Szkoła przetrwania [obyczaj z elementami humorystycznymi]

1
Kryzys twórczości. Potrzebuję konstruktywnej krytyki i motywacji.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

WWWMiejscowi mawiali, że nawiedzona szopa stoi tam od zawsze. Nikt z żyjących nie wiedział, kto jest jej właścicielem, do czego służyła i kiedy powstała. Każdy jednak omijał szerokim łukiem brzozowy zagajnik. Skąd właściwie pogłoski o duchach? Tego też nikt nie wiedział. Mimo to gdy jedni dumali jakim cudem drewniana oklejbida przetrwała bombardowania, inni odpowiadali, że to sprawka Diabła.
WWWKilka lat temu ludzie zauważyli światło w malutkich okienkach. Blask był stabilny, zatem nie pochodził od świecy. Żarówka? W szopie bez prądu? Od razu padło podejrzenie, że w starej budce straszy. Wieść o duchach w mieścinie na rubieżach Polski obiegła środowisko domorosłych egzorcystów, którzy jęli walić drzwiami i oknami, by zbadać osobliwy przypadek aktywności paranormalnej lub ewentualnie zdementować plotki o biesach. Jakież ogarnęło ich zdziwienie, kiedy odkryli, że drzwi nie można otworzyć. Siła rąk zawiodła. Maszyny również nie dały rady. Jakikolwiek metalowy przedmiot zbliżony na kilka centymetrów do drzwi odrzucała niewidzialna siła. Ktoś próbował zbić szybę kamieniem, lecz ta nawet się nie zarysowała.
WWWJakby tego było mało, badaczy zaczęły spotykać tajemnicze przypadki. Urządzenia domowego użytku przestawały działać, kawa zmieniała się w błoto, w szafach buszowały wszy. Czegokolwiek dotknęli, cokolwiek zamierzyli, wszystko obracało się wniwecz. Najwytrwalsi wytrzymali niecałe dwa miesiące. Sprawy nie zdołano wyjaśnić. Teraz nikt nie zwracał na szopkę uwagi.
WWWI o to właśnie chodziło.

*

WWWCiemną nocą zakapturzona postać, rozglądając się konspiracyjnie na boki, mknęła w stronę brzozowego zagajnika. Zdawała się nie obawiać drzew – czarno-białych, niemych strażników Kanciapy, na widok których mieszkańców przechodziły ciarki. Wręcz przeciwnie. Gdy tylko weszła między nie, zaczęła się zachowywać spokojniej, jakby zagrożenie minęło. Jedyne, co dziwiło, to sposób w jaki szła. Co parę sekund stawała w miejscu, nieruchomiała, szła dalej, znowu stop, znowu kilka kroków i takim przerywanym marszem zdążała wprost do szopy.
WWWNagle zatrzymała się. Nieopodal przechodził jakiś zdrożony mężczyzna w średnim wieku. Kulił się pod przemoczonym niedawną ulewą płaszczem. Pośpiech i nerwowość w ruchach świadczyły o tym, że najpewniej jest spóźniony. Tylko to w sensowny sposób tłumaczyłoby fakt, że postanowił skrócić drogę do domu, idąc niedaleko Kanciapy. Podniósł głowę i zobaczył dziwną postać. W pierwszej chwili pomyślał, że to młody chłopak w czarnej bluzie z kapturem i równie czarnych dżinsach, ale spojrzenie zjawy sugerowało coś innego. Mara zwróciła twarz w stronę mężczyzny, a pod kapturem zapłonęła martwym fioletem para oczu. Na kilka sekund świat opanowała cisza, czas stanął, a krew w żyłach spóźnionego faceta zamieniła się w lód. Był przekonany, że jego serce przestało bić i zaraz eksploduje. Zanim zdołał cokolwiek pomyśleć, puścił się biegiem w przeciwnym kierunku byle dalej od Kanciapy.
WWWZjawa wznowiła urywany chód i wnet znalazła się przy drzwiach. Podniosła dłoń i zastukała. Knykieć, knykieć, pięść. Knykieć, knykieć, pięść. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że duch wystukuje rytm legendarnej piosenki „We will rock you”.
WWWDrzwi otworzyły się powoli i cicho, bez skrzypnięcia, którego można by się spodziewać w tak starym budynku. Tajemniczy gość wkroczył do środka.
WWW- Siema, Czarny!
WWWWywołany z ksywki chłopak zdjął kaptur i fosforyzujące na fioletowo okulary, po czym rozsiadł się wygodnie na jednym z foteli. Był nastolatkiem w wieku około maturalnym o włosach tak czarnych, jak jego ubiór, i szmaragdowozielonych, kocich oczach. Twarz stoicko spokojna, opanowana, spojrzenie czujne i przenikliwe jak u detektywa. Zetknął opuszki palców i omiatał wzrokiem pomieszczenie, jakby z układu mebli i analizy otoczenia miał zamiar przepowiedzieć przyszłość.
WWWWnętrze Kanciapy przypominało bardziej polowy sztab CIA, niż szopę. Ktoś mógłby się spodziewać w środku starych, zakurzonych mebli, myszy i powyłamywanych desek w podłodze, a nie wielkiego monitora, kasy pancernej i szkolnego biurka. Ściany i dach wzmocniono stalowymi sztabami, ocieplono i obłożono płytami gipsowymi. Brudne szyby miały ponad dziesięć centymetrów grubości i z łatwością powstrzymałyby salwę z kałasznikowa. Posadzkę krytą płytkami zrobiono z mocno zbrojonego betonu o dużej zawartości żwiru. Była nie do sforsowania, za wyjątkiem miejsca, gdzie umieszczono klapę awaryjną. Klapa stanowiła wejście do bazy w nagłych przypadkach. Drzwi zaś mogłyby chronić skarbiec szwajcarskiego banku.
WWWPrzy jednej ze ścian stało biurko z nowoczesnym komputerem. Na kilku monitorach wyświetlał się obraz z kamer na brzozach. Czujniki z racji późnej pory przestawiono na wykrywanie ciepłoty ciała. W kącie stała kasa pancerna z szyfrem, zwana Sejfodówką, gdyż była zarówno sejfem jak i lodówką. Trzymano w niej ważne dokumenty, nośniki elektroniczne oraz alkohol. Na środku postawiono pięcioboczny stolik, a przy nim pięć wygodnych foteli biurowych. To, co z zewnątrz wyglądało na zapomniany barak, w rzeczywistości było nie byle jakim bunkrem.
Ostatnio zmieniony wt 09 gru 2014, 08:37 przez Bartosh16, łącznie zmieniany 2 razy.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

2
Podobało mi się – lekko, ciekawie napisane, klimatycznie. Mam jednak wątpliwości co do pierwszego akapitu, a raczej do jego logiki.
Rozumiem, że światło dochodziło z bunkra i był to jakiś wypadek przy pracy, gdyż nikt miał się szopą nie interesować. Skoro wzbudziło to zainteresowanie domorosłych egzorcystów, a wieść o nawiedzonej szopie rozpełzła się wszędzie, zapewne po całym kraju, to nie kupuję tego, że po dwóch miesiącach bezskutecznych prób dostania się do środka, wszyscy o szopie zapomnieli. Po czymś takim stałaby się wręcz szaleńczo popularna w pewnych środowiskach, nie mówiąc już o nastoletnich panach, którzy w ramach głupich zakładów czy młodzieńczego kozakowania, łaziliby do niej nocą i próbowali dostać się do środka.
Tutaj chyba jedyną opcją, taką logiczną, na odparcie ciekawskich, byłoby ukradkowe opróżnienie szopy (choć też duże ryzyko, że ktoś by przyuważył) i pozwolenie ciekawskim na wejście do środka, aby zobaczyli, że nic tam nie ma.
Druga nielogiczność – dlaczego nocny gość pozwolił sobie przestraszyć przechodnia? Po co chłopak w ogóle nosił nocą fosforyzujące okulary? W ten sposób zagwarantował, że zainteresowanie szopą znowu się rozpęta, bo uciekający facet na pewno opowiedziałby wszystkim dokoła, że znowu coś dziwnego się dzieje.
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska

3
Zgadzam się z tym co napisała Zoee - zainteresowanie niewyjaśnionymi zjawiskami związanymi z szopą na pewno nie wygasłoby po dwóch miesiącach. Informacje zawarte w pierwszych akapitach pozwalają mi nawet zaryzykować twierdzenie, że to zainteresowanie nie wygasłoby nigdy.

Nie trafia do mnie sposób narracji. Momentami narrator wydaje się być wszechwiedzący, a czasem palnie takie coś:
Jedyne, co dziwiło, to sposób w jaki szła.
Kogo dziwiło? Ktoś to widział?
Pośpiech i nerwowość w ruchach świadczyły o tym, że najpewniej jest spóźniony. Tylko to w sensowny sposób tłumaczyłoby fakt, że postanowił skrócić drogę do domu, idąc niedaleko Kanciapy
Ten fragment bardzo mi się nie podoba. Pierwsze zdanie jest dramatycznie banalne. W drugim narrator sugeruje mi co jest jedynym "sensownym" wytłumaczeniem, ale ja bym wolał, żeby to wnikało z tekstu, a nie z tego, że użył takiego, a nie innego przymiotnika. Nie podoba mi się również słowo "Kanciapa" (czemu wielką literą?). Raz to jest szopa, raz oklejbida, raz stara budka, a teraz kanciapa. Rozumiem, że chciałeś unikać powtórzeń, ale moim zdaniem wyszło to trochę sztucznie. W stylu rozprawki z polskiego w podstawówce - zamiast urozmaicać tekst, wprowadziło niepotrzebny zamęt.
W pierwszej chwili pomyślał, że to młody chłopak w czarnej bluzie z kapturem i równie czarnych dżinsach, ale spojrzenie zjawy sugerowało coś innego. Mara zwróciła twarz w stronę mężczyzny, a pod kapturem zapłonęła martwym fioletem para oczu.
Znów problem z narracją - jaka znowu zjawa? Wszechwiedzący narrator przecież wie, że to nie zjawa. Oprócz tego kolejna trochę drętwa próba uniknięcia powtórzenia (zjawa/mara).
Był przekonany, że jego serce przestało bić i zaraz eksploduje. Zanim zdołał cokolwiek pomyśleć, puścił się biegiem w przeciwnym kierunku byle dalej od Kanciapy.
Najpierw był przekonany, że jego serce przestało być czy najpierw puścił się biegiem? Chyba najpierw pobiegł, bo żeby być przekonanym, że serce przestało bić, trzeba jednak o tym pomyśleć. A przecież nie zdążył pomyśleć, tylko od razu pobiegł. Fragment do poprawy.
Knykieć, knykieć, pięść. Knykieć, knykieć, pięść. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że duch wystukuje rytm legendarnej piosenki „We will rock you”.
A to akurat fajne :)
Przy jednej ze ścian stało biurko z nowoczesnym komputerem
Nowoczesnym komputerem? Trochę niezręczne określenie, mówiące mi tylko tyle, że na biurku nie stał ZX Spectrum.

To początek czegoś dłuższego czy zamknięta historia?

4
Zoee - zastanowię się nad tym, co napisałaś.
Dwa miesiące to istotnie krótko. Trzeba by wydłużyć okres bezsensownych prób dostania się do środka i poznania sekretów.
Nie chodzi o to, żeby nikt nie interesował się szopą. Chodzi o to, żeby nikt tam nie zaglądał, żeby ludzie omijali ją z daleka.
Dlaczego dać sobie spokój... Podchodzisz do Kanciapy i nadmiernie się nią interesujesz. Po tygodniu w Twoim domu, w pracy, w samochodzie, wszędzie, gdziekolwiek się udasz, mają miejsce dziwne zjawiska, które każdy Twój dzień zamieniają w najgorszy poniedziałek. Wytrwasz po to tylko, żeby dowiedzieć się, co jest w środku szopy na końcu świata?

Druga nielogiczność - coś w tym jest, jednakże nie użyłbym sformułowania: "Na pewno by rozpowiedział". Gdyby się naprawdę mocno wystraszył, mógłby nawet przestać mówić. Na wszelki wypadek doprecyzuję.

Łapserdak...
Cenne spostrzeżenia :) dziękuję.
łapserdak pisze:nów problem z narracją - jaka znowu zjawa? Wszechwiedzący narrator przecież wie, że to nie zjawa.
Wszechwiedzący narrator wie też, jak skończy się cała historia, ale o tym nie mówi. Gdyby było napisane: "Zakapturzony chłopiec szedł do szopy", pomyślałbyś, że to duch?
Ale i tak poprawię, dzięki.
łapserdak pisze:[quote"Lewy autor"]Knykieć, knykieć, pięść. Knykieć, knykieć, pięść. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że duch wystukuje rytm legendarnej piosenki „We will rock you”
A to akurat fajne [/quote]

- Chłyyy... Chechłiiii... Chłyyt maketindody!
- To chyba jakiś tani, chiński chwyt marketingowy.
- Ale działa.

Raczej rzadko się zdarza, żeby ktoś nie lubił Queen. Biję poniżej pasa :)
łapserdak pisze:Nowoczesnym komputerem? Trochę niezręczne określenie, mówiące mi tylko tyle, że na biurku nie stał ZX Spectrum
Właściwie nawet się nad tym nie zastanawiałem, ale tak czy inaczej, postęp technologiczny jest tak szybki, że cokolwiek teraz jest nowoczesne, za rok będzie starym gratem, a nie wiem, czy w ogóle uda mi się to skończyć w rok.
Jednakże wyposażę chłopaków w możliwie najnowocześniejszy sprzęt.
łapserdak pisze:To początek czegoś dłuższego czy zamknięta historia?
Poprzednia wersja miała 400 k znaków, ale dorosłem, poduczyłem się co nieco i stwierdziłem, że wstyd od ludzi takiego gniota pokazać. Aktualnie pracuję nad reedycją, ale potrzebuję kopa motywacyjnego w dowolną część mojego leniwego odwłoku. Zauważam z żalem, że nie mam tej radości z pisania, którą miałem, jak siedziałem nad tym w liceum. Wtedy chciało mi się robić jaja ze wszystkiego, a teraz... ech...
Muszę bardziej wrzucić na luz, a jak tylko wszystko będę miał w głowie i wrócę do normy 15 k dziennie, to skończę w jakieś trzy miesiące. Optymistyczny wariant.
Ten fragment to kontrola warsztatu.

PS. "Kanciapa" to nazwa własna, dlatego wielką.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

5
łapserdak napisał/a:
nów problem z narracją - jaka znowu zjawa? Wszechwiedzący narrator przecież wie, że to nie zjawa.


Wszechwiedzący narrator wie też, jak skończy się cała historia, ale o tym nie mówi. Gdyby było napisane: "Zakapturzony chłopiec szedł do szopy", pomyślałbyś, że to duch?
Ale i tak poprawię, dzięki.
Ale przecież narrator mówi jak się skończy historia, tylko w odpowiednim czasie :) Jest różnica pomiędzy przemilczaniem pewnych faktów, pomiędzy sprawianiem wrażenia, że coś jest inne niż w rzeczywistości, a kłamstwem rzucanym w żywe oczy.

6
Cały wstęp jest napisany na skróty, jak szkic, a nie właściwy tekst. I trochę plączesz w nim różne sprawy.
Bartosh16 pisze: Od razu padło podejrzenie, że w starej budce straszy. Wieść o duchach w mieścinie na rubieżach Polski obiegła środowisko domorosłych egzorcystów,
Raczej spirytystów. Egzorcyści (nawet ci domorośli, nie tylko księża) zajmują się przede wszystkim opętaniami, a samo światło to trochę za mało, żeby ich uaktywnić. Spirytyści, owszem, i różni badacze zjawisk paranormalnych.
Bartosh16 pisze:Maszyny również nie dały rady.
Traktorem ktoś próbował staranować drzwi? A może po prostu chodzi o narzędzia, bo w następnym zdaniu piszesz o metalowych przedmiotach?
Bartosh16 pisze:Jakby tego było mało, badaczy zaczęły spotykać tajemnicze przypadki. Urządzenia domowego użytku przestawały działać, kawa zmieniała się w błoto, w szafach buszowały wszy.
No i tu jest właśnie po łebkach. Czy dotyczy to jakichś kwater wynajętych w tej mieścinie? Pokojów w hotelu? Czy to ich spotyka po powrocie do domu? (Wtedy wcale nie muszą wiązać tych dziwnych zjawisk z pobytem w pobliżu szopy).
Bartosh16 pisze:Najwytrwalsi wytrzymali niecałe dwa miesiące.
Czyli jednak siedzieli gdzieś tam na miejscu. Opisz to porządnie, paru zdań żałujesz?
Bartosh16 pisze:Sprawy nie zdołano wyjaśnić. Teraz nikt nie zwracał na szopkę uwagi.
Akurat. Może miejscowi omijali szopę szerokim łukiem, ale przyjezdni musieli się pojawiać, choćby na krótko. Sława takich miejsc nie gaśnie szybko.

Nie przekonuje mnie ta szopa. Kilkudziesięcioletni (przetrwał bombardowania) drewniany budynek gospodarczy to spróchniała, sypiąca się kupa desek, nie sposób nie zauważyć, że wewnątrz kryje się całkiem inna konstrukcja. Jeśli już, to typowałabym raczej opuszczony, ale solidny, drewniany dom letni, dlatego położony poza miastem, w dużym, zdziczałym ogrodzie. Mimo wszystko, do wyobraźni bardziej mi przemawia murowany.
I jeszcze jedno: jeśli akcja ma się toczyć w Polsce, to prędzej uwierzę w duchy albo stację łączności z kosmitami, niż w to, że miejscowi pozostawili tam przez kilkadziesiąt lat nienaruszone okno (w szopie raczej okienko by pasowało) i drzwi. Fantastyka fantastyką, ale lokalne obyczaje muszą być zachowane.

Stawiałabym jednak na może niezbyt oryginalny, lecz sprawdzony wariant: żył sobie w domu pod miastem tajemniczy, ponury odludek, a po jego śmierci...

C.d.n.

[ Dodano: Czw 27 Lis, 2014 ]
Bartosh16 pisze:Ciemną nocą zakapturzona postać, rozglądając się konspiracyjnie na boki, mknęła w stronę brzozowego zagajnika.
Bartosh16 pisze:Nagle zatrzymała się. Nieopodal przechodził jakiś zdrożony mężczyzna w średnim wieku.
Bartosh16 pisze:Podniósł głowę i zobaczył dziwną postać. W pierwszej chwili pomyślał, że to młody chłopak w czarnej bluzie z kapturem i równie czarnych dżinsach, ale spojrzenie zjawy sugerowało coś innego. Mara zwróciła twarz w stronę mężczyzny, a pod kapturem zapłonęła martwym fioletem para oczu.
Tu jest rzeczywiście problem z narracją. Twój narrator widzi najpierw ciemną postać, wchodzącą do zagajnika.OK. Za chwilę pojawia się druga postać - mężczyzna przemoczonym płaszczu. Też nic dziwnego. I nagle narrator spogląda na tę pierwszą oczyma drugiej. To już lekki zgrzyt, gdyż czytelnik jest przyzwyczajony do narracji prowadzącej konsekwentnie jednego bohatera, przynajmniej w obrębie dłuższego fragmentu, a nie takich przeskoków ze zdania na zdanie. I potem sprawa najpoważniejsza: mara. Otóż, nie. Stoją naprzeciwko siebie dwie postacie: mężczyzna w przemoczonym płaszczu i rzekomy chłopak w dżinsach i czarnej bluzie. Żeby został uznany za zjawę, coś się musi zdarzyć:
W pierwszej chwili pomyślał, że to chłopak w czarnej bluzie z kapturem i równie czarnych dżinsach, kiedy nagle postać zwróciła twarz w jego stronę. Pod kapturem zapłonęła martwym fioletem para oczu.
Mara? Upiór z nawiedzonej szopy?

Dwa ostatnie zdania to już mowa pozornie zależna, czyli skojarzenia patrzącego. W ten sposób prezentujesz jego odczucia, a narrator nikogo nie "oszukuje". Nie nazywa tajemniczej postaci marą, tylko pozwala, żeby ten przemoczony nieszczęśnik sam zaliczył ją do bytów mocno podejrzanych.

I jeszcze parę drobiagów:
Bartosh16 pisze:W- Siema, Czarny!
WWWWywołany z ksywki chłopak zdjął kaptur
Wywołanym można być z klasy, nie z ksywki.
Bartosh16 pisze:Ktoś mógłby się spodziewać w środku starych, zakurzonych mebli, myszy i powyłamywanych desek w podłodze, a nie wielkiego monitora, kasy pancernej i szkolnego biurka.
Myszy całkiem dobrze komponują się z monitorem i kasą pancerną. Bo dlaczego by nie?
Bartosh16 pisze:Ściany i dach wzmocniono stalowymi sztabami, ocieplono i obłożono płytami gipsowymi.
I tych wszystkich prac nikt z miejscowych nie zauważył, dopiero światło domniemanej żarówki w oknie zwróciło ich uwagę? W fantastyce też mamy granice wiarygodności!
Bartosh16 pisze:Klapa stanowiła wejście do bazy w nagłych przypadkach.
Klasyka. W nagłych przypadkach, klapa stanowiła wejście do bazy.

Bartosh, ten fragment jest typowy dla Ciebie: pomysł, który da się całkiem zgrabnie rozwinąć, ale niedopracowany w szczegółach. I to takich dość podstawowych. Rozmaite kiksy językowe to w gruncie rzeczy drobiazg, sprawa porządnego zredagowania tekstu, ale ta cudowna przemiana biedaszopy na superkwaterę przy pełnej nieświadomości tamtejszych mieszkańców wymaga jednak ponownego przemyślenia.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

7
Szkic...
Istotnie, tak to wygląda :)
Wiele cennych uwag, jak zwykle.
Nad tym pomysłem pracuję (nie do uwierzenia) 11 lat. Wszystko powinno być na perfekt, ale nie jest. Najpierw miała być szkoła, gdzie rządzą uczniowie, jak w filmie: "Dziewczyny z St. Trinian". Zdechło. Potem okrutny dyrektor i szkoła-terror. Też źle. Aktualnie od kilku miesięcy pracuję nad całkiem nowym pomysłem, więc zasadniczo wszystko zaczynam od nowa.
Wiadomo, tylko winny się tłumaczy, ale winny wszak jestem.

Sam się niedawno zastanawiałem nad koncepcją "bunkra" wystającego nad ziemię. Jeśli bunkier, to raczej podziemny. Łatwiej byłoby go wykonać, tzn. nie tyle łatwiej wykonać, co łatwiej ukryć przed ciekawskimi oczami. Szopa mogłaby stać jako parawan.

Resztę błędów i niedociągnięć poprawię.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

8
Tego też nikt nie wiedział. Mimo to(,) gdy jedni dumali jakim cudem drewniana oklejbida przetrwała bombardowania, inni odpowiadali, że to sprawka Diabła
Te zdania się ze sobą nie łączą. Sprowadzając do prostszej postaci wychodzi: Tego też nikt nie wiedział. Mimo to, inni odpowiadali, że to sprawka Diabła.
Zdecydowanie trzeba zmienić "innych".
Kilka lat temu ludzie zauważyli światło w malutkich okienkach. Blask był stabilny, zatem nie pochodził od świecy. Żarówka? W szopie bez prądu? Od razu padło podejrzenie, że w starej budce straszy.
A teraz już wiadomo skąd pogłoski o duchach. Trochę się nie pilnujesz ze słowami.
Jakby tego było mało, badaczy zaczęły spotykać tajemnicze przypadki
Wypadki.
Nagle zatrzymała się.
Podobno zatrzymywała się co kilka kroków, więc nie jest to nic dziwnego.
tak czarnych, jak jego ubiór[...] przenikliwe jak u detektywa.
I teraz, czy poprawny jest brak przecinka, czy przecinek?
a nie wielkiego monitora, kasy pancernej i szkolnego biurka.
Muszę przyznać, że szkolnym biurkiem mnie zaskoczyłeś.
Brudne szyby miały ponad dziesięć centymetrów grubości i z łatwością powstrzymałyby salwę z kałasznikowa
Raczej serię. Jeśli salwa to z kałasznikowów.
Czujniki(,) z racji późnej pory(,) przestawiono na wykrywanie ciepłoty ciała
Pilnuj wtrąceń i je oddzielaj od reszty zdania.
I jeszcze jedno: jeśli akcja ma się toczyć w Polsce, to prędzej uwierzę w duchy albo stację łączności z kosmitami, niż w to, że miejscowi pozostawili tam przez kilkadziesiąt lat nienaruszone okno (w szopie raczej okienko by pasowało) i drzwi. Fantastyka fantastyką, ale lokalne obyczaje muszą być zachowane.
Tutaj bardzo dużo zależy od tego, kto kiedyś mieszkał w danym miejscu. Na przykładzie z mojej mieściny: w nienaruszonym stanie stoi dom, w którym mieszkał Znachor (z tego co wiem - naprawdę dobry) - mimo upływu lat i tego, że kolejne pokolenia nie mają pojęcia co to za dom, wszystko stoi tak jak przed laty (na przykład metalowa ławeczka).
Niektórych miejsc się po prostu nie niszczy.
Szopa mogłaby stać jako parawan.
Skojarzyło mi się z falloutem 2. Tam też do "bunkra" wchodziłeś przez szopę.

Bartosh - nie poprawiaj niczego na siłę, odświeżyłeś sobie tekst, więc będziesz o nim myślał. Może wpadniesz na rozwiązanie kłopotliwych sytuacji. Życie jest życiem i nie zawsze znajdzie się motywacja do działania. Spróbuj jednak samemu pchnąć się na właściwy tor.

Spróbuj czegoś nowego. Napisz coś poważnego - sceny pogrzebowe są pod tym względem niesamowite. Albo zupełnie innego - dramat powiedzmy. Wyjdź, popatrz, działaj.

9
Jestem jak zwykle niepomiernie wdzięczny za Twą opinię :)

Zacznę od szopy. Chodziło mi o efekt Dębinki jak u Pilipiuka - wąwóz, mgła, a ludzie, którzy tam wchodzą, nie wracają. Więc nie wchodzą. A tu się okazuje, że nawiedzona, niezniszczalna szopa to główna atrakcja turystyczna pomimo faktu, że badaczom wybuchają czajniki elektryczne, płoną namioty, puszczają się żony, dzieci dostają trypla, a na weekend zwala się do chaty teściowa, bo nie może znaleźć klucza/zalało mieszkanie/ma dość sąsiadów/tęskni za córcią etc.

Nie poprawiam. Tego nie da się poprawić, w obecnej formie jest nie do przyjęcia. Wstydem byłoby dla mnie to pokazać. Prostackie, infantylne, źle skonstruowane, ubogie. Chirurgia plastyczna potrafi czynić cuda, ale nie każdy przypadek rokuje, i jak wiadomo z kuchni naszych babć - z gówna dżemu nie zrobisz.
To, idąc za radą Smoke'a sprzed wielu miesięcy, "to trzeba napisać od nowa".

Długi czas nie pisałem w ilościach, w jakich powinienem. Straciłem czujność, wprawę, sznyt. Muszę to odzyskać.

Błędy naturalnie poprawię, dzięki jeszcze raz :)
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

10
Powiem Ci tak: mam kilka opowiadań pisanych jakiś czas temu. Ciężko to przeczytać bez wyrzucenia laptopa przez okno, ale uparcie trzymam na dysku, bo zazwyczaj siedzi w tym jakiś pomysł. Piszę tekst od nowa, znowu go odkładam i zazwyczaj po pewnym czasie znów mam ochotę wyrzucić go przez okno. Ale czasem tak nie jest i wtedy zadowolony z siebie mogę pisać dalej (aż do momentu, w którym mam ochotę wyrzucić coś przez okno).
Sęk w tym, że jeśli chodzi o urodę tekstu, to czasem najlepsza chirurgia plastyczna nie załatwi sprawy, a stworzenie nowej kobiety może okazać się diablo trudne. Autor-kreator musi wiedzieć co, jak i w którym miejscu. Ale jak załapie raz, to da radę stworzyć cały wybieg króliczków playboya.

Mam nadzieję, że chociaż trochę sensu udało mi się przekazać. :P

PS.
Jestem jak zwykle
Bądź krytyczny wobec komentarzy innych. Zawsze. Nie przyjmuj niczego jako pewnik, szukaj błędów tych, którzy wytykają błędy, tak najszybciej sam przestaniesz popełniać jedne i drugie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron