Kryzys twórczości. Potrzebuję konstruktywnej krytyki i motywacji.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
WWWMiejscowi mawiali, że nawiedzona szopa stoi tam od zawsze. Nikt z żyjących nie wiedział, kto jest jej właścicielem, do czego służyła i kiedy powstała. Każdy jednak omijał szerokim łukiem brzozowy zagajnik. Skąd właściwie pogłoski o duchach? Tego też nikt nie wiedział. Mimo to gdy jedni dumali jakim cudem drewniana oklejbida przetrwała bombardowania, inni odpowiadali, że to sprawka Diabła.
WWWKilka lat temu ludzie zauważyli światło w malutkich okienkach. Blask był stabilny, zatem nie pochodził od świecy. Żarówka? W szopie bez prądu? Od razu padło podejrzenie, że w starej budce straszy. Wieść o duchach w mieścinie na rubieżach Polski obiegła środowisko domorosłych egzorcystów, którzy jęli walić drzwiami i oknami, by zbadać osobliwy przypadek aktywności paranormalnej lub ewentualnie zdementować plotki o biesach. Jakież ogarnęło ich zdziwienie, kiedy odkryli, że drzwi nie można otworzyć. Siła rąk zawiodła. Maszyny również nie dały rady. Jakikolwiek metalowy przedmiot zbliżony na kilka centymetrów do drzwi odrzucała niewidzialna siła. Ktoś próbował zbić szybę kamieniem, lecz ta nawet się nie zarysowała.
WWWJakby tego było mało, badaczy zaczęły spotykać tajemnicze przypadki. Urządzenia domowego użytku przestawały działać, kawa zmieniała się w błoto, w szafach buszowały wszy. Czegokolwiek dotknęli, cokolwiek zamierzyli, wszystko obracało się wniwecz. Najwytrwalsi wytrzymali niecałe dwa miesiące. Sprawy nie zdołano wyjaśnić. Teraz nikt nie zwracał na szopkę uwagi.
WWWI o to właśnie chodziło.
*
WWWCiemną nocą zakapturzona postać, rozglądając się konspiracyjnie na boki, mknęła w stronę brzozowego zagajnika. Zdawała się nie obawiać drzew – czarno-białych, niemych strażników Kanciapy, na widok których mieszkańców przechodziły ciarki. Wręcz przeciwnie. Gdy tylko weszła między nie, zaczęła się zachowywać spokojniej, jakby zagrożenie minęło. Jedyne, co dziwiło, to sposób w jaki szła. Co parę sekund stawała w miejscu, nieruchomiała, szła dalej, znowu stop, znowu kilka kroków i takim przerywanym marszem zdążała wprost do szopy.
WWWNagle zatrzymała się. Nieopodal przechodził jakiś zdrożony mężczyzna w średnim wieku. Kulił się pod przemoczonym niedawną ulewą płaszczem. Pośpiech i nerwowość w ruchach świadczyły o tym, że najpewniej jest spóźniony. Tylko to w sensowny sposób tłumaczyłoby fakt, że postanowił skrócić drogę do domu, idąc niedaleko Kanciapy. Podniósł głowę i zobaczył dziwną postać. W pierwszej chwili pomyślał, że to młody chłopak w czarnej bluzie z kapturem i równie czarnych dżinsach, ale spojrzenie zjawy sugerowało coś innego. Mara zwróciła twarz w stronę mężczyzny, a pod kapturem zapłonęła martwym fioletem para oczu. Na kilka sekund świat opanowała cisza, czas stanął, a krew w żyłach spóźnionego faceta zamieniła się w lód. Był przekonany, że jego serce przestało bić i zaraz eksploduje. Zanim zdołał cokolwiek pomyśleć, puścił się biegiem w przeciwnym kierunku byle dalej od Kanciapy.
WWWZjawa wznowiła urywany chód i wnet znalazła się przy drzwiach. Podniosła dłoń i zastukała. Knykieć, knykieć, pięść. Knykieć, knykieć, pięść. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że duch wystukuje rytm legendarnej piosenki „We will rock you”.
WWWDrzwi otworzyły się powoli i cicho, bez skrzypnięcia, którego można by się spodziewać w tak starym budynku. Tajemniczy gość wkroczył do środka.
WWW- Siema, Czarny!
WWWWywołany z ksywki chłopak zdjął kaptur i fosforyzujące na fioletowo okulary, po czym rozsiadł się wygodnie na jednym z foteli. Był nastolatkiem w wieku około maturalnym o włosach tak czarnych, jak jego ubiór, i szmaragdowozielonych, kocich oczach. Twarz stoicko spokojna, opanowana, spojrzenie czujne i przenikliwe jak u detektywa. Zetknął opuszki palców i omiatał wzrokiem pomieszczenie, jakby z układu mebli i analizy otoczenia miał zamiar przepowiedzieć przyszłość.
WWWWnętrze Kanciapy przypominało bardziej polowy sztab CIA, niż szopę. Ktoś mógłby się spodziewać w środku starych, zakurzonych mebli, myszy i powyłamywanych desek w podłodze, a nie wielkiego monitora, kasy pancernej i szkolnego biurka. Ściany i dach wzmocniono stalowymi sztabami, ocieplono i obłożono płytami gipsowymi. Brudne szyby miały ponad dziesięć centymetrów grubości i z łatwością powstrzymałyby salwę z kałasznikowa. Posadzkę krytą płytkami zrobiono z mocno zbrojonego betonu o dużej zawartości żwiru. Była nie do sforsowania, za wyjątkiem miejsca, gdzie umieszczono klapę awaryjną. Klapa stanowiła wejście do bazy w nagłych przypadkach. Drzwi zaś mogłyby chronić skarbiec szwajcarskiego banku.
WWWPrzy jednej ze ścian stało biurko z nowoczesnym komputerem. Na kilku monitorach wyświetlał się obraz z kamer na brzozach. Czujniki z racji późnej pory przestawiono na wykrywanie ciepłoty ciała. W kącie stała kasa pancerna z szyfrem, zwana Sejfodówką, gdyż była zarówno sejfem jak i lodówką. Trzymano w niej ważne dokumenty, nośniki elektroniczne oraz alkohol. Na środku postawiono pięcioboczny stolik, a przy nim pięć wygodnych foteli biurowych. To, co z zewnątrz wyglądało na zapomniany barak, w rzeczywistości było nie byle jakim bunkrem.
Szkoła przetrwania [obyczaj z elementami humorystycznymi]
1
Ostatnio zmieniony wt 09 gru 2014, 08:37 przez Bartosh16, łącznie zmieniany 2 razy.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com