Prześladowca

1
Prześladowca


WWWNigdy nie miałem wyraźnego powodu, aby wątpić w mą poczytalność. Wszak zmysły zawsze żyły ze mną w zgodzie, a świat nie jawił się im w krzywym zwierciadle. Święty Panie, gdybym jednak wiedział na jak bezwzględną próbę je wystawisz wolałbym sczeznąć w łonie matki, niż patrzeć codziennie na makabryczny powód mego szaleństwa. Nawet najpotężniejsza ostoja intelektu runęłaby, gdyby przeszedł przez nią ten sam huragan rozpaczy i trwogi, który mnie dotknął.
WWWOd urodzenia (a miało to miejsce u schyłku lat dwudziestych XIX wieku) traktowano mnie jak króla. Opływałem w luksusy, a matka nie szczędziła pieniędzy na moje kosztowne zachcianki. W szkole byłem jednym z najbystrzejszych, ale i najbardziej zarozumiałych żaków. Żyłem w ślepym przekonaniu, że przewyższam intelektem samego Boga, a w całym Londynie nie ma erudyty mogącego się ze mną mierzyć. W tym złudnym wrażeniu utrzymywała mnie moja rodzicielka, starannie pielęgnując we mnie zepsucie nabyte od kołyski.
WWWOtaczałem się wtedy korowodem ludzi równie odpychających jak ja, którzy wtórowali memu grubiańskiemu zachowaniu. Nie liczyłem się z uczuciami innych i dla własnej uciechy dopatrywałem się problemów tam, gdzie próżno byłoby ich szukać. Byłbym żył tak aż do śmierci, gdyby nie dziewczę, które wskazało mi drogę ku światłu.
WWWKiedy je ujrzałem nie byłem w stanie uwierzyć, że Bóg tchnął życie w tak piękną istotę. Jej delikatne, smukłe dłonie, oczy przypominające bezdenne czeluście oceanu, czy lśniące włosy opadające kaskadami na ramiona zachwyciły mnie i wprowadzały w mylne wrażenie, że to jedynie senna mara, wyidealizowany obraz kobiety powstały w zakamarkach mej głowy. Jakże potwornym szokiem było dla mnie zignorowanie mych natarczywych zalotów, które z taką nonszalancją rozpocząłem. Tak delikatne stworzenie kilkoma słowami rewolty wbiło nóż w me nieszczęsne serce.
WWWNie zamierzałem bynajmniej pogodzić się z druzgocącą klęską i nadal usiłowałem zdobyć serce ukochanej. Powoli, acz sukcesywnie zachodziła w mej duszy przemiana. Subtelniej ubiegałem się o względy wybranki. Coraz więcej empatii okazywałem innym. Pogardliwy uśmiech ustąpił miejsca szczeremu, a głowa otwarła się dopuszczając do siebie myśli od dawna dobijające się do mosiężnych drzwi mego umysłu zabezpieczonych zasuwą wykutą z oszczerstw i obłudy. Ona również je dostrzegła i nie minęło pół roku, a przyjęła zaręczyny.
WWWMe oko roni łzę, gdy przypominam sobie tamte czasy przepełnione szczęściem, którego nigdy nie będzie mi dane zaznać. Dni mijały wtedy niczym godziny, a każda z nich była najlepszą w mym życiu. Jednakże Bóg zgotował mi potworny los, obracając w pył wszystko co kochałem na tym ziemskim padole.
WWWJakie piekielne zrządzenie losu doprowadziło do sytuacji, w której obróciłem me szczęście w wieczną niedolę!? Mej niespokojnej duszy nigdy nie będzie dane poznać odpowiedzi na to pytanie. Nie jestem w stanie odnaleźć w głębinach oceanu mych wspomnień powodu, dla którego sięgnąłem po pierwszą dawkę opium. Mogę snuć jedynie domysły, że nie udało mi się wyplenić całego zepsucia, dręczącego przed laty mą duszę.
WWWPewnej nocy wróciłem do domu odurzony narkotykiem. Nie był to pierwszy raz kiedy stawiałem na nogi cały dom wrzeszcząc w amoku na wyimaginowane istoty jawiące się niewyraźnie przed mymi przekrwionymi oczami. Przerażona małżonka próbowała mnie uspokoić, ale bardzo mnie to zdenerwowało. Naprawdę mnie to zdenerwowało. Wymierzyłem potężny cios w jej delikatną twarz. Zaprawdę byłem wtedy ślepy! Boże, jeśli to przez ten czyn zesłałeś na mnie tak okrutną karę wiedz, że byłem ślepy!!!
WWWNigdy nie było mi już dane zobaczyć jej pięknej twarzy. Nim nastał świt dom mój wyzbył się jakichkolwiek oznak życia. Śmiechy rozbrzmiewające na korytarzach wyfrunęły przez okno zostawiając po sobie jedynie grobową ciszę. Zaprawdę dom ten stał się grobowcem. Pogrzebałem w nim mą cnotę. Z powodu wyjazdu ukochanej, me rozszarpane na kawałki serce domagało się tylko jednego. Przeklętego narkotyku, który sprowadził na mnie całe nieszczęście!
WWWZbliżał się świt, a me myśli kołowały w przestworzach, zniekształcając problemy dręczące mą nieszczęśliwą duszę, która nadal wyła z rozpaczy po wyjeździe ukochanej. Narkotyk pozwolił rozmyć ból rwący mą pierś. To smutek odebrał mi zmysły i wywiódł mnie na ulice Londynu. Gdybym jednak wiedział, co ujrzą tam me zamglone oczy nigdy nie przekroczyłbym progu domu i wydałbym w nim ostatnie tchnienie wyzwalając się z łańcuchów szaleństwa, które wkrótce miały zniewolić mnie na zawsze
WWWKrwawa łuna światła zaczęła wyłaniać się spoza kalenic górujących nad londyńskim krajobrazem. Zapewne zwiastowała ona nieludzką zgrozę, której dane mi było doznać. Ogarnął mnie wtedy pierwotny lęk. Powyginane drzewa zdawały się wyciągać swe zniekształcone gałęzie w mą stronę, a czarne okiennice wykrajały swym trupim wzrokiem dziurę w mych trzewiach. Całe budowle nachylały się nade mną chcąc pogrzebać mnie pod setkami ton gruzu, a z poskręcanych kominów wydobywały się diabelskie chmury czarnego jak noc dymu, wypełniającego me obrzmiałe płuca.
WWWDobry Boże! Wtedy go ujrzałem! W jednej chwili trucizna opuściła mój organizm, jak gdyby uciekając przed przerażającym widokiem jawiącym się przede mną. Ręce do dzisiaj trzęsą mi się, a serce bije jak oszalałe kiedy wracam myślami do tej chwili. Cóż za plugawe okrucieństwo kierowało mężczyzną, który przed mymi oczami wyciągnął ze zmurszałego bruku obluzowaną kostkę i w opętańczym szale zaatakował przechodzącą obok kobietę.
WWWNawet najbardziej poukładany dżentelmen nie potrafiłby ujarzmić niezliczonych zastępów szaleńczych myśli dobijających się do jego głowy. Każdy. Powtarzam – każdy człowiek nie dałby rady wymazać tego bluźnierczego widoku, który będzie dręczył mnie do końca życia. Widoku, który będę miał przed oczyma na łożu śmierci i gdy moja dusza będzie już w innym świecie.
WWWJakże nieuzasadniona przemoc przetaczała się przede mną! Krzyczałem z całych sił, choć z mych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Świat wokół wirował w diabelskim tańcu, a zbrodniarz wymierzał kolejne ciosy zamieniając głowę kobiety w krwawą miazgę.
WWWMój umysł podjął desperacką próbę ucieczki z tego wstrętnego miejsca, pozbawiając mnie przytomności. Nawet dziś pamiętam halucynacje kotłujące się w mym umyśle. W uszach nadal słyszę głuchy odgłos uderzeń. Chwila ciszy i łomot. Znowu cisza i ten przeklęty łomot! Każde uderzenie mego udręczonego serca przypomina mi o tym zdarzeniu.
WWWSzatańską orgię zmysłów przerwała dopiero interwencja milicji. Dzięki Bogu, że przechodził tamtędy poranny patrol. Dwójka strażników obezwładniła z krzykiem napastnika, oraz pomogła mi odzyskać jasność umysłu. To byli dobrzy ludzie, naprawdę dobrzy ludzie.
WWWPotrzebowałem wtedy jedynie otuchy. Każdy człowiek potrzebowałby wtedy kilku kojących słów. Moja dusza przetrwała setki ciosów, lecz nie dane było jej zaznać spokoju. Nie pomogli mi najlepsi lekarze. Nie pomogły mi najbardziej rewolucyjne medykamenty, a przeniesienie do przytułku dla umysłowo chorych jedynie pogorszyło mój chwiejny stan emocjonalny.
WWWNadal twierdzę, że przestępcy n i e u j ę t o! Od chwili zabójstwa jego sylwetka ciągle niewyraźnie majaczy przed mymi oczyma. Każdy podmuch wiatru przypomina mi jego zwierzęcy oddech. Stał się on moim prześladowcą. Piekielnym aniołem stróżem podążającym za mną krok w krok! Oczywiście, że zapytałem ordynatora, czy przestępce ujęto, ale ten zapewnił mnie, że nigdy nie wydostanie się on na wolność. Jego uśmiech! Jakże fałszywy! Dobrze wiedział, że szaleniec dalej dopuszcza się potwornych czynów na wolności! Któżby nie odchodził od zmysłów w takiej sytuacji?!

***

Siedzę w mojej celi. Czuję, że zbliża się potężna burza. Huragan, którego ludzkość nie doświadczyła od setek lat. Modlę się – tylko to mi teraz pozostało. W rogu pokoju majaczy niewyraźnie zarys mojego ciemiężyciela. Oddycham nierówno. Niemal duszę się ze strachu. Proszę Boga o jedno – chcę opuścić ten świat. Koniec istnienia byłby dla mnie jedym ratunkiem. Wiatr się wzmaga. Cały budynek trzęsie się w posadach. Tynk sypie się z sufitu, a w oddali słyszę niewyraźne trzaski. Głośniej! Muszę błagać głośniej! Bóg nie usłyszy mnie podczas takiej zawieruchy!
WWWOślepiający blask rozdarł mrok wiekuistej nocy. Pan mnie wysłuchał! Przede mną rozwierają się wrota piekieł, a szatańskie płomienie wyciągają w mą stronę potępieńcze dłonie. Potężny huk. Czy to wichura za oknem? Czy to wszystko nie dzieje się w mojej głowie?
WWWWtedy go ujrzałem. Potężniejszy niż kiedykolwiek jawił się przede mną. Mój prześladowca. Monstrum, które odebrało mi resztki rozsądku doprowadzając mój umysł do obłędu. W milczeniu wpatrywał się we mnie jakby śmiejąc się z mojej rozpaczy. Teraz! Teraz nastała chwila, w której raz na zawsze pozbędę się mego kata! Śmierć w płomieniach da mi ukojenie i unicestwi dręczyciela - pogrzebie m ó j w ł a s n y c i e ń!

Prześladowca

2
Najpierw uwagi ogólne: stylizujesz na 19 wieczne tłumaczenia prozy angielskiej, coś jak Poe. Osobiście takich stylizacji nie lubię, chyba, że są jako wstawki mające imitować "autentyczne" listy, kroniki itd.
Po drugie, uwaga do "WWW" -- nie ma potrzeby w ten sposób zaznaczać wcięć akapitowych na wery.
Orly pisze: Prześladowca
Nigdy nie miałem wyraźnego powodu, aby wątpić w mą poczytalność. Wszak zmysły zawsze żyły ze mną w zgodzie, a świat nie jawił się im w krzywym zwierciadle. Święty Panie, gdybym jednak wiedział, na jak bezwzględną próbę je wystawisz, wolałbym sczeznąć w łonie matki, niż patrzeć codziennie na makabryczny powód mego szaleństwa. Nawet najpotężniejsza ostoja intelektu runęłaby, gdyby przeszedł przez nią ten sam huragan rozpaczy i trwogi, który mnie dotknął.
Moim zdaniem, lepsze byłoby "we własną poczytalność". Do tego chyba interpunkcja (jw, glow). Jako stylistyczne naśladowanie 19 wiecznych powieści, to się sprawdza, bo tam często się pojawiały takie przesadne porównania. Niemniej jednak, sprawdza się to tylko jako fragment.
W tym złudnym wrażeniu utrzymywała mnie moja rodzicielka, starannie pielęgnując we mnie zepsucie nabyte od kołyski.
Aj, aj.
dla własnej uciechy dopatrywałem się problemów tam, gdzie próżno byłoby ich szukać.
Trudno szukać dla własnej uciechy "problemów". Szukasz innego słowa.
.... lśniące włosy opadające kaskadami na ramiona zachwyciły mnie i wprowadzały w mylne wrażenie, że to jedynie senna mara, wyidealizowany obraz kobiety powstały w zakamarkach mej głowy.
Wprowadzały kogo? Lepiej by było, MBSZ, "wywoływały wrażenie". Nie ma potrzeby "mylne".
Tak delikatne stworzenie kilkoma słowami rewolty wbiło nóż w me nieszczęsne serce.
Panie, zmiłuj się pan.
głowa otwarła się dopuszczając do siebie myśli od dawna dobijające się do mosiężnych drzwi mego umysłu zabezpieczonych zasuwą wykutą z oszczerstw i obłudy.
Za dużo tej stylizacji. Współczesnego czytelnika takie coś męczy, bo te środki stylistyczne zostały zużyte.
bardzo mnie to zdenerwowało. Naprawdę mnie to zdenerwowało.
Nie pasuje kompletnie z uwagi zarówno na kontrast z działaniem przed, jak i przesadną stylistyką wcześniej.
Pogrzebałem w nim mą cnotę.
Oj, panie.
każdyŻaden człowiek nie dałby rady wymazać tego bluźnierczego widoku, który będzie dręczył mnie do końca życia.
Podsumowując: jako imitacja 19 wiecznych opowiadań, sprawdza się (w sensie imitowania ich przesadnego, nieznośnie nadętego stylu, nadmiernie kwiecistych porównań i egzaltowanych wykrzykników). Natomiast dla współczesnego czytelnika - nie. Sprawdziłoby się, gdyby było krótsze, i gdyby było wstawką w jakimś tekście. Jako tekst samodzielny, moim bardzo skromnym zdaniem się nie sprawdza.
http://radomirdarmila.pl

Prześladowca

3
Szczerze mówiąc napisałem to opowiadanie świeżo po lekturze "opowieści niesamowitych" i miało być ono taką trochę kolejnym opowiadaniem, które mogłoby wpasować się w tę książkę :>
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron