Nie pomagaj [urban fantasy]

1
To mój pierwszy tekst na forum i chyba jeden z pierwszych, które komuś pokazuje. Poprawiałem tekst kilka razy i szukałem błędów ale obawiam się, że wszystkiego nie wyłapałem. Miłego czytania.

WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW Nie pomagaj

WWWDrzewa, ławki, śmietniki i jeszcze nie stopione przez wiosenne słońce zaspy na tle zieleniącej się trawy wyglądają może nie najlepiej ale przynajmniej są zapowiedzią nadchodzącego odrodzenia przyrody. Szkoda tylko, że nie miałem okazji się temu przyjrzeć bo pieczenie w płucach, załzawione oczy i krzyk przerażenia dziewczyny obok mnie zdecydowanie nie pozwalał na estetyczne przemyślenia.
- Co to jest?! Co to... – Biegliśmy już jakiś czas przez ten park jak opętani a te jej wrzaski były jedynym dźwiękiem jaki byłem w stanie usłyszeć. Niesamowite jak ona głośno potrafiła się drzeć.
- Zamknij się i zatrzymaj!
- Myślisz, że to nas zostawiło?! – Wyszlochała jednocześnie dysząc z oczami pełnymi nadziei.
- Nie mam pojęcia a twoje piłowanie ryja nie pozwala mi tego ocenić – Staliśmy na ścieżce między alejami drzew, było jeszcze bardzo wcześnie i próbę wypatrzenia czegoś za nami utrudniała mgła.
Akurat wracałem z imprezy gdy usłyszałem pisk w parku i pobiegłem na pomoc. Żałowałem tej decyzji potwornie, jestem prawie pewien, że ten debilny pomysł był skutkiem połowy butelki jakieś średnio drogiej whiskey we krwi. Staliśmy tak w ciszy przerywanej co chwila jej szlochem i wyglądało na to, że za nami nic nie ma.

WWW‘Uciekaj!’ – Moja znienawidzona przeze mnie podświadomość miała racje, gdy tylko jeden mały, wiosenny listek na oddalonym o jakieś dwadzieścia metrów drzewie się poruszył już biegłem i ciągnąłem za sobą towarzyszkę w niedoli. Kątem oka zarejestrowałem ruch cieniutkiej gałązki po drugiej stronie alejki od listka a ułamek sekundy później na wysokości jakiś trzech metrów przeleciał rozmazany kształt, który od razu znikł mi z pola widzenia. Ona też to zauważyła i taka motywacja wystarczyła jej w zupełności do zamknięcia się i skupieniu się na żałosnej próbie przeżycia.

WWWNiewyraźna postać na zmianę pojawiała się i rozpływała w powietrzu pozostawiając za sobą na mgle cieniutkie, prawie niezauważalne włókna ciemności. Za każdym razem gdy pojawiała się z powrotem była w innym miejscu: na prawo lub na lewo od nas a czasem bezpośrednio za nami tak, że nie mogliśmy nic zobaczyć i słyszeliśmy tylko jak cwałuje na czterech łapach bo dróżce. Nie ważne gdzie by się nie pojawiła, za każdym razem było to bliżej nas.

WWWWybiegliśmy na małą przestrzeń z jednej strony zamkniętą ścianą jakiegoś budynku. Nie zdążylibyśmy uciec w żadną ze stron. Złapałem dziewczynę za ramię, włożyłem jej do ręki (trzęsła się mniej ode mnie) nóż sprężynowy, który zawsze spoczywa na dnie jednej z moich wielu kieszeni. Sam rozpiąłem płaszcz i wyjąłem z niego jeszcze nie skończoną butelkę cholernie mocnej „nalewki” na spirytusie (mówiąc szczerze był to po prostu spirytus z odrobiną soku malinowego) i odkorkowałem ją. Bestia zaryła przed nami pazurami o ziemię z całym swoim pędem, po czym przez chwilę nic się nie działo. Nagle powoli podniosła na mnie swój łeb wyglądający jak połączenie głowy żółwia z pułapką na niedźwiedzie. Popatrzyłem temu czemuś w żółte oczy z filetowymi żyłkami i wyczułem w nich podniecenie połączone z zaciekawieniem. Musiał to być jakiś młody osobnik chcący pobawić się w dłuższe polowanie- to dlatego tak długo udawało nam się uciekać. Po chwili patrzenia sobie w oczy stanął na dwóch łapach i zaczął prostować swojej trzymetrowe ciało składające się z samych mięśni. Przedramiona owinięte miał drutem kolczastym na którym znajdowały się jeszcze resztki poprzedniej ofiary. Dziewczyna stała za mną skamieniała- nie wpadła nawet na to by otworzyć nóż. Wymusiłem na sobie jak najbardziej kpiący wyraz twarzy i przechyliłem butelkę do ust. Potwór zatrzymał się zgarbiony z łbem oddalonym o piętnaście centymetrów od mojej twarzy i przyglądał mi się zdziwiony. Wziąłem naprawdę hojny łyk płynu i nagle plunąłem całą zawartością mojego otworu gębowego w oczy bestii.

WWWOd razu po tym jak najszybciej zwaliłem dziewczynę z nóg dzięki czemu udało nam się uniknąć potężnego zamachu łapą, adrenalina pomogła nam prawie natychmiast zerwać się na nogi i ruszyć cwałem w stronę odgłosów cywilizacji. Towarzyszył nam przy tym oddalający się dźwięk ryczącego za nami z bólu „szczeniaczka”.
- Szybciej!
- Już chyba nie będzie nas dalej gonił, prawda?
- Tak mi się wydaje ale potrzebuje czegoś do przepłukania ust!

WWWKilka minut później jechaliśmy zdyszani tramwajem. Dałem jej łyk soku, który przed chwilą kupiłem w kiosku w celu złagodzenia pieczenia po „nalewce” mojego znajomego. Pieczenie i łzy w oczach powali znikały, wziąłem od niej mój nóż i stanąłem przy drzwiach.
- Co to było? – Jej oczy były wielkie jak spodki, nie żartuje.
- Nie mam pojęcia, ale myślę, że nazwę go „mroczek” całkiem mu pasuje. – Tramwaj zatrzymał się na jakimś przystanku a ja wysiadłem na miękkich nogach, cały roztrzęsiony w celu znalezienia miejsca gdzie będę mógł o tej godzinie kulturalnie się napić czegoś na wzmocnienie nerwów.
Ostatnio zmieniony czw 03 kwie 2014, 00:21 przez kristoferus, łącznie zmieniany 1 raz.
"Z życiem, jak ze sztuką w teatrze: ważne, nie jak długo trwa, ale jak jest zagrana."
Seneka Młodszy

2
na tle zieleniącej się trawy
„się” bym wyrzucił
i ciągnąłem za sobą towarzyszkę w niedoli.
Zamiast „i ciągnąłem”, może lepiej „ciągnąc”? I bez "w".
który od razu znikł mi z pola widzenia.
Bez „mi”.
i skupieniu się na żałosnej próbie przeżycia.
Bez „się”.
i odkorkowałem ją.
Bez „ją”.
adrenalina pomogła nam prawie natychmiast zerwać się na nogi
Bez „prawie natychmiast”.
- Co to było? – Jej oczy były wielkie jak spodki, nie żartuje.
To „nie żartuje” to... lepiej wyrzuć bez wnikania w szczegóły.

To tak pobieżnie. Chyba nie jest najlepiej. Ale jakąś puentę, to mógłbyś wymyślić. Pryskanie wódą w oczy też mało oryginalne; myślałem raczej, że potworek będzie też chciał się napić. A co, on gorszy?

3
Gorgiasz pisze:
na tle zieleniącej się trawy
„się” bym wyrzucił
W tym tekście jest jakieś k100 + 10 słów, które są niepotrzebne, lub wypadało by je zmienić, ale czy naprawdę uważasz, że "na tle zieleniejącej trawy" jest lepsze od "na tle zieleniejącej się trawy"? Czy to "się" naprawdę jest takie złe, be i do niczego?

4
Drzewa, ławki, śmietniki i jeszcze nie(łącznie)stopione przez wiosenne słońce zaspy na tle zieleniącej się trawy(przecinek) wyglądają może nie najlepiej(przecinek) ale przynajmniej są zapowiedzią nadchodzącego odrodzenia przyrody.

Biegliśmy już jakiś czas przez ten park jak opętani(przecinek) a te jej wrzaski były jedynym dźwiękiem(przecinek) jakim byłem w stanie usłyszeć.

- Myślisz, że to nas zostawiło?! – Wyszlochała(przecinek) jednocześnie dysząc z oczami pełnymi nadziei.

- Nie mam pojęcia(przecinek) a twoje piłowanie ryja nie pozwala mi tego ocenić.

Akurat wracałem z imprezy(przecinek) gdy usłyszałem pisk w parku i pobiegłem na pomoc. Żałowałem tej decyzji potwornie(postawiłabym kropkę) Jestem prawie pewien, że ten debilny pomysł był skutkiem połowy butelki jakiejś średnio drogiej whiskey we krwi.

‘Uciekaj!’ – Moja(zbędne) znienawidzona przeze mnie podświadomość miała racje, gdy tylko jeden mały, wiosenny listek na oddalonym o jakieś dwadzieścia metrów drzewie się poruszył(poruszył się)(przecinek) już biegłem i ciągnąłem za sobą towarzyszkę w niedoli.

Kątem oka zarejestrowałem ruch cieniutkiej gałązki po drugiej stronie alejki od listka(przecinek) a ułamek sekundy później na wysokości jakiś trzech metrów przeleciał rozmazany kształt, który od razu znikł mi z pola widzenia. Ona też to zauważyła i taka motywacja wystarczyła jej w zupełności do zamknięcia się i skupieniu się(powtórzenie) na żałosnej próbie przeżycia.

Niewyraźna postać na zmianę pojawiała się i rozpływała w powietrzu(przecinek) pozostawiając za sobą na mgle cieniutkie, prawie niezauważalne włókna ciemności. Za każdym razem gdy pojawiała się z powrotem była w innym miejscu: na prawo lub na lewo od nas(przecinek) a czasem bezpośrednio za nami(postawiłabym przecinek) tak, że nie mogliśmy nic zobaczyć i słyszeliśmy tylko jak cwałuje na czterech łapach po dróżce. Nie ważne(przecinek) gdzie by się nie pojawiła, za każdym razem było to bliżej nas.

...który zawsze spoczywa na dnie jednej z moich wielu(z wielu moich) kieszeni. Sam rozpiąłem płaszcz i wyjąłem z niego jeszcze nie(łącznie)skończoną butelkę cholernie mocnej „nalewki” na spirytusie (mówiąc szczerze był to po prostu spirytus z odrobiną soku malinowego) i odkorkowałem ją.

Po chwili patrzenia sobie w oczy stanął na dwóch łapach i zaczął prostować swojej(zbędne "j")trzymetrowe ciało(myślę, że przecinek)składające się z samych mięśni.

Przedramiona owinięte miał drutem kolczastym(przecinek) na którym znajdowały się jeszcze resztki poprzedniej ofiary. Dziewczyna stała za mną skamieniała(spacja)- nie wpadła nawet na to(przecinek) by otworzyć nóż.

Wziąłem naprawdę hojny łyk płynu i nagle splunąłem całą zawartością mojego otworu gębowego w oczy bestii.

Od razu po tym(przecinek) jak najszybciej zwaliłem dziewczynę z nóg(przecinek) dzięki czemu udało nam się uniknąć potężnego zamachu łapą(raczej kropka) Adrenalina pomogła nam prawie natychmiast zerwać się na nogi i ruszyć cwałem(cwałem może ruszyć koń czy inne zwierzę, ale nie człowiek) w stronę odgłosów cywilizacji.

- Tak mi się wydaje(przecinek) ale potrzebuję czegoś do przepłukania ust!

Pieczenie i łzy w oczach powoli znikały, wziąłem od niej mój nóż i stanąłem przy drzwiach.

- Co to było? – Jej oczy były wielkie jak spodki, nie żartuje.(jak dla mnie zbędne)
- Nie mam pojęcia, ale myślę, że nazwę go „mroczek” (przecinek albo myślnik)całkiem mu pasuje. – Tramwaj zatrzymał się na jakimś przystanku(przecinek) a ja wysiadłem na miękkich nogach, cały roztrzęsiony w celu znalezienia miejsca(przecinek) gdzie będę mógł o tej godzinie kulturalnie się napić (napić się)czegoś na wzmocnienie nerwów.(a nie przypadkiem na złagodzenie nerwów?)
Masz mały problem z interpunkcją, przeważnie nie ma przecinków przed "a".
Hm, nie piszesz źle, ale rozchodzi mi się teraz o fabułę - to koniec? Mam nadzieję, że nie, bo tak jak ktoś wspomniał, puenty żadnej nie było. Mógłby to być początek fajnego tekstu, życzę weny.
The two of us together again, there's nothing we can't do!
Yes, Noatak.
I had almost forgotten the sound of my own name...
It will be just like the good old days.

5
Mam kilka opowiadanek o tym bohaterze, które mają składać się na większą całość. Macie racje, że to pojedyncze nie powala, następny razem wrzucę coś z innej bajki. Dziękuję za przeczytanie i poprawienie. Wiem, że mam problemy z interpunkcją i starałem się nad nią popracować ale wygląda na to, że jeszcze mnóstwo pracy przede mną.
"Z życiem, jak ze sztuką w teatrze: ważne, nie jak długo trwa, ale jak jest zagrana."
Seneka Młodszy

7
To już wiem jaką mam nową stronę startową, dzięki :)
"Z życiem, jak ze sztuką w teatrze: ważne, nie jak długo trwa, ale jak jest zagrana."
Seneka Młodszy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”