Być może początek czegoś większego, być może nie. Zobaczymy co podpowie moja wena.
WWW- Przemek! - zawołał kapitan. - Chodź tutaj.
WWW- Już idę - powiedział młody aspirant potykając się o wiadro z wodą, które stało na środku korytarza. - Przepraszam.
WWW- Co ci jest? - powiedział starszy mundurowy do Przemka.
WWW- Nic - odpowiedział. Czekał na zadanie jakie przypadnie mu tego dnia.
WWW- Dzisiaj będziesz mieć trochę roboty w archiwum - rzekł doświadczony policjant. Spojrzał na młodszego i widział, że jest nieco zgaszony. - Coś się stało?
WWW- Nie, tak sobie tylko myślę.
WWW- Wszystko w porządku?
WWW- Tak, jak najbardziej - odpowiedział i zrezygnowany poszedł do działu archiwalnego.
WWW- Dobrze, a w archiwach masz sprawdzić czy wszystkie rzeczy, które powinny być w pudłach tam rzeczywiście są. Prosta robota, dasz radę - powiedział za młodym i poszedł do swojego biura.
WWWPrzemek spojrzał za siebie i przeszedł przez drzwi do archiwów. Wziął listę, która już czekała na biurku. Wiedział, że to będzie długi dzień. Otworzył pierwsze pudło. Data widniejąca na ścianie mówiła kiedy zamknięto sprawę. Karton upatrzony przez młodzieńca był oznaczony datą sprzed miesiąca. Spojrzał w głąb sali i zobaczył, że kolejne kartony są bardziej zakurzone niż te z brzegu. Wynikało z tego, że im bardziej będzie zagłębiać się tym dalej odejdzie w przeszłość. Chłopak pomyślał, że to jest jak przenoszenie się w czasie. Patrząc na wszystkie kartony wiedział, że dzisiaj tego wszystkiego nie sprawdzi, więc zaczął pracę w swoim tempie.
WWWW prawie każdym pudle na jakie trafił znajdowały się głównie przedmioty codziennego użytku. Grzebienie, noże kuchenne, zapalniczki, długopisy. Niewiele było przypadków, że zdziwił się gdy wyciągał jakiś dowód z kartonu. Przy jednym kartonie wyjął szczelnie zamkniętą plastikową siatkę, która niestety nie powstrzymała znajdującego się w środku banana od procesu gnicia. Nieco zdziwiony odhaczył tylko na liście, że dowód znajduje się nadal w kartonie. Starał się nie zastanawiać dlaczego trafił tam owoc. Ale w pierwszym momencie stało się to trudne i oczami wyobraźni kreował różne wizje. Postanowił zająć się innymi pudłami.
WWWJak chyba każdy młody pracownik, który jest z natury leniem, ale na tyle sprytnym, żeby leniuchować tylko jeżeli dokoła nie ma nikogo, tak Przemek, po chwili zwolnił tempo pracy i zaczął się interesować sprawami, których dotyczyły te wszystkie dowody. Czasami tylko wyjmował pojedyncze rzeczy i zastanawiał się dlaczego zostały tutaj zamknięte i do czego mogły służyć. Aż w końcu trafił na pudło, którego zawartość dotyczyła sprawy zamkniętej dwa lata temu. Przedmiot opisany jako "Zeszyt-pamiętnik #1" i "Zeszyt-pamiętnik #2".
WWWW tym momencie Przemek był na tyle ciekaw zawartości, że musiał zajrzeć do jednego. Najpierw wyczytał przypadkowe zdanie "Nie sądziłem, że to się tak skończy". Jego twarz pozostała w lekkim zdziwieniu i postanowił odłożyć robotę na później a teraz zająć się lekturą.
WWWSam nie wiem po co zacząłem pisać ten pamiętnik. Chyba dlatego, żeby coś zmienić. Spróbuję opisać to co mi się zdarzyło, zresztą nie tylko mi. Spróbuję opisać z mojej perspektywy wydarzenia z długiego weekendu majowego. Czuję, że tylko dlatego jeszcze żyję, żebym mógł to wszystko opisać. Nie sądziłem, że to się tak skończy.
WWW1 V 2008
WWWOczy powoli zaczynały mnie boleć. Odłożyłem więc książkę i spojrzałem przez okno. W słuchawkach zaczęła lecieć muzyka, którą kojarzyłem z pewną sceną grozy. Byłem nieco oderwany od rzeczywistości przez książkę o więźniach z trzydziestego drugiego roku z bloku E w Cold Mountain. Zobaczyłem, że świat, który widniał za oknem pociągu wygląda jakby był projekcją postapokaliptyczną.
WWWDrzewa były powyłamywane, jakby przez silny wiatr lub być może tylko przez grupę pijanych nastolatków. Domy były głównie z drewna, co prawda nie wszystkie były całe, ale te co okazalsze również nie wyglądały zachęcająco. Bardziej solidne były wykonane z pustaków. Trawa, która wszechobecnie oblegała całą przestrzeń, była wyschnięta, jakby od dawna nie padał deszcz.
WWWPociąg jechał dalej i ukazywał coraz to ciekawsze tereny. Przez chwilę czułem się zagubiony w czasie i przestrzeni. Spojrzałem na innych pasażerów, ale nie zwracali na mnie uwagi. Muzyka podjudzała moje odczucie odbierania takiej rzeczywistości. Cały efekt zepsuła reklama biustonoszy na bilbordzie przy autostradzie. No i koniec z taką wizją, powrót do normalności, jeżeli to można nazwać normalnością.
WWWA miało być inaczej. Nieco rozczarowany zacząłem się zastanawiać czy czytać dalej tę książkę. Zerknąłem jeszcze raz przez okno i zobaczyłem trochę śmieci przy torach. Poczułem ochotę by zwiać. Tak więc zrobiłem, zagłębiłem się w lekturze. Wróciłem do trzydziestego drugiego roku, a pociąg dalej jechał w dwutysięcznym ósmym.
WWWWiatr wiał, a pociąg gnał wraz z nim. Przemierzał przez kolejne wzgórz, łąki, lasy i miasteczka. Zmęczeni pasażerowie albo spali, albo słuchali muzyki. Nikt nie zwracał uwagi czy jedziemy dobrym torem, chociaż pewnie większość ludzi nawet nie potrafiłaby tego określić, tak mi się zdaje. Wszyscy wierzyli, że dojedziemy w miejsca wypisane na biletach.
WWWGdy teraz o tym piszę to te wydarzenia wydają się tak odległe. Kiedy pomyślę o tym w jakich okolicznościach wyjechałem, to rzeczy, którymi sobie zaprzątałem głowę przestają teraz mieć znaczenie. Pamiętam dobrze, chociaż wydaje mi się, że to działo się w poprzednim życiu.
WWWMieszkałem z dziewczyną, co prawda to nie było wielkie mieszkanko, ale mówi się "ciasne, ale własne". Niektórzy znajomi podobnym mianem określali też swoje dziewczyny. Oczywiście na swoją mówiłem nieco inaczej, nawet wśród kumpli, ale nie o tym... Ona była zazwyczaj miła i uczynna, ale uwielbiała się droczyć. Nieraz to przyprawiało mnie o negatywne przemyślenia i po prostu wkurzało.
WWWTym razem było jednak nieco inaczej. Każda konfrontacja z nią w ostatnim czasie była najeżona nieprzyjemnymi tekstami. Dlatego też postanowiłem pojechać, chociaż był jeszcze jeden powód. Nigdy nie spodziewałem się, że trafię tu gdzie jestem.
WWWZnowu obudziłem się chwilę po szóstej. Miałem przed sobą cztery dni wolne, przyznam, że to najdłuższy długi weekend w moim życiu, może to teraz brzmi komicznie, ale tak nie było. Jeszcze byłem w dobrym humorze. Na tyle dobrym na ile pozwala szósta rano pierwszego dnia dłuższego okresu wolnego. Wstałem, żeby zrobić sobie kawę i usiąść przed laptopem. Przez przypadek trąciłem rękę dziewczyny o długich włosach, która jeszcze spała. Dotyk sprawił, że ona się uaktywniła. Otworzyła oczy błyszczące nienawitnie. Spojrzała na zegarek
WWW- Zawsze musisz mnie tak wcześnie budzić? - zapytała.
WWWSpojrzałem na nią dość smętnym wzrokiem, lecz to nie pomogło. Wyprostowałem się i w milczeniu wyszedłem z niewielkiej sypialni.
WWW- No pewnie, nabroiłeś i spierdalasz! - Usłyszałem za sobą.
WWWNa szczęście ona poprawiła poduszkę i położyła na nią swoją głowę. Zamknąłem drzwi do sypialni i udałem się do aneksu kuchennego.
WWW Nieco zwarzony tym co usłyszałem na dzień dobry postanowiłem zrobić sobie kawę z mlekiem. Wraz z kubkiem usiadłem przy biurku i oczywiście rozjaśniona przez mleko kawa zostawiła swój odcisk. Trudno, pomyślałem, bywa i tak.
WWW Przez chwilę przeglądałem swoją pocztę, a później na rozluźnienie zacząłem oglądać jakieś idiotyczne filmiki. Wtedy ona wstała.
WWW- Przy tobie to nawet zmarli nie będą mogli się wyspać - powiedziała czule idąc do łazienki.
WWW Powoli piłem zawartość kubka i zastanawiałem się od jakich osób mnie wyzwie. Chociaż żadne z wyzwisk nie wydawało się tryskać oryginalnością. Pozostało mi zadowolić się byciem klasycznym zasranym hipokrytą, frajerem czy też oczywiście staropolskim idiotą.
WWW W tamtym momencie nie spodziewałem się, że będzie mi aż tak bardzo wszystko jedno i będę w drodze do "gdziekolwiek, byle jak najdalej stąd".
WWW - Nadal tu siedzisz? - rzuciła gdy wychodziła z łazienki.
WWWByła odziana tylko w swój szlafrok, a z jej długich ciemnych włosów spływały pojedyncze krople wody. A ja zamiast być rozpalony, wziąć ją w objęcia i wrócić z nią pod prysznic to jedynie gotowałem się w środku, lecz nie z powodu podniecenia. Nie lubiłem kiedy na mnie patrzono z góry, tak jak ona to właśnie robiła.
WWW - Byś chociaż zrobił mi śniadanie - rzekła wchodząc do sypialni.
WWW - Przestaniesz mnie tak traktować? - zapytałem w chwili gdy zamykała za sobą drzwi. Nie domknęła ich, ba, nawet się cofnęła.
WWW - Jak? - zapytała z ironiczną ciekawością.
WWW - Z góry, z ironią.
WWW - Czyli tu cię boli? Ojej! Tak mi przykro! - powiedziała jakby w każde słowo wpajała tyle jadu ile się da i trzasnęła drzwiami, żeby podbić sobie ego... tak myślę, że tylko dlatego, ale nie jestem pewny.
WWW W tym momencie zrobiło mi się naprawdę przykro. Spoglądałem na odbite dno szklanki w postaci wyschniętej już plamy po kawie. Nie miałem nawet ochoty jej ścierać. I tak ona coś doda na jej temat, pomyślałem. Wtedy wpadła mi do głowy pierwsza myśl o tym, żeby stąd zwiać. Szybko ją zbyłem, tę myśl.
WWWSiedziałem i patrzyłem tępym wzrokiem na ścianę. Za dużo myślałem. Drzwi do sypialni otworzyły się, a w progu stanęła moja zmora dzisiejszego poranka, przyznam, że piękna była ta zmora. Piękna i jadowita.
WWW - Posprzątałbyś, a nie cały czas siedzisz bezczynnie - mruknęła i poszła do kuchni. - Musisz zawsze robić taki syf?
WWW - Co cię dzisiaj ugryzło? - spytałem zirytowany.
WWW - Ty - odpowiedziała niemal mechanicznie.
WWWDyskusja zakończona. Ot tak. Beznadzieja. Później było tylko gorzej. Coraz więcej wrednych tekstów. Gdy siedziała na kanapie przed włączonym telewizorem miała cały czas w dłoniach telefon. Patrzyłem na to i widziałem, zresztą nie ukrywała tego tak jak parę dni temu, co zresztą i tak zauważyłem. Cały czas na mnie narzekała i dogadywała mi, a sama nie była lepsza. Wkurzyłem się w pewnym momencie. Zabrałem jej telefon. Wystraszyła się i zaczęła krzyczeć, że mam jej oddać, bo nie mam prawa zabierać jej telefonu. Spojrzałem tylko na to co ukazywał ekran. Nie potrzebowałem specjalnych wyjaśnień.
WWWW tamtym momencie już wiedziałem dlaczego ona była tak zgryźliwa. Gdy wyszedłem, a ewakuacja nie trwała wcale aż tak długo, to byłem rozbity. Chłodny, majowy wiatr uderzył w moją głowę wraz ze smutnymi przemyśleniami. Nie wiem, czy każdy tak ma, kiedy dowiaduje się, że miłość swojego życia upodobała sobie kogoś innego, że czuje zrezygnowanie, smutek i złość na samego siebie, ale ja tak miałem. Dużo emocji i brak chęci na to aby tam wrócić. Nie, nie chciałem. Chciałem uciec. Jestem tchórzem, być może dlatego tutaj trafiłem?
WWWDługo się zastanawiałem dokąd pojechać. W plecaku miałem butelkę wody, którą kupiłem na dworcu kolejowym i dwa puste zeszyty. Dokupiłem jeszcze długopis i zapalniczkę. W kieszeni miałem jeszcze chesterfieldy, chociaż nie zamierzałem ich palić. W każdym razie nie myślałem wtedy o tym. Rzuciłem palenie jakiś czas temu, a ta paczka pomagała mi przetrwać ten burzliwy okres gdy się rzuca nałóg, kto rzucał ten być może wie jak to działało na mnie.
WWWWtedy nie zastanawiałem się za wiele nad czymkolwiek. Z domu wyniosłem wystarczająco zmartwień. Poszedłem do kasy.
WWW- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała uprzejmie pani w okienku.
WWW- Chciałbym kupić bilet na pociąg - odpowiedziałem.
WWW- Znajduje się pan w idealnym miejscu, żeby go nabyć, tylko dobrze by było gdyby pan powiedział jeszcze dokąd.
WWW Czy wszyscy dzisiaj będą się do mnie odnosić z ironią?
WWW- Oczywiście, dokądkolwiek, byle jak najdalej stąd - powiedziałem i odwróciłem się, żeby popatrzeć na gmach dworcowy od środka. Początek weekendu, nie tylko ja wpadłem na ten odkrywczy pomysł, żeby gdzieś pojechać. Było dość ciepło więc dużo ludzi chciało pojechać na wieś, czy gdzieś tam.
WWW - Proszę pana?
WWW - Tak?
WWW - Odpowiada panu ta oferta za 70.39? - zapytała się nico zirytowana jakbym miał ją poprosić o powtórzenie tego co właśnie powiedziała.
WWW - Biorę.
WWW Nieco zdumiona kobieta o długich brązowych włosach wydrukowała bilet i wzięła za niego opłatę. Wtedy jeszcze nie zastanawiałem się zbytnio nad tym, że już jej prawdopodobnie nie zobaczę. Odszedłem od okienka i spojrzałem na bilet. Mam pół godziny do odjazdu, pomyślałem. Zobaczyłem stoisko z książkami, jakby rynkowa wersja antykwariatu. Wtedy nabyłem książkę, która towarzyszyła mi przy tej spontanicznej podróży.
WWWPrzechodząc obok sklepu spożywczego kupiłem drożdżówkę i colę. Czasami trzeba naćpać organizm kofeiną i cukrem, tak wyjaśniłem kolejny spontaniczny wydatek. Poszedłem na peron.
WWWByło trochę ludzi, ale raczej nie skupiałem się na twarzach. Mam nadzieję, że uwierzysz mi, jeżeli napiszę, że miałem ich wtedy dosyć. Niedługo przyjechał pociąg. Pamiętam ulgę, którą poczułem gdy wsiadałem do wagonu.
WWWPoczułem jakbym opuszczał to przeklęte miejsce na zawsze. Nie myślałem wtedy o tym, że mam ograniczone środki finansowe i mieszkanie pozostawiłem kobiecie, która mnie zdradziła... Ada, niby piękne imię należące do kobiety, do której mógłbym napisać odę, a teraz? Starałem się o tym nie myśleć, ale to tak jakby powtarzać sobie mantrę "nie myśl o zielonych słoniach". O czym myślisz? Obawiam się, że raczej nie o słonecznej Florydzie, ani o chłodnej Syberii.
WWWZnalazłem pusty przedział i usiadłem przy oknie. Podróż miała trwać dwanaście godzin, ale jak zwykle bywa w pociągach, po dwunastu godzinach nie byłem nawet blisko miejsca, w którym powinien być pociąg według planu. PKP - poczekaj, kiedyś przyjedziemy.
WWWGdy wchodziłem do przedziału to tylko usłyszałem tekst pewnej licealistki, która przechodziła obok "ci wszyscy ludzie mają twarze jakby srali". Koleżanka, która szła obok zaśmiała się. Miałem wrażenie, że mówiły o mnie.
WWWDługo w samotności nie przesiedziałem. Naprzeciw mnie usiadła starsza otyła kobieta, która co chwilę posapywała, ale wtedy tego nie słyszałem. Miałem na uszach słuchawki. Z jednej strony dobrze, że ona usiadła w moim przedziale, bo odstraszała swoją tusza innych pasażerów i nie było tłoku w tym przedziale. Natomiast ja miałem wrażenie, że ona coś do mnie mówi. Nie miałem pewności. Nie słyszałem jej.
WWWChwilę później ruszyliśmy. Poczułem szarpnięcie, które oznaczało początek podróży. Spojrzałem przez okno, żeby popatrzeć ostatni raz na tę stację, na ten peron, a później na to przeklęte miasto. Spojrzałem na telefon. Nikt tutaj nie dzwonił. Potem zrobiłem coś czego żałuję do teraz.
WWWW przypływie złości na Adę wyjąłem baterię z telefonu i postanowiłem zniszczyć kartę. Być poza zasięgiem. Zniknąć. Rozpocząć wszystko od nowa. Zdjąłem słuchawki i usłyszałem klekotanie, które było elementem dającym świadomość, że jadę pociągiem, który ma za sobą lata świetności, i sapanie kobiety z naprzeciwka.
WWW - Przepraszam, mogę na moment otworzyć okno? - spytałem się jej.
WWW - Ale tylko na moment, bo nie może mnie przewiać i ...
WWW - Dobrze, potrzebuję tylko na chwilę - przerwałem jej. Nie wiem co mnie strzeliło. Wstałem i otworzyłem okno. Wystawiłem głowę i ręce. Właśnie mijaliśmy peryferie. Przypadkiem karta z moim numerem wypadła mi z ręki. Teraz nie było odwrotu ani powrotu. Doszło to do mnie nieco później. Stałem jeszcze chwilę, ale gdy pociąg zaczął przyspieszać to zamknąłem okno i wróciłem na swoje miejsce. Kobieta spojrzała na mnie niepewnie. Nałożyłem słuchawki i zacząłem czytać książkę, którą nabyłem na dworcu.
WWWByło więcej ciekawych tytułów, ale mam słabość do tego filmu. Gdy zobaczyłem, że na ladzie leży Zielona Mila musiałem ją kupić. Może miała nieco poniszczoną okładką, ale zawartość ciągle miała do przekazania niesamowitą opowieść klawisza z bloku śmierci.
WWWWiele godzin, które spędziłem podczas każdej jazdy pociągiem nauczyły mnie, że trzeba się przygotować na kolejne godziny wszechogarniającej nudy, którą skrupulatnie zabijałem książkami i drzemiąc między stacjami. Ta jazda niewiele różniła się od każdej innej. Czasem tylko spoglądałem na okno lub oszklone drzwi. Niekiedy widziałem jakiś osoby, które być może szukały miejsc albo szły do kibla, nie wiem.
WWW Około godzinę od wyjazdu, do mojego przedziału wsiadło dwóch nastolatków chociaż nigdy nie powiedziałbym, że są w tym samym wieku. Jeden wyglądał na dwadzieścia dwa lata, a drugi na siedemnaście. Obydwoje mieli długie włosy. Chłopak o brązowych włosach miał gitarę i plecak, natomiast blondyn, który wyglądał na starszego, miał niewielką torbę.
WWWZagłębiłem się w dalszą lekturę. Postanowiłem włączyć klimatyczną muzykę filmową. Dlaczego od tego momentu zacząłem? Odpowiedź jest prosta. Ta wyprawa w tym momencie zmieniła swój charakter. Co prawda jeszcze nikt o tym nie wiedział, ale te wydarzenia zmieniły życie każdego pasażera.
WWWPrzemek podniósł wzrok znad zeszytu, którego nie powinien mieć w ręce. Zastanawiał się czy dalej czytać. Rozejrzał się po pomieszczeniu i przyglądał się kartonom w celu odnalezienia odpowiedzi. Przeszedł się najpierw w kierunku jednej ściany, następnie usiadł na krześle, które jakby czekało na niego pod oknem.
WWWPostanowił dać jeszcze jedną szansę tej historii opisanej w zeszycie. Spojrzał jeszcze raz na ostatnie zdanie na stronie, którą miał otwartą. Postanowił przewrócić więcej niż jedną kartkę.
WWW4 V 2008
WWWCzy to już koniec? Nie rozumiem dlaczego to trwa tak długo. Oni powinni się przebić już dawno. Do tego ta przygnieciona kobieta, która trzeci dzień już krzyczała. Niektórzy tracą cierpliwość.
WWWZaczyna brakować wody. Nie wiem jak długo przeżyjemy...
WWWPrzemek ponownie podniósł wzrok znad zeszytu. Zobaczył, że drzwi do archiwów są otwarte, a w progu stał kapitan. Spojrzał się na młodego srogim wzrokiem.
WWW - Co ty wyprawiasz? - spytał się zirytowany widokiem jaki zastał.
WWW - Czytam... wie pan, panie kapitanie, lista zakupów od dziewczyny - powiedział.
WWW - Lista zakupów? W zeszycie?
WWW - Tak, ona lubi tak pisać, pod koniec mam pisać ile wydałem, bo oszczędzamy i musimy liczyć każdy grosz. Chce pan zobaczyć? - mówił szybko młody chłopak do starszego mężczyzny, który był nieco przy sobie i przeciskał się przez drzwi.
WWW - A wiesz co? Chętnie, sam może tak zacznę robić. - Mężczyzna spojrzał młodemu prosto w oczy i uśmiechną się.
WWW No to teraz mam kłopoty, pomyślał Przemek.
Zeszyt-pamiętnik
1
Ostatnio zmieniony wt 15 kwie 2014, 00:57 przez Desfaq, łącznie zmieniany 1 raz.
Siła zamknięta jest w Tobie.
Otwórz swoją głowę.
Otwórz swoją głowę.