Rozterki Wenus

1
- Nie mam się w co ubrać! – jęknęła roznegliżowana piękność, zerkając w głąb szafy. Jej towarzysz czekał cierpliwie, a ona przeglądała stroje. – To niemodne, nie pokażę się w tym tej wydrze Baśce. Tu odpruła się falbanka. Do tego nie mam butów.
Wyliczanka trwała, mijały godziny, dni, a kobieta nadal się szykowała, nie zauważywszy nawet, że jej małżonek siedział w fotelu tak cicho, bo umarł z nudów. Gdy wreszcie, ubrana, zorientowała się, że została wdową, z żalem zmieniła czerwoną kieckę na stosowną małą czarną i wybiegła na imprezę u znienawidzonej Baśki, by zadać szyku, niepomna, że impreza skończyła się tydzień temu.
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska

2
Zoee, Filip za Ciebie zebrał ode mnie za tytuł - bo jest IMO niespójny z opowieścią. Jak niepasający do kostiumu kapelusz.

Podobała mi się bardzo konwencja i humor - była jak zefirek.
Popracowałabym nad leksyką:
np:
piękność i zaraz potem towarzysz
Zoee pisze:zerkając w głąb szafy
zerkając? w głąb? eee

no i puenta Ci się "rozlazła" stylistycznie
Zoee pisze:Wybiegła na imprezę u znienawidzonej Baśki, by zadać szyku, niepomna, że impreza skończyła się tydzień temu.
Myślę, że tu jest problem
mijały godziny, dni - za dużo "czasu" w różnych wariantach
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”