Hymn Lisa

1
Prolog
Rzeczy, o których chciałbym zapomnieć, jest tak wiele, że nie starczyłoby mi całego życia, na ich zliczenie i posegregowanie. W zasadzie, to wspaniale byłoby narodzić się na nowo – bez świadomości tego, że w przeszłości popełniło się tyle błędów, których nie sposób teraz naprawić. W tym momencie, kiedy już wiem, że jest za późno na jakiekolwiek zadośćuczynienie, nadal mam ochotę popełniać te same grzechy. Przez całe dwadzieścia dziewięć lat mojego życie przywykłem do grzeszenia z lekkim uśmiechem na twarzy. Przychodziło mi to równie łatwo, co innym ludziom pisanie, czy czytanie. Najgorsze w tym wszystkim było, że nie miałem jakichkolwiek oporów.
Oporów przed tym, by zabić jakiegoś nieudacznika. Pobić i z satysfakcją patrzyć z górę na ofiarę, która wypluwa razem z krwią resztki swojego marnego żywota. Nie bałem się dotykać nieznanych mi kobiet i zmuszać ich do robienia tego, co rozkazałem. Strachem nie napawały mnie nawet domy, które sam podpalałem, czy bomby, które detonowałem. Szczerze powiedziawszy – nadal się tego nie boję. Dodam kolejny fakt – te rzeczy nadal przychodziłyby mi z łatwością, gdyby nie… No właśnie. Gdyby nie to, że jestem w miejscu, z którego ucieczka jest rzeczą wręcz niemożliwą.
Bastilia – nawet sam nie wiem, gdzie leży ten wielki, czarny kić. Jestem pewien tylko jednego – utknąłem tu na dobre. Należało mi się – szczerze to przyznaję, bo co więcej mogę zrobić? Z innymi pierdlami szło mi łatwo – nie musiałem się nawet starać – ucieczka była tam jedynie formalnością. Tutaj jednak sprawa przedstawiała się inaczej – nie było okien, nie było też drzwi. Wszystko było idealnie zautomatyzowane – to tak, jakby nie ludzie rządzili tym więzieniem, lecz bezlitosne maszyny. Co za hipokryzja – od kiedy osoba taka jak ja, mówi o kimś ‘bezlitosny’?
Jednak, oprócz innych więźniów, byli tu ludzie. Strażnicy, dyrektorowie i zarządca. Bastilia podzielona jest na trzy sektory: Alpha, czyli oddział z kwaterami pracowników; Beta i Gamma – oddziały w których przebywali więźniowie. Te dwa ostatnie różniły się między sobą jedynie tym, że mieszkańcy pierwszego mieli możliwość ‘spacerów’. Ci w drugim, mieli ograniczoną wolność do minimum. Ku memu wielkiemu zdziwieniu – ja przebywam w oddziale dla mniej groźnych, w oddziale Beta. To by oznaczało, że w Gamma są zwyrodnialcy o wiele gorsi ode mnie. Czy mnie to cieszyło? Nie mam pojęcia. Zdecydowanie jednak wolałem być traktowany jako ‘ten najgorszy’, czy też ‘sadystyczny świr’.
Po raz pierwszy od dziewiętnastu lat, mogę śmiało stwierdzić, że się czegoś naprawdę obawiam. Odczuwam lęk na myśl, że to właśnie w tym zakichanym pudle przyjdzie mi zdechnąć, a moje ciało zostanie po prostu wywiezione na śmietnisko i zgniecione w śmieciarce. Tak właśnie kończyli więźniowie z Bastilii. Zapomniani przez wszystkich, znienawidzeni przez swych przełożonych i strażników. Nie jest mi smutno, z powodu tego, że cała moja rodzina ma mnie za śmiecia i okrutnego potwora. Po prostu nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie mi umrzeć w samotności.
Aż do dzisiaj się zastanawiam, jak normalny dzieciak z wielodzietnej rodziny, którą opiekowali się kochający rodzice i dziadkowie, mógł aż tak nisko upaść. Z jednej strony… Niby nie żałuję, aczkolwiek cicho szepczą w sercu zszargane zwłoki mojego sumienia. Pouczają mnie, że mogłem inaczej poprowadzić moje życie. Sprawić, że będę kimś, kogo zapamiętają całe pokolenia. Kimś naprawdę wielkim. Pomimo usilnych prób stłamszenia tych wyrzutów, sumienie nie chce mnie opuścić na zawsze. Nie chce, bym zapomniał o tym, że jestem człowiekiem, że powinienem kierować się miłością, a nie nienawiścią. Pieprzone sumienie – pacyfista od siedmiu boleści.
Nie uznano mnie za niepoczytalnego – jestem w pełni zdrowym mężczyzną. Jedyną skazą na psychice była depresja, lecz co ona mogłaby mieć wspólnego z żądzą mordu i nieuzasadnioną nienawiścią do każdego napotkanego człowieka? Jestem głupi. Nie powinienem w tym momencie zastanawiać się nad takimi duperelami. Powinienem układać plan ucieczki, który i tak na nic by się nie przydał.
Osunąłem się na ziemię, sunąc plecami po tytanowej ścianie i krytycznym wzrokiem spojrzałem na miskę z resztkami dzisiejszego posiłku. Trzy zielone pigułki, dwie czerwone i jedna czarna, do tego ziemniaczana papka. Chcieliście, żebym to w siebie teraz wrzucił – za nic nie tknę tego świństwa. Chyba się wam coś delikatnie pomyliło. Machnięciem ręki sprawiam, że tacka ląduje na ścianie. Poczułem jak z moich ust wydobywa się chrapliwy, świszczący dźwięk, który po chwili przeradza się w astmatyczny śmiech. Krzyknąłem na głos:
- NIE ZŁAMIECIE MNIE W TEN SPOSÓB, IDIOCI! – Uśmiechnąłem się serdecznie, nieadekwatnie do tego, co przed chwilą wręcz wystrzeliło spomiędzy moich spierzchniętych warg. – MYŚLICIE, ŻE TAK ŁATWO SIĘ WAM DAM? Niedoczekanie… CO WY SOBIE WYOBRAŻACIE?!
Uderzyłem pięścią w ścianę, poczułem gruchot łamanych kości.
- NIGDY NIE ZATAŃCZĘ TAK, JAK MI ZAGRACIE!
Ostatnio zmieniony sob 18 lip 2015, 09:08 przez LinOleUm, łącznie zmieniany 2 razy.
Jedyne co chciałem, to wyrazić siebie we wszystkim, co kocham - nieważne, w jak sprośny i ordynarny sposób.

2
Na moje intuicyjne oko, to bardzo dobry tekst pod względem warsztatu.
LinOleUm pisze:jest tak wiele, że nie starczyłoby mi całego życia,
Przyczepiłabym się tylko do całego życia. Logiczniej by zabrzmiało: reszty życia.
Ale są tu specjaliści, więc pewnie znajdą jakieś niedociągnięcia.

3
LinOleUm pisze: Przez całe dwadzieścia dziewięć lat mojego życie przywykłem do grzeszenia z lekkim uśmiechem na twarzy.
Powinno być "życia". Nie wem też, czy "grzechy" i "grzeszenia" nie są zbyt blisko siebie.
LinOleUm pisze:Przychodziło mi to równie łatwo, co innym ludziom pisanie, czy czytanie.
Czy to na pewno jest dobre porównanie? Chcesz chyba zaznaczyć, że to popełnianie błędów przychodziło Ci/narratorowi bez wysiłku. Są ludzie, którym pisze się bardzo łatwo, ale dobry tekst zawsze wymaga jakiegoś wysiłku, a nawet, jeśli ktoś byłby w stanie stworzyć arcydzieło ot tak, zawdzięcza to ćwiczeniom i rozwijaniu się, więc nie jest to sprawa wcale taka prosta. Zamieniłabym to porównanie na coś bardziej codziennego i uniwersalnego.
LinOleUm pisze: Pobić i z satysfakcją patrzyć z górę na ofiarę
literówki
LinOleUm pisze:Nie bałem się dotykać nieznanych mi kobiet i zmuszać ich do robienia tego
jeśli kobiet, to nie ich

Nie wiem też, czy nie *masz, szczególnie na początku, zbędnych przecinków. Ale ja się nie znam :p

P*omysł fajny, ale popracowałabym nad tym tekstem. J*est sporo zdań, które mówią o tym samym. coś bym więc usunęła, coś dodała. :)

4
Próbuję walczyć z dysleksją :D
Dziękuję za szczere opinie, na pewno wezmę je pod uwagę c:
Jedyne co chciałem, to wyrazić siebie we wszystkim, co kocham - nieważne, w jak sprośny i ordynarny sposób.

5
Nie jest źle. Można wyczuć, że pisanie przychodzi Ci łatwo, gdyż tekst czyta się płynnie. Przydałoby się trochę więcej uwagi, gdy zmieniasz czasy:
LinOleUm pisze:Bastilia podzielona jest na trzy sektory: Alpha, czyli oddział z kwaterami pracowników; Beta i Gamma – oddziały w których przebywali więźniowie. Te dwa ostatnie różniły się między sobą jedynie tym, że mieszkańcy pierwszego mieli możliwość ‘spacerów’. Ci w drugim, mieli ograniczoną wolność do minimum.
Bastilia podzielona jest - OK. Ale: oddziały, w których przebywali więźniowie? Czyli teraz (w momencie, gdy Twój bohater o tym mówi) już nie przebywają?
Cały opis więzienia powinnaś utrzymać w czasie teraźniejszym, gdyż dotyczy on bezpośrednio sytuacji, w jakiej znalazł się narrator.
No i oczywiście: mieli wolność ograniczoną do minimum.
LinOleUm pisze:Czy mnie to cieszyło? Nie mam pojęcia. Zdecydowanie jednak wolałem być traktowany jako ‘ten najgorszy’, czy też ‘sadystyczny świr’.
Tutaj to samo. Twój bohater pisze o sytuacji, która trwa. Czyli: skoro nie mam pojęcia, to również wolę być traktowany albo wolałbym być traktowany. Tym bardziej, że w następnym akapicie znów przerzucasz się na czas teraźniejszy.

A teraz parę innych spraw.
LinOleUm pisze:Po prostu nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie mi umrzeć w samotności.
Przy jego trybie życia to duża naiwność. Facet ma już dwadzieścia dziewięć lat, stanowczo za wiele na takie złudzenia.
LinOleUm pisze:Aż do dzisiaj się zastanawiam, jak normalny dzieciak z wielodzietnej rodziny, którą opiekowali się kochający rodzice i dziadkowie, mógł aż tak nisko upaść.
Oj. Duży skrót i pachnie tanią publicystyką moralizatorską.
Ciągle się zastanawiam, jak mogłem aż tak nisko upaść. Miałem przecież normalną rodzinę, braci i siostry, rodzice nas kochali... albo podobnie. Twój bohater mówi "od siebie", a narracja w pierwszej osobie bardzo źle znosi styl i sformułowania rodem z gazetowego slangu.
LinOleUm pisze:Jedyną skazą na psychice była depresja, lecz co ona mogłaby mieć wspólnego z żądzą mordu
Depresja jest chorobą, więc trudno uznać ją za "skazę na psychice". Lepiej byłoby bardziej neutralnie: Jedynie depresję u mnie wykryli, lecz... No i wtedy należałoby zmienić poprzednie zdanie, że Twój bohater jest w pełni zdrowym mężczyzną. Bo nie jest.
LinOleUm pisze:Powinienem układać plan ucieczki, który i tak na nic by się nie przydał.
No i znowu ta kombinacja z czasami. Powinienem układać plan ucieczki, który pewnie i tak na nic się nie przyda.
LinOleUm pisze:Osunąłem się na ziemię, sunąc plecami po tytanowej ścianie
Powtórzenie.

O fabule trudno mi w tej chwili cokolwiek powiedzieć, natomiast jeśli chodzi o bohatera - może trochę przedobrzyłaś, przypisując mu aż tak czarny charakter. Samą czernią trudno się maluje. Dobrze, że jednak zostawiłaś mu te resztki sumienia i zdolność do refleksji, to nieźle rokuje na przyszłość. Bohatera, oczywiście.

A Ty pisz dalej.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

6
Takie było moje zamierzenie. ^^
Szczerze, to najbardziej znienawidzony przeze mnie bohater. No cóż... Bywa i tak.
Jedyne co chciałem, to wyrazić siebie we wszystkim, co kocham - nieważne, w jak sprośny i ordynarny sposób.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron