wwwTo, co skusiło Carlssona do pojęcia pracy w nowo-powstałym studio EyeImage, to przede wszystkim położenie w niedalekiej odległości od centrum Londynu, praktycznie kilka przecznic od dzielnicy, w której mieszkał. Drugą istotną sprawą był ciekawy scenariusz, zakładający pierwszy miesiąc ujęć w studio, a potem kilkanaście tygodni zdjęć nocnych. Po śmierci żony Luigi cierpiał na bezsenność i ta praca spadła mu jak prezent z nieba. Poza tym Luigi Carlsson lubił pracować z początkującymi filmowcami. Tacy nie mądrzyli się zbyt mocno i nie wtrącali w jego pracę. Zdarzało się, nie tak wcale rzadko, że przyjmował wyrazy wdzięczności za uwagi i rady, których czasem udzielał. Nie narzucał się oczywiście, ale kiedy sytuacja wymagała interwencji, bezlitośnie kreślił na czerwono przygotowany przez kierownika planu skrypt oświetlenia.
wwwDziś wszystko wyglądało na prostą, studyjną robotę. Carlsson przyszedł jak zwykle przed czasem i sprawdził czy zamówione wczoraj lampy są na swoim miejscu. Były. Wystarczyło, że popodłącza wszystko sam, jego chłopaki przydadzą się później. Ustawił główny reflektor według scenariusza i przeszedł do światła kontrującego. No tak. Młody operator, to wydaje mu się, że świat zwojuje wymyślnym filtrem. I dodatkową lampą z góry. Powariował. Luigi postanowił nie włączać tej propozycji do naświetlenia scen, a rozpisany zestaw filtrów pominąć wyrozumiałym milczeniem. Uśmiechnął się pod nosem i założył neutralny, podejrzewając, że gość, świeżo po szkole i tak tego nie odnotuje. Gotowe.
wwwZ poczuciem wypełnionej misji i kubkiem gorącej kawy usiadł na taborecie pod ścianą i obserwował schodzących się ludzi. Te momenty także lubił. Zaczynał się zwykły dzień zdjęciowy. Chaos, bieganina, nieporządek - wszystko, co go uspokajało i naprowadzało na właściwe tory. Dźwiękowcy rozwijali zwoje kabli, przygotowywali potrzebne mikrofony, asystenci operatora ustawiali kamery, a między nimi wszystkimi biegali scenarzyści pomstując na psucie idealnego kadru.
wwwZdążył wypić już połowę swojej porannej czarnej, kiedy kątem oka zauważył wysokiego blondyna, majstrującego przy jego oświetleniu. Luigi westchnął ciężko i powoli zbliżył się do śmiałka. Nie miał pojęcia kiedy go przyjęli.
– Nowy jesteś? – rzucił półgłosem.
– Uhm. – Chłopak dopasowywał filtr i nawet nie raczył się obejrzeć. Całkiem przypadkowo był to ten filtr, który Luigi odrzucił.
– I co robisz? – drążył cierpliwie.
– Ustawiam światło. Bo technik coś spieprzył. – Być może Carlsson się przesłyszał, ale w głosie młodego pobrzmiewały nuty rozbawienia.
– Aha. Światło. A można wiedzieć kto ci kazał?
– Reżyser. Ten ważniejszy, od światła. – Tym razem nieznajomy wyraźnie parsknął śmiechem.
wwwPoirytowany Luigi odstawił kubek i stanął z rękoma na biodrach, na szeroko rozstawionych nogach. Sapnął, szykując się do dłuższej przemowy na temat idiotów wtryniających nos w nie swoje sprawy.
– Skąd ci przyszło do głowy, żeby to mi przestawiać? – zapytał siląc się na spokój.
wwwChłopak przyglądał mu się z uśmiechem, kciukiem pocierając mały garb u nasady nosa. Mógł mieć dwadzieścia kilka lat, nie więcej. Pewnie jego pierwsza praca, szybko ocenił Luigi. Kolejny zdobywca kariery.
– W skrypcie tak jest. – Młody kiwnął głową w niekreślonym kierunku.
– A kiedy widziałeś skrypt?
– Dziś rano.. jakoś. – Kolejne wzruszenie ramion.
– Uhm. To zobacz młody – Carlsson pokazał wyciągniętą z tylnej kieszeni wranglerów kartkę, na której wcześniej zanotował swoje korekty – gdzie tu widzisz ten idiotyczny filtr? Weźmiesz teraz poprzestawiasz wszystko, a następnym razem meldujesz się u mnie zanim wleziesz w światło, zrozumiano? – Ostatnie słowo warknął krótko, po wojskowemu, niemal słysząc pokorne „Tajest!”, w wykonaniu aroganckiego blondyna.
– Nie, Luigi – odezwał się ten cicho, szybko, nie dając staremu wyjadaczowi szans na zastanowienie się skąd on u licha zna jego imię. – Znajdziesz czysty egzemplarz notatek i ustawisz wszystko według tego co zaplanowałem.
– McDermoth! – domyślił się w końcu Carlssona. Głównego operatora nie było na żadnym spotkaniu, ponoć z powodów rodzinnych. Tak tłumaczył reżyser. – To ty tu odpowiadasz za zdjęcia!
– James. – Szkot wyciągnął dłoń. Uścisk miał mocny. – Za zdjęcia i za światło. Zaufaj mi.
– Młody, przecież to co tu rozpisałeś nie ma najmniejszego sensu. Chcesz rozpieprzyć pierwszą scenę, bo miałeś wizję po zakrapianej imprezie?
– Zrobiłem zdjęcia próbne. Z różnymi wariantami. Wybrałem to. Teraz ci lepiej? I to jest ostatni raz kiedy ci się tłumaczę, stary i tylko dlatego, że bez twojej ekipy sam nocnych plenerów nie poustawiam – uśmiechnął się.
– Jak chcesz. – Luigi machnął ręką i poszedł zainstalować lampę, z której samowolnie zrezygnował. Jakoś podejrzewał, że ten dziwny James na pewno to zauważy.
Cameraman - może prolog?
1
Ostatnio zmieniony śr 03 lut 2016, 08:38 przez ithi, łącznie zmieniany 1 raz.