Byłem zły. Byłem zły, gdy wrzucałem teksty i nikt nie odpisywał, a Toruń nadal przypominał, że 10 km to jedzie się w godzinę. A wtedy się myśli, czasem nieciekawie.
Gdy wrzuciłem tutaj "Zapominam", które było tekstem pisanym dla mojej byłej kobiety lekkich obyczajów (udowodnione po czasie), wiele osób pytało o postać chłopaka, który leży na ziemi na samym końcu. Myślę, że wszelkie wątpliwości wyjaśniłem tekstem "Michał"
Zapominam: http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=14843
Smacznego.
Michał
W czerwcu pozostały już same znaki zapytania. W styczniu można było zauważyć, że na pytanie Kochasz mnie?, odpowiadał Tak. Miesiąc później ją kochał - kochaj!, zależnie od sytuacji. W marcu uciekały mu kropki i przecinki, bo zamiast Kochaj mnie - było Kochaj. Mnie!
W czerwcu pozostały już same znaki zapytania. Nie było Tak na Kochasz?, nie było Nie na Nie kochasz mnie?
Pozostały pytania bez odpowiedzi, męczące każdego dnia to zmęczone ciało.
I gdy opadał ze zmęczenia a mózg nie potrafił nawet nakazać mu robienia czegoś, co takie ważne i dobre w dzisiejszych czasach - odzywała się potrzeba pokazaniu się światu, zapowiedzeniu produktywnego dnia i pomahanie do sąsiadki, która już nie poznaje, kim jesteś. Należało oddać się tej cudownej chwili szaleństwa, miłości i empatii - opiaty dla mas, a nas na kredyt, bo w dzisiejszych czasach ciężko o dobro.
Wstawał z łóżka gdy tylko świtało i bez uczesania i umycia się wyruszał na swój taras, betonowy, prawda, prlowski, niestety - no ale w końcu Polski. Trzymał w ręku swojego małego przyjaciela, ostoję jego spokoju ducha, dzięki której pokazując się światu - nie pokazywał się cztery piętra poniżej swojego tarasu jako mokra plama.
On. Papieros. Taras aka balkon.
Raz, dwa, trzy - uderzenia o stół, by się dobrze ubiło. Pięć, sześć obróceń wokół palców, żeby się zapoznać. Jedno, mocne, zdecydowane dotknięcie zapalniczki leżącej obok. Odpalone. Pierwszej podejście - dobre pierwsze wrażenie.
Szósta rano, a on już ma dość. Męczące sny dopadły drogiego Michała aka Werter. Znów pojawiają się problemy z odróżnieniem, kiedy śni a kiedy nie. On i oślepiające poranne światło wie, że to szybko nie zniknie. Witaj przyjacielu, mówi, dawno żeśmy się nie widzieli, nie? Wybacz, że samym pytaniem, dobrze?
Papieros wita się, przytakuje, dziękuje, dobrze - i inne słowa, które lepiej kończyć kropką.
Ten Werter, mylony czasem z Królem Olch, prowadzi takie dialogi ze swoim małym bohaterem dzień w dzień. Tylko dzięki niemu, on nadal jest tu, właśnie tu - na czwartym piętrze bloku mieszkalnego, z widokiem na pięknie starzejący się świat.
Eighty-six Charlie came over, nuci kolejny raz patrząc się na papierosa, który już dawno stracił połowę swego ciała. Michał dostrzega dwie biedronki parzące się na tle porannego słońca, a kolejny walec spada z szybkością pięciu centymetrów na sekundę na dół, rozbryzgując się do cna i splamiając nieczystościami okolicę.
Przecież to było tak dawno, że aż nie warto o tym wspominać. I tak bym w połowie zapomniał, jak to dalej leciało, bo człowiek ma problemy z pamięcią, wiesz?
I niby tak dawno, a przecież to jakby dzień, minutę wtedy, no bo w takim okresie pojawiało się wtedy gdy ja, to ty. No ale przecież Michał domyślał się, że teraz już stwierdzenia, że gdy ja to ona - to przecież na kropce się nie skończą i pozostaną pytaniem, na które wymaga się odpowiedzi.
I nawet biedronki zbliżające się do jego ramion, nie odwracają uwagi skupionej na papierosie, który zawsze wysłucha i przytaknie oddając nam trochę substancji, niekoniecznie dobrych.
Michał obserwował świat, budzący się do życia, bez zupełnie żadnego powodu i bez końca, jak na razie. Powoli przyzwyczajał się, że jego mózg jednak pamięta niektóre rzeczy, które tak męczą całe ciało. I bolą.
Jesteś moim jedynym przyjacielem, wiesz? To ciebie wybrałem i musisz znosić moje wewnętrzne bóle, zewnętrzne krzyki, że przecież to nie tak, to inaczej się zapowiadało i - musisz, mój stary druchu, odpowiedzieć mi jak to jest, że teraz to tak, a kiedyś to już hen, daleko stąd, całe sto kilometrów i przecież, to tylko to, tak?
Pierwszy wrzask został dosłyszany przez całe osiedle, bo gdzieś włączył się alarm w sklepie. W oddali Michał dostrzega chłopaka, który idzie zachowując się, jakby kogoś prowadził kogoś za rękę.
O tej porze? myśli postać na balkonie. O tej porze, spacery sobie urządza?
Młody mężczyzna porusza się dalej, nie bacząc na obserwujący go kłębek dymu, który okazuje się być zwykłym facetem z papierosem. Żywo gestykuluje stanowczo oddzielając to, co dobre, od tego, co złe. Bo on wie najlepiej, tak?
Michał coraz bardziej nerwowo zaciąga się swoim jedynym ratunkiem i widzi tego ledwie odpowiedniego mężczyzne, wzrostem oczywiście, by mógł nosić płaszcz bo przecież zimno, a poza tym to tak poważniej się wygląda. Patrzy, gdy punkt oddalony ledwie osiemdziesiąt metrów od niego zajmuje miejsce na ławce i odpala papierosa.
Witkacy wychyla się zza grobu i krzyczy, że czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Bo Michał dobrze rozumie tylko cytaty zakończone znakami zapytania. Tylko pytania, nigdy odpowiedzi.
Bo w maju pozostały już tylko znaki zapytania. Brakło wokół nas, a szczególnie wokół Michała - osób - które zniosły by tą całą gamę słów, zwrotów, związków frazeologicznych, które tak pięknie oddają stan, w którym znajduje się nasz bohater. To przecież tylko wymaga prostej odpowiedzi: tak lub nie. On jej nie otrzymuje i nawet papieros, już któryś dzień z rzędu pozostawia go na samym witaj, bez możliwości kontynuowania dyskusji.
No ale niektóre zdania mają być pytaniami i nie oczekuje się na nie odpowiedzi - bo przecież ona jest oczywista!
Papieros dokańcza powoli sam siebie, bo ogień rozpalony przy dużej pomocy Michała, dotyka części wstydnej, tej pomarańczowej.
Michał wyrzuca go za okno, patrząc czy nie widzi go jakiś sąsiad. No ale kto o tej porze zachowuje się jak on - gapiący się na upadający papieros i powoli wychylający się za balustradę, wołając jakby do swego nałogu, że powrót - że miejsce jego w/na ustach, a na pewno w płucach.
Tylko on i postać na ławce, kończąca już swoją szóstą fajkę. Młody mężczyzna nie dostrzega, że nie tylko papieros zanieczyści dziś pobliski plac zabawy, ale też Michał aka Werter, który wychodząc za balustradę, krzyczy, że coś go zabiło, że on nie wie - tak czy siak, o coś na pewno nas pyta.
Postać wstaje i zaczyna biec w miejsce, gdzie za kilka sekund wyląduje osiemdziesięcio kilowa sylwetka Michała.
Nasz bohater leży na ziemi, a w dłoni ściska niedopałek papierosa. Żyj, dla mnie, dobrze? mówi i dostrzega swojego pobratyńca w nałogu, lecącego w jego kierunku.
Zimno. Słońce nie dotyka już tak niskich powierzchni.
Chłopak z ławki, przecierając oczy, biegnie ile sił. Michał dostrzega jego zarys, budowę i płaszcz - super bohater z papierosem w ustach. I już tak blisko, że czuję jego oddech, że przewracany na plecy, że jego papieros przypala bok Michała , prawy do tego - o ironio, że obca dłoń na jego policzku. Jedyne, na co go stać to pytanie że to toksyczne, nieprawdaż?
Postać nie słucha tego bełkotu pomyleńca, pyta: Żyjesz? Chyba tak, pobiegnę po pomoc, a ty oddychaj, tylko oddychaj, dobrze?
Raz, dwa, trzy uderzenia o stół. Pięć, sześć obrotów wokół palców. Jedno, mocne podpalenie. Kolejny etap - zaciągnięcie. Przyjacielu, marniejemy w oczach, a to toksyczne, nieprawdaż?
Bo podobno zadajemy pytania, ale słyszymy tylko część odpowiedzi.