WWWUniósł ciężką głowę znad pożółkłej kartki i wlepił mętny wzrok przed siebie. Dostrzegł przemieszczające się dookoła śmierć i cierpienie, a tam gdzie delikatna powłoka szkarłatu otulała ostatnie z tchnień ludzkich, ujrzał wzbijający się w powietrze ciężki tuman animozji człowieczeństwa, rozprzestrzeniający się po całej okolicy jak zaraza. Ludzie uciekali i wrzeszczeli. Wysoki błysk ognia pochłaniał ich kruche, zapomniane przez Boga ciała, zupełnie jakby samo piekło otworzyło przed nimi swe mosiężne bramy, buchając ogniem z radosnej nienawiści. Nie liczyło się już kto walczył przeciwko komu, świat kończył się właśnie w tym miejscu, pozwalając swoim dzieciom tonąć w morzu krwi i zapomnienia, rozdzierających ich serca z mocą zatrutego ostrza.
WWWNadchodził koniec.
WWWA potem Jonathan Christiansen otrząsnął się ze wspomnień.
WWWW jednej chwili obraz wojny zniknął mu sprzed oczu. Wrócił do rzeczywistości jaka wcześniej go tutaj przywiodła. Poczuł gorącą ulgę na ramieniu własnej duszy, gdy miast gęstych i śmiercionośnych kul ognia, równających z ziemią wszystko dookoła, naprzeciw jego twarzy pojawiła się szczupła i wysoka kobieta o kościstych ramionach, ociekających na tle wschodzącego słońca w lekkie, złote włosy. Jej biała skóra wydawała się jeszcze bledsza od momentu ucieczki z miasta, na co z pewnością nie bez wpływu pozostawało życie w mrokach dzikiej głuszy, gdzie jeden krótki moment mógł zadecydować o wszystkim, co do tej pory wydawało się ważne i co mogło stanowić podstawę cierpkiej egzystencji.
WWWKobieta z niezwykłą lekkością wyciągnęła rękę ku Jonathanowi i choć suche, popękane usta nie wyrażały żadnych emocji, to z jej piekielnie czerwonych oczu bił tak silny blask szczęścia, że mężczyzna odruchowo chwycił jej długie palce, przyciskając je do swojej klatki piersiowej. Wyrazisty zryw powietrza wprawił w ruch jej odartą i poplamioną szarą sukienkę, odciskającą na wiotkim ciele masę sztywnych, wystających kości. Od dawna nie mieli niczego w ustach.
WWW- Co z nim? - zapytał Jonathan, a potem głośno odkaszlnął. Poczuł w gardle nieprzyjemny smak krwi.
WWW- Dużo lepiej. - Anne westchnęła, jej wzrok powędrował w kierunku dolin, rozciągających się tuż przed nią. - Gorączka spadła, przestał też płakać. Uznałam, że przyda mi się chwila przerwy na świeżym powietrzu. Ostatnia noc wykończyła mnie. Myślałam już, że...
WWW- Jest lepiej i tylko to się liczy. Mamy mniej powodów do zmartwień. Masz rację, zasługujesz na chwilę przerwy, pójdę tam i do niego zajrzę. - Jonathan puścił jej rękę i obrócił się. - Nie! Ty masz odpocząć - zaprotestował, gdy znów chciała postawić na swoim. - Będziesz mu potrzebna silna i zdrowa.
WWWAnne kiwnęła ponuro głową i spojrzała beznamiętnie w kierunku wioski wygnańców, rozpościerającej się szeroko pod krawędzią stromego urwiska skalnego. Aksamitna powłoka wiatru opadała na nią z takim spokojem, że w tej jednej chwili wszystko inne przestawało mieć znaczenie.
WWWDemon odszedł dawno temu.
WWWJonathan zwrócił się w kierunku skromnej, drewnianej chatki, stojącej u samego podnóża wysokiej góry, nazywanej przez miejscowych wygnańców Szarym Duchem. Tam, gdzie zaczynała zstępować ziemia, tam gdzie zaczynała płynąć woda i tam, gdzie zaczynał szybować wiatr, mówili. Szary Duch panował nad wszystkim. Szkoda tylko, że nie nad ich własnym życiem.
WWWJonathan Christiansen westchnął i przełykając głośno ślinę, w której znów wyczuł krew, uchylił drewniane drzwi chatki, wchodząc do środka.
WWWAnne Christiansen rozmyślała. Z odczuciem ukojenia odszukiwała wzrokiem niezwykłych obrazów szumiącej natury. Dostrzegała wysokie drzewa z rozpostartymi ramionami, trzeszczącymi głośno na tle silnego wiatru; czuła na bosych stopach delikatny dotyk tańczącej trawy, rozciągającej się dookoła niej niczym głębia zielonego oceanu; a ponad tym wszystkim wznosiły się żeglujące na powierzchni nieba puszyste chmury. Patrzyła na to wszystko z nadzieją wkradającą się cicho do jej serca. Widoki pięknej natury i ożywczego środowiska zawsze działały na nią niezwykle mobilizująco, jej oddech stawał się głębszy, a czerwone oczy pełne były ufności wobec wszystkiego, co miało się wydarzyć w niedalekiej przyszłości. Ucieczkę z miasta zawsze traktowała jako jedną z najgorszych decyzji w swoim życiu, zdawała sobie sprawę, że mogła znieść wszystkie upokorzenia i bóle, byle tylko jej syn mógł wychować się w warunkach bardziej ludzkich, niż odbywało się to teraz. Nie chciała porzucać domu, rodziny i pulsującego echa wspomnień.
WWWAle wiedziała też, że nie było wtedy innego wyjścia.
WWWCały czas miała przed oczami wrogie i opasłe twarze kupionych przez rząd sędziów prawnych, skazujących ich bezlitośnie na dożywotnie pozbawienie praw miejskich. Wyrok ten był jednoznaczną aluzją do opuszczenia miasta i gdyby zostali na przekór władzom, ich ciała byłyby pewnie zakopane teraz gdzieś głęboko pod powierzchnią rozmytego i lepkiego gruntu, zapomniane dawno przez wszystkich, których wówczas mogli uważać za swoich przyjaciół. Jej niewinne szczęście i żelazna nadzieja na przyszłość, która sprawiała, że w dalszym ciągu dostrzegała sens własnego życia, zapewne podzieliłaby ten los i chyba właśnie to byłoby dla niej nie do zniesienia.
WWWJej syn. James Christiansen.
WWWWpatrzyła się w błękit nieba z fantazyjnym wzrokiem dziecka. Każde z zesłanych na nich cierpień już się dopełniło. Teraz przyszłość musiała należeć do nich.
WWWW wąskim pomieszczeniu było nieco chłodniej niż na zewnątrz. Jonathan ujrzał syna w niewielkim łóżeczku dziecięcym, ustawionym w samym kącie drewnianej izby. Wolnego miejsca w środku było bardzo niewiele. Mężczyzna z trudem przekroczył przykryte dziurawym materacem łóżko, a potem zahaczył kolanami o plastikowy stolik, rozlewając z glinianego dzbanka resztkę czystej wody. Doszedłszy do pierworodnego, oparł spracowane i pobladłe dłonie na niskiej balustradzie łóżeczka, wpatrując się w śpiące niemowlę z dogłębną czułością. Poprawił subtelnie gruby kocyk, wyszyty szybującymi jednorożcami i okrywając po szyję unoszącą się klatkę piersiową malucha, uśmiechnął się nieświadomie.
WWWBył spokojny.
WWWPo chwili oderwał wzrok od syna i spojrzał zmęczonymi oczami w kierunku wąskiego lustra, zawieszonego na naprzeciwległej ścianie. Miał wrażenie, że ujrzał trupa. Pomimo tego, że prawie bez przerwy głośno martwił się o jaśniejącą z każdym dniem cerę Anne, to zupełnie nie przejmował się swoimi podkrążonymi, błyszczącymi oczami, odbijającymi smętną bezradność i umierającą nadzieję. Wysoka oraz dobrze zbudowana niegdyś postura zamieniła się w chuderlawe, słabowite ciało, odstraszające nawet stado głodnych sępów. Od tygodnia nosił to samo odzienie, niebieskie, podziurawione spodnie i lnianą koszulę, uwieszoną na nim jak na zbyt szczupłym manekinie w sklepie odzieżowym.
WWWMężczyzna odetchnął cicho i splunął przed siebie czerwoną od posoki śliną, kręcąc głową z dotkliwej złości. Szybko wytarł krew podeszwą buta, gdyż zdawał sobie sprawę, że musiał utrzymać to w sekrecie przed Anne ze względów nad wyraz oczywistych. Jego sumienie nie pozwalało obciążyć żony kolejnym zmartwieniem, już nazbyt wiele przeszła w jego towarzystwie, od dramatycznej śmierci matki po ucieczkę z miasta na zgniłe i odarte z godności ludzkiej pustkowie. Ile jeszcze mogła znieść? Nie zamierzał tego sprawdzać.
WWWA potem wszystkie myśli przepadły, a on rzucił się z całą mocą ku drzwiom, ponieważ zupełnie niespodziewanie okolicą wstrząsnął przerażający wrzask Anne Christiansen.
WWWDemon powrócił.
Ostatni brzask
1
Ostatnio zmieniony sob 24 maja 2014, 16:21 przez Mr_Night, łącznie zmieniany 2 razy.