Z cyklu: "O Boże, ale gniocik :D"

1
No cóż, tytuł chyba zwykł czasem mówić wiele o zawartości i myślę, że tak samo będzie i tym razem. Niemniej jednak zamieszczę tu kilka sztuk swej radosnej twórczości ;]



"Sen"

Patrząc w ziemię, z bronią w rękach,

W jednej topór, w drugiej tarcza,

Nie rozmyślam już o mękach,

Lecz o walce, to wystarcza.



Wrogów moc, każdy zapatrzony w czas,

Zbliżają się, mordercze kroki przeznaczenia.

Tupot stóp i grzmi też wrogi bas,

Przeciwnicy nie okazują mi zmęczenia.



Lecz ja opadam z sił, brak mi już ich,

Ostatnim tchem wydaję ryk z gardła.

Przez strzały tych pomiotów psich,

Czuję jak myśli wracają do źródła.



Do źródła pradawnego, bez miłości,

Współczucia, bólu i żalu okropnego.

Widok mej krwi przyprawia mnie o mdłości,

I wiem, że nie ujrzę tego Jedynego.



Nieprzyjaciele zniknęli, uciekli w siną dal,

Ja leżę samotny, czuję wszechobecną pustkę.

Niebo wnet czernieje, widzę śmierci bal,

Widzę ciemne kule, widzę ich szesnastkę.



Podążają w stronę moją, uderzają mnie,

Każda w inne miejsce, nakładając się.

Nie ma już odwrotu, nie ucieknę, nie,

O wolnosci jeno, teraz tylko śnię.



Lecz cóż to, zielone drzewo wyrasta,

A zza niego dziwna postać wychodzi.

Nie widzę jej twarzy, jeno herby miasta,

Lecz gdy jest już blisko, myśl mnie nachodzi.



Cóż za piękne dziewcze, najpiękniejsze w świecie,

Uśmiech promienisty, oczy tak radosne.

Jest już bardzo blisko, słońce świeci, wiecie?

I te kwiaty w rękach, piekne jak na wiosne.



Jeszcze jedno spojrzenie, łakomym pięknosci,

Lecz dopiero teraz widzę, pustka już odeszła.

To chyba zasługa usmiechu jej szczodrości,

Teraz jestem wielki, nadzieja u mnie wzeszła.



Widzę ją wyraźnie, wyciąga do mnie rękę,

Ja swoją jej podaję, nie odczuwam strachu.

Wiem jednak jedno, znów wracam na mekę,

Lecz jej twarz przepiękną, oczy roześmiane,

Popamiętam na wieki.



(Tak, tak, sny miewają fatalny wpływ na umysł krasnoludzki.)



"świat za powieką skryty"

Magiczny, szybki ruch powieką zamyka świat,

Jednak zaraz po tym, nowa kraina przed nami stoi.

I spędzamy w niej w naszym życiu kilka lat,

Każdy to robi, nikt się nie waha i nie boi.



Ja w swoim światku siedzę często samotny,

Choć towarzyszą mi myśli wszelakie.

I choc odwiedzam go już po raz setny,

Zawsze nowe wizje odkrywam takie:



Zbliżam się do szafy, duży ona rzuca cień,

Każdą myśl przyodziewam w płaszcz,

Płaszcz o kieszeniach pełnych wspomnień

Wszelakich.



Widzę również pięknie zdobioną szkatułkę,

Otwieram ją a oczy radują się same.

W niej miłość jest, szybko odłożona na półkę,

Bo boli.



Bezkształtne kształty ukazują się znów,

Każdy inny, kolorowy, śmieszny lub smutny.

Jeden z najpiękniejszych tutaj kształtów

Uderza mnie.



I oto wróciłem do zwykłego świata,

Trochę żałuję, jednak tu czeka na mnie

Siostra, brat, mama i tata.

I choć jest ciężko, nigdy nie powiem "nie".



(A to to już w ogóle nie wiem co to jest ;))



Jak już szanowni Forumowicze przebrną przez "tem tfurczożdź" zamieszczę jej dalszą część.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron