E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

1
Podejście pierwsze. Zanim jednak rozpocznę kilka słów wyjaśnienia i ostrzeżeń. Przede wszystkim w treści mogą (i występują) słowa obcobrzmiące, przypominające angielski (najczęściej), lecz mocno zdeformowany. Niektóre nazwy własne, lub rodzajowe mogą wywoływać efekt "zgrzytu", lub "to mi nie pasuje", np.: słowo, nazwa "dwarf", które zazwyczaj tłumaczy się jako krasnolud, lub karzeł, lecz w opowieści jest to nazwa właściwa i użycie jej zamierzone.
Typ powieści to coś raczej jak science-fantasy, a nie science-fiction. Akcja rozgrywa się na Ziemii, ale w bardzo, bardzo odległej przyszłości. Nie mogę odsłonić więcej, bo to jest część opowieści.
Wrzucam na "tuwrzucia" bo chcę przede wszystkim poćwiczyć opisy i dialogi, oraz przejścia pomiędzy nimi. To chyba wszystko z ostrzeżeń... :). Życzę miłej lektury mimo wszystko. Ale liczę też na konstruktywną krytykę.
***
"A BioSynthetic Unit of Purpose and Effective Life Forms Shaping and Reconstruction"
BSUoPaELFSaR
...***...
Be’Uneet op Elf Sa’ar O’ne
Księga I
"Plaga"
I. Narodziny

- Jak długo jeszcze zamierza tam siedzieć? - mały, szary gnom niecierpliwie przebierał nogami i po raz kolejny szarpał kępę trawy, którą już prawie wyrwał z korzeniami. Powiedział to oczywiście po swojemu, serią pohukiwań, klików, trzasków, mlaskań i popiskiwań.
- Uspokój się gnomie - nieco większy od gnoma dwarf grzebał patykiem w ognisku, wywołując tym fontanny iskier - zaraz wyrwiesz tę trawę, że nie wspomnę o wydeptanej ścieżce dookoła Filii. Jeszcze trochę i ją też wykopiesz, przerwiesz połączenie z Drzewem Elfów i nasz mały elfik dostanie zawału. Siedzi tam dopiero drugi dzień. Odpocznij lepiej.
Dwarf mówił normalnie.
- No ale ile można! Co on zamierza stać się jednością z tym drzewem, czy co? - nie uspokajał się gnom o imieniu Gnome.
W zasadzie miał na imię zupełnie inaczej, ale było ono zbyt trudne do wymówienia dla dwarfa, dlatego dla ułatwienia pozwalał nazywać siebie Gnome.
- Nie wiem, nie znam się na tych elfich ...sprawach. Trzeba po prostu poczekać.
- Mam dość czekania. Czekanie mnie irytuje. Tak bardzo chciałbym wiedzieć co tam w tej niebieskiej główce się dzieje. Widziałeś to zdziwienie w oczach? Tego co wypił był mały flakonik, z kilka kropel raptem. Ciekawe co to było? Myślisz, że elfy mają tego więcej? Chętnie bym…
- A obciąć Ci tę Twoją szarą główkę? - zniecierpliwiony dwarf obrócił się w stronę gnoma i zmarszczył brwi, żeby wyglądać groźniej. Na tego gnoma zawsze to działało, w końcu znali się od dawna - Zaczynam rozumieć, dlaczego zostałeś wygnany ze swojego Kopca. Chcesz spróbować? Dobrze. Spróbuj. Nie będę Cię musiał więcej uciszać. Sam to zrobisz. Tylko przynieś wcześniej jakiegoś drewna. Zaraz nam się skończy, a noc przed nami długa.
- Gdybyś tak co chwila nie dorzucał do ogniska, to by starczyło drewna na dłużej.
- Noce są zimne, a Ty zimna nie lubisz zdaje się. A to - wskazał palcem na elfa i drzewo - są elfie sztuczki. Nie dla takich jak my. Idź już.
Gnome poszedł. W gruncie rzeczy wolał iść szukać jakichś patyków, niż “cierpliwie” czekać aż elf łaskawie się przebudzi ze swojego dziwnego stanu. Wyszedł ostrożnie z ukrycia. Zaraz za głazem zasłaniającym szczelinę - gdyby ktoś chciał ją wypatrzeć z drugiej strony rozpadliny - i kępami wysokich traw o grubych, mięsistych liściach, które ze względu na dużą ilość wody zgromadzoną w okresie deszczowym, nie nadawały się do palenia, za to na pewno do gaszenia, choć - na szczęście - do gaszenia pragnienia też - była wąska, ledwo widoczna ścieżka. Wspiął się nią ponad półkę skalną gdzie znajdowała się szczelina, a potem niemal po pionowej ścianie na równinę, z której zeszli jakieś sześć godzin temu. Zanim wychynął spod urwiska, nasłuchiwał chwilę dla pewności, że nikogo nie ma w pobliżu. Na szczęście poza zwykłymi odgłosami typowymi dla trawiastych równin, nie słyszał niczego więcej.
Choć rosły tu trawy wszelkiego rodzaju (w końcu znajdowali się na Wielkiej Równinie Traw), to akurat tych z drewnianymi łodygami nie było zbyt dużo. Nawet gorące, zwrotnikowe Słońce nie potrafiło dostatecznie wysuszyć grubych łodyg wodnej trawy. Mówiąc wszelkiego rodzaju, nie mam tu na myśli tylko różnych gatunków jakie znali ludzie. Rosły bowiem tak różne, jak różni się zwykła trawa od drzewa. Były więc o rozmaitych wysokościach, grubościach i długościach, kształtach i odcieniach zieleni i brązu: łodyg, blaszek liściowych, krawędzi, pni, wyrostków, kolanek, wreszcie kłosów, gametofitów, sporofitów i zarodni. Od kilku centymetrów, do kilku metrów - kępiaste głównie, z grubymi bulwami, przechowującymi wodę, i końcami ostrymi jak noże. Tworzyły coś na kształt małych wysepek, pomiędzy nimi zaś, niczym wyschnięte rowy o półmetrowych skarpach, biegły wąskie ścieżynki, też porośnięte trawami, suszem, piaskiem. Służyły dla wszelkich mieszkających tam stworzeń, jak trasy szybkiego ruchu, ale ze względu na ostre krawędzie traw kępiastych, nie zawsze to były łatwe trasy. I tak cała równina pokryta takimi kępami i rowami, z rzadka tylko niczym wyspy wystawały z nich skalne bloki, też zresztą obrośnięte trawą. Mech pojawiał się bliżej środków kęp, gdzie trudniej docierało słońce.
Zwyczajem gnomim, każdy znaleziony, złamany patyczek i łodygę wystarczająco suchą składał do kosza na swoim odwłoku. Dzięki temu, że gnomy szare, miały stosunkowo mały, od góry płaski odwłok, doczepiały do tułowia coś jakby wielki worek, lub kosz. Wspierał się na odwłoku. Wypleciony z włóknistej trawy konopnej, ozdobionej symbolem klanu i plecioną klapką, co sprawiało wrażenie wielkiego plecaka z którego wyrastają nogi - cztery nogi… właściwie to sześć, ale zazwyczaj pierwsza para służyła za ręce. I to bardzo zręczne i chwytne, trójpalczaste, zakończone pazurkami - w tym jeden przeciwstawny palec. Ponad ramionami znajdowała się płaska, owalna, szersza u góry głowa z której wyrastały czułe na zapachy czułki, a do tego receptory ciepła poniżej szerokich, owadzich oczu - z przodu zaś twarde i krótkie, cztery żuwaczki. W zasadzie, gdyby porównać gnoma do jakiegoś stworzenia, przypominał najbardziej mrówkę, tyle że długiej na półtora metra. Ale jak stał na swoich czterech nogach, to sięgał dwarfom do ramion. Zamiast chitynowego pancerzyka, całość była obciągnięta ciemną, grubą, miejscami zrogowaciałą skórą, raczej trudną do przebicia, dlatego ostre krawędzie traw na gnomie nie robiły większego wrażenia. Każdy gnom doskonale nadawał się do wyszukiwania ...czegokolwiek. Do tego zresztą były przeznaczone. To co innym Rasom, czy stworzeniom mogło zająć dni, gnomom zajmowało godziny. Dlatego znalezienie i zebranie zdrewniałych i suchych łodyg, a przy okazji sporo węgla - rozwiązując przy okazji problem ewentualnego dłuższego obozowania z gotowaniem, lub pieczeniem - nie było żadnym wyzwaniem.
Po godzinie, może trochę więcej, miał już pełny kosz i zaczął kierować się do kryjówki. Był już w połowie drogi, gdy nagle zatrzymał się jak zmrożony. Wszystko dlatego, że jego połączone zmysły wysłały jednocześnie sygnał: “STOP!”. Całą uwagę skupił na jednej z kęp. Przez chwilę wydawało mu się, że “coś widzi”. Widzi to zbyt ograniczone słowo jeśli mowa o widzeniu gnomów. To co gnom potrafił wyczuć i z jaką dokładnością, nie miało sobie równych wśród żadnych stworzeń na Ziemi, ani teraz, ani kiedykolwiek wcześniej. Nie ważne czy to dzień, czy noc, deszcz, mgła, czy burza pyłowa - łącząc wszystkie swoje zmysły mózg gnoma mógł stworzyć dokładny obraz otoczenia i odczytać z tego co wydarzyło się przed kilkoma godzinami, dniami, czy latami nawet - oczywiście to zależało od wielu czynników, ale rasy - a szczególnie dwarfy - bardzo ceniły sobie tę ich wyjątkową umiejętność. Tym razem jednak, choć badał wszystkimi zmysłami, nie potrafił niczego dojrzeć, wyczuć, czy usłyszeć. Było tylko niewyraźne widmo cieplne czegoś, co absolutnie nie pasowało do miejsca. Czegoś, co nie powinno tutaj być. Stał tak jeszcze chwilę, wstrzymując oddech. Pełen skupienia i napięcia. Nagle, za jego plecami wynurzyła się postać. Błyskawicznie wykonał zwrot, i... rozpoznał od razu. A to co usłyszał potwierdziło tylko prawidłowość rozpoznania:
- A mięso gdzie? Nie masz nic do jedzenia?
- hsssss….
- Hahaha, żartowałem - już tak nie “hsssycz” na mnie jakbyś się złościł. Sam się zająłem jedzeniem. Kiedy Ty włóczyłeś się po okolicy zupełnie bez celu, ja postawiłem kilka wnyków na pustynne rabraty (królikoszczury).
- Nie złoszczę się. Chciałem Cię raczej uciszyć. Wydawało mi się, że coś widziałem. Ale teraz nic już nie widzę.
- Na Komory Durina! Oślepłeś!?
- ...tak, a przez Ciebie dodatkowo ogłuchłem.
- buahaha - dwarf beztrosko żartował dalej - w takim razie pozwolę Ci iść pierwszemu. Przydasz się jako alarm, gdybyś w coś wpadł. Ja na pewno to usłyszę… hahaha.
W kilka minut doszli do zejścia. Dwarf zdawał się być beztroski, nawet hałaśliwy, głośno stawiając kroki, pogwizdując, lub co chwila obdarowując złośliwością gnoma. A potem wybuchał śmiechem, sam śmiejąc się ze swoich żartów. Mogłoby się zdawać, że cała banda dwarfów tamtędy idzie. Ukradkiem zaś, niby tylko odgarniając liście, wrzucał coś w mijane kępy. Gnom nie odpowiadał na jego zaczepki, doskonale rozumiejąc jego intencje. W końcu zeszli do Szczeliny.
Szczelina to nie jest do końca właściwe określenie miejsca, w którym znaleźli Filię. Co prawda trzeba było się przecisnąć przez wąski przecisk wyżłobiony wodą z pór deszczowych, która gromadziła się głębiej w jaskini, aż w końcu znalazła ujście. Ale wewnątrz jaskinię tworzyła przestronna sala z prześwitem u góry, skąd spływała woda, lub przeciskało się światło dnia. Na środku dawno temu, gdy tworzył się prześwit, musiał spaść sufit, woda zaś zabierała ze sobą wypłukaną ziemię spomiędzy kęp, to zaś utworzyło jakby małe wzgórze, które w porze deszczowej stawało się wysepką. Na jej szczycie rosła Filia. Mogła wyrosnąć tylko z korzenia Matki, ale w jaki sposób korzeń Matki Drzewa odnalazł to miejsce? Niewiadomo.
Widok był urzekający i nawet gnom zatrzymał się, by na chwilę dać się ponieść zachwytowi. Drzewo było niskie ze średniej grubości, ciemno kasztanowym pniem, z liśćmi w dzień o barwie ciemnozielonej, ale teraz jarzącymi się lekko niebieskim światłem. Do tego pomarańczowy blask ogniska dopełniał sceny. Z gałęzi zwisały cienkie nitki łączy. Kilka z nich dotykało głowy elfa i pulsowało niebieskawym światłem, podobnie jak jego skóra. Wszystko to sprawiało wrażenie dziwnej magii. Elf nadal był w transie.
Spędzili w Szczelinie jeszcze pięć dni. Dzięki pułapkom dwarfa ubyło z Równiny kilka sztuk rabratów. Pozwoliło im to w miarę komfortowo przetrwać ten czas, a Równina nawet nie zauważyła takiej straty, więc wszyscy byli zadowoleni. No prawie. Gnom - irytował się czekaniem. Za to dwarf..., który nazywał się Oppinfer Unertapkis - było to bardzo tradycyjne imię dla członka bardzo starego rodu z północno-wschodnich gór Sknd’url. To i tak nie najgorzej, mógł się przecież nazywać Vyn’l Ze’lotar Onc - jak często nazywano młode dwarfy w środkowym Karp’url, albo co gorsza Dem Anienimien - jak w zachodnim Pienalp’url. Mimo tak wielkiego szczęścia, wolał by nazywano go po prostu Oppin. Zawsze też stronił od rodowych obowiązków i od przysługujących, zgodnie z tradycją, wygód. Starał się nie nadużywać przywilejów. Klątwa rodowa - jak sam nazywał swoje dziedzictwo - ciążyła mu nawet wtedy, gdy wstąpił do Skndurl’skich zwiadowców. Co uznano po prostu za książęcy kaprys. I chodź dawał z siebie wszystko, uczył się rzemiosła zarówno tradycyjnego dla swojej rasy - czyli metalurgii, kowalstwa, kamieniarstwa, rzeźby, architektury, mechaniki, optyki i temu podobnych - jak i umiejętności zwiadowcy - cały czas był tylko “małym księciem”. Aż w końcu uciekł. Odwiedził większość znanych krain, także dalekowschodnie, zamieszkałe przez Elfy Jasne - Hayen’elf. Lecz gdy zaczęła się Plaga, został przewodnikiem dla wielu grup uciekinierów, prowadząc ich do Wielkiego Erdenu - Królestwa Elfów Wysokich. Gnome’a poznał przy jednej z przepraw, chronionej dodatkowo przez oddział Lung’Elf, zwanych przez dwarfy Dragonelf - Smoczy Oddział Elfów Bojowych. Zresztą wyszkolonych i wyposażonych przez Dwarfy. Było to konieczne ze względu na coraz liczniejsze i odważniejsze ataki Plagi. Mimo doskonałego przeszkolenia - choć zdaniem Oppina i tak nigdy Elf nie osiągnie takiej bojowej wartości, jak choćby Zwiadowca Skndur’lski, ponieważ: “Elfy nie mają zabijania we krwi”. I są to oryginalne słowa Oppina! Przeprawa została rozbita i niemal wszyscy wybici. Od tamtej pory trzymali się razem. Plaga stawała się coraz poważniejszym zagrożeniem. Ale świat jeszcze nie reagował na nią tak, jak zdaniem naszego dwarfa, powinien. Nie wspominając o Elfach z ich umiłowaniem wszelkich Istot.
Ale wracając do Szczeliny - tak więc gdy Gnom irytował się czekaniem, Oppin czekał cierpliwie. Co jakiś czas tylko sprawdzając swoje urządzenie, gdy wydawało ciche piski - zwłaszcza wtedy, gdy w pobliżu któregoś z czujników przechodziło jakieś stworzenie. Urządzenie było tak zaprojektowane i ustawione, że wydawało tym niższy dźwięk, im większe stworzenie przemknęło obok czujnika. Ale to nie wszystko. Oppin jeśli zechciał, mógł zobaczyć obraz takiego stworzenia, ale ponieważ do tej pory były to wyłącznie rabraty, w końcu przestał zerkać, ale nie ściszał, choć popiskiwanie było nużące. Dorzucał tylko od czasu do czasu jakąś zdrewniałą łodygę, czy węgiel do ogniska, by podpiec te złapane.
Czas płynął wolno, jak zawsze gdy się czeka, a nie wiadomo dokładnie jak długo jeszcze będzie się musiało czekać. Na szczęście, pod koniec piatego dnia coś zaczęło się dziać. Najpierw zmieniło się pulsowanie nitek łączy. Wcześniej było powolne, ale rytmiczne. Teraz stawało się nieregularne, a intensywność wyraźnie spadała. Po kilku godzinach, bez innych wyraźnych znaków, zwyczajnie zgasły, uschły i odpadły od Filii. Elf otworzył oczy, ale tylko na chwilę, aby zaraz potem stracić przytomność i przewrócić się na plecy. Oppin i Gnome natychmiast podbiegli. Dwarf przyłożył głowę do piersi, chwilę się wsłuchiwał wstrzymując oddech. Trwało to może kilka sekund. Lecz to wystarczyło. Uśmiechnął się, odetchnął z ulgą upewniwszy się już, że elf żyje. Chwilę go cucili, a gdy w końcu doszedł do siebie, delikatny uśmiech pojawił się na błękitnawej twarzy. Wydawał się nieco zagubiony i zmieszany. Podniósł się powoli, lecz nie wstał. Oparł o drzewo. Spoglądając raz na gnoma, raz na dwarfa, zebrał siły i zapytał:
- Kim jesteście?
Tagi: #sci-fantasy, #fantasy, #fantastyka
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

2
RoboTeller pisze: Dwarf mówił normalnie
Jak to normalnie? Mówią tam po polsku, mają jakiś wspólny język? To "normalnie" zgrzyta mi strasznie. W świecie który zamieszkują różne inteligentne istoty jest coś takiego jak normalny i nienorrmalny sposób mówienia?
RoboTeller pisze: Tworzyły coś na kształt małych wysepek, pomiędzy nimi zaś, niczym wyschnięte rowy o półmetrowych skarpach, biegły wąskie ścieżynki, też porośnięte trawami, suszem, piaskiem.
Porośnięte piaskiem. Dlaczego wyschnięte rowy? Rowy zwykle nie są nawodnione.
RoboTeller pisze: W zasadzie, gdyby porównać gnoma do jakiegoś stworzenia, przypominał najbardziej mrówkę, tyle że długiej na półtora metra.
Mrówkę długą na półtora metra, albo porównać go do mrówki długiej na półtora metra.
RoboTeller pisze: Do tego zresztą były przeznaczone.
Przez kogo?
RoboTeller pisze: - Na Komory Durina! Oślepłeś!?
Ale ten Tolkien jest tutaj konieczny?
RoboTeller pisze: Pozwoliło im to w miarę komfortowo przetrwać ten czas, a Równina nawet nie zauważyła takiej straty, więc wszyscy byli zadowoleni.
Rabraty też?
RoboTeller pisze: Oparł o drzewo.
Co oparł? Zaimek by się jednak przydał.

Nie wciągnęło mnie, ale to tylko fragment, w dodatku raczej mało emocjonujący, więc trudno oczekiwać żeby było inaczej. Rozczarowałam się, bo nie znalazłam tu obiecanego s-f fantasy, tylko fantasy całkiem zwyczajne. Założenia ciekawe, ale w tekście ich nie widać. Tekst czyta się dość płynnie, ale o tym za wiele ci nie powiem, bo sobie zepsułam wyczucie translatorem i jak dotąd nie wróciło.
"Strasznie mnie wkurza gdy się pytają:
Jak tam roboty się posuwają
A w budownictwie przecież pracuję
Co mnie obchodzą robotów ruje!?"
Autor nieznany(przynajmniej mnie)

Jajko to bardzo świeży kurczak.

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

3
Dzięki Licho za uwagi i poświęcony czas.
Licho pisze:
RoboTeller pisze: Dwarf mówił normalnie
Jak to normalnie? Mówią tam po polsku, mają jakiś wspólny język? To "normalnie" zgrzyta mi strasznie. W świecie który zamieszkują różne inteligentne istoty jest coś takiego jak normalny i nienorrmalny sposób mówienia?
Hmm... dobre pytanie. Intencją było zaznaczenie, że gnom mówi inaczej niż dwarf. A dwarf mówi tak jak my ludzie to rozumiemy, więc jest to ukłon w stronę czytelnika. Mówi tak jak my. Czy lepiej byłoby Powiedział we wspólnej mowie?
Licho pisze: Porośnięte piaskiem. Dlaczego wyschnięte rowy? Rowy zwykle nie są nawodnione.
Masz rację, oczywiście nie są porośnięte suszem i piaskiem... Jeśli zaś chodzi o wyschnięte rowy - to na swoje usprawiedliwienie powiem, że odniosłem się do własnego doświadczenia. Dla mnie rowy zawsze miały wodę...
Licho pisze:
RoboTeller pisze:Do tego zresztą były przeznaczone.
Przez kogo?
Hmmm... to akurat wyjaśnia się w księdze drugiej... Jest informacją, która niszczy podstawy ich bytu, odwraca świat do góry nogami itp. :)
Licho pisze:
RoboTeller pisze:- Na Komory Durina! Oślepłeś!?
Ale ten Tolkien jest tutaj konieczny?
yyyyy.... niestety tak. Aczkolwiek Krasnolud (chyba zrezygnuję jednak z tych "dwarfów" - będzie bardziej przypominać fantasy, które nagle nim przestanie być...) nie powinien użyć tego określenia. Jeśli ktoś chce ukryć swój sposób przychodzenia na świat, jest to sekretem pilnie strzeżonym, to nie powinien szastać słowem na ten temat. Myślę, że odpowiedniejsze byłoby Na Matkę Durina!, co było by podwójną grą słów. Wszystkie Krasnoludy wiedzą, że Durin nie miał Matki, bo oni sami ich nie mają, a Durin to...
Licho pisze: Rabraty też?
Masz rację, one nie...
Licho pisze: Co oparł? Zaimek by się jednak przydał.
- no w całym zdaniu, a raczej dwóch jest że to Elf
Podniósł się, ale nie wstał. Oparł o drzewo
- wydawało mi się, że jest "w domyśle", że to Elf.
Licho pisze: Rozczarowałam się, bo nie znalazłam tu obiecanego s-f fantasy, tylko fantasy całkiem zwyczajne. Założenia ciekawe, ale w tekście ich nie widać.
- wydaje mi się, że raczej nie powinienem w pierwszym rozdziale odsłaniać całości. Nawet ukryć więcej, by potem "zaszokować"...
Licho pisze: Tekst czyta się dość płynnie, ale o tym za wiele ci nie powiem, bo sobie zepsułam wyczucie translatorem [...]
- ale tego nie rozumiem. Czemu "translatorem"?

Założenia są takie, że ma wydawać się opowieść/świat, czymś znajomym, poukładanym, rozpoznawalnym, zaszufladkowanym, ale później się z tego wyłamie. Dla bohaterów świat ma już określone granice, wszystko jest tak - poza plagą - jak powinno być. Lecz walka z zagrożeniem, przyniesie nie tylko rozwiązanie problemu, ale też wywróci ten świat, odkryje intrygę głębszą niż tylko "dobro - zło", "czarne -
białe", obedrze go z naiwności, zmusi do akceptacji tego, jaki jest na prawdę - co nie będzie złe. ...w ostateczności.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

4
RoboTeller pisze: Hmm... dobre pytanie. Intencją było zaznaczenie, że gnom mówi inaczej niż dwarf. A dwarf mówi tak jak my ludzie to rozumiemy, więc jest to ukłon w stronę czytelnika. Mówi tak jak my. Czy lepiej byłoby Powiedział we wspólnej mowie?
Jeśli tam jest jakaś wspólna mowa, to tak to się zwykle załatwia. Czy to jest dobre dla twojego opowiadania, to ci nie powiem. Obecna wersja brzmi mi strasznie ludziocentrycznie. Nie wydaje mi się żeby to że mówisz do ludzi oznaczało, że musisz mówić z ich punktu widzenia. Wręcz przeciwnie, narrator ma pokazać czytelnikowi nowy świat i nowy punkt widzenia. Nie jestem w stanie powiedzieć jak być powinno, tylko że ta wersja mi przeszkadza.
Wydaje mi się że najważniejszą informacją jest tutaj, to że mówią w dwóch językach(bo tak to zrozumiałam), bo mają zbyt odmienne nażądy mowy. To czy któryś język jest "normalny" wydaje mi się wątpliwe, chyba że chcesz podkreślić np. to że jednym językiem posługuje się większość ras, albo że gnomy są uważane za niższą rasę i stąd ich język też nie jest poważany.
RoboTeller pisze: Hmmm... to akurat wyjaśnia się w księdze drugiej... Jest informacją, która niszczy podstawy ich bytu, odwraca świat do góry nogami itp.
To czemu narrator mi spojleruje?
RoboTeller pisze: Masz rację, one nie...
Czyli rabraty i gnom nie, równiny nic nie czują, więc ona też nie. To kto w końcu był zadowolony? Czy dwarf był zadowolony, to nie wiem, bo mnie zgubiłeś w tej znienacka występującej ekspozycji. Ale nawet gdyby, to trudno go nazwać wszystkimi.

W ogóle, ja rozumiem, że miejsca mało, że tło wydarzeń, ale czy ja koniecznie muszę się dowiedzieć tego wszystkiego na raz? Trzy razy czytałam ten fragment i zapamiętałam tylko, że krasnal jest małym księciem z dużymi ambicjami i że są tam jakieś elfy. Może da się te informacje podzielić na fragmenty i przekazać w strawniejszej formie?
RoboTeller pisze: - no w całym zdaniu, a raczej dwóch jest że to Elf
No ja wiem że elf. Elf coś oparł, więc pytam co. W domyśle wynika właśnie, że oparł coś, nie się.
RoboTeller pisze: - ale tego nie rozumiem. Czemu "translatorem"?
Bo namiętnie czytam fanfiki, a większość jest w obcych językach. Zrobiłam tym sobie wielką krzywdę w detektor niezręczności językowych. Kiedyś miałam całkiem niezły.
RoboTeller pisze: - wydaje mi się, że raczej nie powinienem w pierwszym rozdziale odsłaniać całości. Nawet ukryć więcej, by potem "zaszokować"...
Nie chodzi mi żeby cokolwiek odsłaniać, tylko żeby coś czytelnikowi zaoferować. Początek nie ma wprowadzać w świat kroczek po kroczku, tylko raczej wessać tak jak czarna dziura - żeby jego myśli już nie mogły uciec, zachwycić, zaskoczyć, zaszokować.
Rozumiem że pierwszy rozdział ma być sztampowym fantasy, ale mam wrażenie że trochę go przez to zaniedbałeś. Traktujesz go jak tabliczkę informacyjną, tak nie można. Sztampowe fantasy też może zachwycać.
"Strasznie mnie wkurza gdy się pytają:
Jak tam roboty się posuwają
A w budownictwie przecież pracuję
Co mnie obchodzą robotów ruje!?"
Autor nieznany(przynajmniej mnie)

Jajko to bardzo świeży kurczak.

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

5
Licho pisze: To czemu narrator mi spojleruje?
- a nie zostawia okruszków po prostu? Gdzie potem z tych okruszków jak z puzli powstaje cały obraz?
Licho pisze: Nie chodzi mi żeby cokolwiek odsłaniać, tylko żeby coś czytelnikowi zaoferować. Początek nie ma wprowadzać w świat kroczek po kroczku, tylko raczej wessać tak jak czarna dziura - żeby jego myśli już nie mogły uciec, zachwycić, zaskoczyć, zaszokować.
Rozumiem że pierwszy rozdział ma być sztampowym fantasy, ale mam wrażenie że trochę go przez to zaniedbałeś. Traktujesz go jak tabliczkę informacyjną, tak nie można. Sztampowe fantasy też może zachwycać
A to mi dałaś teraz do myślenia... Dzięki serdeczne. Muszą zrobić 'risercz', przemyśleć sprawę...
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

6
RoboTeller pisze: - a nie zostawia okruszków po prostu? Gdzie potem z tych okruszków jak z puzli powstaje cały obraz?
Ale miał je zostawiać w opowieści, a nie po prostu nas informować.
Na przykład w powieści detektywistycznej, poszlaką może być peruka porzucona na miejscu zbrodni, ale nie to, że narrator nagle oznajmi: Powiem wam w sekrecie, że nasz morderca jest łysy. Może są sposoby narracji przy których by się to sprawdziło, ale to wymaga dostosowania jej całej.
Jeszcze o jedną rzecz muszę zapytać. Czemu we wszystkich fantasy istoty inteligentne określa się przez rasy? Rasa to odmiana gatunku, czyli elf, krasnolud i gnom, to ten sam gatunek. Nie mówię że to niemożliwe(jamnik i wyżeł też niepodobne), ale zaskakuje mnie powszechność takiego rozwiązania.
"Strasznie mnie wkurza gdy się pytają:
Jak tam roboty się posuwają
A w budownictwie przecież pracuję
Co mnie obchodzą robotów ruje!?"
Autor nieznany(przynajmniej mnie)

Jajko to bardzo świeży kurczak.

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

7
Licho pisze: Na przykład w powieści detektywistycznej, poszlaką może być peruka porzucona na miejscu zbrodni, ale nie to, że narrator nagle oznajmi: Powiem wam w sekrecie, że nasz morderca jest łysy. Może są sposoby narracji przy których by się to sprawdziło, ale to wymaga dostosowania jej całej.
masz rację, słuszna uwaga
Licho pisze: Jeszcze o jedną rzecz muszę zapytać. Czemu we wszystkich fantasy istoty inteligentne określa się przez rasy? Rasa to odmiana gatunku, czyli elf, krasnolud i gnom, to ten sam gatunek. Nie mówię że to niemożliwe(jamnik i wyżeł też niepodobne), ale zaskakuje mnie powszechność takiego rozwiązania.
- być może właśnie dlatego użyłem słowa "rasa" :) - dzięki
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

9
Rumcajs pisze: Wiesz co, nie podoba mi się, ale to dla Ciebie dobry znak chyba.
A rozwiniesz? Dlaczego dobry znak? Dlaczego nie podoba się Tobie? Nie znam Cię na tyle jeszcze, by zrozumieć aluzje, wyłapać niuanse, między wierszami czytać...
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

10
RoboTeller pisze:
Rumcajs pisze: Wiesz co, nie podoba mi się, ale to dla Ciebie dobry znak chyba.
A rozwiniesz? Dlaczego dobry znak? Dlaczego nie podoba się Tobie? Nie znam Cię na tyle jeszcze, by zrozumieć aluzje, wyłapać niuanse, między wierszami czytać...
Nie podoba mi się, no bo takich książek nie czytam, dobry znak, no bo wszyscy co czytają, takie teksty czytają, jak na prozaika za bardzo między wierszami czytasz, między Twoimi nie ma miejsca na czytanie. I nie jestem Redaktorem, czytelnikiem, nie powiem wybrednym, ale tylko czytepnikiem, więc podtrzymuje pierwszy post.
Nie ma rzeczy bar­dziej niewiary­god­nej od rzeczywistości.

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

11
Niby historia jakaś się pojawia i może być nawet ciekawa, ale ten fragment niezbyt mnie zachwycił, raczej trochę się przez niego przebiłem niż przeczytałem, wydaje mi się iż jest trochę błędów na przykład czas:
RoboTeller pisze: Siedzi tam dopiero drugi dzień. Odpocznij lepiej.
a dalej,
RoboTeller pisze: Wspiął się nią ponad półkę skalną gdzie znajdowała się szczelina, a potem niemal po pionowej ścianie na równinę, z której zeszli jakieś sześć godzin temu.
To ile oni tam siedzą naprawdę? Czy po prostu dwarf i gnom przyszli później? Niedopowiedzenie.
I kolejne niedopowiedzenie w dalszej części:
RoboTeller pisze: Zwyczajem gnomim, każdy znaleziony, złamany patyczek i łodygę wystarczająco suchą składał do kosza na swoim odwłoku. Dzięki temu, że gnomy szare, miały stosunkowo mały, od góry płaski odwłok, doczepiały do tułowia coś jakby wielki worek, lub kosz. Wspierał się na odwłoku. Wypleciony z włóknistej trawy konopnej, ozdobionej symbolem klanu i plecioną klapką, co sprawiało wrażenie wielkiego plecaka z którego wyrastają nogi - cztery nogi… właściwie to sześć, ale zazwyczaj pierwsza para służyła za ręce.
Pierwsze, taki przestawny szyk, zawsze wprowadzał mnie jako czytelnika w ogłupienie i przez dwie minuty myślałem kim jest gnomim? Jednak po chwili przecinki wskoczyły na swoje miejsce i mój umysł łaskawie zechciał odmienić to na gnomim zwyczajem ;)

"Dzięki temu," psuje to zdanie, taki początek daje efekt, iż jest to odniesienie do poprzedniego zdania.
"że gnomy szare" podejrzewam iż nasz bohater do nich należy? Czy mowa o innych gnomach?

I co w końcu doczepiały do odwłoka worek, kosz czy plecak? I w jaki sposób? Lepszy byłby opis jednym słowem, prościej będzie mi to wyobrazić.
"Wspierał się na odwłoku." Zdanie wyrwane z kontekstu. Kto się wspierał na odwłoku?
Dodatkowo fragment ma kilka powtórzeń, odwłok i plecionka.

Dorzucę jeszcze jedno bo to mi się nie spodobało bardzo:
RoboTeller pisze: Zamiast chitynowego pancerzyka, całość była obciągnięta ciemną, grubą, miejscami zrogowaciałą skórą, raczej trudną do przebicia, dlatego ostre krawędzie traw na gnomie nie robiły większego wrażenia.
To nie mebel żeby go obciągać skórą, chyba że to nie jego skóra, ale to trzeba inaczej zaznaczyć, a z tą skórą się urodził to jego naturalny wygląd. Jego skóra była... Gnomia skóra była... Gnom miał.... skórę, itd.
RoboTeller pisze: Ale wracając do Szczeliny - tak więc gdy Gnom irytował się czekaniem, Oppin czekał cierpliwie. Co jakiś czas tylko sprawdzając swoje urządzenie, gdy wydawało ciche piski - zwłaszcza wtedy, gdy w pobliżu któregoś z czujników przechodziło jakieś stworzenie.
Powtórzenie i to urządzenie tak ni z tąd ni z owąd. Tu chyba jest ten fragment z s-f, bo czujniki ruchu z dodatkowym osobnym wyświetlaczem obrazu to jest zaawansowana technika, ale przeleciałeś przez to lekką ręką, nieładnie.


Niestety jest więcej takich drobnych błędów, które powodują, iż czytanie nie jest do końca płynne.
To jest tylko moja ocena, rzut oka od strony czytelnika, sam piszę marnie, i wiem iż to kawał ciężkiej pracy, ale życzę powodzenia w kolejnych tekstach o/

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

12
Dzięki Skylord, już Licho dała mi do myślenia, z czego zrodził się wniosek, że chyba faktycznie z d..y strony zacząłem. Ciężko coś od tego miejsca zacząć, potem cofać się w czasie - niby retrospekcja, by znów wrócić do tej sceny i kontynuwać główny wątek... Taki niepotrzebny wygibas.
Skylord pisze: To ile oni tam siedzą naprawdę? Czy po prostu dwarf i gnom przyszli później? Niedopowiedzenie.
Niedopatrzenie raczej w tym przypadku - początkowo siedział tam tylko "kilka godzin", a wszystko trwało 3 dni. Ale postanowiłem to nieco rozciągnąć, bo to co się dzieje z elfem jest ważniejsze i wymaga czasu...
Skylord pisze: Pierwsze, taki przestawny szyk, zawsze wprowadzał mnie jako czytelnika w ogłupienie i przez dwie minuty myślałem kim jest gnomim? Jednak po chwili przecinki wskoczyły na swoje miejsce i mój umysł łaskawie zechciał odmienić to na gnomim zwyczajem

"Dzięki temu," psuje to zdanie, taki początek daje efekt, iż jest to odniesienie do poprzedniego zdania.
"że gnomy szare" podejrzewam iż nasz bohater do nich należy? Czy mowa o innych gnomach?

I co w końcu doczepiały do odwłoka worek, kosz czy plecak? I w jaki sposób? Lepszy byłby opis jednym słowem, prościej będzie mi to wyobrazić.
"Wspierał się na odwłoku." Zdanie wyrwane z kontekstu. Kto się wspierał na odwłoku?
Dodatkowo fragment ma kilka powtórzeń, odwłok i plecionka.
- bardzo dobra uwaga. Faktem jest, że było mi ciężko się skupić wtedy na opisie gnoma. Zmuszałem się, żeby coś o nim opowiedzieć, a nie zostawić czytelnika z tekstem "wygląda jak mrówka, z koszem na plecach...". To samo tyczy skóry.

Dzięki wielkie za opinię, i za "przebrnięcie"... Zbieram i ćwiczę.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

13
Jeżeli "Akcja rozgrywa się na Ziemi, ale w bardzo, bardzo odległej przyszłości" to te Komory Durina całkiem fajnie się bronią.
- Na Komory Durina! - Popisał się znajomością starożytnej literatury - Oślepłeś!?
Chyba że nie chcesz tak od razu zdradzać, że Tolkien to daleeka przeszłość...
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

14
Strach na wróble pisze: Popisał się znajomością starożytnej literatury
To będzie tak daleko, że ze starożytnej literatury zostanie proch :) - nieodróżnialny od innych. Ale może nie do końca.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

E/L/F..:1 - (opowiadanie fantasy) - fragment

15
Hej,
Komentarze z mojej pozycji początkującego. Krótkie i zwięzłe, ale to nie sarkazm.

@ Powiedział to oczywiście po swojemu, serią pohukiwań, klików, trzasków, mlaskań i popiskiwań.
\ Jak dla mnie to trochę za dużo tych wyliczeń. Może: "w swoim mlaskająco-klikającym języku"?

@ wywołując tym fontanny iskier
\ "tym" zbędne

@ przerwiesz połączenie z Drzewem Elfów
> wow, trochę za szybki skok myślowy, wyrywa trawę a tu jakieś drzewo Elfów

@ elfich ...sprawach
@ zaraz wyrwiesz tę trawę
@ zniecierpliwiony dwarf obrócił
@ od dawna - Zaczynam rozumieć
\ formatowanie tekstu takie od niechcenia

@ Gnome poszedł. (....) Wyszedł ostrożnie z ukrycia.
\ Taki opis zburzył mój obraz mentalny. Skoro poszedł, czyli udał się gdzieś, to skąd zaraz wyszedł ostrożnie?

@ Zaraz za głazem (...) ledwo widoczna ścieżka
\ Za długie zdanie. Pogubiłem się ze wtrąceniami, bo wydaje mi się, że są wtrącenia do wtrąceń. Skasować wtrącenia i zdanie na tym zyska.

@ Były więc o rozmaitych wysokościach, grubościach i długościach, kształtach i odcieniach zieleni i brązu: łodyg, blaszek liściowych, krawędzi, pni, wyrostków, kolanek, wreszcie kłosów, gametofitów, sporofitów i zarodni
\ Znowu, za dużo wyliczeń. Skoro zdanie ma pomóc zbudować czytelnikowi mentalny obraz, to takie wyliczenia ten obraz zaciemniają.

@ na swoim odwłoku
\ gnomy nie mają odwłoków (chyba ze to co innego niż w standardowym fantasy)
\ ok, po dalszym opisie widzę, że to ten gnom to nie jest gnom. Czemu więc nie użyć innej nazwy?

@ Do tego zresztą były przeznaczone
\ To sugeruje, jakby siła wyższa nadała im takie zadanie. Może "do tego były stworzone" - bo takie wyrażenie bardziej przedstawia tę myśl. ("Biali są wręcz stworzeni do koszykówki")

@ połączone zmysły wysłały jednocześnie sygnał: “STOP!”
+
@ Tym razem jednak, choć badał wszystkimi zmysłami, nie potrafił niczego dojrzeć, wyczuć, czy usłyszeć.
\ sprzeczne zdania. Zmysły panikują a potem już nic nie "czują"?

@ pór
\ jak to napisał Kres. Istnieją słowa gramatycznie poprawne, ale nie powinny być używanie w prozie. Myślę, że to jest jedno z takich słów ;)

@ cały czas był tylko “małym księciem”
\ Zdanie na tyle długie, że jak doszło do tej części, straciłem konkrekts, dlaczego jest mowa o "cały czas był"

@ I są to oryginalne słowa Oppina!
\ "oryginalne" mi tu nie pasuje

@ Ale wracając do Szczeliny
\ Czy tak się powinno pisać? Ekspertem nie jestem, ale to zbyt upodabnia tekst do mowy potocznej. (u Sienkiewicza mi to przeszkadzało)

@ Oparł o drzewo
\ w tym zdaniu czegoś brakuje

A co z tym cieniem? Coś polowało na gnoma i nie wiem co to było! Ech.

Ogólnie: ja tam się nie znam, ale chyba jest całkiem nieźle. 1/3 od końca wyprzedza stylistycznie początkowe 1/3 tekstu. Opisy zgrabne, ale za długie, za dużo szczegółów i wymieniania elementów.
Co do samej fabuły: chyba wymyślone na siłę, dla poćwiczenia? Bo gnom wyglądający jak mrówka by mnie nie wciągnął. Aczkolwiek motyw połączenia elfa z drzewem całkiem ok.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”