Taka piękna praca [ miniatura, psychologia]

1
- Ależ ma pani wspaniałą pracę, tylko pozazdrościć!
- A owszem - uśmiecham się - kocham moją pracę. Nieważne, że może monotonną, licho płatną.
Przecież pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Grunt, to kochać swoją pracę… więc ją kocham. Kocham wiernie już ponad trzydzieści lat.
- Nie mogę zapłacić kary, jestem bezrobotna - warczy młoda dziewczyna z drugiej strony lady. W oczach ma mord. Tu tyle młodych bez pracy, a to stare babsko siedzi na posadzie i blokuje miejsce. Ech… mieć karabin, powystrzelać… - czytam w jej myślach.
Taka piękna praca. Na dworze mróz trzaskający, a tu cieplutko, jak u Pana Boga za piecem .
Cicho, żadnych burd, dźwigania ciężarów.
- Tak… piękna praca mi się trafiła. Kultura, szczyt marzeń.
Życie przeleciało nie wiedzieć kiedy. Urodziły się dzieci. Przedszkole, szkoła podstawowa, gimnazjum, liceum, matura… to jakby jeden dzień. Dzień podobny do drugiego, kolejne jubileusze: dwadzieścia lat, dwadzieścia pięć, trzydzieści… Czy będzie trzydzieści pięć? Czy doczekam?
Taka piękna praca… w kulturze!
STRES – DEPRESJA- WYPALENIE- MOBBING!
Przecież stres to nic złego, jest w życiu potrzebny, tak jak codzienna dawka adrenaliny przewalająca się przez żyły.
Depresja to wstydliwa choroba, wszak dopada tylko słabsze jednostki, a przecież życie to nie jest bajka - weź się w garść, słabeuszu!
Wypalenie? Co to, do diabła, jest? Może chodzi o to, że po prostu nie chce się wstawać i iść do pracy, a poniedziałkowe poranki spędza się w toalecie?
Mobbing to słowo tabu, więc cicho sza…
Taka piękna, spokojna praca.
-Mnie to wszystko oczywiście nie dotknie. Ja jestem silna, nie będę ofiarą. Zawsze sobie poradzę!
Jestem „stara”, odliczam miesiące do emerytury. Do mojego biurka przyczepiłam metr krawiecki, z którego skrupulatnie odcinam, miesiąc po miesiącu, centymetry.
Taka cicha, spokojna praca.
Proszę o pomoc, nie tylko dla siebie, ale również dla tych młodszych koleżanek, które snują się jak zombie, z nieprzytomnym wzrokiem. Coraz rzadziej gości uśmiech na ich twarzach, w powietrzu wisi ciężka atmosfera strachu.
- Ale to nie ja, ja jestem silna, więc próbuję walczyć. Byłoby całkiem dobrze tylko… skąd się wzięły te bóle głowy, które atakują mnie coraz częściej?
Ależ byłam głupia! Pewnego jesiennego dnia wystarczyły dwie godziny, abym wpadła w czarną dziurę. Leżę, godzinami wpatrując się w jeden punkt. Próbuję czytać książkę… do licha, nic nie rozumiem! Oglądam telewizor, lecz nie program telewizyjny.
Natrętne, obsesyjne myśli nie pozwalają zasnąć.
A taka to była piękna praca.
Nagle ujawniają się różne choroby, o których nawet dotąd nie myślałam, że mogłyby mnie dotknąć. Czas liczony od wizyty lekarskiej do wizyty, nowe recepty, a gdzieś pomiędzy… praca, praca, praca… Zawsze w biegu, żeby się tylko, broń Boże, nie spóźnić.
Ileż to już lat minęło, gdy patrzyłam w gniewne oczy młodej, bezrobotnej dziewczyny. - Dziecko – chciałabym ci powiedzieć - Bez chwili wahania oddałabym ci już, natychmiast, tę pracę, ale to przecież nie ode mnie zależy… A tak w ogóle, nie życzę nikomu czegoś takiego.
Wyszłam z czarnej dziury. Znaleźli się ludzie, którzy pomogli. Znowu stanęłam do walki. Znowu stres, adrenalina, huśtawka nastrojów od euforii po beznadziejność. Coraz częściej wypowiadam głośno słowo tabu: mobbing!
A przecież mam taką spokojną pracę. Co za niewdzięczność! Inni mają gorzej!?
Potem była sala sądowa i mądry sędzia. Naprzeciw mnie, zamiast pewnej siebie kobiety, zobaczyłam… tchórza. W tym właśnie momencie zrozumiałam, że było warto!
Było warto podjąć walkę, było warto zapłacić za pomoc prawną. Nie ma znaczenia, że wynik tego meczu okazał się remisowy. Dla mnie to było zwycięstwo.
Taka piękna praca. – Ależ tak - uśmiecham się – mam piękną pracę.
Ale to jeszcze nie happy end, na horyzoncie majaczy kolejna czarna dziura. Na ile jeszcze wystarczy mi sił? Jestem potwornie zmęczona.
Znów wracają obsesyjne myśli, sen nie nadchodzi. Gdy proszę lekarkę o tabletki, słyszę odpowiedź: po co to pani, Einstein też nie sypiał.
A wiecie, czego boję się najbardziej? Boję się tego dnia, gdy odetnę ostatni centymetr i już nic nie będę musiała. Nagle znikną: stres, depresja, ucichną myśli. Czy będę umiała żyć bez adrenaliny, która napędzała moje życie przez ponad dziesięć lat?
Czy będę jeszcze umiała cieszyć się życiem?
Listopad 2014 roku
Ostatnio zmieniony wt 28 lip 2015, 08:59 przez ZONa, łącznie zmieniany 1 raz.

3
"Publikując tutaj liczyłem raczej na ocenę merytoryczną tekstu" -w cudzysłowie, bo to cytat z niejakiego ArcturaV.

4
ZONa pisze:- Ależ ma pani wspaniałą pracę, tylko pozazdrościć!
- A owszem - uśmiecham się - kocham moją pracę. Nieważne, że może monotonną, licho płatną.
Przecież pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Grunt, to kochać swoją pracę… więc ją kocham. Kocham wiernie już ponad trzydzieści lat.
- Nie mogę zapłacić kary, jestem bezrobotna - warczy młoda dziewczyna z drugiej strony lady. W oczach ma mord. Tu tyle młodych bez pracy, a to stare babsko siedzi na posadzie i blokuje miejsce. Ech… mieć karabin, powystrzelać… - czytam w jej myślach.
Taka piękna praca. Na dworze mróz trzaskający, a tu cieplutko, jak u Pana Boga za piecem .
Cicho, żadnych burd, dźwigania ciężarów.
- Tak… piękna praca mi się trafiła. Kultura, szczyt marzeń.
Początek jest całkiem niezły. Zestawienie określenia "wspaniała praca" i warczącej dziewczyny po drugiej stronie lady - jak rozumiem, petentki, która musi tłumaczyć się przed urzędniczką pobierającą jakieś opłaty - ma w sobie trochę ironii i daje nadzieję na ciekawe rozwinięcie. Dalej, niestety, tekst się rozłazi. Bo że wspaniała praca wcale nie jest taka wspaniała, to łatwo przewidzieć, zwłaszcza kiedy dowiadujemy się, ile lat już Twoja bohaterka przepracowała.
ZONa pisze:Ileż to już lat minęło, gdy patrzyłam w gniewne oczy młodej, bezrobotnej dziewczyny. - Dziecko – chciałabym ci powiedzieć - Bez chwili wahania oddałabym ci już, natychmiast, tę pracę, ale to przecież nie ode mnie zależy… A tak w ogóle, nie życzę nikomu czegoś takiego.
Przeskok czasowy: okazuje się, że sytuacja, w którą wprowadzasz czytelnika na samym początku - a zaczęłaś pisać w czasie teraźniejszym, co oznacza, że jest to relacja "z ostatniej chwili", ze zdarzeń, które się właśnie rozgrywają - to już jakaś zamierzchła przeszłość. To mankament w konstrukcji tekstu. Lepiej byłoby pozostać przy tej dziewczynie i jej (domniemaną, ale całkiem prawdopodobną) chęć zajęcia czyjejś posady skonfrontować ze wspomnieniami i refleksjami osoby, która zna realia tego miejsca i tego zajęcia.
To można rozegrać - załatwianie jakiejś sprawy trwa, a w tym czasie Twojej bohaterce nasuwają się rozmaite skojarzenia. Wtedy miałabyś solidny szkielet konstrukcyjny opowiadania.

Poza tym - dużo w Twoim opowiadaniu ogólników. Zdecydowanie za dużo. Sprawa w sądzie pracy (chyba) i nawet nie wiadomo, o co poszło. Ludzie, którzy nie mają twarzy. Bohaterka, która zajmuje się nie wiadomo czym. O jej pracy, tak naprawdę, ani słowa. Ona komuś pomaga, jej też pomagają - wszystko rozmyte i nieokreślone.
Tekst literacki buduje się z konkretnych zdarzeń. Hasła wywoławcze - to publicystyka, jak tutaj:
ZONa pisze:Taka piękna praca… w kulturze!
STRES – DEPRESJA- WYPALENIE- MOBBING!
Lepiej byłoby, gdybyś napisała o szefowej, która przez dwadzieścia lat nie pominęła okazji, żeby wytknąć najdrobniejszy błąd. O koleżankach, płaczących na korytarzu. O nagrodzie, która miała być na dwudziestopięciolecie pracy, ale jej nie było, bo... (powód zawsze się znajdzie). Wtedy nie trzeba rzucać haseł, wiadomo, dlaczego bohaterka ląduje u lekarza i skąd się biorą bezsenne noce.
ZONa pisze:Gdy proszę lekarkę o tabletki, słyszę odpowiedź: po co to pani, Einstein też nie sypiał.
To jest dobre. Do mnie trafia jako argument.

W ogóle, takie życie w pracy i praca jako sens życia to całkiem dobry materiał na opowiadanie. Tyle, że trzeba zejść z poziomu ogólników na poziom konkretów.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

5
ZONa pisze:"Publikując tutaj liczyłem raczej na ocenę merytoryczną tekstu" -w cudzysłowie, bo to cytat z niejakiego ArcturaV.
proszę się nie ośmieszać i nie wywlekać na esbecką modłę moich wypowiedzi sprzed trzech (!) lat, bo od tego czasu przeszedłem drogę dłuższą, niż sobie to możesz wyobrazić. A na pewno przestałem być głupi i naiwny i wierzyć w różne mity na temat krytyki literackiej.


Uprzejmie proszę o powstrzymanie się od komentarzy ad personam. Przypominam również, że prawo do zacytowania czyjejś wypowiedzi jest bezterminowe, nawet jeśli autor tejże zdążył już radykalnie zmienić poglądy
R.
Ostatnio zmieniony wt 28 lip 2015, 20:07 przez Arctur Y. Vox, łącznie zmieniany 2 razy.
Me ne frego

6
Dzięki Rubio za cenne uwagi pod pod moim debiutanckim tekstem na tym portalu. W zamyśle nie miało to być opowiadanie lecz raczej luźne przemyślenia na temat zjawisk występujących bardzo często w stosunkach pracy.
Ogólniki, ludzie bez twarzy - tak, takich spraw są tysiące a niektóre z nich kończą się o wiele gorzej.
Dodam jeszcze, że trudno mi przedstawić sprawę bardziej szczegółowo, gdyż ciągle jeszcze się nie zakończyła. Pewnie kiedyś przerobię to na opowiadanie. Kiedy już "nic nie będę musiała".
Pozdrawiam ;D

7
Miałam takie wrażenie, że przez ostrożność unikasz pisania o konkretach. Ale właśnie fikcja literacka ma to do siebie, że - inaczej niż w dzienniku czy wspomnieniach - można o różnych sprawach, często nawet bardzo drażliwych, pisać wprost, gdyż "niosą je" wymyśleni bohaterowie. :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

8
Będzie ciąg dalszy i będą wymyśleni bohaterowie. Trochę tego " popełniłam" :lol: w ramach psychoterapeutycznego pisania do szuflady. Oby tylko czytelnicy się znaleźli ;D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”