Jeden dzień z życia motyla [miniatura, dramat]

1
 27 maja 2015 r., godz. 7.15

 Budzi mnie potężna ulewa uderzająca miarowo w szyby okien, a zaraz po tym podnoszę się lekko i oglądam gęsią skórkę na nieosłoniętych kołdrą ramionach. Patrzę ciągle w jeden punkt na suficie i dokładnie skupiam się na ogarniającym mnie zmęczeniu. Przez to, że nie jadłam nic wczoraj przez cały dzień nie mam za grosz energii tak, jak bym w ogóle nie spała. Jestem taka zadowolona,uśmiecham się i myślę z satysfakcją o dobrze wykonanym planie . Nie ma nikogo, słyszę tylko ten deszcz i zgiełk pobudzonego do życia miasta. Zazwyczaj wstawałam, myłam się i obwijałam brzuch grubym bandażem, żeby nie wzbudzać podejrzeń, ale dzisiaj jestem sama. Mama zostawiła mnie, chociaż podobno miała załatwić sobie wolne. Lecę do łazienki, a kiedy z niej wracam, siadam i czekam aż coś poczuję, ale nie, głód nie przychodzi tak, jakbym była zupełnie pusta w środku i już raz na zawsze nie potrzebowała pożywienia. Piję tylko wodę z cytryną pozbawioną jakichkolwiek kalorii. Patrzę gdzieś na ścianę w swoim ciasnym pokoju – na twarze modelek, aktorek, piosenkarek czy po prostu zwyczajnych pięknych i chudych kobiet, które spoglądają na mnie z plakatów i zdjęć motywujących.

 Dwie godziny później

 Wmusiłam w siebie jajko na twardo bez soli, ponieważ ona zatrzymuje wodę w organizmie, i popiłam gorzką i gorącą herbatą. Choć mam na sobie grubą bluzę i tak drżę z zimna. Na pewno wyglądam jak mała, trzęsąca się i tłusta kuleczka. Chwilę później dzwoni Malwina, dziewczyna, którą poznałam w Internecie na jednym z forów i pyta jak poszła mi głodówka. Kiedy chwalę się sukcesem, ona zaczyna wyżalać się z wczorajszego napadu. Była z klasą na wycieczce i podczas drogi powrotnej zatrzymali się w McDonaldzie. Nie mogła powstrzymać się przed zamówieniem jakiegoś ociekającego tłuszczem świństwa, patrząc jak zajadają się tym jej koledzy. Cała afera o jednego popitego niedietetyczną colą hamburgera, którego można spalić dobrymi ćwiczeniami w godzinę? Nie! Później było gorzej. Gdy wróciła do domu, nikogo nie było, więc zjadła: pół bochenka chleba z nutellą, czekoladę, paczkę chipsów, pizzę, zamrożone pierogi...
 - Ale jak to zamrożone? - przerywam tyradę, która chyba miała jeszcze długo trwać.
Głos milknie. Słyszę szum spuszczanej wody.
 - Ja, nie wiem. Naprawdę nie każ mi tłumaczyć, bo sama nie rozumiem - odpowiada roztrzęsionym głosem. - Byłam smutna, zła, przerażona i bałam się, że za chwilę wpadną rodzice albo mój starszy brat. Nie wiem, dlaczego zjadłam te pierogi, może dlatego że babcia zawsze mi je przyrządzała!
Jest zdecydowanie w złym stanie. Chciała, żebym ją pocieszyła, w końcu dlatego zadzwoniła i teraz czeka na to.
 - Zrobiłaś to? - pytam.
Cisza. Przyglądam się w tym czasie zwisającym z żyrandola plastikowym motylkom, które dyndają pod wpływem wiatru. Mimo wyczuwalnego w pomieszczeniu chłodu otworzyłam okno, bo bardzo potrzebowałam świeżego powietrza. Duszę się tu jak owad zamknięty w słoiku.
 - Wstydzę się, Aniu, naprawdę się wstydzę - prawię płacze. - Tobie to się pewnie nigdy nie przydarzyło, a mi niemal za każdym razem! Ja po prostu nie chciałam być taka ciężka i tłusta, ale ja ci obiecuje, że to był ostatni raz. Tylko proszę, odbieraj ode mnie telefony. Zawsze!
Cisza. Bujam się na krześle. Moje mieszkanie jest bardzo klaustrofobiczne. Nie dość, że ciasne i mieści się w bloku bez windy, to jeszcze większość ścian ma biały kolor. Prosiłam, żebyśmy je przemalowały, bo czuję się tu jak w szpitalu, ale mama ciągle nie ma na to czasu.
 - Muszę iść, bo przerwa się kończy, a ja cały czas siedzę w łazience. Zadzwonię do ciebie wieczorem. Wiesz, dzisiaj oczyszczam się po wczorajszym, to pochwalę się później, jak mi poszło. Tylko proszę, odbierz, Aniu!

 Cisza, tym razem całkowita. Połączenie zostało zakończone. Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym mieć bulimię, przecież to takie obleśne. Ja i moje koleżanki mamy swoje zasady i cele, które osiągamy pnąc się po szczeblach do perfekcji. Rzyganie to chęć pójścia na skróty, czyste lenistwo. Czasem im pomagamy , mówimy co i jak, wręcz kładziemy łopatą do głowy jak tępemu dziecku, ale wszystko to, jak krew w piach. To po prostu nie jest zabawa, dlatego słabi sobie nie radzą i szybko wpadają w chorobę. Czy tak trudno to zrozumieć? 

 Kolejne dwie godziny później

 Obieram, a następnie tasam cztery marchewki. Później opłukuję trzy liście sałaty i kładę na nie pięć czarnych oliwek. Do tego parę ryżowych wafli i mały jogurt naturalny. Obok na stole kładę cały kaganek wody z cytryną i to po niego sięgam najpierw, żeby zapełnić sobie żołądek przed obiadem. Kiedy kończę jeść, włączam głośno muzykę, bo nie chcę niczego słyszeć, nawet jeżeli to tylko własne myśli, a potem pakuję przygotowany do podgrzania bigos i zostawiam na widoku, aby nie zapomnieć wyrzucić. Krzywię się i na moment przysiadam. Nie słyszę! Nie słyszę cię, mamo! Chce mi się płakać, ale czemu? Wszystko idzie tak, jak chciałam. Jutro może zjem trochę więcej, żeby nie przesadzić i nie doprowadzić do napadu. Żeby zjeść zamrożone pierogi?! Boli mnie brzuch, więc wstaje i robię sobie jeszcze herbatę. Czuję, jak żołądek pod wpływem ciepłego płynu trochę się rozkurcza.  

 Godzinę później

 Siedzę na malutkim balkoniku i ogrzewam buzię w słońcu, które niedawno przedarło się przez zachmurzone niebo.Kwiaty wiszące za barierką pogubiły płatki leżą teraz koło moich stóp jak mięciutki dywan. Jest mi błogo i brzuch już nie boli, chociaż odczuwam lekkie mdłości. Na placu zabaw pojawiły się dzieci i rozpoczęły zabawę. Kiedy piłka latała w górę i w dół, jeden skakał, drugi biegał, a jeszcze inny ciągle się darł, dopingując kolegów. Nigdy nie lubiłam dzieci, bo tworzyły za dużo chaosu wokół.
Nagle pod balkon wpadł mały chłopczyk, który chyba gonił swojego kudłatego pieska,
a kiedy już go chwycił, spojrzał w górę, a jego oczy otworzyły się szerzej w geście zdziwienia. Zastygłam, a po plecach przeszedł mi nagły dreszcz. Podeszła do niego babcia
i zaciągnęła w swoją stronę. Obejrzał się potem jeszcze raz i zaczął coś do niej szeptać. Bałam się, nie wiedząc, co takiego mówi. Patrzyłam na wszystko, co przede mną: huśtawki, piaskownicę, bramki, trzepak, śmietnik i w końcu ludzi. Nie patrzyli na mnie. Chyba. Wstałam i zaraz schowałam się za drzwiami balkonowymi, żegnając przyjemne promienie słońca i zamykając się z powrotem w chłodnym mieszkaniu.

 Było mi źle i poczułam jeszcze silniejsze niż wcześniej mdłości. Po chwili znalazłam numer Malwiny w komórce, ale chyba była lekcja, bo nie odebrała...  


 Dwie godziny później

 Karmię kota. Faust wypręża grzbiet, kiedy gładzę go po lśniącym, czarnym futrze. Potem leżymy razem na dywanie, a on ogrzewa mi stopy. Kiedy smyram go delikatnie palcem, zaczyna mnie gryźć, a ja zastanawiam się, czy byłby w stanie zjeść jakąś część mnie, gdybym umarła.

  Godzina 15.00

 Owijam brzuch bandażem, a następnie zakładam długą, trochę przezroczystą sukienkę w kolorze czerni. Przechodzę przez korytarz, mijając łaszącego się Fausta i ciągnę za klamkę od drzwi wyjściowych. Jestem na zewnątrz! Idę powoli schodami
w górę. Nie ma żywej duszy, chociaż to godzina, o której dzieci przybiegają na obiad,
a niektórzy rodzice wracają z pierwszej zmiany w pracy. Sunę dalej, zamiatając kurz sukienką. Wychodzę w końcu na dach i siadam na krawędzi. Patrzę jak mama wraca do domu, trzymając w rękach ciężkie torby z zakupami.

***
Witam, będę bardzo wdzięczna za jakąś opinię. Sama nie jestem zadowolona z tego tekstu, chyba mogłabym napisać lepiej. Zastanawiałam się, czy w ogóle to wstawiać, ale jakieś rady zawsze się przydadzą zwłaszcza do tych miernych (złych) prac.

2
Obieram, a następnie tasam cztery marchewki.
Nie wiem dlaczego, ale strasznie spodobało mnie się to zdanie.

Wiesz, to jest niezły tekst, tylko ma trochę skaz. Pierwszy zgrzyt pojawia się wtedy, gdy wspominasz twarze modelek, aktorek, piosenkarek czy po prostu zwyczajnych pięknych i chudych kobiet - jest to niepotrzebne, takich dopowiedzeń trzeba unikać. A potrafisz operować niedopowiedzeniem - widać to w dialogach, które w zamyśle są bardzo dobre (Zrobiłaś to?), natomiast już w realizacji wypadają odrobinę słabiej (znów pojawia się dopowiedzenie: Ja po prostu nie chciałam być taka ciężka i tłusta - chociaż może nie mam racji i dziewczyny tak rozmawiają; tak ubierają w słowa swoje problemy).
Ogólnie: tekst mnie bardzo zaintrygował; uruchomił wyobraźnię i myślenie o Twojej bohaterce.
A i jeszcze jedno: to owijanie bandażem zrobiło na mnie strasznie przygnębiające wrażenie. Straszna scena.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

3
Zdecyduj się na czas.
Violett pisze:Budzi mnie potężna ulewa
Violett pisze:Wmusiłam w siebie jajko na twardo
Jeżeli już to: "wmuszam w siebie".
ale tak na prawdę, to lepiej brzmiałoby w czasie przeszłym.
czas teraźniejszy jest męczący.
Jestem ogromnie ciekawa jak by tekst brzmiał pisany w trzeciej osobie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”