ANTONI. POCZĄTEK.

1
Mama miała oczy koloru chabrów, a ojciec czuprynę gęstą i rudą. Nigdy nie rozumiałem, jak ta dwójka idiotów mogła mnie spłodzić, nie dosłownie, bo to udaje się nawet rozwielitkom, tylko skąd w dorobku ludzi, którzy trwonią cały wolny czas oglądając telezakupy i wróżby, ktoś z takim kompletem genów jak ja. Lubiłem kłaść się w trawie na tyłach domu i wyobrażać, że przychodzą do nas przedstawiciele lokalnego szpitala, przepraszając za straszliwą pomyłkę sprzed trzynastu laty, po czym zostawiają rodzicom wyrostka o zaślinionych ustach, a mnie przedstawiają wzruszonej parze prawników z profesorskimi tytułami.
- Antoni! – Z werandy rozniósł się szorstki głos matki. Zawsze krzyczała stamtąd, ewentualnie przez okno w kuchni, nigdy nie schodziła na podwórze. Może to z powodu jakiegoś nieprzyjemnego wspomnienia. Może kiedyś ojciec przejechał mi kosiarką brata, leżącego wśród zieleni jak ja teraz, pozbawiając mnie tym samym sposobności posiadania starszego rodzeństwa.
– Antooooooni! Chodź tu, szybko!
Wstałem, otrzepując spodnie z źdźbeł i liści, i ruszyłem w stronę drzwi. Mijając matkę zauważyłem, że po jej zwykle zimnych ramionach ściekają strużki potu. Weszliśmy do salonu, przyjemnie chłodnego w skrzące żarem południe, i dostrzegłem wciśniętą w fotel ciotkę Marię. Była moją chrzestną, zjawiała się każdego maja, w urodziny, i w porze wrześniowych imienin. Przynosiła prezenty rozpaczliwie brzydkie - w chwilach ich rozpakowywania modliłem się o szybką dorosłość, by uwolnić nas oboje od dalszej męki.
- Antosiu, pójdziesz ze mną. – Schowała coś pospiesznie do kieszeni i wskazała na wielką, wypchaną walizkę.
- Nie rozumiem. – Zaskoczony, nie zaprotestowałem nawet przeciw użyciu najgłupszej z wersji mojego imienia.
- Ciocia zabierze cię na jakiś czas. – Matka z jękiem dźwignęła torbę i podążyła do wyjścia.
Czyżby szykowała się trzecia wojna światowa i rodzice chcieli mnie ukryć z dala od frontu? Albo sprzedali wujostwu jako niewolnika do prac polowych? Zresztą, nieważne, już zdecydowałem. Idę. Moje życie nie może być bardziej żałosne. Zdążyłem jeszcze zgarnąć z półki scyzoryk i czapkę, gdy ciotka biodrem wypchnęła mnie na ganek.

ANTONI. POCZĄTEK.

3
Rozumiem, że "POCZĄTEK" w tytule oznacza, że nie jest to miniatura tylko fragment opowiadania/powieści albo jakaś wprawka początku? Styl jest niezły, dobrze się czyta.
To zdanie mi nie gra językowo (z źdźbeł)
Czuowiek Roku pisze: Wstałem, otrzepując spodnie z źdźbeł i liści, i ruszyłem w stronę drzwi.
Ale ciężko to ocenić jako całość. Zarysowuje się bohater. Trochę taki antybohater, nihilistyczny maruda, stworzyć takiego bohatera, żeby czytelnik nie zniechęcił się po kilku stronach nie jest łatwo, moim zdaniem. Swoją sytuację życiową też przedstawia jako nieciekawą dość, ok. Przybycie ciotki też nie jest jakąś błyskawicą, to pytanie czy coś nią w ogóle będzie, co nie? Bohater bez żadnego celu, przygodnie poddający się okolicznościom, to ciężka sprawa. Polecam ci bardzo, właśnie w tym stylu, Pereca, "Człowiek, który śpi".
Ale jednak tekst czyta się dobrze, interesująco budujesz obrazy, ten brat przejechany kosiarką;)

ANTONI. POCZĄTEK.

6
Czuowiek Roku pisze: Lubiłem kłaść się w trawie na tyłach domu i wyobrażać, że przychodzą do nas
wyobrażać sobie
Czuowiek Roku pisze: Może to z powodu jakiegoś nieprzyjemnego wspomnienia.
Moim zdaniem "to" zbędne.

Ogólnie czyta się przyjemnie, ale pochwalili już inni - a też nie sądzę, byś pisał dla samego głaskania po czuprynce. Dlatego pozwól, że napiszę bardziej krytycznie, może nawet za krytycznie. Moim zdaniem płynność tekstu zyskałaby jednak, gdyby niektóre zdania pociąć na kawałki - lub gdyby zastosować inną interpunkcję. Na przykład drugie zdanie: udane, ale jednak nieco długie, z dygresjami. Ja bym dygresje wizualnie wydzielił - na przykład myślnikami - albo też zdanie podzielił. Dla płynności.

Do tego: "Mama miała oczy koloru chabrów, a ojciec czuprynę gęstą i rudą." <- trochę mi to nie pasuje, chociaż zdanie to świetnie obrazuje sposób myślenia i mówienia dziecka (moim zdaniem). Dlaczego mi nie pasuje? Bo zwykle zdania typu "Józek ma X koloru Y, a Marta..." moim zdaniem powinny się wiązać, a więc spodziewałbym się "Mama miała oczy koloru chabrów, a ojciec brązowe" i "a ojciec czuprynę" chyba troszeczkę mnie zaskoczyło. Z drugiej strony, jeżeli to świadomy środek stylistyczny, to udany - bo dzieci faktycznie tak czasami myślą.
http://radomirdarmila.pl

ANTONI. POCZĄTEK.

8
Dobrze, zacznijmy od czepiania.

Przed trzynastu laty albo sprzed trzynastu lat. Nie sprzed trzynastu laty.
Nie mógł wstać, otrzepując (no chyba, że był naprawdę wygimnastykowany i lubił zbędne utrudnienia). Wstawszy, otrzepał.

Pozostaje tylko pytanie, czy to rzeczywiście miała być zamknięta całość, miniatura. Jeśli tak, to czegoś brakuje.
Jeśli to wprawka albo wstęp do dłuższego tekstu, to jak najbardziej zachęca.

ANTONI. POCZĄTEK.

9
Czyta się płynnie, z zainteresowaniem.
Pomimo, że bohater to taki maruda z własnego życia niezadowolony, to narracja mi się podoba, fajny klimat się tworzy.
Zgadzam się z poprzedniczką - jeśli to miał być short, to brak tutaj puenty, klamry, czegokolwiek. Jeśli to wstęp do dłuższej całości - chętnie czytałabym dalej.
„Words create sentences; sentences create paragraphs; sometimes paragraphs quicken and begin to breathe.” – Stephen King
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron