Przypominam się z moimi wypocinami ze "zmroku" i zamieszczam inny fragment, dotyczący innej postaci. Wtajemniczeni, którzy poświęcili czas "tajemnicy ewy", wiedzą o moich wpadkach i mam nadzieją, że zauważą różnicę w spisaniu tego fragmentu. Jeżeli wciąż moja pisanina dostarcza zgrzytów, to nie krępujcie się, nawet mnie można czegoś nauczyć.
Życzę miłej lektury, a sama zajrzę do Waszych prac. Być może coś ocenię, ale nie obiecuję ostrej krytyki, bo kompetencje twórcze nie te, ale wiem co lubię;)
Czytelnikom, którzy się nie wypowiedzą odnośnie moich słów, z góry dziękuję za poświęcony czas i składam wyrazy podziwu, że przebrnęli przez mojego "kloca".
Efekty Waszych uwag:
cień nocy
Mobilna żaba Dagmary stała w warsztacie samochodowym należącym do brata kobiety. Nie spodziewała się, że w tak niefortunny sposób unieruchomi swoje Cinquecento i dlatego nie zadała sobie trudu sprowadzenia golfa, zaparkowanego przy zakładzie, w którym pracował jej mąż. Łudziła się, że Marka wypiszą ze szpitala po kilku dniach. Niestety, lekarz prowadzący zalecił hospitalizację na znacznie dłużej.
Musiała chodzić do pracy i z powrotem pieszo.
Tego dnia, zaraz po przerwie, zażyła jedną z niebieskich pigułek, nabywanych u Szkota. Kłopoty, które piętrzyły się w ostatnim czasie, wywoływały w niej, utrudniający funkcjonowanie nawet, a może zwłaszcza w pracy, stres. Świadomość, że wróci do pustego mieszkania i poczucie osamotnienia, budziły obawy. Nie poprzestała na jednej dawce. Zadbała, by mieć dobry nastrój również po pracy i dlatego dwadzieścia minut przed dwudziestą drugą zażyła kolejną gwiazdę Dawida.
W czasie sprzątania linii produkcyjnej, zauważyła, że współpracowniczki przesadnie się jej czepiają. Zawsze urządzają ten sam cyrk o wynoszenie odpadów produkcyjnych. Idiotyczne przytyki o kolejność, której pilnowały jak przelewu w dzień wypłaty, zostały skierowane w jej osobę.
„Twoja kolej!” „Twoja kolej!”
Miłośniczki PKP! Jakby którejś miała korona z głowy spaść, bo pofatyguje się do kontenera ze śmieciami. Czy nie zdawały sobie sprawy, że co dziennie chodziła do szatni, by się przebrać i wychodziła później od nich? Być może im (kobietom z jej brygady, podobnie jak większości damskiej załogi „Świata”) nie przeszkadzał powrót do domu w roboczym ubraniu. Ale jej tak! Cwaniary, pakowały swoje wygodne tyłki do samochodów mężów i wracały z pracy w drelichach jak budowlańcy. Jej powrót wyznaczały ulice miasta, które w przeszłości do należało do niej. Życie towarzyskie środowiska, z którego się wywodziła, zaczynało się po dwudziestej drugiej. Praca w fabryce była wystarczająco upokarzająca, żeby z własnej woli narażać się na szydercze komentarze znajomych, z którymi w przeszłości spędzała czas. Wciąż pamięta, jak wspólnie drwili z pracowników „Świata”.
Droczenie się z koleżankami z pracy, dostarczyło Dagmarze porcję codziennej satysfakcji, po której wzięła worek z odpadami produkcyjnymi i pozbyła się go usadawiając zamaszystym rzutem w kontenerze.
W szatni, wraz ze zmianą roboczych ubrań na znacznie wygodniejsze i prezentujące odmienny status własne, odnosiła wrażenie, że zmienia się w inną osobą. Czuła się sobą.
Wychodząc natknęła się na Jankę i o mały włos nie stratowała nieznośnej wiedźmy.
Janina, pomimo swoich czarnych włosów, zachowywała się jak główna bohaterka dowcipów o blondynkach. Cokolwiek i jakkolwiek dosadnie, się do niej mówiło, to nie rozumiała.
- Złaź mi z drogi! Spieszę się do domu! – rzuciła oschle Dagmara.
- Cześć! Wracasz samochodem? – spytała, jakby nie słyszała wcześniejszych słów.
- Nie, ale mój mąż wracał w zeszły piątek i leży w szpitalu. Interesuje cię to?! – Spojrzała na brązowe zmianę pod okiem znajomej i odniosła wrażenie, że jest bardziej wyraziste, niż zazwyczaj.
- Ojej. Słyszałam. Bardzo ci współczuję – powiedziała swoim przymilnym głosem. – Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Takich miłych ludzi, jak ty omijają nieszczęścia.
Dagmara zamierzała powiedzieć, co myśli o, jej zdaniem udawanym, syndromie blondynki znajomej. Chciała raz na zawsze pozbyć się natręctwa ze strony Janki i uniknąć ciągłego podwożenia jej z pracy i do pracy. Mogłaby ją wozić, ale Janina nigdy nie wyraziła wdzięczności, przynajmniej nie takiej, jaka zadowoliłaby Dagmarę, do tego nie szanowała czasu innych. Była niesłowna, wciąż się spóźniała, wyjście z pracy zajmowało jej przynajmniej pół godziny.
Gdy już miała wyrzucić z siebie pretensje, znamię na twarzy Janiny jakby pociemniało i stało się jeszcze większe.
- Wybacz. Nie mogę ci pomóc! Spieszę się do domu. Pieszo! – dodała za pleców.
Na zewnątrz przyłożyła dłoń do brzucha i złapała dwa hausty powietrza.
„Zdawało mi się.” – powiedziała do siebie.
Szybkim krokiem przemierzyła część drogi do domu, na której półmetku natknęła się na mężczyznę.
- Dasz szluga? – Zaszedł jej drogę.
Wyglądał jak miejscowy menel. Wprawdzie jego ubranie było czyste, ale za duży o przynajmniej dwa rozmiary garnitur, wyciągnięta ze spodni, które podtrzymywał z braku paska ręką, koszula oraz zapach spirytusu, podpowiadały kobiecie, że jest tutejszym obwiesiem, żebrzącym o fajki i alkohol.
- Już nie palę! Mówiłam Szkotowi – bezsensownie wspomniała kolegę, który nigdy nie miał własnych papierosów. – Nie mam na wszystko! Albo humor, albo fajki. A ty weź się za robotę gnoju! – Zmierzyła wzrokiem natręta.
- Albo skręty, albo buty – zauważył, jakby wiedział, że pieniądze, których Dagmara nie wydaje na papierosy, odkładała na najnowszy model sportowego obuwia. Wyjął z kieszeni otwartą paczkę Marlboro. – Zapalisz? – Płomień z zapalniczki rozświetlił perłowy zestaw zębów, odsłonięty przez cyniczny uśmiech.
- Skąd? Skąd wiesz o skarbonce na buty? – Z przerażeniem zerknęła na bose stopy mężczyzny i zobaczyła uczepioną do dużego palca etykietkę.
- Podoba ci się? – Potrząsnął nogą i odsłonił napis, który sam się pisał w trakcie czytania.
„Dagmara Moczarska”
- A może wolisz niebieską gwiazdkę? Tam jest ich dostatek. – Ruchem głowy wskazał na ledwie wyłaniający się zza niższych zabudowań i zieleni budynek prosektorium.
Opętana nieludzkim strachem rzuciła się do ucieczki.
[ Dodano: Sob 02 Kwi, 2016 ]
Zdanie: "Kłopoty, które piętrzyły się w ostatnim czasie, wywoływały w niej, utrudniający funkcjonowanie nawet, a może zwłaszcza w pracy, stres." zostało już zmienione na: "Kłopoty, które piętrzyły się w ostatnim czasie wywoływały w niej, utrudniający funkcjonowanie nawet, a może zwłaszcza w pracy, stres.". Nielogicznie wstawiłam przecinek - przepraszam.
"cień nocy" fragment ze "zmroku"
1
Ostatnio zmieniony śr 06 kwie 2016, 09:02 przez valenta, łącznie zmieniany 1 raz.