Njala

1
To jest opowiadanie fantastyczne. Dodam, ze dość długo nadeń pracowałem, ale liczę się z jego zeszmaceniem i upodleniem, bo takie jest życie :)



Był kiedyś Fiam, który bał się Morza. Wielkie Wody przerażały go, odkąd pierwszy raz zobaczył ich niesamowita głębię. Ponieważ były nieskończenie wielkie, a on mały.

Lecz mimo tego coś go ciągnęło do Wybrzeża. z pozoru świadomie kierował swoimi krokami, ale czuł, że ktoś popycha go w tym kierunku.

Ostrożnie, nie bez obaw, przechadzał się po brzegu i wpatrywał się w horyzont - tam, gdzie fiolet nieba i błękit wód zlewał się w jedną barwę.

A były to niespokojne dni. Ariyumowie, podli nieprzyjaciele Dobra, przybyli nad ten brzeg. Tylko oni bowiem nie bali się morza, ponieważ na lądzie czekała ich śmierć.

Kiedy Fiam usłyszał ich kroki, rozejrzał się rozpaczliwie, gdzie mógłby się ukryć, bo o ucieczce nie mogło być mowy, albowiem wrogowie odcięli mu drogę - zostało mu tylko Morze.

Lino, bo tak się nazywał ów Fiam, w ostatniej chwili przełamał swój strach i zniknął w błękitnej toni Morza. Ariyumowie go nie zobaczyli.

Za to on nawet o nich nie pomyślał, gdyż na piaszczystym dnie leżało coś, co przykuło jego uwagę - zdawało mu się to zjawą, wywołaną strachem. Niepodobna ani do Mavaiów, ani Elfów, ani Ludzi. Była piękna, jej długie włosy delikatnie poruszały się przy każdej fali.

Przyjrzał się dokładniej. To nie zjawa. Była to kobieta, leżała tam, jakby ułożona do snu na dnie zatoki. Fiam podpłynął do niej, chwycił ja za rękę i podpłynął z nią na powierzchnię.

Wynurzył się bezgłośnie. Ariyumowie rozpierzchli się po brzegu, szukając drew do zbudowania łodzi. Nie zauważyli go.

Podpłynął do brzegu i jak najciszej wyciągnął ją na brzeg.

Leżała teraz na piasku i wcale nie wyglądała na martwą, tylko śpiącą. Lino dotknął jej czoła. Było ciepłe.

- Pani - powiedział cicho, aby wrogowie go nie usłyszeli. - Zbudź się!

Ale nic, nawet nie drgnęła.

- Obudź się, pani - powiedział nieco głośniej.

Wtedy siedzący niedaleko Ariyum bardzo powoli odwrócił się... i zobaczył ich. W jego oczach nagle pojawiła się jakaś zwierzęca dzikość. Nabrał powietrza i krzyknął głośno:

- Duras! Ejna ditru!

Lina ogarnęła panika. Szybko mówił do kobiety: - Pani, obudź się! Musimy uciekać!

Z lasu wybiegło kilku Ariyumów. Dostrzegli ich i dobyli czarnych mieczy.

Kobieta poruszyła się.

- Pani! - krzyknął Lino. Ona lekko otworzyła oczy. Ariyumowie byli coraz bliżej. Fiam wziął ją za rękę i podciągnął ją do góry. Wreszcie wstała, słaniając się.

- Musimy uciekać...

- Zostaw mnie! - krzyknęła słabo, wyrwała się z jego rąk i zaczęła iść w kierunku Ariyumów.

Lino stał jak skamieniały. I kiedy wrogowie byli już bardzo blisko, kobieta podniosła rękę wysoko do góry.

Ariyumowie krzyknęli ochryple i w jednej chwili wszyscy padli martwi na piasek.



Lino patrzył na to zdumiony. Kobieta dyszała ciężko, jakby wyczerpana długim biegiem. Zanim Lino zdążył do niej podbiec, upadła.

- Jesteś elfem, pani?

- Moje imię... Njala... - powiedziała bardzo cicho i straciła przytomność.

Lino wziął ją na ręce i ułożył na mchach, rosnących na skraju lasu. Zrosił jej czoło wodą z zimnego źródła, wpadającego opodal do zatoki, jednak ona nie obudziła się. Leżała, oddychając spokojnie.

Kiedy zaczęło zmierzchać, strach obleciał Fiama. Bał się, że gdy tylko odwróci się, ujrzy za sobą zgraję wrogów lub ciemne, wrogie stwory.

Najstraszniejsza była ta wieczorna cisza. Lino poczuł dreszcze, mimo płonącego obok małego ogniska. „Muszę przerwać tę ciszę, bo zaraz ucieknę z krzykiem w głąb lasu!”. Zaczął śpiewać.

śpiewał dawne pieśni Mavaiów, w ich starym, pięknym języku. Powoli opuszczał go strach, pojawiła się za to pewność, że nie jest sam. Poczuł ciepłą rękę na swoim ramieniu.

Njala zaczęła głębiej oddychać. Uśmiechnęła się blado przez sen.



Tak skończył się ten dzień. Podobnie przebiegł następny, i następny. Przez pięć dni Njala ani razu nie otworzyła oczu. Lino niemal cały czas czuwał przy niej.



Jednak coraz częściej jego wzrok kierował się w stronę Morza. Nie wiedział, że niejako rzuciło ono czar na niego. Zupełnie przestał się bać Wielkich Wód. Zasypiał, ukołysany ich szumem, a zapach Morza sprawiał, że Fiamowi chciało się żyć.

Zaczął spacerować piaszczystym brzegiem, co chwila jednak zerkając, czy Njala się nie obudziła. Z czasem coraz rzadziej.



Nadszedł wreszcie dzień, kiedy Njala powoli otworzyła oczy. Lino stał wtedy na brzegu. Ciepłe fale delikatnie podmywały mu stopy. Zerknął przelotnie, spodziewając się zobaczyć jej jasną, nieruchomą postać. Ale nie zobaczył jej.

- Njala! - krzyknął przestraszony i rozejrzał się z przerażeniem dokoła.

Stała niedaleko, na brzegu, patrząc w stronę Morza.

- Jak się czujesz, Pani?

Odwróciła się w jego stronę. Miała przytomny wzrok. Uśmiechnęła się lekko, ale spojrzawszy znów na Morze, spochmurniała. Powiedziała tylko:

- Proszę, chodźmy stąd.

Opuścili więc wybrzeże. Szli lasem, małą ścieżynką, oświetloną sztyletami światła, przebijającego się przez korony drzew.

- Nie mogę słuchać Morza - powiedziała Njala.

- Dlaczego, Pani? - spytał Lino. Njala wsunęła swoją dłoń w jego.

- Boję się go. Przypomina mi o czymś, co chcę wymazać z pamięci.

Lino nie wiedział, co odpowiedzieć. Njala wydała mu się istotą nie z tego świata, zbyt piękną i wzniosłą dla niego.

- Jesteś Elfem?

- Nie - odparła, patrząc przed siebie. - Jestem wysłana przez Alqatsa, aby zatrzymać wrogów, którzy chcieliby uciec z Qan?

2
Po pierwsze nie jest to opowiadanie fantastyczne tylko raczej fantasy. Heh to tak na wstępie. Najpierw rozwaliło mnie to: "Ariyumowie, podli nieprzyjaciele Dobra"... Dobro to imię że piszesz je z dużej litery? Sory ale naprawdę sie nabrałem :P



Dalej: Cały tekst zajeżdża Silmalrionem, jestem skłony zrozumieć że tekst tolkina mógł kogoś porwać bardzo bardzo (chociażby mnie) ale po kiego odrazu kopiować jego styl itd. NO i ta cała masa nazw własnych... a kto to są Ariumowie? Fiamowie? Jakieś krainy itd. Na następny raz nie oszczędzaj na opisach ras...



Kolejnym błędem który wykryło me czujne dysortograficzne oko(dlatego nie wiem czy masz jakieś orty, pewnie nie masz) są powtórzenia jak chociażby:


Podpłynął do brzegu i jak najciszej wyciągnął ją na brzeg.




Podsumowując, tak na początek polecam Ci tekst nine na temat pisania fantastyki... Przeczytaj warto. I nie baw się w drógiego Tolkiena bo to zabawa bez sensu... No chyba ewentualnie że piszesz teksty do jakiegoś RPG.



Pozdrawiam!



P.S. Masz rację takie jest życie...
Memento mori!

Re: Njala

3
Wielkie Wody przerażały go, odkąd pierwszy raz zobaczył ich niesamowita głębię
brak ogonka na końcu niesamowita. ja mogę pisać bez polskich znaków, bo jestem teraz w Niemczech, lecz w opowiadaniach nie połykamy ''ogonków''.


Lecz mimo tego coś go ciągnęło do Wybrzeża.
przecinek po 'tego'.


Ostrożnie, nie bez obaw, przechadzał się po brzegu i wpatrywał się w horyzont - tam, gdzie fiolet nieba i błękit wód zlewał się w jedną barwę.
się ,się, się...


Tylko oni bowiem nie bali się morza, ponieważ na lądzie czekała ich śmierć.
-
Kiedy Fiam usłyszał ich kroki, rozejrzał się rozpaczliwie, gdzie mógłby się ukryć, bo o ucieczce nie mogło być mowy, albowiem wrogowie odcięli mu drogę - zostało mu tylko Morze.
raz piszesz morze z malej, raz z dużej litery. zdecyduj sie.


Lino wziął ją na ręce i ułożył na mchach, rosnących na skraju lasu.
bez przecinka.


Bał się, że gdy tylko odwróci się, ujrzy za sobą zgraję wrogów lub ciemne, wrogie stwory.
się, się...


Mgła powoli znikała z lasu, rozciągającego się wokół pagórka.
bez przecinka.


Nie wiedziała, jak znaleźć pagórek z ich drzewem.
bez przecinka.


...i nienawiścią do wszystkiego, co żyje.
bez przecinka


- Ta, Która Nienawidzi - odezwał się najwyższy z nich - Dość już zabiłaś naszych współplemieńców.
zła struktura dialogu.





pierw było kiepsko, bardzo kiepsko. później o wiele lepiej.#

na poczatku twój styl bardzo mnie raził, opisy były jakby wymuszone. dopiero później stały sie lekkie i godne czytania.

no i jeszcze warto zastosować sie do wypowiedzi Miyamota Musashi.



na poczatku rowniez wciaz używałeś slow morze-brzeg. poleca sie zastąpić to jakimiś synonimami.
anorexia sarkasta. i haina z krainy ironii.

4
na poczatku rowniez wciaz używałeś slow morze-brzeg. poleca sie zastąpić to jakimiś synonimami.
Myslisz, że nie próbowałem? Ale cóż...
Cały tekst zajeżdża Silmalrionem,
Możesz mi pokazać jakieś elementy stylu podobne do Silma? Chciałbym znać swoje błędy, bo nie widzę tego.
NO i ta cała masa nazw własnych... a kto to są Ariumowie? Fiamowie? Jakieś krainy itd. Na następny raz nie oszczędzaj na opisach ras...
Ten tekst jest stylizowany, jakby pisał go ktoś, kto w tamtym świecie żyje. Czy ty, za każdym razem, jak piszesz współczesne opowiadania, w którym pojawia się np. słowo Warszawa, piszesz, że jest to stolica Polski, leżąca nad Wisłą itd. ? Nie, ponieważ to 'jest oczywiste'. No właśnie. Dla kogoś z Qanilu (mojego świata) takie nazwy jak Fiamowie, Ariyumowie, Błękitny Las są oczywiste, niepotrzebne jest ich tłumaczenie. Mimo tego starałem się dyskretnie umieszczać jakieś informacje np. o Ariyumach. Nie dawałem np. całego akapitu, w którym opisuję Fiamów. Wg mnie w tego typu twórczości jest to lepsze rowiązanie./

5
Pomysł: 2+



Mdłe. Strasznie mdłe. Na dodatek kompletnie nic oryginalnego. Och tak, jakiś chłop znajduje kobietę w wodzie i zakochuje się od pierwszego wejrzenia, koczując parę dni na plaży. Jeju... Skoro ma się ochotę na romantyzm, to nie lepiej pokusić się o więcej inwencji, zamiast wykorzystywać takie banały? Coś-ala-elfia piękność mórz i chłop z jakiegoś plemienia, wielka miłość, później rozpacz, och, cóż za tragedia. No proszę, bez przesady. Nie można było pokusić się o coś... realistyczniejszego? Mniej mdłego? Bardziej rozbudowanego? Oryginalniejszego?



Odnośnie nazw, to na początku strasznie mierziły mnie te Drzewa, Wielkie Morza, Ariyumowie, ale później jakoś przestały przeszkadzać.



Styl: 3



Mam podobne zdanie do hainy. Na początku po prostu tragedia, każde zdanie wydaje się być utworzone z wielkim bólem. Później robi się lepiej, ale stylistyka wciąż mierzi, strasznie duże niepotrzebnych "jej", 'mnie" i te pe, które spokojnie mogłyby zostać wywalone, ulepszając tekst. Ogólnie jest dużo powtórzeń, przez co całe opowiadanie wydaje się ubogie. Mnie ogólnie język zniechęcał, dialogi były wymuszane i ten romatnyzm mdły. Bez jaja, możnaby rzec.



Schematyczność: 2



Wielka miłość w świecie fantasy bez żadnego mocniejszego podłoża psychologicznego. Utarte schematy. Blech.



Błędy: 3



Jak już mówiłem, najbardziej ubodły powtórzenia, poza tym interpunkcja (część wymieniła haina). Ogólnie średnio.



Ocena ogólna: 3



Mdłe opowiadanko o nieciekawiej miłości, średnie stylistycznie (na początku bardzo, bardzo średnie). Jestem, niestety, na nie, ale z chęcią przeczytam inny tekst o ciekawszej treści.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

6
Nic dodać nic ująć, nie będę się specjalnie rozpisywać. Powiem tak, schematyczne i średnie pod względem językowym. Przykład tekstu: jak napisać o wielkiej miłości nie wdając się w głębsze na nią spojrzenie. Dialogi mało prawdziwe. Oceny, cóż...

Pomysł: 2+

Styl: 3

wymuszona stylizacja

Schematyczność: 1+

Błędy: 3+

nic strasznie, okropnie rażącego nie znalazłam, reszte wymienili poprzednicy

Ogólnie: 3

na szczęście ne było to ciężkie, a spokojnie można było prześlizgnąć się przez kolejne linijki tekstu - szkoda tylko, że niekiedy chciało się co poniektóre przeskoczyć, aby szybciej skończyć.



Jestem na... niestety, ale nie (aczkolwiek nie jest to absolutne, stanowcze nie, po prostu bardziej nie, niż tak)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”