WWWTego wieczora usiłowała spokojnie położyć się spać po długim i intensywnym dniu. Podejrzewała jednak, że K. jest teraz z inną co nie pozwalało jej zasnąć. Widziała go parę godzin wcześniej wracając do domu. Szedł drugą stroną ulicy rozmawiając przez telefon. Był ubrany bardziej elegancko niż zwykle, z jego twarzy nie schodził uśmiech. Niósł piękną, długą, czerwoną różę. Maria zaczęła się zastanawiać jaki jest dzień. Nie był to jednak dzień kobiet ani dzień matki, nie były to też urodziny jego siostry. Musiała w końcu dopuścić do siebie myśl, że mógł iść na randkę. Próbowała do niego pomachać ale jej nie zauważył, próbowała zawołać ale uliczny gwar skutecznie ją zagłuszył. Do mieszkania weszła z głową pełną czarnych myśli. Rzuciła się jednak w wir domowych i zawodowych obowiązków co pozwoliło jej choć na trochę skupić się na czymś innym. Później jednak, leżąc w łóżku, znów zaczęła o nim rozmyślać i poczuła się zazdrosna. Zdroworozsądkowo wiedziała, że nawet jeśli się z kimś spotykał to nie mogła mieć mu tego za złe - nie był przecież jej. Nie był jej mężczyzną ani kochankiem, był co najwyżej przyjacielem i zdecydowanie świetnym facetem. Trudno powiedzieć w jakiej roli chciał ją widzieć. Jej natomiast, wyraźnie zaczynało na nim zależeć. Próbowała skrzętnie to przed nim ukrywać ale coraz gorzej jej to wychodziło. W końcu musiała przyznać, przynajmniej przed sobą, że do zakochania brakuje jej milimetrów. A może nawet już te milimetry pokonała? Mając kiepskie doświadczenia w kontaktach damsko-męskich, spodziewała się, że nie wróży to nic dobrego. Obawiała się, że będzie płacz bo znowu wyszło jak zwykle. Znowu nie okazała się wystarczająco dobra, ciekawa, atrakcyjna albo inteligentna... Zawsze jak zaczynało być dobrze to pojawiała się jakaś inna kobieta. Być może lepsza. W czym? Tego nie wiedziała. Maria zawsze była opcją chwilową, zastępczą co wzmagało jej kompleksy i burzyło za każdym razem na nowo budowany system wartości. Teraz więc obawiała się na zapas i wnikliwie analizowała wszystko co się wokół K. działo. Miała nadzieję, że w końcu coś z tego będzie i nie mogła pogodzić się z myślą, że właśnie teraz mógł sobie kogoś znaleźć. Bo jeśli nie on to kto inny mógłby z nią być? Nikt nie poznał jej tak dobrze i od tak pozytywnej strony. Z nikim dotąd nie miała tyle wspólnego. Nikt dotąd nie traktował jej w ten sposób. Jej poprzedni mężczyźni, chociaż nie było ich wielu, stronili od poważnych związków. Nie chcieli się za bardzo angażować. Woleli relacje bez zobowiązań. Czuła się zabawką w ich rękach ale, mniej lub bardziej świadomie, akceptowała taki układ. Fundowała sobie imitację prawdziwej miłości, bliskości. Zadowalała się sferą fizyczną mającą niewiele wspólnego z uczuciami. Za każdym razem jednak przychodził czas, kiedy zaczynało jej się wydawać, że tym razem jest inaczej, że ta relacja może mieć jakąś przyszłość. Ten moment zawsze był początkiem końca a faceci znikali równie szybko jak się pojawiali. Maria uważała, że K. nie mógł być taki jak tamci. Na pewno by jej nie skrzywdził, przecież był porządny. Próbowała go bronić przed własnymi myślami. Planowała napisać mu rano krótkiego i niewinnego sms-a z pytaniem jak minął wieczór. W końcu zasnęła.
WWWSpokojny sen wyciszył ją a słoneczny poranek wprawił w bardziej pozytywny nastrój. Zaparzyła kawę, zrobiła tosty i wysłała planowanego sms-a. Gdy kończyła śniadanie dostała odpowiedź: "Bardzo fajnie

WWWWracając wstąpiła do sklepu po zapas słodyczy i alkoholu, które mogły by choć w minimalnym stopniu jej ulżyć. Przepłakała pół nocy po czym zasnęła zmęczona nadmiarem emocji, łez i wina. Od następnego dnia miała zacząć zbierać się w całość po kolejnym rozczarowaniu. Cegiełka po cegiełce odbudowywać poczucie własnej wartości i tłumaczyć sobie, że jak nie ten to inny, i że wszystko jeszcze przed nią.