Święto Zjednoczenia [fantastyka]

1
Krótki tekst, w którym sobie poeksperymentowałem nieco. Trochę równoważników zdań, trochę zaplanowanych powtórzeń, próba grania na emocjach i szersze, jak na mnie, opisy miejsc. Teraz jestem ciekaw, czy ten tekst ma jakąś dynamikę. Czy wprawia w zainteresowanie. Za wytknięcie gramatycznych błędów czy tam ortografinczych też będę wdzięcznych. Ale zależy mi na zainteresowaniu czytelnika i generalnie prosiłbym o ocenianie pod takim kątem. W ogóle to przyjmę każde porady i opinie xD
Akapity wyodrębniłem specjalnie, bo specjalnie chciałem nadać tekstowi taki styl.

======= Jedziem =======

Dźwięk narasta. Klucz myśliwców wyraźnie opada nad placem. Dla zebranych na placu obserwatorów, mkną po niebie z zatrważającą prędkością. Ogromny huk, są tuż nad tłumem. Przeleciały. Echo turbin rozchodzi się jeszcze po otoczeniu.

- Pierwsza Eskadra Kosmiczna Myloth, której dowódcą jest kapitan [imię]. Eskadra ta jest najstarszą, jaką utworzono w Federacji. Między innymi dzięki byłym pilotom do niej należącym, możemy obchodzić dzisiejsze święto – zakomunikował speaker przez głośniki, zamontowanych na dronach i rozmieszczonych w różnych częściach placu.

Kladhia z dumą patrzyła na paradę sił lotniczych Federacji. Widziała w tych wszystkich pilotach odwagę i dumę. Głęboko wierzyła, że jeśli Federacja ma przetrwać, to dzięki ludziom takim, jak oni. Jednocześnie była zaniepokojona ostatnimi nastrojami społecznymi w kosmopaństwie, ale przynajmniej teraz, mogła na chwilę o nich zapomnieć.

Nie wiedziała jeszcze, że jej spokój nie będzie długi.

Federacja Czerwonej Gwiazdy. Związek polityczny założony sto dziesięć lat od chwili obecnej (datowanie ziemskie) przez mieszkańców pięciu niezależnych systemów gwiezdnych. Od tamtych dni, przeszli oni długą drogę. Konflikt o Niepodległość z Przymierzem i dwie wojny domowe. Kres wszystkiemu położył Jonas Gritzem – pierwszy naczelnik, uważany za niemal świętego, chociaż na pewno taki nie był. Zjednoczenie Federacji, to lata krwawych rządów i brutalnych walk. Dziś już nikt nie pamięta o wylanej krwi. O tysiącach zabitych. Dzisiaj świętują.

Kladhia Basmingheen. Naturalnie rudowłosa kobieta w wieku czterdziestu dwóch lat. Uważana za atrakcyjną, dobrze wychowaną kobietę, ale zbyt łagodną z charakteru, niezdecydowaną. Kladhia Basmingheen – siedemnasty naczelnik od momentu powstania Federacji.

Paradę obserwowała „ze szklarni”, jak zwykła na to mówić. Ze specjalnie wydzielonego i oszklonego miejsca na tylnim balkonie Elektorium – najważniejszego, rządowego budynku Federacji. Stąd miała widok na rozległy, bardzo równy i pięknie zaprojektowany plac, zwany Placem Zjednoczenia. Trawę przecinały wąskie alejki prowadzone delikatnymi łukami i niewielkie kwietniki o wymyślnych kształtach. Nocą ścieżki podświetlały wystające nieco ponad ziemię ozdobne lampy, zmieniające okresowo swój kolor. Zorza nad placem była piękna, bez wątpienia miejsce to uważano za jedne z najładniejszych do fotografowania. Centralnym punktem placu była fontanna, tryskająca zmiennymi strumieniami wody. Nad nią unosiła się holograficzna projekcja pierwszych pięciu systemów gwiezdnych, które zapoczątkowały Federację.

Kolejna eskadra. Słońce wyszło za chmur. Kladhia uniosła rękę do czoła. Huk, echo. Przelecieli. Za chwilę przelecą kolejni. Uroczystość jeszcze trochę potrwa. Ona nie będzie już tu obecna.

Przez tylnie drzwi „szklarni” wkroczył Tero Pajari. Osobisty sekretarz naczelnik. Oprócz niej, z zafascynowaniem, siedząc wygodnie na krzesłach, paradę obserwowało kilku wysokich rangą polityków i oficerów. Nowoprzybyły nie wysilił się na dyskrecję, co było bardzo w jego stylu.

- Pani naczelnik, admirale Embara. Mam pilne informację, które muszę wam przekazać. Są one jednak do uszu własnych i dlatego proszę o przejście do głównego gabinetu.

Zbliżała się następna eskadra, dlatego Kladhia wychodziła z uniesioną do góry głową i z myślami zupełnie odbiegającymi od nagłej sprawy. Gdyby Tero przyszedł wcześniej, zareagowałaby bardziej żywiołowo. Teraz dała się ponieść uroczystej atmosferze.

Są już w gabinecie. Umeblowano go zupełnie odmiennie od obecnie panujących trendów. Nowoczesny kominek gazowy, ozdobiony i udający dawną technologię. Komody z ręcznie wysuwanymi szufladami. Dębowe biurko, sprowadzane z rolniczego systemu Sellafalis. Okna przecinały różne wzory, a na około nich zamontowano złote, przyozdobione listwy i krwisto czerwone zasłony. Całość była niezwykle elegancka. Dominowały kolory: brunatny z odmianami i brązowy.
Ostatnio zmieniony śr 24 gru 2014, 11:37 przez mateusz9206, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, patrz pan, to nie Ameryka, przyjechał i się rządzi.

2
Podczas lektury miałem wrażenie chaosu. Przeszkadzało mi mieszanie opisów różnych miejsc; skakanie z krzaczka na krzaczek. Z czytelniczego transu wyrywała mnie też interpunkcja - czasami przecinek postawiony w złym miejscu, potrafi zniszczyć szyk.

Przykład z Twojego opowiadania:
Zjednoczenie Federacji, to lata krwawych rządów i brutalnych walk.
Jeśli chodzi o przecinki to lepiej mniej niż za dużo.

Podobał mi się natomiast opis placu, "ze szklarni", który wydał mi się całkiem fajnym i uroczym miejscem.

3
Nawet jeśli planowałeś równoważniki zdań i powtórzenia, w moim odczuciu to nie wygląda za dobrze... Nie jest tragicznie, ale czasami odnoszę wrażenie, jakbym czytała suchą relację, a ja wolę coś, co pobudzi moją wyobraźnię i emocje. Równoważniki i krótkie zdania są okej, ale też bez przesady...
mateusz9206 pisze:Klucz myśliwców wyraźnie opada nad placem. Dla zebranych na placu
Bez tego drugiego brzmiałoby lepiej. I jeśli to ma być przykład celowego powtórzenia w tym eksperymencie, to wiedz, że w celowych powtórzeniach nie o to chodzi.
mateusz9206 pisze: Myloth, której dowódcą jest kapitan [imię]
Nie mogłeś go jakoś nazwać? ;) Nawet jeśli to krótki eksperyment, nadałabym mu jakieś imię. A nuż, się znowu pojawi.
mateusz9206 pisze:Federacja Czerwonej Gwiazdy. Związek polityczny założony sto dziesięć lat od chwili obecnej (datowanie ziemskie) przez mieszkańców pięciu niezależnych systemów gwiezdnych.
Te początkowe informacje wg mnie brzmią strasznie sucho. Potem jest nieco lepiej, ale... no mam odczucie suchych faktów. Może zrobiłbyś z tego historię i wyszedł od mieszkańców pięciu niezależnych systemów, którzy ileś lat temu utworzyli związek polityczny... itd. Trochę to uplastycznić.
mateusz9206 pisze:Kladhia Basmingheen. Naturalnie rudowłosa kobieta w wieku czterdziestu dwóch lat. Uważana za atrakcyjną, dobrze wychowaną kobietę, ale zbyt łagodną z charakteru, niezdecydowaną. Kladhia Basmingheen – siedemnasty naczelnik od momentu powstania Federacji.
To dziwne, co napiszę, ale czytając powyższe od razu skojarzyło mi się w kilkoma filmami, gdzie jest zbliżenie na bohatera, a pod nim pojawia się opis czytany przez lektora. Mam nadzieję, że jasno wyraziłam, o co mi chodzi ;)
mateusz9206 pisze:Naturalnie rudowłosa kobieta w wieku czterdziestu dwóch lat. Uważana za atrakcyjną, dobrze wychowaną kobietę,
Powtórzenia - to samo co wyżej. Jeśli chodzi o naturalność jej włosów... Czy to ma jakieś znaczenie: naturalna czy farbowana?
mateusz9206 pisze:Paradę obserwowała „ze szklarni”, jak zwykła na to mówić. Ze specjalnie wydzielonego i
Przekształciłabym: Paradę obserwowała „ze szklarni”, jak zwykła mówić na specjalnie wydzielony i... itd.
mateusz9206 pisze:zmieniające okresowo swój kolor.
Do wyrzucenia...
mateusz9206 pisze:Kolejna eskadra. Słońce wyszło za chmur. Kladhia uniosła rękę do czoła. Huk, echo. Przelecieli. Za chwilę przelecą kolejni.
Sucha relacja, znowu. Co do pogrubionego... mam wrażenie, że to się dzieje błyskawicznie, jakby w mega przyspieszonym tempie i nawet tego nie widzę. Ale to tylko moje subiektywne odczucie.
mateusz9206 pisze:Nowoprzybyły nie wysilił się na dyskrecję, co było bardzo w jego stylu.

- Pani naczelnik, admirale Embara. Mam pilne informację, które muszę wam przekazać. Są one jednak do uszu własnych i dlatego proszę o przejście do głównego gabinetu.
Dobra, niby ta niedyskrecja jest w jego stylu, ale, kurcze, skoro to są informacje do uszu własnych, mógłby nie wspominać o głównym gabinecie, bo zaraz zleci się tam cały tłum ciekawskich i, nie daj Boże, zaczną podsłuchiwać. :P
Pogrubione - albo ma jedną pilną informację, albo kilka pilnych informacji, czyli ma pilne informacje.


UWAGI OGÓLNE

1. Jeśli chodzi wstępnie o fabułę... Niewiele mogę o niej powiedzieć. Jakiś wstępny zarys, jakaś uroczystość, przychodzi facet z pilną informacją i to wszystko. Nawet nie wiemy, co to za pilna informacja, która może zaważyć na losach świata twojego i... reszcie tekstu. No bo kurcze, znowu mam to samo... skojarzenia. Tym razem z "Gwiezdnymi Wojnami". Chociaż nowe części oglądałam wieki temu, mam wrażenie, że Federacja i kobieta na jej czele, walki w galaktyce, gdzieś już były i od razu nachodzą mnie "Gwiezdne Wojny". Chyba, że się mylę, jak mówiłam, nowe części GW oglądałam hu-hu-hu...
I, serio, nikt nie pamięta o zabitych? Nawet ich rodziny, przyjaciele? Święto świętem, ale takich rzeczy się nie zapomina.

2. Czytało się ciężkawo... Podobnie jak Kord odnoszę wrażenie chaosu, faktycznie - strasznie skaczesz. Między jednym a drugim akapitem są, jak dla mnie, zbyt wielkie przeskoki, czytelnika może zmęczyć takie ciągłe skakanie. Podobnie krótkie zdania i czytanie relacji. Gdyby dłuższy tekst tak wyglądał, zamęczyłabym się po jakiejś jednej trzeciej.

3. Tekst jest zdecydowanie za krótki, żeby wypowiedzieć się o bohaterach i wydarzeniach. Niestety, ja nic nie czuję, a na początku piszesz coś o graniu na emocjach...

Dodam, że powyższe to jedynie moje subiektywne odczucia i nie każdy musi się z nimi zgodzić.

Tyle ode mnie.

Życzę powodzenia w dalszym tworzeniu i pozdrawiam.

Zatwierdzona weryfikacja - Gorgiasz
Ostatnio zmieniony śr 24 gru 2014, 11:36 przez Milt, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”