Dziedzic fragment

1
Za pięć czwarta stanęłam wreszcie w bramie mojego domu. Wkurzona, strasznie zmęczona i gotowa do zrobienia Matti’emu karczemnej awantury.
„Niech sobie nie myśli, że pozwolę się tak traktować!” – myślałam, wyjmując klucze z torebki.
Nie musiałam jednak ich używać. Drzwi ustąpiły. Weszłam do środka i zawołałam Mateusza. Miałam świadomość, że może się okropnie wściec. Zdawałam sobie sprawę, że mogę go zastać w niejednoznacznej sytuacji z tym… gościem?
Kimkolwiek był, ten gość, który miał go odwiedzić.
Weszłam głębiej. Zawołałam jeszcze raz, ale nikt mi nie odpowiedział. Zajrzałam do salonu, obawiając się, że mogę tam znaleźć Mateusza z jakąś dziewczyną.
Jednak w salonie nie zastałam nikogo. Nagle usłyszałam coś, co mnie zaniepokoiło.

Usłyszałam czyjś głos. Pobiegłam na górę, do swojego pokoju, spodziewając się zastać nie wiadomo kogo albo co.
Nagle trzasnęły drzwi od piwnicy. To niby Mateusz?? Dlaczego nie reagował??
Zeszłam na dół. Czułam, jak krew pulsuje mi w żyłach, a serce wali jak młotem.
Na dole stał…. Mateusz.
„Mateusz?! – do cholery, pomyślałam, co tu jest grane?? – Mateusz, dlaczego do diabła, nie reagujesz, gdy cię wołam??
Mateusz podniósł lewą brew i spojrzał, jakby mnie nie znał.
„Mateusz – powtórzyłam. – Wołałam cię! Możesz mi powiedzieć, dlaczego nie odpowiadasz???” – warknęłam.
Jeszcze raz spojrzał na mnie dziwnie. My God. Przecież już raz zdarzyło mu się coś takiego!!

„Panienka do mnie? – powiedział ten Ktoś, wyglądający jak mój chłopak.
„Panienka??? – pomyślałam spanikowana. – Jaka znowu panienka??”
- Mateusz? – ton mojego głosu zelżał. Zbierało mi się raczej na płacz – Mateusz, nie zgrywaj się. - Na skórze czułam nieprzyjemny dreszcz.
Ten Ktoś tylko zmarszczył brwi. Co robić, pomyślałam, uciekać, dzwonić po policję? Ale co ja powiem policji??

„Mateusz, widział Pan mojego chłopaka?? Ma na imię Mateusz.” – podjęłam próbę dialogu.
- Nie mam pojęcia, o czym panienka rozprawia. Nigdy nie miałem przyjemności poznać żadnego panicza o podobnym imieniu. – wyjaśnił nieznajomy. Akcent miał wyraźnie wschodni. Mówił jakoś tak dziwnie, jakby się urwał… no właśnie.
Z zeszłego wieku, a może sprzed dwóch wieków?
Stałam spanikowana. Co robić? Czy to jest Oleg, czy jak mu tam?
„Co zrobiłeś, z moim chłopakiem, do cholery! – szarpnęłam go impulsywnie za podkoszulek – Mateusz, na Boga, słyszysz mnie?? Mateusz, błagam odezwij się!”

Oleg w skórze mojego chłopaka wyszarpnął się. Spojrzał na mnie rozwścieczony. Pomyślałam, już po mnie. W mig zrozumiałam, dlaczego Mateusz chciał się mnie pozbyć z domu.
„Szkoda, że za późno.”
Źrenice mu się zwęziły. Przyparł mnie do ściany.
„To Jejmość ma to, co do nas należy! – wysyczał, wciąż przypierając mnie do ściany – Nie pozwolimy zabrać tego, co nasze! Oddajcie albo…!” – zawiesił głos.
Drżałam. O czym on mówił?? Oddajcie?! Ale co?!
„Nie rozumiem. Co ma Pan na myśli?” – wyjęczałam.
- Zabrano nam życie! To, co jest nasze, jest w środku, i domagamy się zwrotu! – krzyczał.
W środku?? O czym ten pomylony duch gadał? Nie mógł powiedzieć normalnie??
Zacisnął dłoń na moim gardle. O Jezu. Pociemniało mi przed oczami. Próbowałam się wyszarpnąć, na próżno.
„Tym razem on panienki nie ocali.” – syknął. Jakby z nutą satysfakcji.
Gdybym miała wtedy wystarczająco sił, by myśleć, pewnie pomyślałabym, że jednak zna Mateusza. Czułam, że się duszę. Nie mogłam się uwolnić. Powoli zaglądała mi w oczy śmierć. Dlaczego właśnie duszenie? Może jego udusili?? Może Helenę udusili?
Jednak coś mnie uratowało. Uścisk zelżał, a potem opadł bezwładnie jak kłoda
na posadzkę.

Rzuciłam się do ucieczki widząc, że powoli się podnosi. Pobiegłam i wzięłam
z kuchni tasak. Zaraz, chwila. Zadając mu cios w serce, zadam cios Mateuszowi – przemknęła mi przez myśl, niczym błyskawica. Co wtedy? Pozostało mi go jakoś unieruchomić. Nie bardzo miałam czym i nie bardzo wiedziałam, jak.
W horrorach, których oglądałam, sprawa była o wiele prostsza. Nawet, jeśli bohaterów ścigał przybysz z zaświatów, czymś tam można było go załatwić.
Ja byłam w potrzasku. Postanowiłam, że zabarykaduję się w salonie.

Wciąż za mną biegł i coś krzyczał po ukraińsku. Był człowiekiem. Dlatego nie groziło mi, że przeniknie przez ścianę. Gorzej, jeśli do akcji włączy się Helena!
Zastawiłam drzwi do salonu wszystkimi możliwymi meblami. Stół, krzesła, czy co tam jeszcze było pod ręką.
Co prawda Oleg trafił do wyjątkowo wysportowanego ciała, to przecież nie bardzo wiedział, jak wykorzystać wszystkie jego walory! Przez dwieście lat włóczyli się żoną po naszej piwnicy, więc…

Jednak się pomyliłam. Usłyszałam, jak próbuje wyważyć drzwi. Raz, dwa, trzy…
„Boże! Boże, jaka ja byłam głupia! – wyrzucałam sobie poniewczasie – Jak mogłam sobie życzyć, by Mateusza zabrały duchy? Jak mogłam w ogóle tu dzisiaj przyjechać?? Co ja sobie myślałam, idiotka??” – gryzłam się.
…..Cztery………..
„Boże, co ja zrobię, kiedy on tu wejdzie?? Przecież już po mnie… Boże, co ten Mateusz…
Czy może już wczoraj rozmawiałam z Olegiem? Nie, niemożliwe..” – od razu wykluczyłam tę możliwość.

………….Pięć………..
Minuty mijały z szybkością światła. Wolałabym, żeby to był film. Najlepiej taki
z supermenem albo kimś takim.
W końcu wyważył drzwi. Zamarłam. W jego ręku lśnił nóż.
Celował nim w moją pierś. Ja, w przeciwieństwie do bohaterów horrorów nie mogłam tak zwyczajnie wykręcić ręki i wbić narzędzie kuchenne w serce wroga. Nie. Przecież w ten sposób pozbawiłabym życia osoby, na której mi zależało.
Jedyne, co mi zostało, to siłować się z nim. Przewrócił mnie na ziemię, usiłując wbić nóż w moje serce.

Był naturalnie silniejszy ode mnie kilka razy. To znaczy, nie on. Mateusz.
Nie miałam szans. Pozostawało się jedynie cieszyć, że nie będę cierpiała długo.
Jeden cios i po sprawie. Całe życie w ciągu dziesięciu sekund przeszło mi przed oczami.
Mama, tata. Zrobiło mi się ich żal. Mama najpierw straciła ojca, zanim jeszcze zdążyła się urodzić. Kilka lat temu matkę. A teraz jeszcze miała stracić jedyne dziecko.
Od mojego przeznaczenia dzieliły mnie milimetry. Właściwie już nawet prawie nie walczyłam. To było przecież i tak bez sensu.

Nóż musnął moją pierś i opadł bezwładnie na ziemię, razem z Olegiem.
„Co jest grane? – pomyślałam. – Czy ja jeszcze wciąż żyję? Jakim cudem? Stracił przytomność? Jakiś tam czas, podczas którego można wpasować się w czyjeś ciało, minął?” – próbowałam ogarnąć całą tę chorą sytuację. Na próżno.
Zawołałam Mateusza po raz kolejny. Wiedziałam, że to bez sensu. Nie miałam pojęcia, co chciał uzyskać, pozwalając truposzowi wejść we własne ciało, nie wydawało mi się to zbyt logiczne.
Co on sobie myślał, nie wiem.
„Egzorcysta się znalazł!’ – myślałam wściekła.

Tymczasem mój oprawca powoli się podnosił. Wzięłam do ręki pierwszą z brzegu książkę i postanowiłam, że go ogłuszę, tak też zrobiłam.
Potem naturalnie wzięłam nogi za pas.
„Madzieńka, zaczekaj!” – usłyszałam.
- Olegu Prutko, nie wiem, skąd znasz moje imię, ale nie zbliżę się do ciebie choćby o centymetr! – odkrzyknęłam.

Postać podążyła za mną. Nie, to już naprawdę przestało mnie bawić!
- Magda, najpierw wyjaśnisz mi, co ty tu robisz?! Obiecałaś, że zostaniesz u Anki! – warknął, jak wnioskowałam, Mateusz.
A więc byłam bezpieczna. Uff.
„Ja… martwiłam się o ciebie. – wystękałam. – Nie chciałeś mi nic powiedzieć, zwariowałabym!” – kilka łez popłynęło mi po policzku niczym wodospad Niagara.
- Nie mogę z tobą!! Zaraz ja zwariuję! Dlaczego najnormalniej w świecie nie mogłaś mi zaufać??!! – chwycił się oburącz za kark. – No, i dlaczego nie wbiłaś tego sztyletu
w jego pierś?! Chciałaś, żeby cię zabił, tak??! – krzyczał.

Osłabił mnie totalnie.
„To ty chyba zwariowałeś! Miałabym się ratować kosztem ciebie, to miałeś na myśli?!” – teraz ja krzyknęłam. Co za palant!!
„Gdybyś martwiła się mniej o mnie, a bardziej o siebie, nie byłoby tej rozmowy!
Kiedy duch jest w czyimś ciele, a w tym przypadku w moim, nie ma gwarancji, że da się nad nim zapanować! Jedyne co mogłem robić, to się przyglądać, jak za chwilę pozbawi cię życia!” – oczy mu się zaszkliły. – Dobrze, że za drugim razem udało mi się wyprowadzić go z powrotem zanim… - urwał i odwrócił twarz.

Dziedzic fragment

2
Bardzo, bardzo słabe. Język, jakim się posługujesz nie jest językiem literackim. Podwójne i potrójne znaki zapytania nie poprawiają sprawy, podobnie jak dziwne wtręty z angielskiego. W ogóle przesadzasz ze znakami przestankowymi. Słowa pan i pani piszemy wielką literą w listach, nie w dialogach.

Jeszcze raz język. Masz całe serie b. krótkich zdań, które dziwnie brzmią, jakby twoja bohaterka była wiecznie zdyszana. O tym, jak prawidłowo zapisywać dialogi możesz przeczytać tutaj: http://fantazmaty.pl/2018/01/04/jak-zapisywac-dialogi/ Powiem więcej - powinnaś, bo robisz to źle.

O błędach logicznych nie będę mówić, jest ich za dużo.

Pomysł 1/10. Wykonanie ma wartość ujemną.
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Dziedzic fragment

3
Doczytałam do czwartego ustępu. Natężenie "Mateusza" (czternaście razy!) wystarczyło mi, by powstrzymać się przed dalszą lekturą.
Powtórzenia, infantylny język, zidiociała bohaterka. Właściwie nie wiadomo o co chodzi. Nie ma żadnego wyjaśnienia czemu jest zła na Tego, Którego Imię Padało Za Często, kto miał być tym tajemniczym gościem itd. Bardzo kiepskie. Jeśli to jest fragment czegoś dłuższego, nad czym pracujesz, to radzę Ci się powstrzymać na razie. Zapoznaj się z innymi tekstami na forum, czytaj uważnie komentarze pod nimi, bo zawierają uniwersalną mądrość, wyciągaj wnioski i ćwicz. Powodzenia.

Dziedzic fragment

4
Niestety, kompletnie nie są to moje klimaty... Siląc się na obiektywizm :wink: - w samym pomyśle pewien potencjał jest. Jest jakaś akcja, coś się dzieje, widać, że masz jakąś koncepcję - to jest na plus. Pewne kwestie są, co prawda, dość niezrozumiałe (np. kim jest Helena, skąd narratorka zna personalia Olega) - ale jak podejrzewam, wynika to z tego, że jest to tylko fragment większej całości, w której wszystko jest wcześniej wprowadzone i wyjaśnione :)
Na minus:
Stylistycznie, niestety, nie jest najlepiej. Wszystko jest jakieś takie krótkie, poszatkowane, językowo potoczne, jakby chropowate; przeszkadza to trochę w płynnym czytaniu, rytm następujących po sobie krótkich zdań kojarzy mi się trochę z rąbaniem z karabinu maszynowego :wink: Tak jak pisałam już pod kilkoma innymi tekstami tu, na forum - na styl pomaga w zasadzie jedno: czytać, czytać, czytać :) (A po czytaniu, oczywiście, pisać :wink: )
Masz też problem z taką czysto techniczną konstrukcją tekstu: przede wszystkim źle zapisujesz (w większości) dialogi: powinny być nie w cudzysłowie, a od myślnika, np. tutaj:
sunlight pisze: - Nie mogę z tobą!! Zaraz ja zwariuję! Dlaczego najnormalniej w świecie nie mogłaś mi zaufać??!! – chwycił się oburącz za kark. .
jest w porządku :)
Zwielokrotnione znaki zapytania, typu "???" w ogóle nie powinny być w tekście obecne, czegoś takiego można używać na czatach i w komunikatorach, od biedy w nieoficjalnych mailach, ale nie w literaturze :)
I jeszcze, na sam koniec - "Mattiemu" bez apostrofu :)
Podsumowując - fabuła może zostać, ale sam tekst jako taki, sama jego forma - do gruntownej poprawy :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Dziedzic fragment

6
Niby moje klimaty. Ja staram się w podobny prosty sposób pisać. Lecz czegoś mi tu brak.
Jest to po prostu nieciekawe?
Isabel pisze: Zwielokrotnione znaki zapytania, typu "???"
Tutaj się nie zgodzę, to nie jest literatura w oficjalnej książce. To tylko post na forum. Te znaki zapytania oddają nawet nieco realizmu młodzieżowych konwersacji. Może tak miało być?
Zwróćcie uwagę na wściekłość bohaterki. Czy kiedy się wściekamy zastanawiamy się nad swoimi wypowiedziami? Czy są składniowe i poprawne? Nie każdy z nas jest przecież super humanistą? Nieprawdaż?
A może to taka moja nadinterpretacja.
"W internecie znajdziecie tylko najprawdziwszą i jedyną słuszną oraz absolutną prawdę"
- Albert Einstein :lol:

Dziedzic fragment

7
Jundi pisze: To tylko post na forum.
Z takim podejściem jak twoje, to nic nie powinno być tutaj oceniane i weryfikowane - bo to tylko posty na forum... :roll: Ani miejsce publikacji fragmentu, ani wściekłość bohaterki nie ma nic do rzeczy - tekst ma być zapisany poprawnie (ortograficznie, gramatycznie, interpunkcyjnie). I tyle.
Dobra architektura nie ma narodowości.
s
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”