Nigdy nie wrócisz do domu.

1
Mama powiedziała, nie idź synku na wojnę. Człowiek strzela, pan Bóg kule nosi. Nic mi nie przyniósł. Innych obdarowywał szczodrze.
Ja stałem z boku i oglądałem z czego składa się człowiek.

Gdy mnie znów zobaczyła, podniosła dłoń do ust i zamknęła w niej jakiś jęk. Nie wiem czemu. Byłem cały. Może w moich oczach dojrzała wszystką chwałę pól bitewnych i nagi, żołnierski honor. Trudno mi było patrzeć na tą kobietę. Wyszedłem na spacer, odwiedzić stare miejsca. Po drodze jak zwykle spotkałem Józka. Kończył się w połowie, ale machnął na to ręką i dalej wędrowaliśmy razem.

Naszła mnie na słodkie ochota. Przysiedliśmy się w kawiarni do tego dzieciaka, któremu saperką rozwaliłem głowę. Dalej był w mundurze wroga, ale wybaczyłem – wojna przecież się skończyła. On chyba też mi wybaczył, bo uśmiechał się tylko, nic nie mówiąc.
Swojego ciastka nie tknął.

Poszliśmy zobaczyć moją starą szkołę. Porządne, grube mury. Pozycje strzeleckie, tu i tu, tam worki z piaskiem i ustawić kaemy, skoszą każdego, kto by chciał podejść bliżej. Dziewczynka z kokardą we włosach wychyliła się przez okno i pokazał mi język.
Pif-paf. Zastrzeliłem ją wskazującym palcem.

Za szkołą zdziczały park i dąb stary. Popalaliśmy tu z chłopakami dawniej. Z gałęzi zwisała huśtawka z opony i dobrej, mocnej liny. Huśtałem się tak i rozmyślałem. Nie miał racji pan Wolfe. Przecież wróciłem. Przecież jestem.
Huśtałem się tak i rozmyślałem, aż do dzwonka.

Zerwaliśmy się z chłopakami, rzucając niedopałki na ziemię. Pędziliśmy na wyścigi, szybciej i szybciej. Józek mnie wyprzedził, białe łydki bielały spod przykrótkich spodni. Wygra jak zwykle. Ale nie przejmowałem się tym. Dziś wtorek, mama robiła naleśniki. Moje ulubione.
Strona autorska.

Nigdy nie wrócisz do domu.

3
Iwar pisze: zamknęła w niej jakiś jęk
Ej, pane...
Iwar pisze: wychyliła się przez okno i pokazał
Iwar I Jego Końcówki :P

Też mi zgrzytają te łydki, wszak Józek kończył się w połowie. Rozumiem, że podróż wstecz.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Nigdy nie wrócisz do domu.

6
Misieq79 pisze:Iwar I Jego Końcówki :P
Iwar pisze: tą kobietę.
:D

Bracie Iwarze, początek masz niezły. Kilka świetnie zbudowanych zdań, w kilku niepotrzebnie przestawiłeś szyk.

Całość - raz lepiej, raz gorzej, jak to z pisaniem. Nie da się cały czas gwiazdorzyć nie:)

Tym się nie przejmuj. Sam kilka miniatur wstecz nie udźwignąłem tematu, z kolana ściągnąłem i - leżę na deskach i jestem liczony - ale nie wstaję;)

3m się.

Nigdy nie wrócisz do domu.

8
Ok, kilka moich przemyśleń.
Na początku wszystko zdaje się być dość proste. Mamy żołnierza, który poległ na wojnie i trafia do czegoś w rodzaju... Nieba? Nie wiem, jak to nazwać. Spotyka tam swojego przyjaciela, a także człowieka, którego sam zabił, jednak nie czują do siebie żalu, bo "wojna się skończyła", umarli już. Do tego momentu jest wszystko spoko. Nie kupuję jednak tego, co się działo dalej. Nie mam pomysłu, co miała symbolizować ta nagła infantylizacja postaci, zmienianie jej w dziecko.
Uważam, że miałeś pomysł, naprawdę dobry, ale za bardzo odleciałeś w kwestii surrealizmu. Taki tekst powinien być, mimo wszystko, prostszy.
Obrazek na Weryfikatorium.pl[/mimg]

Nigdy nie wrócisz do domu.

9
Tak czysto technicznie - bardzo ładne :) Malujesz słowem, widzi się to wszystko, o czym się czyta, trochę taki sepiowo-spłowiały klimat jest; fajne.
Z tym, o czym w zasadzie jest tekst i co w nim tak właściwie chodzi - to już trochę mam problem. To
Iwar pisze: Naszła mnie na słodkie ochota. Przysiedliśmy się w kawiarni do tego dzieciaka, któremu saperką rozwaliłem głowę. Dalej był w mundurze wroga, ale wybaczyłem – wojna przecież się skończyła. On chyba też mi wybaczył, bo uśmiechał się tylko, nic nie mówiąc.
Swojego ciastka nie tknął.
sugeruje, że chodzi po prostu o dziecięcą zabawę w wojnę (wojna się skończyła = przestali się bawić, głowa była rozwalona saperką nie "na śmierć", a po prostu pokiereszowana w ferworze zabawy), ale... Pierwszy akapit mi do takiej interpretacji nie pasuje - ale, z drugiej strony, też nie do końca nie pasuje... Niejednoznaczne to takie - ale ta niejednoznaczność jednak na plus :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Nigdy nie wrócisz do domu.

10
Puchacz, Isabel, dzięki za komentarze. Ciekawe te Wasze interpretacje.
Isabel pisze: o czym w zasadzie jest tekst
Nie powiem :) Według mnie, autor umarł. Już pisząc tekst, próbowałem wam narzucić co macie myśleć, nie śmiem tego robić po jego zakończeniu. Jeśli nie wiadomo, to moje tłumaczenia nie pomogą, jeśli utwór jest dobry, to bez tłumaczeń się obroni. Poza tym odebrałbym sobie jedną z przyjemności pobywania na Wery - zaglądnięcia do głowy innych przez dziurę wywierconą moim tekstem.
Strona autorska.

Nigdy nie wrócisz do domu.

11
Jedna rzecz jeszcze. Końcówkę dopisałem po odpoczynku tekstu, ale w przyrodzie nic nie ginie. Może znajdziecie pierwszą wersję lepszą? poprawiłem orty - pewnie zrobiłem następne :)

****

Mama powiedziała, nie idź synku na wojnę. Człowiek strzela, pan Bóg kule nosi. Nic mi nie przyniósł. Innych obdarowywał szczodrze. Ja stałem z boku i oglądałem z czego składa się człowiek.

Gdy mnie znów zobaczyła, podniosła dłoń do ust i zamknęła w niej jęk. Nie wiem czemu. Byłem cały. Może w moich oczach dojrzała wszystką chwałę pól bitewnych i nagi, żołnierski honor. Trudno mi było patrzeć na tę kobietę. Wyszedłem na spacer, odwiedzić stare miejsca. Po drodze jak zwykle spotkałem Józka. Kończył się w połowie, ale machnął na to ręką i dalej wędrowaliśmy razem.

Naszła mnie na słodkie ochota. Przysiedliśmy się w kawiarni do tego dzieciaka, któremu saperką rozwaliłem głowę. Dalej był w mundurze wroga, ale wybaczyłem – wojna przecież się skończyła. On chyba też mi wybaczył, bo uśmiechał się tylko, nic nie mówiąc.
Swojego ciastka nie tknął.

Poszliśmy zobaczyć moją starą szkołę. Porządne, grube mury. Pozycje strzeleckie, tu i tu, tam worki z piaskiem i ustawić kaemy, skoszą każdego, kto by chciał podejść bliżej. Dziewczynka z kokardą we włosach wychyliła się przez okno i pokazała mi język.
Pif-paf. Zastrzeliłem ją wskazującym palcem.

Za szkołą zdziczały park i dąb stary. Popalaliśmy tu z chłopakami dawniej. Z gałęzi zwisała huśtawka z opony i dobrej, mocnej liny. Huśtałem się tak i rozmyślałem. Nie miał racji pan Wolfe. Przecież wróciłem. Przecież jestem.
Huśtałem się tak i rozmyślałem, aż do końca.
Strona autorska.

Nigdy nie wrócisz do domu.

13
Podpisuję się pod Przedpiśczynią. Drugi wariant lepszy.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron