Konsylium w asyście piór

1
Nieuważnie przyglądając się gołębiom okupującym skraj peronu, rozważałem w myślach, co począć z pewnym trudnym przypadkiem, kiedy do przedziału wsunął się starszy mężczyzna z ciężką torbą w ręku, w grubych okularach i minie dziecka z ich powodu doświadczającego szykan ze strony rówieśników.
A może jednak powód był inny?
Usiadł, torbę postawił koło nóg, wyjął książkę w okładkach z gazety. Musiał dostrzec moje pełne ciekawości spojrzenie, bo prześlizgnąwszy się po kilku akapitach, odłożył tomik na puste siedzenie obok.
– Pewnie pan pomyślał, że nie jestem w dobrym nastroju, prawda? – zagadnął, spoglądając na mnie wyblakłymi oczyma. Szkła powiększały czerwone żyłki, nadając wzrokowi nieco demoniczny wyraz.
Pokiwałem głową. Zaprzeczanie pozbawione było sensu, poza tym odezwała się we mnie ciekawość, czy od dziecka chodzi taki skrzywiony, czy to jednak coś incydentalnego: kłótnia z żoną na peronie, telefon od szefa, który zburzył harmonogram dnia i podróży?
– Powiedzieć, że nie jestem w dobrym nastoju, to eufemizm – zaczął z ciężkim westchnieniem. – Bardzo duży eufemizm, a właściwie grube kłamstwo.
Opowieść popłynęła strugą wartką jak woda po wiosennych roztopach. Czegóż on nie doświadczył... Śmierć trzech żon, to na początek. Dziecko poczęte, lecz nieurodzone. Dziecko z wadą serca, nieoperowalną, rok nie wyrok. I – jego zdaniem – najgorsze: dziecko, które dorosło i się go wyparło. – A przecież nic mu nie zrobiłem! – W jego głosie pojawił się żal.
No właśnie, pomyślałem, może o to właśnie chodziło, że nic? Milczałem jednak, pozwalając mężczyźnie mówić, a on snuł tragedię rodem z Homera. Pojawiłby się pewno i Werter, gdyby nie to, że wszystkie żony umarły, a on był już starym piernikiem i nie wypadało iść na łatwiznę.
Pociąg mijał kolejne stacje, a mój rozmówca, czerwony na twarzy z podekscytowania, że zyskał wiernego słuchacza, opowiadał o podsłuchach w firmie, mobbingu, a nawet molestowaniu. O donosie do ZUS-u i Urzędu Skarbowego. A przecież gołębie hoduje dla relaksu i legalnie, ma zarejestrowaną działalność. Ci zawistni ludzie, tragedia...
Tak, trafnie się domyślacie. Gołębie też mu powyzdychały albo uciekły.
Popatrzyłem w okno, już wiedząc, jak zakończy się ta opowieść.
Mijaliśmy akurat spory płacheć ziemi rojnej od ptactwa, które zerwało się, by stoczyć jakąś bitwę albo obrać kierunek na ptasią stołówkę. On jednak nie przestawał sączyć mi do ucha tego swoistego curriculum vitae, a dostrzegłszy lekkie znudzenie na mojej twarzy (przyczynek do popracowania nad wizerunkiem profesjonalisty, co skrzętnie zanotowałem w myślowych notatkach), celowo zgrzytliwym głosem wyznał, że blok, w którym mieszka, chyba jest nawiedzony. Ciągle coś stuka, dudni, czasem słychać kroki, mimo że mieszkanie puste...
Już chciałem skontrować, że w domach tak po prostu bywa, one wcale nie są ciche, kiedy uciął niewypowiedzianą kwestię stwierdzeniem, że sąsiad piętro wyżej zmarł miesiąc temu.
Zapadła niezręczna cisza, na szczęście dojeżdżaliśmy do kolejnego miasta. Drżącymi z przejęcia rękoma spakował prawie zapomnianą książkę do torby i pożegnawszy się krótkim: „Dziękuję”, wyszedł na korytarz. Zniknął mi z oczu, włączony w rzekę wysiadających pasażerów.
Nagle w szczelinie między siedzeniem a oparciem błysnęło coś białego. Dokument?, pomyślałem. To on zgubił?
Na szczęście to tylko wizytówka. Mógłbym założyć, że pełniła rolę zakładki w książce i w czasie gwałtownego pakowania wysunęła się spomiędzy stron.
Mógłbym… Jednak pracowicie zbudowany wizerunek kogoś w głębokiej depresji runął, a przynajmniej fundament pewników zadrżał, zakołysał się i pozostał w labilnej niejednoznaczności na widok nadruku. Jacek Tondera. Dr psychologii, nr tel... W wizytowniku miałem niemal identyczną.
Wiedziałem, że będę się bronić, w końcu jednak ulegnę i zadzwonię do niego. Zagrał przede mną jakąś rolę (i w jakim celu, zanotowałem w myślach problem do rozważenia), czy trafiłem na moment słabości?
Ptaki nie dawały mi spokoju.
Tekst ten zawdzięczamy rozmówkom w przestrzeni mChata. Jeśli więc sklinać, to autora. Jeśli dziękować, to Weryspołeczności :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Konsylium w asyście piór

2
Doskonały obrazek :)
Popatrzyłem w okno, już wiedząc, jak zakończy się ta opowieść.
Tu bym tylko napisała :"wiedząc już,", bo lubię taki szyk.
Reszta rozbiórki jutro :)
Baaaardzo mi się widzi :) Zazdraszczam :P
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

Konsylium w asyście piór

4
No więc, tak jak pisałam na czacie: gdyby mnie się trafił taki ktoś, to po usłyszeniu o donosach, podsłuchach i stukaniu w domu pomyślałabym o psychozie. Jak dla mnie, brzmi to urojeniowo. I nie pomyślałabym o depresji u kogoś "czerwonego z podekscytowania".
Scenka mnie rozbawiła, ale w realnym życiu byłabym, jeśli nie wystraszona, to co najmniej zaniepokojona.
I taki drobiazg: nie wiem, może tak jest w moim środowisku tylko, ale znajomi praktycy nie mają "dr" przed nazwiskiem (nawet superwizorzy), tylko zwykłego mgr, a znajomi doktorzy raczej nie prowadzą gabinetów ;)
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Konsylium w asyście piór

5
Kurczę, podobało mi się. Bardzo intrygujący obrazek. Nie znam się, Wolha na pewno podchodzi do tego super profesjonalnie, ale takie drobiazgi, jak tytuł na wizytówce dla laika pewnie będą nie do uchwycenia.

Nie wiem, czemu, ale mnie od razu przyszedł do głowy jakiś thriller. "Znajomi z pociągu" albo coś w ten deseń. Pomyślałam, że ten starszy pan chce wciągnąć głównego bohatera w swoją grę. Że jeśli miał trzy żony, to pewnie je wszystkie otruł. Że to nasz Hannibal Lecter w bardziej intymnej odsłonie.

Całkiem możliwe, że zwyczajnie przedawkowałam Harrisa, ale bardzo chętnie dowiedziałabym się, co dalej :)
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Konsylium w asyście piór

8

Kod: Zaznacz cały

Musiał dostrzec moje pełne ciekawości spojrzenie, bo prześlizgnąwszy się po kilku akapitach, odłożył tomik na puste siedzenie obok
to wiersz jest? ;>
bo rytm ma fajny.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

Konsylium w asyście piór

9
Moje zdanie znasz :)
To jest bardzo dobra (i delikatnie prześmiewcza) miniatura.
Całość kupuję, naszło mnie tylko jeszcze - nieoperowalną? Jakoś naturalnie nasuwa mi się na myśl nieoperacyjną.
Gratulacje, mięsisty w treści i formie kawałek.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Konsylium w asyście piór

10
Nie wiadomo, czyja była wizytówka :D Może tkwila w książce już od dawna (książka była z biblioteki, obłożona w gazetę, bo ostatni czytelnik był taki porządnicki, że dbał o rzeczy pożyczone). A może to dziecko, które się wyparło, wykupiło jednak tacie konsultację u dr psychologii? A może to była wizytówka tego sąsiada, który umarł, ale kiedyś, wyjeżdżając na urlop, dał ją lokatorowi z dołu, bo gdyby jakaś rura pękła i zaczęło się lać z sufitu, to trzeba mieć numer telefonu?
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Konsylium w asyście piór

12
Romek Pawlak pisze: Zamierzam przeprowadzić odautorską egzegezę, ale dopiero po wszystkich komentarzach, bo parę rzeczy ujawnię albo potwierdzę
W takim razie czekamy :)
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Konsylium w asyście piór

13
Naobiecywał grafomanię, naobiecywał i poległ z kretesem :P

"i minie dziecka" zamieniłbym na "z miną"

Rubia, no i ukradłaś mi wywód :P bo też mi nie dała spokoju gazetowa obwoluta. Właśnie, nie okładki. I - jak dla mnie - również pojawiają się setki dróg, którymi wizytówka mogła trafić tam, gdzie trafiła. I jakoś mi nie pasuje zakładanie książki własną wizytówką. Zakładam że dr T to nie okularnik.

Druga rzecz:
Romek Pawlak pisze: Szkła powiększały czerwone żyłki, nadając wzrokowi nieco demoniczny wyraz.
Powiększają bryle dla dalekowidzów. Jeśli ma tak być, powinien założyć piwne denka dopiero w przedziale.
Romek Pawlak pisze: rok nie wyrok
To mi nie pasuje. Znam oczywiście "rok nie wyrok, dwa lata jak dla brata" - ale po tym roku się wychodzi na wolność a nie na żalnik. I God ma racje, nieoperacyjną.

Końcówka, zagranie roli - ale przed nołłanem czy innym psychologiem? Prezentacji nie było, ot, wywnętrznia się przed przypadkową ofiarą. Okularnik nie może wiedzieć, z kim ma do czynienia.
A jeśli narrator chce zadzwonić do kolegi po fachu że z pacjentem źle? Powinna być wzmianka że wizytówka funkiel nowa, a nawet jeśli, to są pacjenci którzy rezygnują po jednej/kilku sesjach.

Toś panie nasadził drzewko. Czekam niecierpliwie na #coautormiałnamyśli :)
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Konsylium w asyście piór

14
Miałem się powygłupiać, że nie czytałem, bo za długie, albo avek mi się nie spodobał ;) ale skoro wyżej większość Cię olała, możesz liczyć na mnie. Słaby to i mało pewny szaniec, ale lepszy rydz... ;)
Romek Pawlak pisze: Nieuważnie przyglądając się gołębiom okupującym
Na pierwszych 5 słów przysłówek, imiesłów przysłówkowy i imiesłów przymiotnikowy bierny. I równoważnik zdania rozpoczynający zdanie pięciokrotnie złożone. Jeśli Państwo wyżej powiedzieli Ci również, że jesteś piękny, wiedz, że kłamią w żywe oczy.
Tragicznie to brzmi, ale nie martw się, jesteś w dobrym miejscu, nauczymy Cię, jak unikać podobnych gaf. Może nawet zostaniesz pisarzem
;)
Romek Pawlak pisze: rozważałem w myślach
Można też zapewne rozważać w klockach, albo i w drewnie, choć w myślach zapewne najłatwiej.
(Jeśli Ci z góry chcą na dodatek wciągnąć Cię w kredyt, poszczuj psami)
Romek Pawlak pisze: pewnym trudnym
Na pewno znajdzie się też wiele innych przymiotników na ów przypadek, ale po co się od razu wytracać?
Romek Pawlak pisze: minie dziecka z ich powodu doświadczającego
"ich", czyli okularów, czy tych wszystkich przedmiotów i spraw wymienionych w całym tym tasiemcu wcześniej? Trudno wyczuć. I szyk kiepski.
Romek Pawlak pisze:
A może jednak powód był inny?
A może jednak wyrzucić by to "jednak"?
Romek Pawlak pisze: bo prześlizgnąwszy się po kilku akapitach
Lubisz imiesłowy? Podziwu godna konsekwencja ;)
Romek Pawlak pisze: Pewnie pan
Aliteracja. Cenna w języku angielskim, po polsku mniej.
Romek Pawlak pisze: spoglądając na mnie wyblakłymi oczyma
Nie zatrzymuj się wpół drogi, niech spogląda wyblakłymi (to od prania?) uszami! Ale plusik w serduszku za imiesłów :)
Romek Pawlak pisze: telefon od szefa, który zburzył
Spryciarz! nie wiadomo, czy zburzył szef, czy telefon, ale pasują oba!
Romek Pawlak pisze: A przecież nic mu nie zrobiłem
Wykształcony człowiek tak kiepsko się wysawia? A fe.
Romek Pawlak pisze: Zapadła niezręczna cisza
Cisza okropnie często zapada i zwykle niezręczna. Nic strasznego, oklepane związki frazeologiczne to norma u początkujących.
Romek Pawlak pisze: Dokument?,
Duzi pisarze wiedzą, że tekst musi odczekać, zanim się go wrzuci, bo błędy i
różne resztki po poprawkach zostają. Ale nie martw się, nauczysz się.
Romek Pawlak pisze: Na szczęście to tylko wizytówka
Może zbędny przecinek wyżej uciekł stąd, od swojego szczęścia? Niektórzy tak mają.

Wystarczy mi, wszystkiego co tam wrzuciłeś nie znajdę (ani tego, co spartoliłeś zupełnie spontanicznie ;) ).
Sama historia podobała się i mnie (hańba lizusom! :D ).
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Konsylium w asyście piór

15
Banda lizusów, jak babcię kocham.
Romek Pawlak pisze: w grubych okularach i minie dziecka z ich powodu doświadczającego szykan ze strony rówieśników
W minie dziecka?
Z miną dziecka? O minie dziecka?
Romek Pawlak pisze: wyjął książkę w okładkach z gazety
W ilu okładkach? Z ilu gazet? I czemu w okładkach?
Romek Pawlak pisze: nadając wzrokowi nieco demoniczny wyraz
"Spojrzeniu" kapkę lepiej brzmi.
Romek Pawlak pisze: włączony w rzekę wysiadających pasażerów
Włączony w rzekę... trochę mi się nosem zakręciło. Porwany przez rzekę? Włączywszy się?
Romek Pawlak pisze: Wiedziałem, że będę się bronić, w końcu jednak ulegnę i zadzwonię do niego. Zagrał przede mną jakąś rolę (i w jakim celu, zanotowałem w myślach problem do rozważenia), czy trafiłem na moment słabości?
Rubia, ten fragment dość dobitnie sugeruje, że wizytówka należała jednak do naszego pechowca. A przynajmniej podmiot liryczny jest o tym przekonany. Zastanawia mnie jeszcze tylko jedna rzecz:
Romek Pawlak pisze: Nieuważnie przyglądając się gołębiom okupującym skraj peronu, rozważałem w myślach, co począć z pewnym trudnym przypadkiem
Tutaj pojawia mi się pytanie - kim jest podmiot liryczny? Szczególnie w obliczu zdania:
Romek Pawlak pisze: Dr psychologii, nr tel... W wizytowniku miałem niemal identyczną.
Czyżby z branży?

Ujmę to tak - jeżeli celowo kwestia przynależności wizytówki pozostała otwarta, to robi się ciekawie. Jeśli istotnie należała do pana pechowca - wpadłeś w kliszę tego komika cyrkowego, który przyszedł do psychologa, a ten z kolei kazał mu iść na swój własny występ, nie pomnę nazwiska. Do warsztatu przyczepić się nie można i nie ma tutaj lizusostwa z mojej strony - po prostu: fiolet nie bierze się znikąd.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”