[W]Lekcja

1
Po dłuższej przerwie wrzucam jeden tekścik, który miał mi służyć za w miarę wygodny wstęp do mojego uniwersum. Z tego powodu nie daję żadnych wyjaśnień, mając nadzieję, że samo opowiadanie starczy:

– Dzień dobry, możecie usiąść.
Na sali natychmiast zapanowała cisza. Prowadzącym wykład był Io – żywa legenda, o której jeszcze chwilę temu studenci opowiadali, jak to uratował wszechświat. Dlaczego taki człowiek jak on ostatecznie pozostał na uczelni? Nawet enlici nie mogli go zrozumieć.
– Widzę, że odkąd wielka wojna dobiegła końca, na nasz wydział przybyło parę nowych osób.
Obejrzał się po wszystkich studentach. Jeszcze niedawno studiowali tu jedynie enlici, i nic dziwnego – każdy innorasy, który zjawiłby się na Prometeuszu, wtedy zniknąłby równie szybko jak się pojawił. Teraz, gdy zawiązano najstabilniejszy pakt pokojowy odkąd wynaleziono napędy szaterowe, jego uczelnia odważyła się otworzyć pierwszy międzyrasowy program wymiany studentów.
Jego efekt był doskonale widoczny na sali i wyglądał naprawdę zabawnie. Cztery ludzkie rasy rozmieściły się w niemal perfekcyjne kwadraty: lewy górny róg był ciemnokremowy od skóry purystów, prawy górny był ciemnoszary od implantów androkapów, lewy dolny był w kolorze jasnego cyjanu od przemian enlitów, a prawy dolny złożony z nowaidów kolorem przypominał przetrawione jedzenie. Nie było raczej szans na to, by te cztery grupy w najbliższym czasie się ze sobą wymieszały – w końcu pewno każdy z nich miał w rodzinie kogoś, kto zginął z rąk innorasego.
– Ponieważ większość z was nie miała ze mną w poprzednim roku zajęć: jestem Io, pracuję na tej uczelni już mniej więcej półtora waszego życia, z paruletnią przerwą na wojnę Perseusza i będę was uczyć historii ras. Zanim przejdziemy do źródeł, zaliczeń i innych drugorzędnych pierdół, mam jeden problem do rozwiązania. Każdy z was najlepiej zna historię swojej własnej rasy, rzecz oczywista. Dlatego, jeśli chcę czegoś was nauczyć, nasza wiedza musi zostać zespolona. A więc wy wszyscy, będziecie musieli znać historię rasy kolegi z drugiego kąta auli równie dobrze jak waszą własną.
– Zacznijmy chronologicznie, a więc wpierw puryści. Akira Mclane – wskazał na studenta. – Opowiedz reszcie swoje dzieje. Tylko pomiń erę prekosmiczną, każdy ją już dobrze zna, mam nadzieję.
Akira, zdziwiony, z początku się nie poruszył. Io był postacią legendarną, plotki na temat jego nietypowego nauczania nie były więc dla niego niczym nowym. Nie oczekiwał jednak, że będą TAK nietypowe.
– Półoficjalny początek ery kosmicznej – zaczął wreszcie – nastąpił w roku 2322, wraz z początkiem pierwszej międzygwiezdnej misji kolonizacyjnej. Puryści i złom… – chrząknął poprawkowo – androkapi zamieszkiwali wtedy Ziemię razem…
– I tu się ujawnia purystyczna propaganda – przerwał mu Io. – Nie było wtedy purystów i androkapów, był jeden człowiek. I było tak przez 400 lat, od początku istnienia pierwszych „prawdziwych” cyborgów w okolicach roku 2070, do znanej każdemu schizmy ludzkości. Dopiero od tej pory mówimy osobno o purystach i androkapach. Może któryś z androkapów opowie nam teraz o tym, co się wtedy stało? – Spojrzał na salę, nikt jednak nie zareagował. – No tak, nie jesteście przyzwyczajeni. Niech będzie… C9-HS74.
– Ziemia wysłała misję załogową w kierunku układu Luhman 16a, by skolonizować tamtejszą planetę, znaną dziś jako Nowy Salwador. Po dotarciu na miejsce silnie ulepszona załoga zdecydowała się ogłosić niepodległość planety. Puryści na to uznali wszystkich cyborgów za zdrajców, wybili ich co do jednego, a potem zaatakowali kolonię.
– Nieprawda! – podniósł się jeden z purystów. – Priorytetowym celem misji było założenie ZIEMSKIEJ kolonii. Niesubordynacja była ostatecznym dowodem, że cyborgi były błędem.
– Odezwali się ci, co wybili kilka miliardów androkapów i rozpoczęli szturm na Nowy Salwador – wtrąciła się Iridinaleswirtantalep, nowaid.
– A co? Mieliśmy na nich czekać?
– Cisza! – krzyknął Io, strzelając z ramienia energetyczną wiązką w tylną ścianę.
Wszyscy studenci, z wyjątkiem enlitów, z przestrachem obejrzeli się na cel. Ściana była popielata od wielokrotnego „uciszania” studentów.
– Dobry historyk prezentuje fakty, nie opinie, oraz umie je odróżnić. Moim zadaniem będzie was właśnie tego nauczyć. A fakty są takie: Ziemia wysłała misję na Nowy Salwador, kolonia ogłosiła niepodległość, na co puryści uznali wszystkie cyborgi za zdrajców i zabili ich bądź zmusili do ucieczki. Co działo się dalej?
– Puryści atakowali dalej, za każdym razem oddalając nas od Ziemi – kontynuowała C9. – Nasza obecna stolica, Krocyt, jest położona ponad 30 mikroskoków od niej.
– Dlaczego?
– Androkapi nigdy nie chcieli wojny, chcieli jedynie, by zostawiono ich w spokoju. Puryści nigdy nie pozwolili nam na spokój.
Io usłyszał prychnięcie.
– Co w tym śmiesznego? Ana Peretz?
Zdziwiona, że rozpoznał, skąd dobiegł dźwięk, odpowiedziała:
– Zawsze to samo: „To my jesteśmy pokrzywdzeni, ci okrutni puryści zabrali nam wszystko”.
– To nie wy rodzicie się bez połowy kończyn i narządów, które musicie potem zastępować wszczepami – odpowiedział C9. – I to nie wasza stolica wymagała mikrocykli terraformowania.
– Rodzicie się bez połowy kończyn? – w tym momencie zapytał jeden z enlitów, Penta.
– Częste podróże, promieniowanie, złe warunki planetarne, a do tego uzależnienie od implantów miało swoje skutki. W porównaniu do purystów, nasz genom jest uszkodzony i niepełny.
– Nie mogliście go odbudować? – odezwał się Nistirineltiperilat, nowaid.
– Z czego? Nim się zorientowaliśmy, nie było żadnego zdrowego androkapa. Skąd więc mieliśmy wziąć geny, od purystów? Dla nich nasza przypadłość była korzystna.
– Nie mogliście od nas? Czy od nich? – wskazał na enlitów.
C9 parsknęła śmiechem.
– Żebyśmy nie dość, że mieli niekompletne geny, to jeszcze w połowie zastąpione wiewiórką czy eterem?
– Jakoś nam ta „wiewiórka” służy.
– Tak – wtrącił się Io. – Ponieważ poświęciliście na to setki pokoleń. Skoro już poruszyliśmy temat, kto z was opowie o początku nowaidów? Nit? Proszę wybaczyć skrócenia, to z szacunku dla naszego czasu.
– Mniej więcej 25 żyć po wydarzeniach ze schizmy ludzkości, puryści i androkapi skolonizowali już znaczącą część ramienia Oriona. W tym celu puryści musieli terraformować tysiące planet, a wraz z nim zniszczyć większość flory i fauny, niezdolnej do przystosowania się. Wśród grupy naukowców pojawił się wtedy pomysł, by zamiast przystosowania planety do ludzi, to ludzie dostosowywali się do planety. Jednak ponieważ wszyscy puryści uważali, że „człowiek pozostanie człowiekiem”, to ci ludzie musieli uciekać przed śmiercią. Uciekli więc na planetę Proto-Dominium, gdzie wykorzystali lokalne stworzenia, by zmienić swój genom. Nim puryści zauważyli, że na niezdatnych do zamieszkania planetach powstała nowa rasa, było już nas zbyt wielu.
– Jakim cudem udało wam się zmieszać geny ludzkie z obcymi? – zapytał V3, androkap.
– Wiesz, że języki można tłumaczyć, prawda? No to znasz odpowiedź. Geny, epigeny, struktury, metastruktury – byle przetrwać.
– Ale wciąż możecie krzyżować się z innymi rasami ludzi, prawda? – wtrącił się Io.
Nie odpowiedział.
– Mój znajomy z dawnych lat, Kar, ma żonę androkapa i dwójkę dzieci. A jego genom był wzmocniony istotami na Pandemiku-Cezarze, przystosowanymi do pływania w płynnym metalu. Nie wygląda mi to na przypadek.
– Panuje u nas zasada – odpowiedział Wis, nowaid – że nowaid zawsze będzie mógł skrzyżować się z innorasym. Koniec końców jesteśmy ludźmi, nie kosmitami.
Znowu prychnięcie.
–Ana, nie myśl, że nie słyszałem twojego śmiechu.
– Przecież oni nie są ludźmi – skomentowała to. – Są ich pochodnymi, to nie to samo.
– Mogą się między sobą krzyżować, a to coś jednak znaczy.
– Enlici mogą krzyżować się z meblami, a jakoś nie nadają im statusu istot rozumnych.
– Czyli mówisz, że jak ktoś jest in vitro to już nie jest człowiekiem? Nowaidzi, podobnie jak enlici, mogą mieszać się zarówno między sobą , jak i ze wszystkimi innymi ludźmi, w przeciwieństwie do mebli. Także pomyśl trochę i zachowuj się na swój wiek, nie liczbę nerek.
Krótki śmiech na sali.
– Skoro już poruszyliśmy temat enlitów, może opowiem nieco o tym, co mi znane. Jesteśmy bez wątpienia najmłodszą rasą, nie starszą niż pięćdziesięciokrotność waszego wieku. Legenda głosi, że wielorasa grupa podróżników dotarła do obecnego Prometeusza, gdzie natrafiono na ślady prastarej cywilizacji. Olśnieni odkryciem, uznali je za klucz do osiągnięcia szczytu ewolucji i potraktowali dokonania starożytnych niemal jak religię. Zmodyfikowali swoje ciało nie przez dodawanie narządów czy zmiany komórkowe, lecz poprzez ingerencję w same continuum, pozwalając im na naturalną manipulację energią.
– Masterze Io – wtrąciła się Eos, enlit – powiedz im prawdziwą historię, bo nie traktują cię poważnie.
– Nie popędzaj mnie, Eos. Ale skoro farsa się skończyła: cywilizacja prawdopodobnie nie była starsza, miała jedynie bardzo ciekawy pomysł. Badacze, będący naszymi protoplastami, poświęcili mnóstwo czasu na to, by tę nową ścieżkę rozwoju wykorzystać na swoje potrzeby. A przetrwali przeciw innorasym raczej nie dzięki temu, jak się zmienili, ale raczej przez to, że byli daleko i mieli wszystko gdzieś. W tej kwestii akurat wiele się nie zmieniło, choć program wymiany studentów jest ciekawą odmianą.
– To prawda, że enlici nie mają kalendarza? – zapytała Rel, nowaid.
– Przesadzone, ale niedalekie od prawdy. Formalnym systemem dat posługujemy się jedynie w spotkaniach z innymi rasami, między sobą jednak używamy tylko form względnych jak „co tydzień”, „jutro” i podobne. Tak samo jest z nazwami, płciami, tytułami… enlici się po prostu nie przejmują.
– No i proszę – powiedział po przedłużonej pauzie. – Mamy cztery ludzkie rasy, powstałe przez lata sterowanej ewolucji. Jaki wniosek się narzuca, gdy się na nie patrzy?
Io długo liczył na odpowiedź; studenci jednak albo nie wiedzieli, albo czekali, aż on przedstawi ją w kompetentny sposób.
– Żaden? Czyli co, tylko różnica w kolorze? – Powiedział wreszcie, gotowy na sformułowanie ostatecznego wniosku: – Jesteśmy czterema rasami o wspólnej historii, a różnimy się w każdy możliwy sposób. Enlici, nowaidzi, androkapi, puryści. Fataliści, oportuniści, izolacjoniści, ekstremiści. Spirytualiści, kolektywiści, pacyfiści, ksenofobi. Ulepszeni energetycznie, biologicznie, mechanicznie i psychicznie. Nawet…
– Jak to „psychicznie”? – zapytał Milo Iwanow, purysta.
– Każdy głupi wie, że ewolucja jest kluczem do przetrwania. Wy, puryści, odmówiliście jednak dokonaniom własnym, natury i innych cywilizacji w tym, by was zmieniały. Jedyne, co wam zostało, to wy sami. I tak też się stało: jesteście idealnymi drapieżnikami, z psychiką zbudowaną tak, by za wszelką cenę przyczynić się do przetrwania. Zaraz opowiem dokładniej, wpierw dokończę poprzednią myśl. Jak mówiłem, nawet systemy mierzenia czasu i odległości mamy różne! Żeby trafić do każdego z was, używam wielokrotności waszego wieku!
– A jednak… mimo wszystko potrafimy odróżnić człowieka od kha’at. Mimo wszystko walczyliśmy razem podczas wojny Perseusza w jednych drużynach. I wygraliśmy. Ze sztuczną inteligencją i maszynami, mającymi pokolenia przewagi i nietkniętymi przez wieczną wojnę. Rozwijając się oddzielnie, puryści stali się doskonałymi strategami, nowaidzi ekonomistami, androkapi inżynierami, a enlici badaczami i razem mogli wzajemnie uzupełnić się w absolutnie każdym polu.
– Wiecie, kiedy nastąpił przełom w wojnie? Szeol, enlicki żołnierz walczący w reagowanym szwadronie orbitalnym „PurC”, w młodości umieściła wewnątrz siebie ładunek wybuchowy o ogromnej sile. Walczyli w najnowocześniejszych androkapskich myśliwcach klasy E705, jednak w starciu z SI przegrywali. Podczas odwrotu Szeol sprzeciwiła się rozkazom dowódcy, purysty Nami Snow, zawróciła myśliwiec, zdołała nim wlecieć w centrum sił wroga i tam popełnić samobójstwo, detonując ładunek. Nami zdecydowała się ponowić atak, tym razem wygrywając z przeciwnikiem. Następnie mi zaraportowała o tym incydencie, co pozwoliło mi wywnioskować, że wróg jest racjonalną, pozbawioną emocji maszyną. I tak właśnie wygraliśmy – walcząc tym, czego maszyna nie mogła pojąć.
– Każdy człowiek jest jak dwa połączone komputery, racjonalny i emocjonalny – powiedział kończąco. – I choć ten racjonalny mamy zupełnie odmienny, emocjonalny w wielu miejscach nam się pokrywa. Mamy podobną mowę ciała, podobnie reagujemy na różne bodźce, tak samo rozumiemy desperację czy poświęcenie… wszyscy postrzegamy seks podobnie, nawet nowaidzi dbający o możliwość reprodukcji z innymi ludźmi czy androkapi budujący sztuczne narządy rozrodcze. No i – rozłożył ręce i wskazał całą salę – jesteśmy w atmosferze tlenowo azotowej. SI jej nie potrzebuje, a kha’at by w niej zginął. Dziękuję, zobaczymy się po przerwie.
Studenci podnieśli się i po kolei powychodzili z ławek. Io udawał, że przegląda sylabus, w rzeczywistości jednak przypatrywał się im. I zobaczył, jak purysta pyta androkapa „Jaki jest Krocyt”; jak nowaid pyta enlita „Czy masz naturalnych rodziców”. Musiał się przed sobą przyznać do błędu – wcale nie trzeba było długo czekać, by zobaczyć zniknięcie kwadratów czterech ras człowieka.
Wybaczam i proszę o wybaczenie

Lekcja

2
Hej,
Zacznę od uwag szczegółowych, potem ogólnie.
Ununtri pisze: Io – żywa legenda, o której jeszcze chwilę temu studenci opowiadali, jak to uratował wszechświat. Dlaczego taki człowiek jak on ostatecznie pozostał na uczelni?
Jest tutaj on - Io. A więc "który". "Legenda" jest owszem płci żeńskiej, ale podmiotem wciąż jest Io, mężczyzna.
Ununtri pisze: Obejrzał się po wszystkich studentach.
Rozejrzał raczej.
Ununtri pisze: każdy innorasy,
To nie błąd - zaznaczam tylko, że ponieważ "innorasy" to neologizm, tutaj początkowo chciałem poprawić na "każdy innej rasy"
Ununtri pisze: gdy zawiązano najstabilniejszy pakt pokojowy odkąd wynaleziono napędy szaterowe, jego uczelnia odważyła się
Jego, czyli kogo? Rzecz jasna wiemy, że wykładowca, ale z "jego" wiąże się "pakt pkojowy", a wcześniej "każdy innorasy".
Ununtri pisze: lewy dolny był w kolorze jasnego cyjanu od przemian enlitów,
Dużo tych "był". Tekst też niejasny - czy przemiany trwają teraz? Czy kiedyś i ich efektem jest zmiana koloru?
Ununtri pisze: prawy dolny złożony z nowaidów kolorem przypominał przetrawione jedzenie
Przetrawione jedzenie nie ma jednego koloru.
Ununtri pisze: Zmodyfikowali swoje ciało nie przez dodawanie narządów czy zmiany komórkowe, lecz poprzez ingerencję w same continuum
Nie mam pojęcia, o co chodzi i o jakie continuum (wyraz ma pięć znaczeń szczegółowych)
Ununtri pisze: Fataliści, oportuniści, izolacjoniści, ekstremiści. Spirytualiści, kolektywiści, pacyfiści, ksenofobi.
Puryści to reszta ludzkości, a więc miliardy. Oznacza to, że trudno, by doszło u nich do ujednolicenia (mimo ujednolicenia rasy....)
Ununtri pisze: powiedział kończąco.
Na zakończenie.

A teraz uwagi ogólne: brak poważniejszych błędów warsztatowych, to plus. Zawsze to dobrze, kiedy można dyskutować o stylu i treści wstawki, zamiast o przecinkach i tak dalej... Piszesz prosto i zrozumiale, tekst dość dobrze wyjaśnia tło uniwersum. Styl nie jest jakiś porywający, raczej poprawny, co zwykle wystarcza do udźwignięcia historii, o ile historia jest ciekawa.

Problem polega na tym, że przedstawiasz tło w sposób, który jest najprostszy dla ciebie, a taki sobie dla czytelnika. Długi wykład o tym, o co chodzi, co się dzieje i tak dalej. Niestety, trudno jest to zrobić inaczej - sam bezskutecznie walczę z własną tendencją do tego, by postaci opowiadały co robią, zamiast to pokazywać. Niemniej trzeba mieć świadomość, że można inaczej i lepiej.

Wyobraź sobie, co by było, gdyby w filmie Terminator zamiast wspomnień przysłanego z przyszłości faceta, on by cały czas tylko o tym opowiadał Sarze O'Connor. Koszmar, prawda?
http://radomirdarmila.pl

Lekcja

3
szopen, dzięki za wczesną odpowiedź. Niestety, przedstawienie całego świata (zwłaszcza sci-fi) w krótkim fragmencie jest praktycznie niemożliwe - gdybym miał opisać wszystkie przytoczone wydarzenia, zajęłoby mi to naprawdę wiele stron. Kilka sprostowań:
szopen pisze: Tekst też niejasny - czy przemiany trwają teraz?
"przemiany" próbowałem dać jako zręczną formę zaznaczenia "inności". Potencjalna progresywność tego słowa mogła utrudnić interpretację.
szopen pisze: Przetrawione jedzenie nie ma jednego koloru.
Dokładnie.
szopen pisze: trudno, by doszło u nich do ujednolicenia
Czyli, że wszystkie inne rasy mogą już być jednolite i zbliżone, ale człowiek musi być różnorodny? Choć ludzie zawsze będą do pewnego stopnia od siebie odmienni, koniec końców w procesie "hiperglobalizacji" stworzy się kilka wspólnych, przodujących etyk. A przynajmniej tak jest w tym świecie
W czasie moich dawnych pobytów do forum zrozumiałem, że ludzie nie tęsknią tu do sci-fi i dobrze wiem, dlaczego - zanim będzie się w stanie przedstawić jakąś opowieść, trzeba w taki czy inny sposób wyjaśnić zasady rządzące światem, których są setki. Niemniej przez odpowiednią zabawę niedopowiedzeniami i udawaniem Williama Gibsona wierzę, że można stworzyć w miarę poczytny tekst. Jak? Tu się może przekonam.
Wybaczam i proszę o wybaczenie

Lekcja

4
[quote="Ununtri]jego uczelnia odważyła się otworzyć pierwszy międzyrasowy program wymiany studentów.
Jego efekt był doskonale widoczny na sali i wyglądał naprawdę zabawnie.[/quote]

Za gęsto.

[quote="Ununtri]pracuję na tej uczelni już mniej więcej półtora waszego życia[/quote]

Zbędne słowo.

[quote="Ununtri] z paruletnią przerwą na wojnę Perseusza[/quote]

Pewności nie mam, ale chyba powinno być "paroletni". W każdym razie "paruletni" wywołuje moje wątpliwości.

[quote="Ununtri]plotki na temat jego nietypowego nauczania nie były więc dla niego niczym nowym. Nie oczekiwał jednak, że będą TAK nietypowe.[/quote]

Z drugiego zdania wynika, jakby to plotki były TAK nietypowe.

[quote="Ununtri]wybili ichco do jednego, a potem zaatakowali kolonię[/quote]

Zbędny zaimek. Ogólnie im więcej zaimków pozbędziesz się z tekstu, tym lepiej. Mogą zostać tam, gdzie są absolutnie niezbędne, a ich brak spowodowałby trudności w czytaniu.

[quote="Ununtri]wtrąciła się Iridinaleswirtantalep, [/quote]

Doceniam kreatywność w tworzeniu imion, ale chyba nie będziesz go tak powtarzał przez całą ewentualną powieść? Czytelnik sobie oczy na tym połamie.

[quote="Ununtri]ponad 30 mikroskoków od niej[/quote]

Liczebniki w beletrystyce zapisujemy słownie. Wyjątki w uzasadnionych przypadkach.

[quote="Ununtri]nas od Ziemi – kontynuowała C9. – Nasza obecna

[...][/quote]

zastępować wszczepami – odpowiedział C9. – I to nie
[quote="Ununtri][/quote]

Nie muszę tego komentować, prawda?:)

[quote="Ununtri]poprzez ingerencję w same continuum[/quote]

Samo.

Sympatyczne, podobało mi się. Ciekaw jestem, jak opiszesz akcję, emocje i inne aspekty dłuższej formy, jak łączysz wątki, jak zamykasz klamry. Jak na jeden spokojniejszy rozdział, to całkiem przyzwoity fragment, ale całość nie może być w takim stylu. Musi się dziać. Jak dla mnie.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

Lekcja

5
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego tekstu. Kupił mnie całkowicie, co jest karkołomnym wyczynem, bo nie jestem dobrym odbiorcą takiej “twardej” fantastyki. Nie przepadam za wizjami odległej przyszłości i jestem strasznym “rasistą”, bo zwykle średnio akceptuję w fabułach wszelakiego rodzaju hybrydy i inne stworki :). Ale tutaj jestem mile zaskoczona i zafascynowana.

W oczy rzuciły mi się dwa elementy, które aż się proszą o zwrócenie na nie uwagi - kreacja postaci oraz styl. W przypadku tego pierwszego chodzi mi głównie o postać profesora Io (tego się nie odmienia, prawda?), który jest fenomenalny i szalenie mi się spodobał. Taki spokojny, dystyngowany, piekielnie inteligentny… Wyobrażam sobie te momenty, kiedy na sali zaczyna się robić głośno i profesor musi swoich podopiecznych uciszać.
Ununtri pisze: – Cisza! – krzyknął Io, strzelając z ramienia energetyczną wiązką w tylną ścianę.
Wszyscy studenci, z wyjątkiem enlitów, z przestrachem obejrzeli się na cel. Ściana była popielata od wielokrotnego „uciszania” studentów.
Wspaniała wizja! A potem, jakby nigdy nic, Io wraca spokojnie do prowadzenia wykładu. Pełen profesjonalizm. Uśmiechnęłam się w tym miejscu i uśmiech nie schodził mi z ust do końca rozdziału. Chyba największą zaletą Io jest jego wielka charyzma. Tacy wykładowcy faktycznie się zdarzają i przyjemnością jest mieć z nimi zajęcia; edukację mam już, co prawda, za sobą, ale do tej pory pamiętam niektórych profesorów. Niektórzy wyróżniają się surowością, ale jednocześnie są wybitnymi pedagogami i bardzo konkretnymi, wymagającymi i zdyscyplinowanymi ludźmi, budzą strach, ale też niezwykły respekt. Inni dla studenta są przyjaciółmi, starają się wejść z nim w relację braterską, a przynajmniej aby obie strony czuły się na równorzędnych pozycjach. U Io widzę połączenie tych dwóch postaw i to jest chyba miks idealny.

Podoba mi się sam pomysł. Niestety nie orientuję się w takiej tematyce na tyle, by koncept modyfikacji genetycznych i powstawania na przestrzeni tysiącleci nowych ras móc określić jako powszechny, wtórny czy wręcz przeciwnie - innowacyjny. Wypowiem się więc jako laik, że dla mnie idea jest godna uwagi i ciekawa. Mamy cztery rasy - w tym jedną znajomą, bo są nią przecież ludzie tacy jak my.
Ununtri pisze: Jego efekt był doskonale widoczny na sali i wyglądał naprawdę zabawnie. Cztery ludzkie rasy rozmieściły się w niemal perfekcyjne kwadraty: lewy górny róg był ciemnokremowy od skóry purystów, prawy górny był ciemnoszary od implantów androkapów, lewy dolny był w kolorze jasnego cyjanu od przemian enlitów, a prawy dolny złożony z nowaidów kolorem przypominał przetrawione jedzenie.
Dobry fragment i cieszę się, że pojawił się na samym początku. Dzięki temu mogłam sobie mniej więcej chociaż wyobrazić, jak to wygląda i z kim mam do czynienia. Nie było to proste, bo ja naprawdę nie odznaczam się zbyt wielką wyobraźnią, ale powiedzmy, że trochę “ogarnęłam”.
Bartosh16 pisze: Jak na jeden spokojniejszy rozdział, to całkiem przyzwoity fragment (...)
Nie powiedziałabym nawet, że jest to materiał na “spokojniejszy rozdział”, ale taki, nie wiem, jak to nazwać… wstęp? Zarys uniwersum? Chodzi o taką scenę, jakby prolog, w ramach którego autor pokrótce tłumaczy czytelnikowi, z czym będzie miał do czynienia, a nie chce on po prostu walnąć na początku nudnego wstępu: “W mojej książce mamy rok ten a ten, zmiany, jakie zaszły w galaktyce, są takie i takie, mamy cztery rasy, z których rasa A charakteryzuje się tym i tym, a B - tamtym i tamtym”... W takiej formie całość byłaby trudna do przełknięcia, a tak jest ciekawa i w miarę przystępna.
szopen pisze: Problem polega na tym, że przedstawiasz tło w sposób, który jest najprostszy dla ciebie, a taki sobie dla czytelnika. Długi wykład o tym, o co chodzi, co się dzieje i tak dalej.
Nie bez przyczyny napisałam wcześniej, że forma jest przystępna tylko “w miarę”. Mnie osobiście taki wykład nie przeszkadza, choć miejscami gubiłam się - chyba ze względu na wielość bohaterów. Każdy student otrzymał imię, co jest całkiem dobrym posunięciem, a już bardzo mądre z twojej strony było dopisywanie w didaskaliach przy każdej okazji, do jakiej rasy należy wypowiadająca się osoba. Bez tego tekst stałby się kompletnie nieczytelny. I tak czułam się przytłoczona tym wszystkim. Na Io umiałam się skupić, bo był tylko jeden, a tych studentów cała masa, pełna aula, co to za studenci w ogóle, że tak gromadnie chodzą na wykłady? :P

A tak na serio: jeżeli faktycznie potraktować te kilka stron jako “wstępniak” do świata, taką jakby mapkę dla odwiedzających po raz pierwszy Park Śląski (620 ha powierzchni; z własnego niestety doświadczenia mogę powiedzieć, że zgubienie się w takim labiryncie nie jest niczym przyjemnym), to na dalszym etapie poznawałabym już historię za pośrednictwem kilku wybranych postaci - jednego androkapa, jednego enlity itd. W ten sposób mogłabym się jakoś utożsamić z tymi rasami, bo na razie oni jawią mi się jako zbiorowość, zbita kupa osób i nijak nie mogę nikogo z niej wyszczególnić. Trochę mnie zmęczyło czytanie, mimo że fragment niezbyt okazały.

Bardzo mnie zafascynowali androkapi.
Ununtri pisze: – To nie wy rodzicie się bez połowy kończyn i narządów, które musicie potem zastępować wszczepami – odpowiedział C9. – I to nie wasza stolica wymagała mikrocykli terraformowania.
Mocna wizja, niepokojąca, dobra. Androkapi to rasa paradoksalnie chyba najbardziej “ludzka” (po purystach, ale oni, wiadomo, są poza wątpliwością), mimo że są to częściowo maszyny. Z cyborgami już się spotykałam przy okazji jakichś tam filmów sci-fi, które rzadko mam okazję oglądać, więc są mi “najbliżsi”, jednak dwie kolejne rasy to, powiem szczerze, czarna magia dla mnie. Modyfikowanie genomu ludzkiego za pomocą genomów zwierząt jeszcze jestem w stanie ogarnąć, ale tych ostatnich… Ni w ząb. Byłabym wdzięczna za jakieś dokładniejsze wytłumaczenie czy w komentarzu, czy w wiadomości, bo nurtuje mnie to, a nie chcę wyjść na ignoranta ;).

Z punktu widzenia Io (bo tak jest prowadzony fragment) niemożliwością jest zagłębienie się w postaci studentów. On, jako wykładowca, widzi ich przecież na zasadzie “całości”. Dlatego tym bardziej z chęcią poczytałabym o konkretnych przypadkach - żeby o swojej rasie opowiedział jej przedstawiciel.

Choć nie, nie miałam na myśli “opowiedział”. Takich “opowiadań” mamy dość, a wykłady niech pozostaną, gdzie ich miejsce - na auli. Ja bym chciała zobaczyć i poczuć, dowiedzieć się, jak rasy się rodziły i jak ze sobą walczyły na konkretnych przykładach. Np. powstawanie androkapów - pierwsze dzieci, które przyszły na świat okaleczone i które zostały mechanicznie “naprawione”. Albo pierwsze eksperymenty na zwierzętach (rany, brzmi kontrowersyjnie, pewnie jakiś ekolog-oszołom zaraz by się przyczepił). Kwestie krzyżowania się ras między sobą też są dla mnie na tę chwilę za trudne.
Ununtri pisze: (...) wszyscy postrzegamy seks podobnie, nawet nowaidzi dbający o możliwość reprodukcji z innymi ludźmi czy androkapi budujący sztuczne narządy rozrodcze. No i – rozłożył ręce i wskazał całą salę – jesteśmy w atmosferze tlenowo azotowej. SI jej nie potrzebuje, a kha’at by w niej zginął.
O tym mówię. Za dużo tego, za dużo niewiadomych. Nawet w ostatnim, końcowym akapicie (świetnym, swoją drogą), w pytaniach, które zadają sobie wychodzący studenci, pojawiają się elementy dla mnie niezrozumiałe (Krocyt…?). Podoba mi się bardzo język, jakim się posługujesz - z zacięciem naukowym, z fachowym słownictwem itd. Pasuje do formy wykładu uniwersyteckiego - a że połowy nie rozumiem, to już inna sprawa ;).

W podsumowaniu napiszę, że opowiadanie daje nadzieję na dobrą prozę, o ile faktycznie w ciągu dalszym zamierzasz przybliżyć historię ras na innej zasadzie niż gadanie profesora. (Wierzę, że tak.) Fascynująca wizja, z którą zapoznałam się z przyjemnością i jestem ciekawa, jak to się potoczy. Dobry styl ułatwiający czytanie, co jest cenne, bo sama treść miejscami jest skomplikowana i zbyt karkołomny styl utrudniłby czytelnikowi życie (a przynajmniej tak nierozgarniętemu jak ja). Generalnie: wow, dawaj więcej.

Pozdrawiam,
Madeleine
Made, czyli: Madeleine, Magdalena Lipniak albo po prostu Madzia.

Chwałą jednych jest, że piszą dobrze, a innych, że się do tego nie zabierają.
Jean de La Bruyère
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”