tu masz zaimki dzierżawcze, ale one porządkują tekst, wiec - imo - musza być. bo to jej uczucia w stos do niego, jak dasz sama "chorobę" mozna się zastanawiac, o co chodzi.

uff, text jest bardzo dobry, chociaz mocny.
on jest cieżki, z niemożnością życia, z ucieczka, chorobą, ona z kolei zupełnie bezradna, z desperacją próbuje go zatrzymać - przejmujące, świetnie pokazałeś emocje obojga, ich walkę z chorobą i ze sobą, bo ona już ma dość i w sumie jest moment, że mam wrazenie, ze czeka az on się skończy, a koszmar razem z nim. i tylko miłośc zmusza, zeby go ratować, bo jego życie i ocalenie nie przynosi ulgi tylko ciag dalszy piekła.

niesamowite.
i czyta się jednym tchem.

dobra robota.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
Mocne. I zapada. Bardzo dobre porównania.
I jak to czytam to się boję.
Dlatego ten tekst jest niesamowity.
Dziękuję za pokazanie go nam.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

6
Dałeś temu tekstowi podtytuł "Ćwiczenie", czyli to jest wprawka? To dobrze. Bo tekst jest poniżej Twoich możliwości. Za dużo tu takich "łatwych" zbitek, a rzeczy, które mogłeś (umiesz!) wykorzystać, zupełnie przez to nie zagrały. To są takie łatwizny:
Pilif pisze:Dotknął delikatnie
Można by więcej wyciągnąć z tego dotknięcia.
Pilif pisze:Zamruczała rozkosznie
No jasne. Całe szczęście, że nie jak kotka. ;)

Cała ta rozmowa:
Pilif pisze:- Maciek...
- Cii, malutka.
- Proszę...
- Ale ja muszę.
- Dlaczego?
- Po prostu, muszę. Pozwól mi...
WWWPróbował wstać, ale ona nie chciała puścić jego ręki.
- Zostań ze mną.
- Nie mogę. - Opuścił głowę i przez chwilę siedział zgarbiony na brzegu łóżka. – Śpij kochanie.
I słowa, i gesty - takie papierowe, zupełnie bez indywidualności. Jacyś ludzie, nie oni konkretni.
W łazience już jest coś indywidualnego - spadające kosmetyki. Ale to mało, mało.
Pilif pisze:O jego spracowanych, szorstkich dłoniach
Szorstkie i spracowane - sztampa. W przeciwieństwie do pionowej zmarszczki, która jest drugim, obok spadających kosmetyków, elementem indywidualnym, charakterystycznym dla tej, konkretnej pary.

Ten opis wyszedł niezgrabnie:
Pilif pisze:Stał odwrócony do niej plecami, był zupełnie nagi. Miał opuszczoną głowę, drżały mu ramiona. W jego prawej dłoni dostrzegła skórzany pasek od spodni i mimowolnie się wzdrygnęła. Stanęła za jego plecami i objęła go rękoma.
Po pierwsze: stał-był-miał. Dlaczego miał opuszczoną głowę, a nie: opuścił głowę? Plecy się powtarzają, może na końcu dać: stanęła za nim? No i samo to, że ona go ogląda jak eksponat i chłodno relacjonuje. Czy nie powinna zobaczyć w tej sytuacji przede wszystkim tego znaczącego szczegółu, który w jej oczach urośnie, uderzy zrozumieniem, zmusi do reakcji?
Pilif pisze:Ułożyła go na łóżku, dokładnie okrywając kołdrą.
Łóżko, kołdra. Jakie to łóżko? Jaka kołdra? Nic nie wiadomo, wyobraźnia nie ma pokarmu.
Pilif pisze:Ujęła jego twarz w dłonie i zaczęła całować, mocno, tak jak żona całuje swojego męża Drżał i nie mógł w nią wejść, więc pomogła mu ustami,
Eee, zgubiłam się. Mam przed oczami jakąś dziwną akrobatykę. Przecież ona go całuje po twarzy, to usta ma w tym momencie dość daleko od miejsca wchodzenia? Albo ja czegoś nie rozumiem, albo tu brakuje w środku jeszcze jednego zdania, które pozwoliłoby jej przestać całować.
Pilif pisze:Przed blokiem, na chodniku, małe dziewczynki narysowały kredą ludzika do gry w klasy. Ominęła go z obrzydzeniem i zniknęła zupełnie.
Dziewczynki w tym momencie rysują? Ale jest ciemno (policjanci mają latarki). A jeżeli nie teraz, tylko ludzik był narysowany wcześniej, to skąd wiadomo, że to małe dziewczynki rysowały, a nie większe? "Małe dziewczynki" to też taka "łatwa" zbitka. Trzeba uważać na takie łatwizny-mielizny, bo może wyjść coś bez sensu. A nawet jeśli wyjdzie z sensem, to zazwyczaj czytelnik jest do takich delikatnych dotyków, rozkosznych mruczeń i małych dziewczynek przyzwyczajony i w sekundę po przeczytaniu już ich nie pamięta.

I ostatnia sprawa: Dlaczego właściwie ludzik budzi w niej obrzydzenie?

Pozdrowienia

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony sob 12 kwie 2014, 20:47 przez Thana, łącznie zmieniany 1 raz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

7
Thana pisze:I ostatnia sprawa: Dlaczego właściwie ludzik budzi w niej obrzydzenie?
Pewnie dlatego, że w policji tak się obrysowuje miejsce w którym leżały zwłoki. Tak przynajmniej jest na starych, amerykańskich filmach. Dlatego pewnie jej się skojarzyło ze zwłokami męża.
Pilif pisze:O jego spracowanych, szorstkich dłoniach i zapachu potu na jego ciele.
Wyrzuciłabym drugie "jego"

Bardzo mi się podoba, jak krążą w tym tekście emocje. Szczególnie pierwsza część tekstu. Najpierw ciekawość, czemu ona tak się z nim żegna, przecież on tylko do łazienki idzie. I tu już pierwsze emocje - ciężko sobie wyobrazić życie z kimś, kto idąc do łazienki może już nie wrócić.

Trochę mnie zastanowiło, dlaczego mąż chce popełnić to samobójstwo z nią za ścianą, wiedzącą, że to robi. Bez jakiegoś szczególnego pożegnania, bez czajenia się. Tłumaczę to sobie tym, że mężczyzna chce być ratowany za każdym razem. Chce jednocześnie umrzeć i żyć i to jest najbardziej bolesna z rzeczy w tym opowiadaniu.

Podobał mi się też moment, gdy on wyszedł już do łazienki, a ona nasłuchiwała. Wiedziała dokładnie, co chce zrobić, a jednak nie rzuciła się od razu, by go zatrzymać. Wie, że kiedyś ta śmierć nastąpi i może lepiej, żeby już dziś, skoro musi. Ale zaraz się zrywa, że chce jeszcze go trochę poczuć. Może jutro się zabijesz, a dzisiaj jeszcze się poprzytulajmy.

8
Lady Kier pisze:
Pilif pisze:O jego spracowanych, szorstkich dłoniach i zapachu potu na jego ciele.
Wyrzuciłabym drugie "jego"
też o tym myslałam, ale jest potrzebne, przyciaga obraz do bohatera. spina go z ciałem, z którego chce uciec.
LK pisze:Podobał mi się też moment, gdy on wyszedł już do łazienki, a ona nasłuchiwała. Wiedziała dokładnie, co chce zrobić, a jednak nie rzuciła się od razu, by go zatrzymać. Wie, że kiedyś ta śmierć nastąpi i może lepiej, żeby już dziś, skoro musi. Ale zaraz się zrywa, że chce jeszcze go trochę poczuć. Może jutro się zabijesz, a dzisiaj jeszcze się poprzytulajmy.
mnie tez to przytrzymało, zastanowiłam się i doszłam do wniosku, ze wolałabym miec to za sobą niz walczyć dzień w dzień i ciagle życ w strachu, co on zrobi.
niechby się powiesił (w stajni na lejcach :-D ), przynajmniej byłby stabilniejszy, a taka hustawka emocjonalna, to piekło i demony, nie na moją wytrzmałosc.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron