Dramat animalny. Czuję, że brakuje takich na polskim rynku.
Przy okazji ćwiczę zapisy dialogów.
Po powrocie z szybkiego lunchu – a zjadł filet z dżdżownicy ze śrutą na źdźbłach trawy – Stefan zastał w salonie zaszokowaną córkę i pobladłą małżonkę.
- Co się stało? – spytał.
- Poszłam do składziku się rozejrzeć. I znalazłam to. – Elwira podsunęła mu pod dziób wyblakły papierek. – Paragon na zakup jajka w osiedlowym samie. Osiemnasty września. Dziesięć dni przed moimi urodzinami. Płatność dokonana twoją kartą. Przypadek? Nie sądzę. Nie jestem waszym dzieckiem. Oszukiwaliście mnie przez tyle miesięcy!
Renata rozszlochała się w kącie. Stefan zrozumiał, że musi ratować rodzinę.
- Kochanie, co też ty opowiadasz. Czy ty wiesz, że jajka na fermach hodowlanych są... No, że nie powstają z nich kurczaki?
- Serio? – zainteresowała się Elwira. – Że niby nie są zapłodnione?
- O Jezu, przestań pokazywać, że znasz takie słowa... – wzdrygnął się Stefan. - Serio. Poczytaj w internecie.
- O rany... A czemu kupiliście jajko?
- Było w promocji, żal nie kupić.
- A czemu tylko jajko?
- Bo nic innego nie było w promocji.
- A dlaczego mama płacze?
- Mam zapalenie mózgu, ale się leczę – rzuciła matka uspokajająco.
- Aha. O kurczę. Uf. Super! To ja lecę do szkoły. – Elwira zgarnęła z podłogi plecak i wybiegła.
- Pa kochanie! – Stefan machał przez okno jeszcze długo po tym, gdy mała zniknęła na tyłach podwórza. – I nie dowiesz się nigdy, że jajko było z chowu ekologicznego – mruknął.
Odwrócił się, mrugnął wesoło do żony. Podszedł do komody i wyciągnął dolną szufladę. Przeniósł ją na stół, sięgnął złożony na cztery artykuł z dramatycznym nagłówkiem „Awarie lodówek w sklepie osiedlowym przy Hubalczyków – przypadek czy sabotaż?” i zaczął powoli go zjadać.
Stefan ratuje rodzinę
2No nie wiem... Technicznie i stylistycznie w swojej zwięzłości niezłe, nie ma się czego za bardzo uczepić, może poza:
Sama treść... I tu jest problem. Z jednej strony myk z jajkiem i czymś w rodzaju adopcji jest fajny i odkrywczy, ale z drugiej - trochę nie trzymający się kupy, bo z jakiej racji kury miałyby kupować jajka, nawet jeśli były w promocji? Jakoś nie przemawia też do mnie "zezwierzęcenie" bohaterów; bardziej by mi to grało, gdyby w tekście znalazło się jeszcze więcej absurdu, groteski, surrealizmu - bo samo kupno jajka to jednak za mało
Sumarycznie - raczej na plus, ale do dość mocnego pokombinowania i dopracowania
- bo mocno średnio to pasuje w przypadku drobiu.
Sama treść... I tu jest problem. Z jednej strony myk z jajkiem i czymś w rodzaju adopcji jest fajny i odkrywczy, ale z drugiej - trochę nie trzymający się kupy, bo z jakiej racji kury miałyby kupować jajka, nawet jeśli były w promocji? Jakoś nie przemawia też do mnie "zezwierzęcenie" bohaterów; bardziej by mi to grało, gdyby w tekście znalazło się jeszcze więcej absurdu, groteski, surrealizmu - bo samo kupno jajka to jednak za mało

Sumarycznie - raczej na plus, ale do dość mocnego pokombinowania i dopracowania

Dobra architektura nie ma narodowości.
s
s
Stefan ratuje rodzinę
3za mało jaja w jaju:)Isabel pisze:Sama treść... I tu jest problem. Z jednej strony myk z jajkiem i czymś w rodzaju adopcji jest fajny i odkrywczy, ale
Stefan ratuje rodzinę
4Podzielę się myślą (życiowe: chętniej dzielą się biedacy z jedną sztuką, niż bogacze z mnóstwem
): kiedy przy zwierzęcych bohaterach cały świat jest bijąco po oczach ludzki, to zwykle dla morału o ludzkim świecie. Tak było u Ezopa czy La Fontaine'a, tak było w "Polskim Zoo" Wolskiego.
U Ciebie jest ludzka technika, ludzkie rozwiązania ekonomiczne, imiona, nawet religia. Po ludzku jajka bierze się ze sklepu (a nie z sierocińca). Skoro z każdego jednego miejsca wręcz krzyczysz, że to o ludziach, to koniecznie powinna tu być jakaś ważna myśl o nas. Jak to się wszystko rozpływa w kawale, to psuje kawał, bo szykowało się coś większego, i psuje historię, bo mogła być właśnie na miarę wielkich bajkopisarzy.
Moja rada: pisz w takiej właśnie fajnej, radosnej konwencji, ale z jakąś poruszającą myślą na koniec, z morałem, po którym czytelnikowi śmiech stanie w gardle i go zmrozi - i kandyduj do Nobla

U Ciebie jest ludzka technika, ludzkie rozwiązania ekonomiczne, imiona, nawet religia. Po ludzku jajka bierze się ze sklepu (a nie z sierocińca). Skoro z każdego jednego miejsca wręcz krzyczysz, że to o ludziach, to koniecznie powinna tu być jakaś ważna myśl o nas. Jak to się wszystko rozpływa w kawale, to psuje kawał, bo szykowało się coś większego, i psuje historię, bo mogła być właśnie na miarę wielkich bajkopisarzy.
Moja rada: pisz w takiej właśnie fajnej, radosnej konwencji, ale z jakąś poruszającą myślą na koniec, z morałem, po którym czytelnikowi śmiech stanie w gardle i go zmrozi - i kandyduj do Nobla

“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
Stefan ratuje rodzinę
5Isabel, bracie_ruino, Eldilu - dziękuję za przeczytanie i komentarze.
Isabel - twierdzenie o kupowaniu jajka w promocji to taka Stefanowa ściema, za wszelką cenę nie chciał powiedzieć prawdy (że Elwira nie jest ich dzieckiem). Jednakowoż, skoro to tłumaczę, to znaczy że nie wyszedł mi jasny przekaz w tekście. No nie wyszedł mi, no...
Added in :[/color]
Isabel, bracie_ruino, Eldilu - dziękuję za przeczytanie i komentarze.
Isabel - twierdzenie o kupowaniu jajka w promocji to taka Stefanowa ściema, za wszelką cenę nie chciał powiedzieć prawdy (że Elwira nie jest ich dzieckiem). Jednakowoż, skoro to tłumaczę, to znaczy że nie wyszedł mi jasny przekaz w tekście. No nie wyszedł mi, no...
Isabel - twierdzenie o kupowaniu jajka w promocji to taka Stefanowa ściema, za wszelką cenę nie chciał powiedzieć prawdy (że Elwira nie jest ich dzieckiem). Jednakowoż, skoro to tłumaczę, to znaczy że nie wyszedł mi jasny przekaz w tekście. No nie wyszedł mi, no...
Added in :[/color]
Isabel, bracie_ruino, Eldilu - dziękuję za przeczytanie i komentarze.
Isabel - twierdzenie o kupowaniu jajka w promocji to taka Stefanowa ściema, za wszelką cenę nie chciał powiedzieć prawdy (że Elwira nie jest ich dzieckiem). Jednakowoż, skoro to tłumaczę, to znaczy że nie wyszedł mi jasny przekaz w tekście. No nie wyszedł mi, no...
Stefan ratuje rodzinę
6Niezłe - ale przyznam, że musiałem się cofnąć i przeczytać drugi raz, bo mi coś nie stykało. Po prostu ograniczenia intelektualne się u mnie objawiają.
Przy czym zakładam, że przy większym kawałku pisanym takim stylem zaczęłoby mnie to męczyć - a tutaj jest miniaturka akurat długości idealnej.
Przy czym zakładam, że przy większym kawałku pisanym takim stylem zaczęłoby mnie to męczyć - a tutaj jest miniaturka akurat długości idealnej.
Stefan ratuje rodzinę
7Szopenie - przy dłuższym kawałku w takim stylu to ja bym też nie zdzierżyła z pisaniem :wink: