Plan (fragment)

1
Moje pierwsze "dzieło" poważniejsze niż felietonik, czy miniaturka.
Trochę trudniejszy temat na warsztat. Nie wiem do jakiej kategorii się kwalifikuje.
..............................................................................................................................................................................

Krzywię się na widok swojego odbicia w lustrze.
Robisz to dla nich.
Robisz to dla nich.
Robisz to dla nich.
Powtarzam w myślach to zdanie jak mantrę, której kurczowo się trzymam, by nie stchórzyć, by nie pobiec z powrotem do łóżka, ukryć się pod kołdrą i płakać. Biorę jeszcze trzy głębokie oddechy. Ręcznikiem wycieram mokrą twarz, a potem szybko wychodzę w ciemność, zanim zdążę zmienić zdanie.
(...)
Idę przez miasto, tym razem jednak się nie waham. Staram się nie oglądać przez ramię i wciskam ręce głęboko w kieszenie kurtki, licząc, że uda mi się choć trochę opanować ich drżenie. Znam drogę. Wiem, co muszę zrobić. Ta opcja tyle razy przychodziła już do mnie, kiedy było bardzo źle, że zdążyłam dopracować ten plan w szczegółach.
Docieram do omijanego do tej pory szerokim łukiem zaułka, w którym kręci się kilka dziewczyn podobnych do mnie, zbyt chudych i zbyt młodych, by tu być. Większość z nich ma mętne spojrzenie i zapadnięte policzki. Ciekawe, że mają pieniądze na dragi.
Wślizguję się do starego klubu tylnym wejściem na końcu ciemnej uliczki. W twarz uderza mnie gorąco, smród papierosów i potu. Przemykam wąskim przejściem głębiej do środka, w stronę ryczącej muzyki. Mimo gryzącego dymu wiszącego w powietrzu, biorę głębokie oddechy i rozpinam kurtkę odsłaniając spreparowany wcześniej na ten moment strój. Czuję się w nim dokładnie tak, jak wyglądam, ale chyba o to chodzi.
Spodziewałam się zobaczyć tłumy, ale w środku jest względnie luźno, głównie faceci w różnym wieku. Rozglądam się i widzę dziewczyny wijące się wokół nich lub spoglądające wyzywająco na zebranych wokół. Przełykam ślinę przez zaschnięte gardło starając się złapać rytm. Na razie brak mi odwagi, więc siadam na wysokim stołku przy barze i stukam nerwowo palcami o blat. Młody barman z idiotyczną fioletową fryzurą spogląda na mnie, ale nic nie mówi. Wnętrze klubu prezentuje się dość nieciekawie, niebieskie światła, nałożone na siebie plakaty z rockowymi kapelami, w całości lub w strzępach, i fragmenty samochodów podwieszone pod sufitem. Na niewielkiej antresoli, na którą prowadzą kręte metalowe schody, stoją tonące w dymie czarne skórzane fotele, a przy barierkach kręci się kilku gości intensywnie obserwujących salę z góry. Co chwila ktoś wychodzi w wąski korytarz w towarzystwie jednej ze skąpo ubranych panienek. Otrząsam się.
Sekundę później zauważam podsuwany w moją stronę kieliszek z przezroczystym płynem. Kolorowy barman unosi drugi patrząc mi w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy, wypija i wraca do pracy. Bez wahania wychylam swój i krzywię się, kiedy alkohol pali mnie w przełyk. W głębi serca dziękuję swojemu fioletowemu sprzymierzeńcowi.
Odwracam się do środka sali i ruszam pomiędzy tańczących na prowizorycznym parkiecie. Facet w skórze i wojskowych butach niezbyt subtelnie obmacuje kołyszącą się przed nim dziewczynę, która nie może mieć więcej niż 16 lat, a ja muszę odwrócić wzrok, żeby nie zwymiotować. Pozwalam mocnym uderzeniom elektronicznej muzyki zagłuszyć sumienie i wypatruję potencjalnej ofiary. Mężczyzna w średnim wieku stojący pod ścianą obwieszoną winylowymi płytami podchwytuje moje spojrzenie i powoli przeciska się przez wirujących ludzi w moją stronę. Staram się opanować narastającą we mnie panikę, kiedy niezbyt delikatnie łapie mnie za tyłek i przyciąga do siebie. Wkładam całą siłę swojej woli w to, by go nie odepchnąć i całkowicie wyłączyć instynkt samozachowawczy. Pozwalam mu badać swoje ciało natarczywymi dłońmi i udaję, że nie słyszę świństw, które syczy mi do ucha. Intensywny smród alkoholu tylko wzmaga ogarniające mnie mdłości. Już zaczyna mnie kierować na skraj parkietu, kiedy inna ręka chwyta mnie za ramię i zdecydowanie ciągnie w stronę zaplecza. Oszołomiona daję się wyprowadzić w ciemny korytarz i skupiam tylko na mocno zaciśniętej dłoni wokół mojego nadgarstka. Ja i porywacz wpadamy do jakiegoś pomieszczenia, w którym nie widzę już kompletnie nic. Uznaję jednak, że to dobrze, bo wolę chyba nie widzieć jego twarzy i zostawić go jako bezosobowy przedmiot pracy.
Koleś przyciska mnie plecami do metalowego regału zawalonego gratami i stoi bardzo blisko, tak, że czuję jego oddech na szyi. Jedną ręką opiera się ponad moim ramieniem, a drugą powoli przesuwa w górę po moim udzie. Przygryzam język, by stłumić szloch narastający mi w gardle. Kiedy mój wzrok przyzwyczaja się odrobinę do egipskich ciemności panujących wokół, dostrzegam błysk oczu taksujących mnie od góry do dołu, głównie od dołu, a zaraz później czuję usta wpijające mi się w szyję. Teraz nogi trzęsą mi się tak bardzo, że gdyby nie to, że przylgnął do mnie całym ciałem, na pewno leżałabym już na ziemi. Kiedy gorące palce wślizgują się pod strzępek, który imituje moją koszulkę, ostatecznie porzucam godność i poddaję się dotykowi, mimo że moja dusza krzyczy w proteście. Zarzucam nieznajomemu ręce na ramiona i reaguję na prośby jego niecierpliwych dłoni. Na szczęście jego ruchy nie są tak brutalne, jak u gościa, który napastował mnie na parkiecie. Staram się jak mogę opanować drżenie rąk, a intensywne pocałunki przenoszą się z mojej szyi na dekolt. Serce wali mi w piersi tak mocno, że czuję pulsowanie nawet w stopach, żołądek podjeżdża mi do gardła. Gdy jego oddech owiewa mój policzek, przypominam sobie jeszcze raz, dlaczego jestem w tym miejscu, widzę Izzie przeszukującą kuchnię, a potem ostatecznie się poddaję i mocno przyciskam usta do ust mężczyzny. Na moment zastyga w bezruchu, ale po chwili oddaje pocałunek, a ja mam w głowie... chyba nic. Wargi obcego wpijają się w moje, a jego dłonie trzymające mnie w talii jakby odrobinę miękną. Trwa to jednak tylko kilka sekund, bo zaraz potem nieznajomy prostuje się nagle i odsuwa ode mnie na odległość ramion. Wpatruję się we mnie para gniewnych oczu, a ja odpycham odpycham odpycham wszystko, co w tym momencie przychodzi mi do głowy i zostawiam pustą przestrzeń utworzoną w momencie, w którym postanowiłam odrzeć się z godności, ale dostrzegam, że facet przede mną jest młody. O wiele młodszy niż typ, który atakował mnie wcześniej. Jednak najbardziej uderza mnie wyraz jego twarzy. Wpatruje się we mnie intensywnie jakby próbował znaleźć odpowiedź na pytanie, którego nie zadał. W końcu odwraca się ode mnie i wzdycha głęboko z twarzą ukrytą w dłoniach. Klnąc pod nosem wyciąga mnie z pokoju, ale nie zatrzymuje się w korytarzu, tylko wyprowadza mnie aż na zewnątrz. Dopiero teraz, w żółtym świetle latarni, mogę zobaczyć, kto stoi ze mną na środku pustej ulicy. Mam przed sobą chłopaka niewiele starszego ode mnie, może mieć pewnie koło dwudziestu pięciu lat. Potargane włosy wchodzą mu do oczu, a twarz wykrzywia coś, czego nie umiem do końca zdefiniować. Z pewnością nic przyjemnego. Bazgrze na pogniecionym kawałku paragonu.
- Przyjdź jutro w południe pod ten adres - mówi cicho, po czym podaje mi papierek, a w drugą w dłoń wciska mi kilka banknotów i odchodzi, zanim zdążę jakkolwiek zareagować.
Stoję sama na pustej ulicy i przyglądam się temu, co trzymam przed sobą.
Walton 56, NB
12.00
I pięćdziesiąt dolarów.
To więcej niż powinien mi dać, nawet gdyby do czegoś doszło.
- Hej!
Patrzę za nieznajomym, ale już zdążył rozpłynąć się w ciemnościach nocy. Jestem tak zdezorientowana, że nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Czy to coś w rodzaju zaliczki za jutro? W zasadzie to nie mam pojęcia, czego mogę się spodziewać. Czuję jednak rodzaj wdzięczności w stosunku do niego, bo chociaż trochę odwlekł w czasie to, czego się obawiam.
Dopiero teraz orientuję się, że przez cały czas wstrzymywałam oddech i głośno wypuszczam powietrze, po czym zgrabnie wymiotuję sobie pod nogi. Żołądek ściska mi się i kurczy, aż nie zostaje w nim już zupełnie nic i mam wrażenie, że wypluwam wnętrzności.
Boże.
Wiem, że nie dam rady wrócić już dziś do wnętrza klubu, dlatego owijam się ciaśniej kurtką i wracam do domu, całą drogę dziękując komuś na górze, że tym razem miał dla mnie litość.
Who am I to judge
I'm the worst of all
D.S.

Plan (fragment)

2
Nie wiem, czy to przez późną godzinę, czy może po prostu tak jest, ale większych błędów nie widzę. W sensie podstawa na pewno stoi murem. Jedyną rzeczą, do której można się przyczepić, to ten moment:
Dopiero teraz orientuję się, że przez cały czas wstrzymywałam oddech i głośno wypuszczam powietrze, po czym zgrabnie wymiotuję sobie pod nogi.
Myślę, że takich pierwotnych czynności, jak oddychanie nie da się tak po prostu zarzucić. No bo gdyby tak było, wszyscy zajęci, zszokowani ludzie zapominali by oddychać. I wtedy R.I.P. świecie pracoholików i prostytutek. A przecież tacy też są potrzebni, nie?

Rozwijaj koncepcję dalej, bo może z tego wyjść coś fajnego.

Plan (fragment)

3
Ta opcja tyle razy przychodziła już do mnie, kiedy było bardzo źle, że zdążyłam dopracować ten plan w szczegółach.

Ajajajaj... Opcja przychodziła? Strasznie niefortunne określenie. Pomysł, idea, myśl... ale opcja?


(...)

Znaczy – coś wycięłaś z tekstu?


przy barierkach kręci się kilku gości intensywnie obserwujących salę z góry.

No to kręcą się: czyli łażą, rozglądają na boki, rozmawiają ze sobą – czy intensywnie obserwują: czyli wgapiają się zachłannie w dół i na nic innego nie zwracają uwagi?



Sekundę później zauważam podsuwany w moją stronę kieliszek z przezroczystym płynem.

Sekundę po czym? Sekundę wcześniej wzdrygnęła się po podziwianiu wnętrza baru. Określenie „sekundę później” stosuje się chyba, aby podkreślić błyskawiczność reakcji czy szybkość wydarzeń powiązanych ze sobą. Tutaj lustrowanie baru i podanie drinka nijak się ze sobą nie wiążą. Natomiast gdyby ktoś jej przywalił za to, że jest zbyt ciekawska i przygląda się temu czemu nie powinna – o, tutaj „sekundę później” byłoby ok.


Odwracam się do środka sali i ruszam pomiędzy tańczących na prowizorycznym parkiecie.

Dlaczego prowizorycznym? To klub.


Wkładam całą siłę swojej woli

Dobrze, że nikogo z woli nie okradła i nie posiłkowała się tą cudzą wolą, ukradzioną. A skoro wiadomo, że taka kradzież jest niemożliwa, to „swojej” jest przejawem zaimkozy.


egipskich ciemności panujących wokół, dostrzegam błysk oczu

W egipskich ciemnościach oczy by nie błyskały, bo nie byłoby źródła światła odbijającego się od oczu.


oczu taksujących mnie od góry do dołu, głównie od dołu,

Od dołu to mógłby taksować albo stojąc na głowie (i oczy ma na dole) albo gdyby był ślimakiem i miał oczy na wysięgnikach.


Wpatruję się we mnie para gniewnych oczu, a ja odpycham odpycham odpycham wszystko, co w tym momencie przychodzi mi do głowy i zostawiam pustą przestrzeń utworzoną w momencie, w którym postanowiłam odrzeć się z godności, ale dostrzegam, że facet przede mną jest młody.

„odpycham odpycham odpycham” bez przecinków, ok., rozumiem zamysł, ale może lepiej „odpycham-odpycham-odpycham”? Poza tym, to zdanie jest strasznie długie, złożone, lepiej je rozbić. „postanowiłam odrzeć się z godności„ czy raczej „postanowiłam pozwolić odrzeć się z godności”? W dodatku przed chwilą były egipskie ciemności a teraz nagle widzi nawet takie szczegóły jak wiek kolesia?


Ogólnie: średnie. Tu się powinno czuć jakieś napięcie, niepokój „co się stanie z bohaterką?” a tu słabiutko. Przyszła do jakiegoś baru, wyciągnęli ją na zaplecze (może chcieli zgwałcić, zieeew, paskudna pogoda...), potem wyciągnęli na ulicę... Brak napięcia, bohaterka taka jakaś że trudno się jej problemami przejąć i polubić ją.
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług

Plan (fragment)

5
Augusta pisze: Pytanie: jaki to gatunek? I czy fragment stanowi część powieści/opowiadania?
Co do gatunku to trochę dramat, trochę taka młodzieżówka antyutopijna. jeszcze się zastanawiam w którą stronę iść z całością. Fragment dłuższego opowiadania, ale w planach rozbudowa.
Who am I to judge
I'm the worst of all
D.S.

Plan (fragment)

6
poliploot pisze:Powtarzam w myślachto zdanie jak mantrę, której kurczowo się trzymam, by nie stchórzyć, by nie pobiec z powrotem do łóżka, ukryć się pod kołdrą i płakać.
Zbędne słowa.
Nie jestem pewien, czy można się kurczowo trzymań mantry, acz kłócił się nie będę.
poliploot pisze:Idę przez miasto, tym razem jednak się nie waham. Staram się nie oglądać przez ramię
Dwa razy "się" w dwóch kolejnych zdaniach. Naturalnie można, jeśli nie da SIĘ ( :) ) inaczej, ale w tym przypadku w drugim zdaniu możesz użyć słów usiłuję, próbuję, robię wszystko, by i jedno "się" mniej.
A jeśli chcesz być naprawdę urocza, to w pierwszym zdaniu piszesz tym razem jestem pewna, i dwa "się" lądują na śmietniku.
I tak nie jest źle, ale jeśli można usunąć owo przebrzydłe słowo, należy to uczynić.
poliploot pisze:że zdążyłam dopracować ten plan w szczegółach.
Zbędny zaimek. Jest ich tu więcej, ale tradycyjnie wszystkich nie chce mi się wyłapywać. Niech to będzie praca domowa dla Ciebie :)
poliploot pisze:Ciekawe, że mają pieniądze na dragi.
Prawdopodobnie nie mają i pracują za dragi. Uzależnione do tego stopnia, że stają się własnością alfonsa. Zdolne do wszystkiego, przez co w swoisty sposób cenne, bo obsłużą każdego klienta.
poliploot pisze:Na razie brak mi odwagi, więc siadam na wysokim stołku przy barze
A wcześniej była taka pewna siebie.
poliploot pisze:Na niewielkiej antresoli, na którą prowadzą kręte metalowe schody, stoją tonące w dymie czarne skórzane fotele
Jeśli nie ma zamiaru wchodzić tymi schodami, to nie ma sensu poświęcać im uwagi. Chyba że opiszesz je tak, aby czytelnik nie żałował. Takie opisy nadają ciekawy klimat. Wyobraź sobie np. schody, które zna każda nastoletnia dziwka w mieście, kręte, zdobione wężowymi ornamentami, o których miejscowi żartują, że "wężowe schody wiodą do węży" (wąż - w slangu: ścieżka kokainy, amfetaminy itp).
poliploot pisze:Kolorowy barman unosi drugi patrząc mi w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy, wypija i wraca do pracy.
Raczej nie sądzę, żeby chciał pić w pracy, ale mogę się mylić. Bardzo mi to nie pasuje. Dlaczego jej stawia? Dlaczego akurat obcej bohaterce? Widzi ją pierwszy raz? Powitalny prezent? Jeśli jakoś sensownie tego nie uzasadnisz, to wywal scenę, nie jest istotna.
poliploot pisze: więcej niż 16 lat
W beletrystyce liczby zapisujemy raczej słownie, o ile to możliwe.
poliploot pisze:powoli przeciska się przez wirujących ludzi w moją stronę.
Wcześniej piszesz, że w klubie jest luźno.
poliploot pisze:kiedy inna ręka chwyta mnie za (2)ramię i (1) zdecydowanie ciągnie w stronę zaplecza. Oszołomiona daję się wyprowadzić w ciemny korytarz i skupiam tylko na mocno zaciśniętej dłoni wokół mojego (2)nadgarstka.
1. Ciągnięcie na zaplecze z reguły bywa zdecydowane per se.
2. Najpierw ręka łapie bohaterkę za ramię, potem zmienia chwyt na nadgarstek? Tak miało być. Pomijam fakt, że ręka łapiąca cokolwiek kojarzy mi się nieodłącznie z Panem Rączką z Rodziny Addamsów :)
3. Co jeszcze mnie zastanawia... Załóżmy, że dziewczyna idzie się sprzedać na godziny. Pokaż mi prostytutkę, która da choćby pomacać za darmolca? A ta tu nasza pozwala się obłapiać, całować, szeptać świństwa czy ciągnąć na zaplecze i tamże dla odmiany obłapiać. Z jednej strony motywacja bohaterki do robienia tego, co robi, zaciekawia mnie, ale z drugiej - im dłużej nad tym dumam, tym więcej nielogiczności. Ewentualnie doprecyzowanie powinno pojawić się wcześniej.
poliploot pisze:Jedną ręką opiera się ponad moim ramieniem, a drugą powoli przesuwa w górę po moim udzie
Spróbowałbym uniknąć tego powtórzenia.
poliploot pisze: taksujących mnie od góry do dołu, głównie od dołu
To powinno być to samo słowo.
poliploot pisze:Teraz nogi trzęsą mi się tak bardzo, że gdyby nie to, że przylgnął do mnie całym ciałem, na pewno leżałabym już na ziemi.
A to zdanie, nie wiedzieć czemu, urzekło mnie.
poliploot pisze:ostatecznie porzucam godność i poddaję się dotykowi, mimo że moja dusza krzyczy w proteście
Jeśli "ostatecznie", to dusza już nie powinna krzyczeć.
poliploot pisze: a ja mam w głowie... chyba nic
To to na pewno nie. Od początku tekstu ma bardzo wiele w głowie.
poliploot pisze:Wpatruje się we mnie intensywnie jakby próbował znaleźć odpowiedź na pytanie, którego nie zadał.
To też fajne zdanie.
poliploot pisze:może mieć pewniekoło dwudziestu pięciu lat
Zbędne.
poliploot pisze:a twarz wykrzywia coś, czego nie umiem do końca zdefiniować
Ja to bym zdefiniował, bo może się okazać, że twarz wykrzywia mu udar mózgu. Poli, niech to będzie chociaż grymas, którego bohaterka nie umie zdefiniować, ale nie "coś".
poliploot pisze:głośno wypuszczam powietrze, po czym zgrabnie wymiotuję sobie pod nogi.
To zdanie jest prześwietne :D chociaż z wstrzymywaniem powietrza zgadzam się z przedpiścami.

Podsumowanie:

Fajne to. IMO dobry tekst, ma potencjał, w moim guście nawet, przyznam. Aż jestem zdumiony, do ilu pierdół zdołałem się dosadzić :)
Ogólnie... Wzięło mnie. Chcę wiedzieć, jaki plan ma bohaterka, bo nie kupuję chodzenia do speluny, i obściskiwania się z przypadkowymi ludźmi niezależnie od ich aparycji, zamożności i wieku, aż coś z tego wyniknie. Szczerze, mam nadzieję, że jest psychopatką, i szuka dawcy organów, niekoniecznie dobrowolnego.
Chcę czytać dalej. Chcę poznać motywy głównej bohaterki i o co chodzi z "kolesiem", który ciągnie ją do kanciapy, i obłapia. I mam nadzieję, że to będą ciekawe motywy, bo jak nie, to dalej nie będę brnął. I powiem głośno: "Nie podoba mnie się to!".

PS. Swoją drogą z młodego niezły hardkor, skoro idzie do podejrzanej knajpy, wyrywa pierwszą lepszą i idzie z nią ślinę, a może nawet i dalej. Żadnego lęku przed tryplem, zero pomyślunku o tym, co i komu wcześniej mogła robić ustami... Z jednej strony szacun, z drugiej trzasnąłbym w potylicę i powiedział: "Ogarnij się, gościu".
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

Plan (fragment)

7
poliploot pisze:
Augusta pisze: Pytanie: jaki to gatunek? I czy fragment stanowi część powieści/opowiadania?
Co do gatunku to trochę dramat, trochę taka młodzieżówka antyutopijna. jeszcze się zastanawiam w którą stronę iść z całością. Fragment dłuższego opowiadania, ale w planach rozbudowa.
Młodzieżówka? Ekhm... dosyć odważna i bardzo mroczna ;)
Nastolatce (takiej niepełnoletniej) bym nie poleciła.
Mnie to wygląda na jakiś dark romans. I jako taki, ciekawie się zapowiada :)

Plan (fragment)

8
Jak dla mnie - poniżej średniej, choć autorka rokuje - to może być szkic do tekstu właściwego
1. naiwny obraz początkującej prostytutki heroicznej (sądzę, ze bez znajomości środowiska i problemu)
2. drętwy języki w warstwie obrazowania (opis!), drętwo w dynamice zdań - wszystkie są TAKIE SAME beznamiętne, pomimo NAZYWANIA emocji. Czytelnik chce sam czuć, a nie czytać, ze bohater czuje - pokaż mu, a nie wmawiaj emocje
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Plan (fragment)

9
Natasza pisze:2. drętwy języki w warstwie obrazowania (opis!), drętwo w dynamice zdań - wszystkie są TAKIE SAME beznamiętne, pomimo NAZYWANIA emocji. Czytelnik chce sam czuć, a nie czytać, ze bohater czuje - pokaż mu, a nie wmawiaj emocje
Pętlą jest tu, jak mi się wydaje, pierwszoosobowa narracja w czasie teraźniejszym - trzeba mieć naprawdę dobry warsztat, żeby na tym nie popłynąć :)
Bo owszem, w obecnej postaci te uczucia są relacjonowane, nie wynikają z fabuły ani jakichś podskórnych napięć sygnalizowanych dobrym językiem.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Plan (fragment)

10
To i moje trzy grosze.
"Szukam ofiary". Ale ona sama zachowuje się jak ofiara, przemyślenia nie sugerują łowczyni za maską niewiniątka, ale właśnie "cojaturobię". Chyba że to hif na wynos.

"Głównie faceci w różnym wieku" a w kolejnych zdaniu wokół w/w facetów jednak roi się od panienek i to wyłącznie jednego rodzaju - łatwych dup.
1) to jakby panienki były na pierwszy rzut oka niezauważalne, 30cm wzrostu albo cuś
2) i do tego wszystkie - łatwe to mało powiedziane. "Ty" i posłusznie drepce dać się wygrzmocić na regale.
Generalnie opis klienteli przypomina stary RPGowy suchar "widzicie czterdziestu najemników, każdy ma kolczugę i długi miecz i każdy siedzi przy osobnym stoliku".
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Plan (fragment)

11
Na moje wyczucie, coś w tym tekście szwankuje na poziomie fabularnym.

Dziewczyna postanowiła zahandlować własnym ciałem. Robi to po raz pierwszy, wbrew sobie i, jak rozumiem, w imię jakichś wyższych celów, a nie dlatego, że ma dług u dilera (Robisz to dla nich). Warunki wyjściowe mamy więc określone.
Dalej: wchodzi do klubu tylnym wejściem (jak ktoś z obsługi), barman bez pytania podsuwa jej kieliszek (jakby znał jej upodobania). Ale: do stałej ekipy dziewczyn polujących na facetów ona jednak tam nie należy, sądząc po tym, co opisujesz wcześniej i później. Nie mogłaby wejść normalnie i dla kurażu zamówić jakiegoś drinka? Bez tych pozorów "zadomowienia", z których nic nie wynika?
Poza tym, skoro ona postanowiła tego wieczoru zarobić, to mam wrażenie, że powinna jakoś zakomunikować to facetowi, zanim dała się zaciągnąć za regał. Bo to jednak klub, a nie agencja towarzyska, gdzie pieniądze może inkasować burdelmama albo "opiekun" przy wejściu. Nawet jeśli w całym mieście wiadomo, że do tego klubu przychodzą dziewczyny, którym trzeba zapłacić, to chyba jednak do ustalenia pozostaje kwestia, czego oczekujemy (on) i za jakie pieniądze (ona). Bo tak, to mamy erotykę niczym na szkolnej dyskotece, tyle że na końcu pojawia się pięćdziesiąt dolarów.
Nawet gdyby dziewczynie z wielkim trudem przyszło wyduszenie z siebie, na ile wycenia to ciągnięcie gdzieś na zaplecze, to tym bardziej ta sytuacja powinna się pojawić :D Choćby w jej wyobraźni, jako taka bariera, której nie potrafi przekroczyć.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Plan (fragment)

12
Na moje wyczucie, coś w tym tekście szwankuje na poziomie fabularnym. (Rubia)

Mnie to wygląda tak, jakby poszła do klubu znaleźć kogoś, na kim chce się za coś zemścić. Co oczywiście w niczym nie osłabia Twoich zarzutów.
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług

Plan (fragment)

13
Będą wulgaryzmy.

Rubia wspomniała coś o błędach fabularnych, w zasadzie w pełni się z nią zgadzam, więc nie będę powtarzał. Coś rzeczywiście zgrzyta fabularnie, bo nie mam pojęcia, czemu facet płaci za coś czego nie dostał.

Ok, moim zdaniem, położyłaś ten tekst na poziomie języka. On jest zbyt sztuczny, za dużo tutaj patetyzmu, Wielkiej Litery, Tragedii Jednostki, Demoralizacji. A to, co przedstawiłaś, pomijając wszystko, jest zwykłym opowiadaniem o kurewce.
poliploot pisze: Powtarzam w myślach to zdanie jak mantrę, której kurczowo się trzymam, by nie stchórzyć, by nie pobiec z powrotem do łóżka, ukryć się pod kołdrą i płakać.
słuchaj, nie musisz pisać, że kurczowo trzymasz się mantry, mantra to jest to czego ludzie kurczowo się trzymają.
Wystarczyłoby: Powtarzam w myślach to zdanie jak mantrę.
poliploot pisze: Facet w skórze i wojskowych butach niezbyt subtelnie obmacuje kołyszącą się przed nim dziewczynę, która nie może mieć więcej niż 16 lat, a ja muszę odwrócić wzrok, żeby nie zwymiotować.
czemu, żeby nie zwymiotować? To, aż taka abominacja? Delikatność, i moralność twojej bohaterki, jest trochę nie na miejscu. Rozumiem, ma na celu kontrastować ze zwyrodnieniem lokalu, który odwiedziła, ale to nie gra, tu jest jakiś fałsz, i ja tego nie kupuje. Na prawie każdej dyskotece możesz zaobserwować taką scenkę, i jakoś nigdy nie chciało mi się wymiotować. Co najwyżej odwracałem głowę od podobnego widoku, i jakoś mi przechodziło.
poliploot pisze: ostatecznie porzucam godność i poddaję się dotykowi, mimo że moja dusza krzyczy w proteście
Dusza Krzyczy! - znów patetyzm i znów, - nie kupuję tego zupełnie. Ani trochę. Tak swoją drogą, widziałaś obraz Muncha, "Niemy krzyk"? Tam nawet nie krzyk jest najważniejszy, ani postać, tylko to, że ludzie obok zupełnie na ów dramat (czyli krzyk) nie zwracają uwagę. Przechodzą obok jakby nigdy nic.
Wiesz co by było lepsze? Gdyby twojej bohaterce ten seks z nieznajomym się spodobał, gdyby doznała rozkoszy, albo przyjemności, gdyby poza słabo przedstawionymi dylematami moralnymi, było w niej coś więcej. A tak mamy jakiegoś upadłego anioła, która niczym Sonia ze "Zbrodni i kary", nie chce, ale musi. Zauważyłaś, że Sonia nie użalała się tak bardzo nad sobą?

Pozdrawiam.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Plan (fragment)

14
Strach na wróble pisze: Mnie to wygląda tak, jakby poszła do klubu znaleźć kogoś, na kim chce się za coś zemścić.
Niewykluczone, chociaż tam nie ma żadnej sugestii, że ona na kogoś czeka, spodziewa się spotkać konkretną osobę albo kogoś, kto do niej doprowadzi. Daje się poderwać pierwszemu facetowi, który podszedł. O nic nie pyta, w ogóle nie rozmawiają ze sobą. Więc nawet jeśli za tą rolą dziewczyny za pieniądze kryje się jakiś inny zamysł, to nie został on wyeksponowany, bohaterce zaś nie przyszła do głowy refleksja, że rolę odegrała źle.
Tzn. jak jej barman podsunie kieliszek - to wypije. Jak ktoś ją pociągnie na zaplecze - to za nim pójdzie bez słowa. Ona jest kompletnie bierna i niema, a w tym, co robi, nie widać ani cząstki jakiegoś "planu". Poza samym wyjściem do klubu.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Plan (fragment)

15
Uwagi redakcyjne są słuszne.
A mnie się podoba. Taki mój styl i klimat. Dobre tempo, krótkie zdania go podkreślające.
Czy zrobisz z tego coś ok, nie wiem. Równie dobrze można spieprzyć, pójść w łzawy melodramat, co, w dobry realizm współczesny.
To już kwestia literackiego i psychologicznego wyczucia autorki. Oby nie wyszło dudniące techno. :P
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”