CHWDP - romans.

1
Tekst zawiera wulgaryzmy i jest przeznaczony wyłącznie dla osób dorosłych.


Nie zdając sobie sprawy ze skatalogowania w umyśle dyżurnego, patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, powiadomił o zakończeniu interwencji mandatem karnym. Chłopaki poinformowali – bez kolejnych pytań w stylu: „I co my teraz mamy robić?” – przez stację jeszcze, że jadą robić swoje, czyli chuja do dupy szukać w mieście, po czym wszystko zaległo w jakimś marazmie. W sumie pierwsze pourlopowe godziny w pracy prezentowały się panu Kaziowi dziwnie. Praktycznie postawienie sobie pytania:
– Co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem? – było już o ósmej rano w sumie niemożliwe.
W kamerze monitoringu zastępca dyżurnego wyraźnie widział szarpiącego się od kilku minut z własnym telefonem wśród zabezpieczonego złomu dyżurnego. Człowiek chodził, machał przy tym wolną ręką, to znowu odrywał komórkę od uszu, przykładał do ust, jakby krzyczał, pąsowiejąc. Kiwał głową, raz na tak, raz na nie, to znowu kręcił łbem nie wiadomo na co.
– Trzeba było mu tego nie mówić. On taki ostatnio nerwowy–pomyślał siedzący na dyżurce „teściu”, wyraźnie czując, że równie jak on sam doświadczony służbą oraz życiem kolega z pracy ma kłopoty rodzinne (a nadciągających zmian we własnym, żony, a przede wszystkim córki życiu nie dostrzegając).
– Kurwa! Ludzie w kosmos latają, a tu pisma faksem wysłać nie mogę – wyrwała pana Kazia z płytkiego zadumania skarga jakiegoś zapomnianego przez Boga, Ojczyznę i Komendę Główną Policji, szamoczącego się z nie najnowszym sprzętem sierżanta z dochodzeniówki.
– Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy – oznajmił zakłopotany stary gliniarz zaraz po: „Daj, chłopak, chłopak, ja to zrobię”, kiedy w ułamku sekundy przejmując panel sterujący sprzętu we władanie, aspirant spierdolił wszystko dokumentnie, blokując papier w środku, resetując system, ogólnie paraliżując pracę jednostki, bo przy jednym faksie na cztery piętra, sto pięć pokoi, stu trzydziestu pracujących gliniarzy taka katastrofa nie mogła obyć się bez konsekwencji.
–Dziękuję, dziękuję panu w imieniu swoim, służby, ojczyzny oraz narodu – po kolejnym kwadransie, trzymając w ręku potwierdzenie wysłania bardzo ważnego pisma do jeszcze ważniejszego urzędu w sprawie tak ważnej, że nawet nie wolno nam wspominać tytułu dokumentu, gryzipiórek dziękował ujebanemu proszkiem z rozebranego wcześniej niemal na czynniki pierwsze urządzenia, czarnemu od paznokci rąk po uszy, trochę spoconemu, lekko zdenerwowanemu zastępcy dyżurnego.
Wtedy do dyżurki wrócił jakby uspokojony już trochę kolega pana Kazia. Widząc, co się dzieje, jak skomplikowaną merytorycznie sytuację zastał: dzwoniące telefony, licznych petentów w poczekalni, wyautowanego, wytatuowanego czymś nowym zastępcę dyżurnego, nawet nie zapytał: „Co się stało?” – bo najzwyczajniej w świecie sam się domyślił, takim był doświadczonym policjantem.
– Opiekunka uciekła po tygodniu – oznajmił jedynie dyżurny, a jeden ze słuchających zapytał:
– Co się stało, panie dyżurny? – oczywiście ten młodszy, nie tylko nie potrafiący polecieć w kosmos, ale nawet pisma wysłać gryzipiórek. Pan Kaziu milczał. Milczał, bo wiedział, że dyżurny ma dwie córki. Jedną na wydaniu, drugą wydaną i obciążoną bagażem ciężkich doświadczeń, tj. pracującym za granicą mężem, dwójką trzyletnich bliźniaków i zasponsorowaną właśnie przez rodzinę z policyjno-myśliwskimi tradycjami panią do opieki nad dwójką małych chłopców, którzy okazali się barykadą nie do przejścia nawet dla wykwalifikowanej siły, co dopiero mówić o dziadku czy babci. Dyżurny aż się skrzywił, domyślając się, że telefon był dopiero wstępem do dalszych kłopotów.
Nie wiadomo, ile trwałaby ta niemiła sytuacja. Dziadek nie miał zamiaru odpowiadać. W sumie to każdy na coś czekał. Pierwszy opamiętał się jakiś petent z poczekalni. Dzielnie przepychając się do szyby, nie czekając na zachętę, zaczął przedstawiać listę żądań, z których pierwsze dotyczyło… osobistego spotkania ze stojącym za urządzeniem w dyżurce, niewidocznym dla oka z drugiej strony szyby dochodzeniowcem wymienianym przez cywila z imienia oraz nazwiska. Policjant, słysząc to, zbladł, co zauważyli obaj dyżurni.
– W jakiej sprawie? – zainteresował się pan Kaziu.
– W sprawie zwrotu długu, bo ten pan pożyczył trzy lata temu ode mnie pieniądze i tyle go widziałem! – oznajmił buńczucznie obywatel.
– Więc proszę iść do niego do domu i sobie to wyjaśnić. To nie jest ani miejsce, ani pora, ani w ogóle… – dołączył się do pomocy dyżurny jednostki.
– Kiedy ja nie wiem, gdzie on mieszka! Nie mam z nim od czasu pożyczki kontaktu! Wiem tylko tyle, że jest policjantem, a tutaj wtedy pracował! – zdenerwowanego obywatela wyraźnie opuszczała cierpliwość. Stojący za urządzeniem dochodzeniowiec końcem języka oblizał spierzchłe, blade usta, co obaj starzy gliniarze zauważyli.
– Nie ma go, wyjechał na szkolenie. Będzie za pół roku – wy- palił pan Kaziu.
– Dokąd? – dociekał wierzyciel.
– W pizdu – mruknął dochodzeniowiec, ale usłyszeli go jedynie starsi gliniarze.
– Daleko – odpowiedział dyżurny. Uważając rozmowę za skończoną delikatnie odepchnął pana Kazia. Wywołał kolejne- go petenta. Niezadowolony wierzyciel, widząc brak jakiegokolwiek zainteresowania, machając rękoma, opuścił komendę.
– Panowie. Dziękuję, dziękuję w imieniu swoim, służby, ojczyzny oraz narodu – żegnał się czule z Zespołem Dyżurnych

Stanowiska Kierowania Jednostką opuszczający to pomieszczenie gryzipiórek, wracając do swojej nory, spraw oraz problemów.
– Pszczoła jest jak człowiek. Potrzebuje wolności. Inaczej wariuje – powiedział dyżurny do pana Kazia, patrząc za odchodzą- cym dochodzeniowcem, a pseudo-serwisant kiwnął głową, po czym z westchnieniem ulgi zaczął składać do kupy dokument- nie rozjebany faks.
Nikt nie zobaczył w kamerze monitoringu, jak na służbowy parking wszedł policyjny emeryt, który w nadziei na złoty strzał, zaczął grzebać w resortowym śmietniku…
– Dzisiaj takie czasy, że nie wiadomo, kto kim jest… – ode- zwał się po chwili klęczący zastępca dyżurnego, z głową wsadzoną między wałki rolujące, co skutecznie stłumiło barwę, ton oraz całkowicie pozbawiło sensu wypowiedź. Zresztą obsługujący właśnie telefon kolega nawet go nie usłyszał.
Patrol do końca służby za bardzo się nie wychylał. Przecież jeździli wózkiem należącym do samego dowódcy oddziałów prewencji wypożyczonym alarmowo z powodu ciągłych awarii miejscowych radiowozów. Wszystkim policjantom znany był oficjalny zakaz przewożenia trolli czyściutkim autem, bo kiedyś miało wrócić do właściciela, z którym nikt nie chciał zadzierać, a o inną, pachnącą klientelę na ulicy trudno…
Po naprawieniu urządzenia dzięki kartkom włożonym za milczący tego dnia na szczęście (z powodu pustki w celach) panel sygnalizatora wezwań z pomieszczeń dla osób zatrzymanych pan Kaziu przypomniał sobie, żeby po służbie: „Kupić mleko, chleb i ocet”.
Dyżurny za to na koniec służby, widząc kolejnego zepchniętego przez kryminalnych oraz wykroczeniowców z dyżuru w kilka minut, chcącego zgłosić jakiegoś flepa (drobnicę, bo skradziono coś wartego na przykład pięćdziesiąt złotych czy oszukano kogoś na taką kwotę) obywatela, kiwając głową w kierunku pełnej kolejnych petentów poczekalni, wyraził pogląd:
– …że im się chce za takie pieniądze tutaj tyle czekać…
Ostatnio zmieniony śr 06 kwie 2016, 08:51 przez MAREL, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Witam :)

Na samym wstępie powiem, że nie bardzo podoba mi się tytuł. Tytuł to coś, co ma przyciągać czytelnika, aby wziął książkę do ręki. Owszem, taki tytuł może zaintrygować, ale myślę, że dużo osób potraktowałoby to jako pozycję na podobieństwo do ,,Masy''.

Nie zdając sobie sprawy ze skatalogowania w umyśle dyżurnego, patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, powiadomił o zakończeniu interwencji mandatem karnym.

Mamy tutaj pierwsze zdanie całego tekstu. To jest moja opinia, nie mówię, że to jest źle, ale według mnie pierwsze zdanie nie powinno zawierać tak dużo nieprzydatnych informacji. Słowo ,,skatalogowania'' , ,,wiekowy'' , ,,karnym'' są tutaj niepotrzebne.
Pierwsze zdanie musi wciągać czytelnika. A to zdanie wlecze się i wlecze, nie chce się zakończyć.

Widząc, co się dzieje, jak skomplikowaną merytorycznie sytuację zastał: dzwoniące telefony, licznych petentów w poczekalni, wyautowanego, wytatuowanego czymś nowym zastępcę
Przeczytaj sobie to na głos - nie brzmi to dobrze.

Jedną na wydaniu, drugą wydaną i obciążoną bagażem ciężkich doświadczeń, tj. pracującym za granicą mężem, dwójką trzyletnich bliźniaków i zasponsorowaną właśnie przez rodzinę z policyjno-myśliwskimi tradycjami panią do opieki nad dwójką małych chłopców, którzy okazali się barykadą nie do przejścia nawet dla wykwalifikowanej siły, co dopiero mówić o dziadku czy babci.
To zdanie jest esencją Twojego głównego problemu - piszesz zbyt rozlazłe, skomplikowane zdania. Takie, że czytelnik musi się wrócić ( nawet choćby na 0,5 sekundy - ale jest to drażniące)
Przeanalizujmy: z tego zdania dowiadujemy się, że :
a) Jedna córka jest na wydaniu
b) druga już jest wydana
c) ta druga jest po emocjonalnych, ciężkich przejściach
d) mąż tej drugiej pracuje za granicą
e) ma ona dwójkę bliźniaków
f) te bliźniaki są w wieku 3 lat
g) te bliźniaki mają swoją panią do opieki
i) ta pani jest sponsorowana przez rodzinę
j) rodzina ta ma policyjno-myśliwskie tradycje
k) tymi dzieciakami ciężko się opiekować - sprawiają jakieś problemy
l) babcia/dziadek również nie daliby rady

Myślę, że widać o co tu chodzi. Nawet jak ktoś przeczyta to zdanie dwa razy, to ciężko będzie czytelnikowi zapamiętać wszystkie informacje w tym zawarte.

Stanowiska Kierowania Jednostką opuszczający to pomieszczenie gryzipiórek, wracając do swojej nory, spraw oraz problemów.
Nie mam zielonego pojęcia co się dzieje w tym zdaniu.


Na minus przekleństwa zawarte w tekście. Co do wulgaryzmów - uważam, że są one czasem wręcz niezbędne, nadają realizmu i uczuć bohaterowi. Ale wyglądają fatalnie jeśli są używane jako opis vide ,,rozjebany faks''. A boli mnie to, bo widać, że zasób słów masz duży i potrafisz zbudować tak złożone zdania. Nie ma nic w tych fragmentach z przekleństwami co mogłoby uzasadniać ich użycie.


Ogólnie widać, że to raczej nie jest Twój pierwszy tekst - warsztat masz dobrze opanowany. Ciężko się wypowiedzieć na temat bohaterów/fabuły, bo zaserwowałeś raptem dwie strony.
Pozdrawiam :)

3
wisniapl pisze:Nie mam zielonego pojęcia co się dzieje w tym zdaniu.
Bo autorowi wkradł się osobny wers, który na dodatek zaczyna się od wielkiej litery.
Całe zdanie brzmi:
MAREL pisze:– Panowie. Dziękuję, dziękuję w imieniu swoim, służby, ojczyzny oraz narodu – żegnał się czule z Zespołem Dyżurnych Stanowiska Kierowania Jednostką opuszczający to pomieszczenie gryzipiórek, wracając do swojej nory, spraw oraz problemów.
G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Re: CHWDP - romans.

4
MAREL pisze:Nie zdając sobie sprawy ze skatalogowania w umyśle dyżurnego, patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, powiadomił o zakończeniu interwencji mandatem karnym.
Powiem tak - nie mam pojęcia, o co chodziło w tym zdaniu. Naprawdę. Przy pierwszym podejściu przestałem czytać. I najgorsze, że to nie jest zdanie wyjątkowe, nie - ono jest właśnie typowe dla pańskiego stylu.
W kamerze monitoringu zastępca dyżurnego wyraźnie widział szarpiącego się od kilku minut z własnym telefonem wśród zabezpieczonego złomu dyżurnego.
Dopiero po chwili zrozumiałem, że zastępca dyżurnego widział dyżurnego.

Powiem tak: nie kupiłbym tej książki, gdyby mi ją dano za darmo, odłożyłbym po przeczytaniu pierwszych kilku zdań. Rwie mi się co rusz tutaj wątek, zdania są strasznie długie, skomplikowane, przeładowane. Już mniejsza o te wulgaryzmy, ale to, że co chwila muszę się zatrzymywać i zastanawiać, co ja właściwie przeczytałem - to świadczy o stylu dość ciężkim. Być może to wina późnej pory, może po prostu jestem zbyt prostym człowiekiem do takiej lektury, ale mnie takie zdania skutecznie zniechęcają.

Być może są tacy, którzy takie tasiemce lubią. Jeżeli tak, niech się odezwą. Ja do nich nie należę.

Niedawno czytałem tekst w bardzo podobnym stylu, na innym portalu literackim. Tamten też był bardzo taki.. barokowy. Ale tamten sprawiał wrażenie szkicu kaplicy sykstyńskiej - autorowi nie chciało się dopracować czegoś, co po paru dniach pracy mogłoby się stać bardzo przyzwoitym opowiadaniem. Tutaj jest podobnie, ale gorzej.

Myślę, że po pocięciu zdań na mniejsze, po wyrzuceniu zbyt ciężkich porównań, czytałoby się całość znacznie lepiej.

5
wisniapl pisze:Witam :)

Na samym wstępie powiem, że nie bardzo podoba mi się tytuł. Tytuł to coś, co ma przyciągać czytelnika, aby wziął książkę do ręki. Owszem, taki tytuł może zaintrygować, ale myślę, że dużo osób potraktowałoby to jako pozycję na podobieństwo do ,,Masy''.

Nie zdając sobie sprawy ze skatalogowania w umyśle dyżurnego, patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, powiadomił o zakończeniu interwencji mandatem karnym.

Mamy tutaj pierwsze zdanie całego tekstu. To jest moja opinia, nie mówię, że to jest źle, ale według mnie pierwsze zdanie nie powinno zawierać tak dużo nieprzydatnych informacji. Słowo ,,skatalogowania'' , ,,wiekowy'' , ,,karnym'' są tutaj niepotrzebne.
Pierwsze zdanie musi wciągać czytelnika. A to zdanie wlecze się i wlecze, nie chce się zakończyć.

Widząc, co się dzieje, jak skomplikowaną merytorycznie sytuację zastał: dzwoniące telefony, licznych petentów w poczekalni, wyautowanego, wytatuowanego czymś nowym zastępcę
Przeczytaj sobie to na głos - nie brzmi to dobrze.

Jedną na wydaniu, drugą wydaną i obciążoną bagażem ciężkich doświadczeń, tj. pracującym za granicą mężem, dwójką trzyletnich bliźniaków i zasponsorowaną właśnie przez rodzinę z policyjno-myśliwskimi tradycjami panią do opieki nad dwójką małych chłopców, którzy okazali się barykadą nie do przejścia nawet dla wykwalifikowanej siły, co dopiero mówić o dziadku czy babci.
To zdanie jest esencją Twojego głównego problemu - piszesz zbyt rozlazłe, skomplikowane zdania. Takie, że czytelnik musi się wrócić ( nawet choćby na 0,5 sekundy - ale jest to drażniące)
Przeanalizujmy: z tego zdania dowiadujemy się, że :
a) Jedna córka jest na wydaniu
b) druga już jest wydana
c) ta druga jest po emocjonalnych, ciężkich przejściach
d) mąż tej drugiej pracuje za granicą
e) ma ona dwójkę bliźniaków
f) te bliźniaki są w wieku 3 lat
g) te bliźniaki mają swoją panią do opieki
i) ta pani jest sponsorowana przez rodzinę
j) rodzina ta ma policyjno-myśliwskie tradycje
k) tymi dzieciakami ciężko się opiekować - sprawiają jakieś problemy
l) babcia/dziadek również nie daliby rady

Myślę, że widać o co tu chodzi. Nawet jak ktoś przeczyta to zdanie dwa razy, to ciężko będzie czytelnikowi zapamiętać wszystkie informacje w tym zawarte.

Stanowiska Kierowania Jednostką opuszczający to pomieszczenie gryzipiórek, wracając do swojej nory, spraw oraz problemów.
Nie mam zielonego pojęcia co się dzieje w tym zdaniu.


Na minus przekleństwa zawarte w tekście. Co do wulgaryzmów - uważam, że są one czasem wręcz niezbędne, nadają realizmu i uczuć bohaterowi. Ale wyglądają fatalnie jeśli są używane jako opis vide ,,rozjebany faks''. A boli mnie to, bo widać, że zasób słów masz duży i potrafisz zbudować tak złożone zdania. Nie ma nic w tych fragmentach z przekleństwami co mogłoby uzasadniać ich użycie.


Ogólnie widać, że to raczej nie jest Twój pierwszy tekst - warsztat masz dobrze opanowany. Ciężko się wypowiedzieć na temat bohaterów/fabuły, bo zaserwowałeś raptem dwie strony.
Pozdrawiam :)
Tytuł jest taki, a nie inny, bo "o tym" jest książka. To nie jest początek książki, lecz fragment jej części. Początek jest inny. Słodszy. Co do zdań, to może czytanie takiego fragmentu nie pozwala "wejść" w klimat. Co do wulgaryzmów...rozumiem, że ich nadmiar nie pomaga. Warsztat mam dobrze opanowany - pierwsze słyszę, ale dzięki ;)

[ Dodano: Nie 21 Lut, 2016 ]
szopen pisze:
MAREL pisze:Nie zdając sobie sprawy ze skatalogowania w umyśle dyżurnego, patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, powiadomił o zakończeniu interwencji mandatem karnym.
Powiem tak - nie mam pojęcia, o co chodziło w tym zdaniu. Naprawdę. Przy pierwszym podejściu przestałem czytać. I najgorsze, że to nie jest zdanie wyjątkowe, nie - ono jest właśnie typowe dla pańskiego stylu.
W kamerze monitoringu zastępca dyżurnego wyraźnie widział szarpiącego się od kilku minut z własnym telefonem wśród zabezpieczonego złomu dyżurnego.
Dopiero po chwili zrozumiałem, że zastępca dyżurnego widział dyżurnego.

Powiem tak: nie kupiłbym tej książki, gdyby mi ją dano za darmo, odłożyłbym po przeczytaniu pierwszych kilku zdań. Rwie mi się co rusz tutaj wątek, zdania są strasznie długie, skomplikowane, przeładowane. Już mniejsza o te wulgaryzmy, ale to, że co chwila muszę się zatrzymywać i zastanawiać, co ja właściwie przeczytałem - to świadczy o stylu dość ciężkim. Być może to wina późnej pory, może po prostu jestem zbyt prostym człowiekiem do takiej lektury, ale mnie takie zdania skutecznie zniechęcają.

Być może są tacy, którzy takie tasiemce lubią. Jeżeli tak, niech się odezwą. Ja do nich nie należę.

Niedawno czytałem tekst w bardzo podobnym stylu, na innym portalu literackim. Tamten też był bardzo taki.. barokowy. Ale tamten sprawiał wrażenie szkicu kaplicy sykstyńskiej - autorowi nie chciało się dopracować czegoś, co po paru dniach pracy mogłoby się stać bardzo przyzwoitym opowiadaniem. Tutaj jest podobnie, ale gorzej.

Myślę, że po pocięciu zdań na mniejsze, po wyrzuceniu zbyt ciężkich porównań, czytałoby się całość znacznie lepiej.
Być może, ale w tej książce styl pozostanie. Oczywiście w przyszłości postaram się zwrócić na to uwagę, więc dzięki za krytykę.

6
Problem z tekstem jest jeden ewidentny - wywalić połowę w cholerę i resztę uprościć.
Nie zdając sobie sprawy ze skatalogowania w umyśle dyżurnego, patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, powiadomił o zakończeniu interwencji mandatem karnym. Chłopaki poinformowali – bez kolejnych pytań w stylu: „I co my teraz mamy robić?” – przez stację jeszcze, że jadą robić swoje, czyli chuja do dupy szukać w mieście, po czym wszystko zaległo w jakimś marazmie.
Podajesz mi jakąś niezrozumiałą informacje o "skatalogowaniu w umyśle dyżurnego" , oraz że chłopaki "przez stację jeszcze" - a jak mieliby inaczej? Przecież nie gołębiem pocztowym. Czytelnik już w pierwszej części zdania wie, że komunikują sie przez radio, więc wpychanie tej informacji później jest niepotrzebne. A nie podajesz na przykład informacji za co mandat karny otrzymał "wiekowy złodziej".
Zdania są tak przeładowane, że bardzo zakłócają odbiór sensu tekstu. Jego czytanie jest trudne i nie wywołuje przyjemności.
Całe te dwa zdania powinny mniej więcej brzmieć tak:

Patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, poinformował dyżurnego o zakończeniu interwencji mandatem karnym. Następnie, bez zbędnych pytań, chłopaki zameldowali że "jadą robić swoje", po czym wszystko zaległo w marazmie.

Każde skrócenie i uproszczenie zdania, tak, żeby sens był łatwiej przyswajalny, będzie w przypadku twojego tekstu dobrym zabiegiem.
W kamerze monitoringu zastępca dyżurnego wyraźnie widział szarpiącego się od kilku minut z własnym telefonem wśród zabezpieczonego złomu dyżurnego. Człowiek chodził, machał przy tym wolną ręką, to znowu odrywał komórkę od uszu, przykładał do ust, jakby krzyczał, pąsowiejąc. Kiwał głową, raz na tak, raz na nie, to znowu kręcił łbem nie wiadomo na co.
To samo co wyżej, to raz.
Komórkę może oderwać od ucha, nie od uszu, ponieważ używa się jej trzymając przyłożoną tylko do jednego.
Chyba, że operuje jakimś nieznanym mi modelem.
Kiwa się głową na tak, kręci przecząco na nie. Nie można kiwać raz na tak, raz na nie, a już na pewno nie można dojść do takich wniosków obserwując osobę, która to robi na monitorze.
-Dziękuję, dziękuję panu w imieniu swoim, służby, ojczyzny oraz narodu – po kolejnym kwadransie, trzymając w ręku potwierdzenie wysłania bardzo ważnego pisma do jeszcze ważniejszego urzędu w sprawie tak ważnej, że nawet nie wolno nam wspominać tytułu dokumentu, gryzipiórek dziękował ujebanemu proszkiem z rozebranego wcześniej niemal na czynniki pierwsze urządzenia, czarnemu od paznokci rąk po uszy, trochę spoconemu, lekko zdenerwowanemu zastępcy dyżurnego.
Zastępca dyżurnego jest:
- uwalony proszkiem
- czarny od paznokci rąk po uszy
- trochę spocony
- lekko zdenerwowany

To zdecydowanie za dużo określeń jak na jedną postać w jednym zdaniu. Czyli dalej problem główny.

Może wystarczy bo cały fragment trapi ta sama przypadłość.
Wywal połowę określeń, skróć zdania, przerób pod kątem jasności przekazu.
Po gruntownej orce to może być całkiem przyjemny tekst.

G.
Ostatnio zmieniony pn 22 lut 2016, 06:33 przez Godhand, łącznie zmieniany 1 raz.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

7
Godhand pisze:Problem z tekstem jest jeden ewidentny - wywalić połowę w cholerę
To zabawne, ale czytając tekst autora pomyślałem identycznie :D
Godhand pisze:Może wystarczy bo cały fragment trapi ta sama przypadłość.
Wywal połowę określeń, skróć zdania, przerób pod kątem jasności przekazu.
Po gruntownej orce to może być całkiem przyjemny tekst.
G.
Tak, jednak ogólnie nie jest tak źle. Zaletą tego tekstu jest właśnie ten wyjątkowy styl i wulgaryzmy, bo fabuły (przynajmniej tutaj) nie ma. No dobrze, jest. Można ją streścić dwoma zdaniami: "W trakcie powstania i już w czasie likwidacji defektu służbowego faksu (przez nie do końca kompetentne osoby - do naprawy faksu, nie do pracy tamże), do siedziby policji przychodzi petent, który jest zwyczajnie zlany. (95% objętości) Później następuje opis przebiegu zdarzeń do końca służby (5%)."
Tak więc jedynie te opisy i "figury" przyciągnęły mnie, ale czy to wystarczy by zachęcić innych...?
Całość do gruntowniej poprawy no i przed pisaniem warto zadbać o proporcje, bo tak, jak wspomniałem, mamy tutaj spore dysproporcje czasu wydarzeń do długości opisu (zbędnego?) jednej czynności. Ale jak kto lubi. Przeczytałem fragment, dostarczył mi chwili rozrywki, na przeczytanie całej książki czasu bym nie przeznaczył ;)

8
Godhand pisze:Problem z tekstem jest jeden ewidentny - wywalić połowę w cholerę i resztę uprościć.
Nie zdając sobie sprawy ze skatalogowania w umyśle dyżurnego, patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, powiadomił o zakończeniu interwencji mandatem karnym. Chłopaki poinformowali – bez kolejnych pytań w stylu: „I co my teraz mamy robić?” – przez stację jeszcze, że jadą robić swoje, czyli chuja do dupy szukać w mieście, po czym wszystko zaległo w jakimś marazmie.
Podajesz mi jakąś niezrozumiałą informacje o "skatalogowaniu w umyśle dyżurnego" , oraz że chłopaki "przez stację jeszcze" - a jak mieliby inaczej? Przecież nie gołębiem pocztowym. Czytelnik już w pierwszej części zdania wie, że komunikują sie przez radio, więc wpychanie tej informacji później jest niepotrzebne. A nie podajesz na przykład informacji za co mandat karny otrzymał "wiekowy złodziej".
Zdania są tak przeładowane, że bardzo zakłócają odbiór sensu tekstu. Jego czytanie jest trudne i nie wywołuje przyjemności.
Całe te dwa zdania powinny mniej więcej brzmieć tak:

Patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, poinformował dyżurnego o zakończeniu interwencji mandatem karnym. Następnie, bez zbędnych pytań, chłopaki zameldowali że "jadą robić swoje", po czym wszystko zaległo w marazmie.

Każde skrócenie i uproszczenie zdania, tak, żeby sens był łatwiej przyswajalny, będzie w przypadku twojego tekstu dobrym zabiegiem.
W kamerze monitoringu zastępca dyżurnego wyraźnie widział szarpiącego się od kilku minut z własnym telefonem wśród zabezpieczonego złomu dyżurnego. Człowiek chodził, machał przy tym wolną ręką, to znowu odrywał komórkę od uszu, przykładał do ust, jakby krzyczał, pąsowiejąc. Kiwał głową, raz na tak, raz na nie, to znowu kręcił łbem nie wiadomo na co.
To samo co wyżej, to raz.
Komórkę może oderwać od ucha, nie od uszu, ponieważ używa się jej trzymając przyłożoną tylko do jednego.
Chyba, że operuje jakimś nieznanym mi modelem.
Kiwa się głową na tak, kręci przecząco na nie. Nie można kiwać raz na tak, raz na nie, a już na pewno nie można dojść do takich wniosków obserwując osobę, która to robi na monitorze.
-Dziękuję, dziękuję panu w imieniu swoim, służby, ojczyzny oraz narodu – po kolejnym kwadransie, trzymając w ręku potwierdzenie wysłania bardzo ważnego pisma do jeszcze ważniejszego urzędu w sprawie tak ważnej, że nawet nie wolno nam wspominać tytułu dokumentu, gryzipiórek dziękował ujebanemu proszkiem z rozebranego wcześniej niemal na czynniki pierwsze urządzenia, czarnemu od paznokci rąk po uszy, trochę spoconemu, lekko zdenerwowanemu zastępcy dyżurnego.
Zastępca dyżurnego jest:
- uwalony proszkiem
- czarny od paznokci rąk po uszy
- trochę spocony
- lekko zdenerwowany

To zdecydowanie za dużo określeń jak na jedną postać w jednym zdaniu. Czyli dalej problem główny.

Może wystarczy bo cały fragment trapi ta sama przypadłość.
Wywal połowę określeń, skróć zdania, przerób pod kątem jasności przekazu.
Po gruntownej orce to może być całkiem przyjemny tekst.

G.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z tą krytyką: To jest jedynie fragment, do tego najbardziej przejrzysty. W innych częściach książki wkraczają do akcji mówiący po ludzku krokodyl, słoń, bezzębna babcia oraz cyrk. Do tego wszystkiego kilkustronicowy wywiad z autorem jasno precyzuje już na pierwszych kilku stronach "CHWDP" w jakiego stylu opowieści można się spodziewać. Można kiwać na nie, wystarczy pojechać do Bułgarii, kwestia otwartych horyzontów przy lekturze. Co do oderwania telefonu od uszu, jeśli rozmawia mundurowy neurastenik, co rusz przykładając aparat to do jednego, to drugiego ucha, to mówiąc ogólnie, potocznie, odrywa od uszu, kwestia obserwacji i lektury wcześniejszych stron. "Jeszcze" natomiast jest użyte w znaczeniu "jeszcze", a nie jako "jeszcze" o którym Pan pisze, że można zrozumieć jako "jeszcze". To przecież proste. Uważam, że po gruntownej orce książka będzie porównywalna z tekstem dla rzecznika prasowego, a nie ukaże, bo ucieknie z tego powodu jej "klimat". Kiedyś spotkałem się z zarzutem, że nie piszę dla cywili, bo posługuję się mundurowym bełkotem i wyłącznie Ci, którzy służyli, służą bądź interesują się służbą są w stanie zaakceptować moje książki, ale to mi akurat nie przeszkadza.

[ Dodano: Pon 22 Lut, 2016 ]
Cule pisze:
Godhand pisze:Problem z tekstem jest jeden ewidentny - wywalić połowę w cholerę
To zabawne, ale czytając tekst autora pomyślałem identycznie :D
Godhand pisze:Może wystarczy bo cały fragment trapi ta sama przypadłość.
Wywal połowę określeń, skróć zdania, przerób pod kątem jasności przekazu.
Po gruntownej orce to może być całkiem przyjemny tekst.
G.
Tak, jednak ogólnie nie jest tak źle. Zaletą tego tekstu jest właśnie ten wyjątkowy styl i wulgaryzmy, bo fabuły (przynajmniej tutaj) nie ma. No dobrze, jest. Można ją streścić dwoma zdaniami: "W trakcie powstania i już w czasie likwidacji defektu służbowego faksu (przez nie do końca kompetentne osoby - do naprawy faksu, nie do pracy tamże), do siedziby policji przychodzi petent, który jest zwyczajnie zlany. (95% objętości) Później następuje opis przebiegu zdarzeń do końca służby (5%)."
Tak więc jedynie te opisy i "figury" przyciągnęły mnie, ale czy to wystarczy by zachęcić innych...?
Całość do gruntowniej poprawy no i przed pisaniem warto zadbać o proporcje, bo tak, jak wspomniałem, mamy tutaj spore dysproporcje czasu wydarzeń do długości opisu (zbędnego?) jednej czynności. Ale jak kto lubi. Przeczytałem fragment, dostarczył mi chwili rozrywki, na przeczytanie całej książki czasu bym nie przeznaczył ;)
Przecież to są jedynie dwie strony wyrwane gdzieś tak ze środka. Wybrałem ten fragment, a nie inny, bo moim zdaniem są tu najprostsze zdania, jak uważam z których zrozumieniem każdy cywil da sobie radę.

9
MAREL pisze:cały post
Nie zrozumiałeś.
Nie chodzi o usunięcie klimatu, a o czytelność tekstu.
Czy piszesz o służbach mundurowych czy o koszatniczkach, tekst musi być czytelny.
A twój nie jest.
Jest zupełnie nieistotne jaki to fragment i kto się tu pojawia. Chodzi nie o fabułę i postacie, tylko o sposób budowy zdań - niezależnie od tematyki, użytego słownictwa itd.
Pomijając, że nie osadziłeś fabuły w Bułgarii i nie wspomniałeś o tym, że dyżurny jest neurastenikiem.
Oczywiście, możesz się nie zgadzać, to twoje autorskie prawo.

Powodzenia,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

10
Godhand pisze:
MAREL pisze:cały post
Nie zrozumiałeś.
Nie chodzi o usunięcie klimatu, a o czytelność tekstu.
Czy piszesz o służbach mundurowych czy o koszatniczkach, tekst musi być czytelny.
A twój nie jest.
Jest zupełnie nieistotne jaki to fragment i kto się tu pojawia. Chodzi nie o fabułę i postacie, tylko o sposób budowy zdań - niezależnie od tematyki, użytego słownictwa itd.
Pomijając, że nie osadziłeś fabuły w Bułgarii i nie wspomniałeś o tym, że dyżurny jest neurastenikiem.
Oczywiście, możesz się nie zgadzać, to twoje autorskie prawo.

Powodzenia,

G.
Przecież to są raptem dwie strony, fragment jedynie, jak mogłem to wszystko o czym piszesz zrobić, skoro nie wrzuciłem całej książki? W jednej z recenzji dotyczącej "Policjanta" ktoś napisał, że najpierw czytało się " z górki", potem mocno "pod górkę", a na końcu mało co nie oszalał. To była piękna recenzja. Czy książka nie może być dziełem nierównym?

11
MAREL pisze:Czy książka nie może być dziełem nierównym?
Może.
Nie powinna.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

12
Ba, większość książek w ogóle nie powinna zostać napisana, ale czasem jest taka potrzeba i już. Do dziesiątego roku służby zastrzeliło, zapiło, powiesiło się bądź zginęło w wypadkach ponad 5-ciu moich partnerów z patrolu. Zamiast psychiatryka wybrałem amatorskie pisanie mając nadzieję, że w literackim świecie trafię na kulturalnych ludzi, a nie lekarzy faszerujących mnie wkoło psychotropami.

13
MAREL pisze:Ba, większość książek w ogóle nie powinna zostać napisana, ale czasem jest taka potrzeba i już. Do dziesiątego roku służby zastrzeliło, zapiło, powiesiło się bądź zginęło w wypadkach ponad 5-ciu moich partnerów z patrolu. Zamiast psychiatryka wybrałem amatorskie pisanie mając nadzieję, że w literackim świecie trafię na kulturalnych ludzi, a nie lekarzy faszerujących mnie wkoło psychotropami.
Ok. Ostatni mój post w temacie.
Chcemy pomóc. Nie traktuj weryfki jako ataku tylko jako pomocną sugestię, którą możesz, chociaż nie musisz, rozważyć.
Masz potencjał, masz wiedzę.
Uważasz, że teraz tekst jest ok - w porządku. Ja uważam, że może być lepszy.
Bo tego chyba wszyscy chcemy, prawda? Jak najlepszych tekstów.

Powodzenia,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

14
Ba. Oczywiście, że w kolejnych książkach na pewno nie będzie już tak zakręconych zdań, pewnie więcej uwagi zwrócę na budowanie takiego "klimatu" opowieści, żeby również cywil czytający tekst nie wymiotował od zawrotu głowy po pięciu stronach lektury. Jednak "CHWDP" zostanie bez zmian.

15
Nie zdając sobie sprawy ze skatalogowania w umyśle dyżurnego, patrol, po sprawdzeniu wiekowego złodzieja, powiadomił o zakończeniu interwencji mandatem karnym
Dziękuję, dziękuję panu w imieniu swoim, służby, ojczyzny oraz narodu – po kolejnym kwadransie, trzymając w ręku potwierdzenie wysłania bardzo ważnego pisma do jeszcze ważniejszego urzędu w sprawie tak ważnej, że nawet nie wolno nam wspominać tytułu dokumentu, gryzipiórek dziękował ujebanemu proszkiem z rozebranego wcześniej niemal na czynniki pierwsze urządzenia, czarnemu od paznokci rąk po uszy, trochę spoconemu, lekko zdenerwowanemu zastępcy dyżurnego.
Po naprawieniu urządzenia dzięki kartkom włożonym za milczący tego dnia na szczęście (z powodu pustki w celach) panel sygnalizatora wezwań z pomieszczeń dla osób zatrzymanych pan Kaziu przypomniał sobie, żeby po służbie: „Kupić mleko, chleb i ocet”.
Dyżurny za to na koniec służby, widząc kolejnego zepchniętego przez kryminalnych oraz wykroczeniowców z dyżuru w kilka minut, chcącego zgłosić jakiegoś flepa (drobnicę, bo skradziono coś wartego na przykład pięćdziesiąt złotych czy oszukano kogoś na taką kwotę) obywatela, kiwając głową w kierunku pełnej kolejnych petentów poczekalni, wyraził pogląd:
– …że im się chce za takie pieniądze tutaj tyle czekać…
Zdania stanowczo zbyt niezrozumiałe, długie, latające na wszystkie strony. Nie wiadomo o co chodzi. Oczywiście, najłatwiej problem stylistyczny przerzucić na odbiorcę, ale to chyba nie to.

Widząc, co się dzieje, jak skomplikowaną merytorycznie sytuację zastał: dzwoniące telefony, licznych petentów w poczekalni, wyautowanego, wytatuowanego czymś nowym zastępcę dyżurnego
Podoba mi się gra głoskami: "wyautowanego, wytatuowanego", ale nie do końca rozumiem. "wytatuowany czymś nowym zastępca"?

Ogólnie rzecz biorąc, fabuła przypomina "Nie" czy innego "Detektywa". Styl zagmatwany, nieczytelny, męczący. Przydałyby się wyjaśnienia żargonu (w formie książkowej pewnie słowniczek pojęć lub przypisy): trolle itp.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”