Off Topic
Proszę o pewną łagodność. To pierwszy twór jaki tutaj wstawiam i okropnie się denerwuję. Może podziękuję przy okazji Panu Bogu i Taco Hemingway`owi. Miłej lektury 

Nie słysz! Wbijam spojrzenie w białą kartkę, zamknęłam uszy, chwyciłam pióro. Czuję Jego irytację, muszę coś napisać, muszę przestać stawiać opór. Ale wzrok ulatuje, niepokorny, ląduje ciągle na ulicę za oknem. Oni chodzą, oddychają. Wymieniają uprzejme uśmiechy lub głośno się śmieją, mają łzy w oczach, jęczą "Nie mogę oddychać!", krztuszą się i dławią. Nie znają Jego.
Pisz! Pochylam się nad kartką. Moja dłoń drży, a wraz z nią pióro. Albo pióro drży, a ja wraz z nim. Och, jakże bolesna ta nieszczęsna symbioza! Chwila nieuwagi, a w bieli urósł ciemny kleks. Słyszę Jego oddech, czuję Jego gniew. "Przepraszam!", mówię lub nie. Mam mroczki przed oczami, biała kartka zalewa się atramentem. "Przepraszam!", krzyczę lub nie. On dyszy mi w kark, ściska moje ramiona. Wzdrygam się, na oślep sięgam po nową kartkę, jednak nim zdążę jakąś wybrać, sama spada z sufitu. Dziękuję, panie Skrzypku!
Jedno zdanie. Wystarczy podmiot i orzeczenie, tylko tyle lub nawet mniej; to jest sztuka. Przykładam pióro, a On wychyla się jeszcze bardziej. Jego nierówna skóra skrobie moje wnętrzności. Milczy i ja także. Kreślę literkę W, zaczynam drugą - z. Raptem podnoszę ręce. Coś ściska, ugniata, jakby chciało duszę moją przelać w inne naczynie. Głowa uderza o kartkę, zanurza się w niej. Potem szyja, ramiona i już za chwilę mnie nie ma.