Dyskusje na weryfikatorium dotyczące płacenia za wydanie książki powracają regularnie, niczym niechciana pogoda, postanowiłem zatem przedstawić kilka refleksji w tej kwestii.
Na początku nieco informacji o mojej drodze wydawniczej, przede wszystkim dlatego, że niektórzy forumowicze wyrabiają sobie opinie o innych forumowiczach głównie na podstawie tego, czy dopłacili oni wydawcy.
Moja pierwsza książka, Znaczenie prac Ludwika Brunera (1871-1913) dla rozwoju chemii fizycznej, została opublikowana w „tradycyjny sposób”, jeśli rozumieć ten zwrot tak, że jako autor nie zapłaciłem wydawcy (praca ukazała się w serii „Monografie z Dziejów Nauki i Techniki”, t. CLVIII, red. prof. Stefan Zamecki, Wydawnictwa IHN PAN, Warszawa 2009). Ludwik Bruner był nie tylko chemikiem, ale także poetą i krytykiem literackim (pisał pod pseudonimem Jan Sten). Również ten aspekt jego twórczości został przedstawiony w mojej książce.
Do wydania mojej powieści, Jeden z możliwych światów, Attyka, Warszawa 2013, dopłaciłem. Była to stosunkowo niewielka kwota, zdecydowanie niższa od tych, które były podawane na Wery (zwykle od 5 tys. zł w górę). Moje pieniądze nie wystarczyły nawet na pokrycie kosztów druku, składu oraz projektu okładki. Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że wydawca nie zarobił na mojej opłacie. To była pierwsza powieść mojego wydawcy, którego specjalnością są książki historyczne, zwykle jedna lub dwie pozycje rocznie. Nad redakcją pracował kilka miesięcy. Jestem bardzo zadowolony z tego, że wydałem powieść właśnie w Attyce, bo trafiłem na fachowca (byłego redaktora w Bellonie), a przy tym uczciwą i życzliwą osobę. Wcześniej dostałem dwie propozycje wydania tego tekstu na koszt wydawców: od krakowskiej Miniatury (Stowarzyszenia Siwobrodych Poetów) oraz z warszawskiej ASPRY. Nie będę wyjaśniał powodów, dla których odmówiłem. Dodam tylko, że znam od lat właściciela ASPRY. To bardzo solidny i porządny wydawca.
Jestem gotowy na rezygnację z mojego „fioletu” formowego, jeśli fakt dopłaty do wydania powieści stoi w sprzeczności z zasadami przyznawania tej rangi na weryfikatorium.
Teraz przejdę do głównego wątku.
Między zwolennikami i przeciwnikami dopłacania do wydania tekstu nie będzie porozumienia.
Autorzy, których prace zostały opublikowane w tradycyjnym trybie, często uważają się za elitę wśród tych, którzy tworzą teksty beletrystyczne, zazwyczaj zresztą słusznie. Nawet podanie przykładów wartościowych tekstów wydanych za pieniądze autora nie przekonają ich, gdyż co najwyżej odpowiedzą, że są to nieliczne wyjątki [kilka razy wspomniałem na Wery o świetniej książce niemieckiego historyka chemii Alfreda Neubauera, Bittere Noblepreise, Norderstedt 2005, wydanej w systemie druku na żądanie i ta informacja nigdy nie została nawet skomentowana]. W interesie tej grupy autorów jest, aby ich elitarność nie uległa dewaluacji.
Ludzie płacący za wydanie swoich książek są gotowi zrobić wiele, aby zobaczyć swoje teksty w druku, napędza ich entuzjazm i duma z ich prac. Uważają, że mają prawo do publikacji, a zatem publicznego wypowiedzenia się, jak każdy, kto zajmuje się działalnością pisarską.
W literaturze istnieje mniej kryteriów oceny wartości dzieła niż np. w nauce. Jednym z nich jest to, czy wydawca jest gotowy ponieść ryzyko finansowe. Bezpośrednim motywem decyzji jest spodziewany zysk, pośrednim natomiast - wartość dzieła. Związek, który istnieje pomiędzy zyskiem ze sprzedaży książki a jej wartością, jest bardzo niejasny i skomplikowany.
Bardzo częstą praktyką wśród firm gotowych wydać prawie każdy tekst za pieniądze autorów jest znaczne zawyżanie opłat. W konsekwencji wydawca zarabia głównie na autorze, a nie na sprzedaży książek. Tacy wydawcy są skłonni do pochlebstw, na które trzeba bardzo uważać. Jeżeli wydawca zabiega o nieznanych autorów, to powinno stanowić sygnał ostrzegawczy. Zwykle to debiutant powinien starać się o wydawcę. Jeżeli wydawca ogłasza, że publikuje głównie teksty nowych autorów, to radzę od niego uciekać! Nie można utrzymać firmy, wydając przede wszystkim teksty debiutantów. Jeżeli wydawca porównuje się z innymi, „tradycyjnymi”, i pisze, jak u nich ciężko coś opublikować, to nie radzę się z nim zadawać, bo interesuje go kasa autora.
Bardzo dużo książek wydanych za opłatą autora jest słabych, jednak fakt zapłacenia przyczynia się do tego, że wiele osób od razu nabiera lekceważącego stosunku do tekstu, a nierzadko i do autora. Sytuacja się zapętla. Dlatego autor, który wykłada pieniądze, jest praktycznie spalony już na starcie. W ten sposób krzywdzi się, nierzadko nawet niszczy się wielu ludzi, zwłaszcza młodych. Wśród nich jest wielu takich, którzy mogliby w przyszłości pisać dobrze lub przynajmniej przyzwoicie.
Podsumowując: odradzam początkującym autorom wydawanie w firmach, które przyjmą prawie każdy tekst za pieniądze, gdyż raczej zakończy się to wyłącznie opróżnieniem kieszeni, a o pisarskiej sławie i przyszłych zyskach można zapomnieć. Jednocześnie apeluję do forumowiczów o więcej życzliwości wobec osób, którzy zdecydowali się na zapłacenie za publikację.
Wydawanie książek za pieniądze autorów
1"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett
Double-Edged (S)words
Double-Edged (S)words