W karczmie

1
wulgaryzmy

SEXTo chyba najgorsza karczma, w jakiej byłem. Za barem stał wyjątkowo gburowaty spaślak, powolny jak stodoła i obleśny jak włochaty pająk gigant. Karczmareczki, zamiast dogadzać gościom, szydełkowały w kącie, jodłując przy tym upierdliwie, a pomagier tłuściocha, spał między beczkami.
SEXJuż dobre pół godziny czekałem, aż grubas przyniesie mi żarcie, a im dłużej czekałem, tym nieodwracalniej przechodził mi apetyt. Kurwa mać, jak można jeść w takim syfie, przecież podłoga jest tak lepka od brudu, że co słabsze szczury grzęzną niczym przeciążone wozy w wiosennym błocie. Niemal współczułem własnym podeszwom. I jeszcze ta klientela; najbliżej mnie siedział starzec, tłumaczący jakiemuś młokosowi, że istnieją moce umożliwiające wnikanie w czyjeś myśli. Co za dureń – pomyślałem, jak jest taki mądry, niech przemyśli grubemu, że zaraz wszystkich rozpłatam, jeśli nie dostanę mojego żarcia natychmiast! Ech, kij mu na grzbiet, są tutaj lepsi - choćby trzy karczyska, rzucające złymi spojrzeniami i resztkami jedzenia. Ich celem było pięć pyskatych elfów, zajadle kłócących się między sobą i solidarnie wygrażających piąsteczkami za każdym razem, gdy kość trafiła któregoś z nich. Z początku nawet mnie to bawiło, ale ileż można!
SEXDość tego, kurwa! Wychodzę. Wstałem i w tym samym momencie, ktoś butem otworzył drzwi. Nie żyjesz, chamie! – pomyślałem i machinalnie sięgnąłem po sztylet, lecz zamiast zimnej rękojeści, poczułem lodowate spojrzenie.
SEXSytuacja stała się niezręczna; gruby schował się za barem, karczyska nie wychylały łysin znad pomidorowej, elfy zastygły bez ruchu, najwyraźniej swoją szansę upatrując w udawaniu ogrodowych krasnali, wniesionych na zimę do środka, a mędrzec opuścił ręce, by ukryć ich drżenie. Ich szanse na przeżycie radykalnie jednak wzrosły; przed Panią w Czerni stał jakiś dureń z ręką na przypiętym do pasa sztylecie. Wszyscy modlili się, by śmierć tego nieszczęśnika zaspokoiła jej żądzę krwi.
SEXNiestety, tym nieszczęśnikiem byłem ja; w panicznym bezruchu czekałem na egzekucję. Z początku błysnęła myśl, by cisnąć sztyletem, ale odrzuciłem ją jako niedorzeczną, drugi i zarazem ostatni mój pomysł był jeszcze gorszy; zagadać do niej.
SEX„Padnij na kolana!” – niewiadomo skąd pojawiła się ta oczywista myśl. Uklęknąłem z głową pochyloną do ścięcia, albo do skoku; może mnie minie, a wtedy wyskoczę przez otwarte drzwi (grałem w szkole w futbol; cztery przyłożenia w jednym meczu).
SEXW tym momencie Pani w Czerni z hukiem zamknęła drzwi. Wpatrzony w podłogę widziałem tylko jej lśniące buty; zbliżała się powoli. Modliłem się, by przeszła dalej.
SEXOczywiście stanęła nade mną.
SEX- Wstań!
SEXWstając, uderzyłem głową w jej łokieć; stała w lekkim rozkroku, trzymając ręce na biodrach. Przeszyła mnie sztyletami swych oczu i rzuciła z pogardą:
SEX- Nie ty, ścierwo.
SEXNie zastanawiałem się, czy to mój pech czy głupota; zmarnowałem jedyną szansę na przeżycie – komenda skierowana była do tłuściocha. Na szczęście, razem ze mną wstali pozostali, co wprawiło Panią w irytację:
SEX- Siadać, błazny!
SEXWszyscy spełnili polecenie, ja zaś zamiast usiąść, padłem jeszcze niżej; tuż przy jej bucie z wilczej skóry przeszywanej złotymi nićmi. Piękna robota.
SEX- Popilnuj płaszcza.
SEXO nie! Drugi raz nie dam się nabrać, to na pewno nie do mnie. Pojawiła się mglista myśl, że wyjdę z tego cały; niech się grubas martwi.
SEX- Rusz się, padalcu!
SEXZrobiło mi się niemal wesoło na myśl, że ktoś w końcu wyrobi ruchy spaślakowi.
SEX- Twoja śmierć nie sprawi mi najmniejszej radości – ton Pani był złowieszczo spokojny.
SEX„Ale mi sprawi” - pomyślałem i z trudem powstrzymałem się od wybuchu śmiechu. „Idzie go zabić, haha” – tak pomyślałem, gdy podniosła lewy but, ale ten za sekundę przygwoździł mi głowę do podłogi.
SEX- Jesteś tak tępy, czy chcesz...
SEX- Jestem tak tępy, Pani! – wrzasnąłem; nagły podszept kazał mi przerwać, zanim wymyśli jakieś niewyobrażalne okrucieństwo.
SEXKazała mi wstać, zdjęła płaszcz i rzuciła mi go od niechcenia. Upadając na ławę, złamałem ją i z impetem wyrżnąłem w podłogę; teraz już nikt nie wątpił w legendy, że płaszcz Pani w Czerni waży sto kilo.
SEX- Chłop jak dąb, a złamał się jak brzoza – spojrzała na mnie z pogardą i odeszła do baru.
SEXPodnosiłem się dłuższą chwilę; musiało to wyglądać jak szamotanie się młodego lwa z wielkim bawołem, w końcu jednak udało mi się pokonać garderobę i ułożyłem piekielny płaszcz na ławie obok. Sam zaś ukradkiem obserwowałem szykującą się rzeź; funkcja szatniarza dała mi względne poczucie bezpieczeństwa- Pani zawsze zostawiała kogoś przy życiu i to mogłem być ja! Uważnie patrzyłem, jak zmierza do baru; miała na sobie małą czarną - jej uda musiały smakować bosko, a tyłeczek aż prosił się o klepnięcie. Niebezpiecznie niezdrową fantazję przerwał surowy głos Pani:
SEX- Piwo dla wszystkich.
SEXOkazało się, że ten tłusty wór jak chce, to potrafi; błyskawicznie spełnił polecenie i po chwili każdy miał kufel przed nosem.
SEX- Zdrowie! – krzyknęła Pani w Czerni.
SEX- Zdrowie! – zgromadzeni odpowiedzieli spontanicznie niczym poddani cesarza Kima, władcy sąsiedniego odizolowanego księstewka.
SEXPo chwili Pani rozbiła sobie na głowie pusty kufel i rozejrzała się sugestywnie. Każdy zrobił to samo; młody stoczył się pod ławę, a pyskaty elf zwymiotował na kolegów. Zaczęła się impreza! Kapela skocznie przygrywała, tłuścioch wyczarowywał kolejne kufle; każda bowiem kolejka kończyła się efektownym rozbiciem na głowie, niekoniecznie swojej. Karczmareczki tańczyły na stołach, karczyska zaprezentowały karkołomne akrobacje, a elfy zrobiły pociąg, którym zawiadywał starzec. Pani w Czerni zaś, przyłączała się do poszczególnych grup, bawiąc się przy tym najgłośniej. Zapomniany, obserwowałem te szaleńcze wygłupy, aż wpadłem na bajecznie prosty a szelmowsko chytry pomysł; ulotnić się! Wstałem i usłyszałem:
SEX- Koniec imprezy. Płaszcz!
SEXWszyscy ucichli i spojrzeli na mnie, jakby to przeze mnie skończyła się biba. Pani, wyraźnie wstawiona, patrzyła ze zniecierpliwieniem na mój forsowny marsz z płaszczem. Dopingowała mnie osobliwie:
SEX- Może się jeszcze położysz, gamoniu?
SEXNa trzy kroki przed Panią, złamała się pode mną deska w podłodze i znów leżałem przed jej obcasem.
SEX- Ech, wy! Wszystko muszę robić sama!
SEXWyrwała mi płaszcz i zarzuciła sobie na plecy.
SEX- Kim jesteś, błaźnie?
SEX- Jestem Smoke, Pani.
SEXPo sali przeszedł złowrogi szmer.
SEX- Dezerter z Lin Quei, a więc zdrajca, tak padalcu? – Pani gwałtownie szarpnęła mnie i teraz klęczałem przed nią, co oznaczało pewną dekapitację.
SEX- Nie, Pani. Oddam się pod sąd zakonny, gdy tylko pomszczę Sub Zero i zabiję Shang Tsunga.
SEXNa sali zapanowało poruszenie; ten pajac, Shang Tsung był tu wielbiony jak bóstwo a nagroda za moją głowę wystarczyłaby na sto lat książęcego życia dla wszystkich w tej spelunie. Pani w Czerni utkwiła we mnie swoje demoniczne spojrzenie.
SEX- Umiesz prać, prasować i gotować? – ledwo trzymała się na nogach – zostaniesz moim giermkiem!
SEXKtóreś karczysko parsknęło śmiechem. Pani machnęła ręką w jego kierunku; coś błysnęło; wesołek padł bez życia, a w powietrzu uniósł się zapach świeżo prażonej wieprzowiny.
SEX- A teraz, zanieś mnie do zamku, dzwońcu.
SEXWskoczyła mi na plecy i po chwili zasnęła. Droga była długa, ale nie zmęczyłem się, nie zastanawiałem się skąd wziąłem na to siłę. Po wyjściu z karczmy natychmiast otoczyły mnie wilki, dziki, niedźwiedzie i leśne bestie a nade mną krążyły orły i sokoły, gotowe zanurkować i rozłupać mi czaszkę. Zazdrosna gadzina gotowała się, by rozszarpać mnie w obronie swej Pani. Sam też szczerzyłem do nich kły – teraz to moja Pani; z drogi, bo ubiję jak psa.

3
Ten tekst jest strasznie słaby, Smoke. Tu nie ma łamania schematu, zabawy kliszą -- jest przerysowanie, owczy pęd ku fajności. Zakopać, zapomnieć, a jak to coś będzie próbowało wyjść -- dobić sztychem łopaty. Resztę litościwie pominąć milczeniem.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

4
Zapowiedziało sie, że będzie ciekawie i...
Smoke pisze:Za barem stał wyjątkowo gburowaty spaślak, powolny jak stodoła
możesz mi powiedzieć dlaczego stodoła jest synonimem powolności?
Smoke pisze:przecież podłoga jest tak lepka od brudu, że co słabsze szczury grzęzną niczym przeciążone wozy w wiosennym błocie.
niby obrazowe - jednak sam brud nawet kleisty do zakończenia obrazu nie wystarczy
średniowiecze - to klepisko i pewnie wyłożone słomą lub innym roślinnym badziewiem - więc do czego brud się lepił?
i dalej jej błyszczące pantofelki ( u ciebie buty - dobrze że nie buciory)- Smoke przesadziłeś :(
Smoke pisze:tłumaczący jakiemuś młokosowi, że istnieją moce umożliwiające wnikanie w czyjeś myśli.
naprawdę nic lepszego nie szło wymyślić?
A dalej jeszcze gorzej.
Zamysł dobry, żle zaś poprowadzony. Czyzby Sapkowski tak wyeksploatował temat, że innym zabrakło wyobraźni?
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

5
Wczoraj gdzieś o północy nie mogłem przez to przebrnąć. Teraz jakoś dałem radę no ale cóż nie znalazłem tam niczego co by jakoś mnie zachwyciło. Ot karczma jak ich miliony:tłusty oberżysta, typy spod ciemnej gwiazdy...ogólnie mówiąc nuda. Jakaś Pani w Czerni jakiś dezerter i bardzo ciężki płaszcz. Po pierwsze nudne a po drugie płytkie. Gebilis wspomniał już o tym że karczmy paneli na podłodze nie miały. Kamień lub klepisko. A i ta cała Pani przywodzi na myśl podstarzałą dominę z kiepskiego bawarskiego porno.
"I wanted to tell her that sometimes, in my long sleep, I dreamt of her."
-Dragons of Summer Flame

„Dokonam tego. Poza tym nić się w moim życiu nie liczy. Poza tą chwilą nie istnieje inna w moim życiu. Oto chwila moich narodzin, a jeśli poniosę klęskę, także chwila mojej śmierci.”

6
A mnie się podobało. Może arcydzieło to nie jest, ale lekkie, bezpretensjonalne a nawet z humorem, trochę pokracznym, ale zawsze. I czyta się lekko.
Jeno z tym jodłowaniem i to upierdliwym na dokładkę - to przesadziłeś. Szydełkować i jodłować jednocześnie? Nie potrafię ani jednego, ani drugiego, ale jakoś mi to nie współgra. I jeszcze przy tym jodłowaniu (przecież to koszmar dla wachli) daje się spać? Nie uwierzę.

7
Gorgiasz pisze:. I jeszcze przy tym jodłowaniu (przecież to koszmar dla wachli) daje się spać? Nie uwierzę.
da sie spac, jak ci facet gra nad glowa na gitarze, a dwie wachty wyja w nieboglosy, to i przy tym sie da
;-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

8
SEX- Umiesz prać, prasować i gotować? – ledwo trzymała się na nogach – zostaniesz moim giermkiem!
SEXKtóreś karczysko parsknęło śmiechem. Pani machnęła ręką w jego kierunku; coś błysnęło; wesołek padł bez życia, a w powietrzu uniósł się zapach świeżo prażonej wieprzowiny.
SEX- A teraz, zanieś mnie do zamku, dzwońcu.

Ubawiłam się czytając, zwłaszcza przy tym zakończeniu. Bardzo sugestywne jest. W ogóle kawałek lekko napisany i fajnie przerysowany.
Dodatkowo podoba mi się Twój sposób na akapity. Bardzo seksowny ;-)
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

10
Wydaje mi się, że nie jest tak źle, jak napisał Filip, ani tak dobrze, jak relacjonują groupies :-P

Smoke, ten tekst jest beznadziejnie niechlujny, jak dworcowy menel. Się zachowujesz niczym nakręcony trzynastolatek, pijany szczęściem z okazji napisania dodatkowej przygody Harrego Pottera, przekonany o tym, że pisarstwo to w sumie bułka z masłem, wystarczy trochę natchnienia i godzinka skrobania w zeszycie. I już można się pochwalić, najlepiej na Fejsie.

A przecież jesteś starym koniem, bywałym na werowych salonach, znanym powszechnie ze śledzenia metod największych mistrzów. Który do cholery zasugerował Ci opuszczenie tak ważnego etapu pisania, jakim jest krytyczne przyjrzenie się własnemu dziełu i wywalenie z niego śmiecia?

Bezprawne klonowanie „stania” czy „sztyletu” w różnych konfiguracjach, dłoń narratora, która „czuje (?) lodowate spojrzenie”, „wychylanie łysin znad pomidorowej”, kapela spadająca z nieba (anioły?) i kupa innych niezręczności (logicznych i warsztatowych!), których nie chce mi się wydłubywać.

Sam se podłub.

Powoli stajesz się Mistrzem Projektów Na Brudno (już to, zdaje się, mówiłem), bodaj tylko „wiejska” (chyba ze względu na rozmiar) była przyzwoicie przez Ciebie przepatrzona i poczyszczona.

Zabij go. Zabij go, tego lenia w sobie, bo za cholerę nie pójdziesz do przodu.

No i druga rzecz.
Piszesz w kratkę, przez co ten tekst przypomina naszyjnik od całkowicie pojechanego designera – autentyczne perły poprzetykane kawałkami paździerza, pozostałymi po rozebraniu ścianki działowej w burdelu klasy D.

Naprawdę się śmiałem przy szczurach, pociągu elfów, czy narratorze w roli taksówki dla Czarnej Pani, która w tym momencie przeistacza się po prostu w zalaną kobitę.
Jednak łączniki między scenami zabawnymi zbyt często są gówniane, na pewno dlatego, że przesadziłeś w chęci usypania Himalajów dowcipu w każdym zdaniu, ale i dlatego, że ich po prostu nie dopracowałeś, sprawiają wrażenie niewydarzonych, jakby wyszły spod ręki wspomnianego trzynastolatka.

To samo zresztą tyczy się ogólnej koncepcji.
Smoke, nie warto łamać konwencji en bloc, bo na ogół wychodzi tyle nowatorsko, co niestrawnie. Pisanie humoresek, pisanie „pod prąd” też ma swoje naczelne reguły, których warto dotrzymywać.

Weź no toto ogarnij porządnie.

Widzę szanse i jakiś potencjał.

11
wszystkim dziękuję za komentarze,
gebilis pisze:możesz mi powiedzieć dlaczego stodoła jest synonimem powolności?
mogę, jeśli Ty mi powiesz, gdzie wyczytałaś, że akcja dzieje się w średniowieczu

mam chyba wątpliwe szczęście polegające na tym, że niektórzy nie czytają tego co jest przeze mnie napisane, a czytają to, co chcieliby przeczytać; nie czytaj mnie Sapkowskim i setką forumowych grafomanów, czytaj ten tekst jakim on jest.
podany przez Ciebie przykład podłogi świadczy, że nie przeczytałaś mojego tekstu (a szkoda, bo dobrze zazwyczaj weryfikujesz)
ravva pisze:da sie spac, jak ci facet gra nad glowa na gitarze, a dwie wachty wyja w nieboglosy, to i przy tym sie da
- Tak, Pani.
Leszek Pipka pisze:A przecież jesteś starym koniem, bywałym na werowych salonach, znanym powszechnie ze śledzenia metod największych mistrzów. Który do cholery zasugerował Ci opuszczenie tak ważnego etapu pisania, jakim jest krytyczne przyjrzenie się własnemu dziełu i wywalenie z niego śmiecia?
na pewne pytania, odpowiedzi brak


btw; dzwoniłeś już po patrol saperski? ;)

12
Smoke pisze:
gebilis pisze: możesz mi powiedzieć dlaczego stodoła jest synonimem powolności?


mogę, jeśli Ty mi powiesz, gdzie wyczytałaś, że akcja dzieje się w średniowieczu
Już się tłumaczę :) lubię mieć wszystko uporządkowane i wyszło mi:
karczma - średniowiecze (dobrze, że długie - nie muszę dzielić)
wyszynk - czasy złotej wolności szlacheckiej
dom uciech publicznych - czasy dżentelmenów (panów w cylindrach i melonikach)
restauracje - PRL
obecnie puby
dlatego kwalifikujesz się do średniowiecza - razem z magią, estetyką i nawet pomidorówka cię nie uratuje.
A czytelnik ma prawo wyczytać co chce, jeżeli autor nie daje mu wyraźnych wskazówek ;)

Tyle moje wyjaśnienie, czekam nadal na twoje...
A poza tym - przeczytałam Twój tekst, bo mi się spodobał, tylko wykonanie już nie za bardzo

[ Dodano: Pon 06 Sty, 2014 ]
* wyszynk - poprawnie miał być miał być szynk (przejęzyczenie)
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

13
stodoła jest powolna, albowiem nie jest szybka :)

uznałem, że nie wypada napisać, że był powolny jak żółw, ślimak, czy miał ruchy za wcześnie przebudzonego niedźwiedzia- byłoby to zbyt oklepane, a owa stodoła nie miała olśnić, czy rozśmieszyć; miała dosadnie i oryginalnie określić ruchy grubego, ale bez zbędnych fajewerków. taki styl, taka konwencja,
takie nagięcie semantyki


;)

14
Smoke pisze:stodoła jest powolna, albowiem nie jest szybka :)

uznałem, że nie wypada napisać, że był powolny jak żółw, ślimak, czy miał ruchy za wcześnie przebudzonego niedźwiedzia- byłoby to zbyt oklepane, a owa stodoła nie miała olśnić, czy rozśmieszyć; miała dosadnie i oryginalnie określić ruchy grubego, ale bez zbędnych fajewerków. taki styl, taka konwencja,
takie nagięcie semantyki


;)
A mi to określenie bardzo przypadło do gustu, idealnie pasuje do opisu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”