- Halo, dzień dobry.
- Dzień dobry. Poproszę numer polisy.
- 1934567AFW/3.
- W czym mogę pani pomóc?
- Mój bohater literacki, Zenon, doznał silnego urazu głowy, który czasowo uniemożliwia mu występowanie w książce. Chcę się zwrócić o przydzielenie mi w ramach ubezpieczenia bohatera zastępczego.
- Już sprawdzam. Proszę pani, ubezpieczenie obejmuje bohatera zastępczego w przypadku doznania przez oryginalnego bohatera uszczerbku na zdrowiu skutkującego zwolnieniem lekarskim w wymiarze od trzech do trzydziestu dni. W celu dopełnienia formalności należy wypełnić wniosek o przyznanie bohatera oraz przedstawić oryginał zwolnienia.
- A jakiego bohatera mi dacie?
- Nie zajmujemy się wyszukiwaniem bohaterów, bohatera znajduje sobie pani na własną rękę, a nam przedstawia po wszystkim wystawiony przez niego rachunek. Uznajemy oczywiście vatowców. Maksymalna dzienna kwota którą pokrywamy to 1000 złotych polskich.
- O kurde! A mogę się samozatrudnić?
- Niestety nie, nie może pani również skorzystać z usług osoby z panią spokrewnionej.
- No to lipa.
*
- Pan usiądzie. – Autorka wprawnym ruchem ręki zrzuciła z kanapy pudełko po pizzy. Rachityczny blondynek spojrzał na nią z niesmakiem i wyjął z kieszeni kurtki plik papierów.
- Postoję. To są moje warunki.
- Pan pokaże. Seler zwykły, seler naciowy, orzechy, pomidory, pasztet… Co to jest?
- To lista moich alergii pokarmowych. W trakcie przygód nie spożywam tych produktów.
- A pizza? – kobieta schyliła się, wygrzebała z kartonika zeschnięty kawałek i wbiła w niego zęby.
- Wykluczone, nie trawię glutenu.
- To może chociaż wierzch? – wyciągnęła niedojedzony fragment w stronę rozmówcy.
- Nie jadam sera, pomidorów, pepperoni. – odsunął się z obrzydzeniem. - Nie toleruję zapachu pizzy, zatem nikt w pobliżu nie może jej spożywać. Miejscem rozgrywania się zdarzeń nie może być pizzeria ani włoska restauracja.
- Fkoda. Otpadają pfygody z mafią. – Autorka wytrwale zapełniała usta.
- Tak. Poza tym nie biorę udziału w akcjach w których pojawia się przemoc.
- Femu?
- Brzydzę się nią.
- Aha.
- Mam uczulenie na pyłki, wiosną nie wychodzę z domu.
- O, to fo pan fobi wiofną?
- Czekam w domu na lato.
- Yhy.
- Ponadto nie zadaję się z nieprzebadanymi kobietami.
- Ma pan jakieś niepfyjemne dośfiatfenia f tym temacie? – spytała uprzejmie Autorka.
- Nie pani sprawa. Nie utrzymuję kontaktów z marginesem i osobami o niskiej kulturze osobistej.
- Rozumiem. – kobieta beknęła przeciągle i otarła usta wierzchem dłoni. – W takim razie niestety nie moglibyśmy razem pracować.
Bohater zastępczy
2Bardzo podoba mi się pomysł. 
Nie wiem jak reszta, ale ja czekam na dalszy ciąg, bo nawet jeśli chciałabym pokusić się o opinię to tego jest jednak za mało.

Nie wiem jak reszta, ale ja czekam na dalszy ciąg, bo nawet jeśli chciałabym pokusić się o opinię to tego jest jednak za mało.

Bohater zastępczy
3Pomysł ciekawy, styl komunikatywny, blondynek nieznośny, fragment to, czy tylko przynęta?
Jeśli fragment - chętnie zobaczę co będzie dalej.
Jeśli przynęta - fe, nieładnie człowieka zwodzić. Brać się do roboty i więcej.
Jeśli fragment - chętnie zobaczę co będzie dalej.
Jeśli przynęta - fe, nieładnie człowieka zwodzić. Brać się do roboty i więcej.
Bohater zastępczy
4W zasadzie to powinno być chyba w oddzielnym wątku, ale niech (tekstowa) rodzina trzyma się razem. Ciąg dalszy przygód z pierwszego wątku.
- Witam. – podłużny szatyn w wygniecionym podkoszulku wszedł do pomieszczenia i stanął tuż przy biurku.
- Dzień dobry. Pan na rozmowę?
- Nie, chcę tylko żeby mi pani podbiła papier do pośredniaka.
- Jaki papier?
- No że przyszłem, ale nie chce mnie pani zatrudnić.
- A jeśli chcę?
- Ale ja nie chcę.
- A ja z kolei nie chcę podpisać.
- Jest pani bezczelna. - zaperzył się mężczyzna. - To po co ja tu przyjeżdżałem z drugiego końca miasta?
Zatupał zakurzonymi butami i wyszedł.
*
- Panie Mieczysławie, pan usiądzie. – Autorka nakierowała wyraźnie rozkojarzonego pana Mieczysława na kanapę. – Butelkę może pan położyć tutaj, nikt jej panu nie zabierze.
Mężczyzna posłusznie usiadł, lecz nie wypuścił z rąk pojemnika.
- Sprawa wygląda następująco – potrzebuję słupa który wystawi mi rachunek na trzydzieści klocków za trzydzieści dni bohaterstwa zastępczego.
- A co ja z tego będę miał? – wychrypiał.
- Dwie flaszki bimbru.
- Trzy.
- Panie Mieczysławie, rynkowa cena tej usługi to półtorej flaszki. Daję dwie bo się znamy i lubimy od dawna.
- Trzy. Trzeba się szanować.
- Dwie, ale pod sam korek.
- Znam swoją wartość. – tułów pana Mieczysława zabujał się niebezpiecznie podczas gdy twarz pozostawała kamienna. – Trzy. – całość pana Mieczysława runęła na dywan i zachrapała.
Autorka westchnęła, dała duży krok nad śpiącym mężczyzną. Podeszła do lustra i nucąc pod nosem zmyła makijaż. Potem usiadła przy biurku, podkuliła nogę i zabijała czas rolując skarpetkę w tę i we w tę.
Po godzinie gość zakaszlał głośno i sam się obudził. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na Autorkę.
- O Jezu… - wyszeptał. – Jestem w piekle?
- Panie Mieczysławie, wszystko jest ok. Jest pan w domu Autorki. Negocjujemy pańską stawkę za bycie słupem. Zaproponowałam flaszkę bimbru, potem musieliśmy przerwać.
- Chyba panią pogięło. – zauważył przytomnie, usiłując podnieść się z dywanu. – Chcę dwie.
- Jedna. Mamy rynek klienta.
- Dwie.
- Jedna.
- Dwie, nic nie opuszczę.
- Och, dobrze panie Mieczysławie. – ciężko westchnęła Autorka. – Nie jest łatwo z panem negocjować.
Pan Mieczysław ułożył przerzedzone z zębów usta w triumfalny uśmiech.
- Witam. – podłużny szatyn w wygniecionym podkoszulku wszedł do pomieszczenia i stanął tuż przy biurku.
- Dzień dobry. Pan na rozmowę?
- Nie, chcę tylko żeby mi pani podbiła papier do pośredniaka.
- Jaki papier?
- No że przyszłem, ale nie chce mnie pani zatrudnić.
- A jeśli chcę?
- Ale ja nie chcę.
- A ja z kolei nie chcę podpisać.
- Jest pani bezczelna. - zaperzył się mężczyzna. - To po co ja tu przyjeżdżałem z drugiego końca miasta?
Zatupał zakurzonymi butami i wyszedł.
*
- Panie Mieczysławie, pan usiądzie. – Autorka nakierowała wyraźnie rozkojarzonego pana Mieczysława na kanapę. – Butelkę może pan położyć tutaj, nikt jej panu nie zabierze.
Mężczyzna posłusznie usiadł, lecz nie wypuścił z rąk pojemnika.
- Sprawa wygląda następująco – potrzebuję słupa który wystawi mi rachunek na trzydzieści klocków za trzydzieści dni bohaterstwa zastępczego.
- A co ja z tego będę miał? – wychrypiał.
- Dwie flaszki bimbru.
- Trzy.
- Panie Mieczysławie, rynkowa cena tej usługi to półtorej flaszki. Daję dwie bo się znamy i lubimy od dawna.
- Trzy. Trzeba się szanować.
- Dwie, ale pod sam korek.
- Znam swoją wartość. – tułów pana Mieczysława zabujał się niebezpiecznie podczas gdy twarz pozostawała kamienna. – Trzy. – całość pana Mieczysława runęła na dywan i zachrapała.
Autorka westchnęła, dała duży krok nad śpiącym mężczyzną. Podeszła do lustra i nucąc pod nosem zmyła makijaż. Potem usiadła przy biurku, podkuliła nogę i zabijała czas rolując skarpetkę w tę i we w tę.
Po godzinie gość zakaszlał głośno i sam się obudził. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na Autorkę.
- O Jezu… - wyszeptał. – Jestem w piekle?
- Panie Mieczysławie, wszystko jest ok. Jest pan w domu Autorki. Negocjujemy pańską stawkę za bycie słupem. Zaproponowałam flaszkę bimbru, potem musieliśmy przerwać.
- Chyba panią pogięło. – zauważył przytomnie, usiłując podnieść się z dywanu. – Chcę dwie.
- Jedna. Mamy rynek klienta.
- Dwie.
- Jedna.
- Dwie, nic nie opuszczę.
- Och, dobrze panie Mieczysławie. – ciężko westchnęła Autorka. – Nie jest łatwo z panem negocjować.
Pan Mieczysław ułożył przerzedzone z zębów usta w triumfalny uśmiech.
Bohater zastępczy
5Fajne to, kurczę:D Nie ma do czego się przyczepić, najważniejsze że wciąga takie jakie jest:)
Będę śniła swoją baśń
Powrócę tutaj znowu
W mrocznych zamkach skryty skarb
Lecz jak?
Powrócę tutaj znowu
W mrocznych zamkach skryty skarb
Lecz jak?