Sratatata czyli JP200%

1
Po wysłuchaniu krytyki przy wcześniejszym tekście wrzucam miniaturkę z których składać się ma moja książka.


Widząc miny niektórych czytelników po zapoznaniu się z pierwszymi dwoma rozdziałami, mam ochotę zrobić jedno. Pozwólcie, że posłużę się wybitnym tekstem literackim . Jak napisał Iwan Turgieniew w opowiadaniu „ Usłyszysz głupca sąd…” co z kolei jest cytatem niejakiego Puszkina warto nieraz zwrócić się do ludzi „po prośbie”. Co też czynię:
Czytelniku Drogi!
„Bij mnie, ale wysłuchaj – jak mówił wódz ateński do wodza spartańskiego.
Bij mnie, ale bądź zdrowy i syty – powinniśmy mówić my.”
Zrozumcie. Nie dziękuję Wam za poświęconą dotychczas uwagę z jednego powodu. Nie chcę zapeszyć.
Wracając do kolejnej historii. Gdybym ukończył jakąś Szkołę Robienia Hałasu, najprawdopodobniej zostałbym muzykiem w orkiestrze dętej, może strażackiej. Jestem jednak absolwentem policyjnego kursu doskonalącego, który zakończył się słowami wieloletniego policjanta prewencji prowadzącego ostatni z wykładów:
- Panowie! Na koniec życzę wszystkim dużo zdrowia oraz cierpliwości w służbie. Najważniejszym jest, żebyśmy się szanowali i na miny w robocie wzajemnie nie wsadzali. Do widzenia!
Wyobraźcie sobie, jaki żartowniś był z niego na co dzień!
Przyznam, że lepszy występ zaprezentowali jedynie wysłannicy z Wydziału Kontroli, którzy pojawili się w duecie, kilka godzin wcześniej witając z naszym, doskonalącym swe umiejętności gronem w niekonwencjonalny sposób. Mówiąc zamiast dzień dobry:
- Panowie! Cieszcie się, że przychodzimy do was tutaj, na szkolenie i życzcie sobie przez całą pozostałą służbę, żebyśmy nie odwiedzili was nigdy w jednostkach macierzystych!
Potem wysłuchaliśmy dwu godzinnego wykładu, o którym lepiej szybko zapomnieć, bo co trzy zdania padało stwierdzenie:
- Pamiętajcie, w przypadku potwierdzonej skargi obywatela na działania policji zawsze musi znaleźć się winny… a przecież my wam tylko chcemy pomóc.
Pożegnanie eleganckich funkcjonariuszy przebiegło w równie efektownym stylu jak powitanie:
- Panowie! To wszystko, co mamy wam dzisiaj do powiedzenie i nie do zobaczenia! – usłyszałem od wychodzących oficerów, po czym zarządzono dwudziestominutową przerwę na posiłek, ale większość kursantów wielce zdenerwowana po takich naukach wybrała papierosa.
Kolejny wykładowca prezentował się nader powściągliwie. Już na pierwszy rzut oka widać było, że służy wiele lat i jest z ruchu drogowego, bo miał na sobie więcej białych elementów niż granatowych.
- Panowie! Wysłuchajcie mnie uważnie, róbcie tak jak wam powiem i nie wkurwiajcie mnie telefonami! – po tak prostej deklaracji wszystkim stało się jasne, że nie warto słuchać, co ma do powiedzenie kolejny ekspert z komendy wojewódzkiej. W ruch poszły więc osobiste gadżety. Gierki w prywatnych telefonach komórkowych oraz jeśli ktoś posiadał, wyszukiwarki internetowe. Może dlatego niewielu usłyszało o” przejeżonych” petentach, do dzisiaj nie zdając sobie sprawy, co taki zwrot umieszczony w opisie delikwenta oznacza. Może jeden z drugim zgarnął lewym uchem informację, że po wyborze nowego rządu w pionie ruchu drogowego nastąpiło takie rozszczelnienie zwieraczy, że tylko umiejący zdobyć się na szczególną odwagę gliniarze są w stanie zatrzymać obecnie do kontroli drogowej pojazd z numerami rejestracyjnymi Watykanu. Następnie było coś o jakimś dyżurnym sabotażyście, notorycznie nie wysyłającym „wyżej” na czas tabelek ze statystyką, ale nawet ja tego nie słuchałem do końca. Dopiero na koniec, napomykając o służących jeszcze w policji esbekach, którzy wszyscy dziwnym trafem mieli w aktach wpisany epizod w wydziale paszportowym SB obudziliśmy się trochę, nadstawiając uszu, ale nie wiedząc czemu wykładowca szybko skończył ten wątek opuszczając salę praktycznie bez pożegnania.
Po całym szkoleniu, nie wiem dokładnie dlaczego, w głowie jedynie pozostał mi zasłyszany, może gdzieś przeczytany fragment autorstwa Puszkina:
„Usłyszysz głupca sąd i tłumu śmiech…”
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”