Był dąb, mocarny, rozłożysty. Dumny niczym wojownik.
I brzoza: delikatna, wiotka.
Stali we dwoje, na krańcu pola, dla siebie.
Nocą przyleciała sowa. Bezszelestnie siadła wśród żołędzi, przyczajona. Spłoszone myszy w pół ruchu zastygły w trawach ‒ zastygł i dąb, poskromiwszy drgnienia liści. Milczał dąb, milczała i sowa, czekając na brzask.
A brzoza szumiała gniewnie.
Świt rozlał się bladym błękitem, pojaśniał słońcem, lecz nad drzewami zawisła chmura, przywiana chłodnym wiatrem. Rosła i ciemniała, niecierpliwie pnąc się szarymi kłębami po niebie, gdy cichym lotem umykał nocny łowca.
Zatrzepotała brzoza tysiącem serc i rozkołysawszy gałęzie, z furią splotła je w bicze. Huknął grom, a po nim spadła deszczowa kurtyna. Zawirowały krople z wiatrem w szalonym tańcu. Runął grad, tnąc z wściekłością dębową koronę. Trzaskały potężne konary. Opadały liście.
Pośród błyskawic i grzmotów, w deszczowych strugach łez, chwiała się brzoza na wietrze, rozkładając gałęzie w setkach niespokojnych gestów, wzburzonych szeptów, powodzi żalu.
A dąb cicho szemrał liśćmi.
W końcu zamilkł wiatr i bębny deszczu. Powoli topniał grad. Wciąż jeszcze mruczały grzmoty, lecz już cicho, wciąż ciszej, stając się odległym dudnieniem, zaledwie echem wykrzyczanych słów.
Policzył dąb zranione gałęzie. Strząsnęła lekko brzoza krople z sukienki.
Jak łatwo wzbudzić gniew kobiety...
Iskra
2Fantastycznie. W stosunku do poprzedniego tekstu zostało to, cp najlepsze, czyli opisy, a tekst zyskał na przejrzystości. Bardzo fajnie wykorzystałaś rytm i zróżnicowanie długości zdań. Zastanawia mnie tylko interpunkcja, a konkretnie dwukropek po Brzozie i jego brak po Dębie na samym początku. Zdania mają bardzo podobną konstrukcję, a różnią się interpunkcją.
Iskra
3Dzięki, fajnie, że się podoba. Wyszło inaczej, tekst zyskał na przejrzystości, ale w takim przedstawieniu i coś stracił, choć próbowałam zachować "lekkość."
Ano właśnie z powodu podobnej konstrukcji. U mnie( w mojej głowie) przy czytaniu dwukropek tu jakby wymusza pauzę, rozbija monotonię zdań, zmienia intonację. Nie wiem... Ja w ogóle w kwestii interpunkcji, to bardziej na czuja niż świadomie. Czy taki zapis, to błąd?
Iskra
4Hm... pomijając realizację jakichkolwiek założeń, Sonata bardziej do mnie trafiła, była autentyczniejsza, miała iskrę 

"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/
Iskra
5Figiel, Nie sądzę, żeby to był błąd, po prostu mnie to zdziwiło. Może dlatego, że do wszelkiego porównywania i zestawiania podchodzę bardziej skrupulatnie i po ścisłowemu, to znaczy: wkładamy zestawianie elementy w tę samą ramę i pokazujemy, czym się różnią. Ale rzeczywiście, zastosowanie w drugim zdaniu elipsy, której nie ma w pierwszym urozmaica rytm i w tym sensie ten dwukropek to podkreśla.
Iskra
7Mnie podobała się bardziej sonata, lecz ten utwór też ma swój urok i duży potencjał.
Moim niepotrzebnie "rozstrzeliłaś" wersy i przekombinowałaś miejscami. Brakuje spójności i harmonii(miejscami), jest nieco sztucznie, że tak się wyrażę. Nieco przesyt formy nad treścią. Ale masz talent, co już wcześniej mówiłem, tylko szlify drobne bym tu widział. Postaram się na przykładzie wyjaśnić o co mi chodzi:
"Echo wykrzyczanych słów", "powódź żalu" "w setkach niespokojnych gestów" - zwroty które mi "nie leżą".
Piękna zabawa słowem Ci wyszła.
Pozdrawiam
Added in 1 minute 18 seconds:
Ps. tam na początku mojej wypowiedzi, w drugim wersie zjadłem wyraz "zdaniem", a zostało tylko "moim".
Added in 36 minutes 59 seconds:
Ps. po raz drugi:
w tym zdaniu, które zaproponowałem, to końcowe "na niebie" jest niepotrzebne, zdanie kończy się "na kłębami". Już chyba jestem nieprzytomny z powodu późnej poty, bo najpierw piszę a potem patrzę co piszę, eh.
Moim niepotrzebnie "rozstrzeliłaś" wersy i przekombinowałaś miejscami. Brakuje spójności i harmonii(miejscami), jest nieco sztucznie, że tak się wyrażę. Nieco przesyt formy nad treścią. Ale masz talent, co już wcześniej mówiłem, tylko szlify drobne bym tu widział. Postaram się na przykładzie wyjaśnić o co mi chodzi:
Nocna łowczyni umknęła przed świtem. Błękit rozlał się na niebie, lecz nagle chłodny wiatr przywołał chmurę. Rosła i ciemniała, niecierpliwie pnąc się szarymi kłębami po niebie.
"Echo wykrzyczanych słów", "powódź żalu" "w setkach niespokojnych gestów" - zwroty które mi "nie leżą".
Brzoza ma rys kobiecy poprzez tę sukienkę. Spersonifikuj również dąb.
Piękna zabawa słowem Ci wyszła.
Pozdrawiam
Added in 1 minute 18 seconds:
Ps. tam na początku mojej wypowiedzi, w drugim wersie zjadłem wyraz "zdaniem", a zostało tylko "moim".
Added in 36 minutes 59 seconds:
Ps. po raz drugi:
w tym zdaniu, które zaproponowałem, to końcowe "na niebie" jest niepotrzebne, zdanie kończy się "na kłębami". Już chyba jestem nieprzytomny z powodu późnej poty, bo najpierw piszę a potem patrzę co piszę, eh.
Iskra
8Aktegev

MargotNoir
brat_ruina
Bardzo dziękuję. Naprawdę cieszą mnie Twoje gratulacje.
Przemek
Dziękuję za cierpliwość, z jaką obserwujesz moje zmagania. Cieszę, że i w tej miniaturze widzisz urok.
Początek zdania miał informować czytelnika o czasie, który upłynął od świtu do pełnego, pogodnego poranka. Zredukowałam trochę ten proces w pomijając w opisie etapy jaśnienia, mamy tylko początek i koniec, miałam nadzieję, że to wystarczy, bo słowo "świt" wywoła w czytelniku obraz przechodzenia czerni w granat i jaśnienie nieba, a skoro rozlał się aż do błękitu i na dodatek zajaśniał słońcem, to od jego początku minęło sporo czasu i mamy już klasyczny, pogodny poranek. Redukcja miała też powód czysto techniczny: monotonię końcówek czasownikowych. I tak miałam z nimi dość walki, nie do końca wygranej.
Upływ czasu między świtem a porankiem jest istotny w kontekście sowy.
Świt wraz z brzaskiem minął dawno. Problem w tym, że ptaszysko wciąż tam jest, wcale nie odleciała przed świtem:) Dała dyla dopiero, gdy pojawiła się ciemniejąca chmura, zwiastun konfliktu. I też nie od razu, lecz dopiero wtedy, gdy zaczęło robić się groźnie. Poza tym, nie odlatuje, nie odfruwa. Umyka. Cicho, jakby "po angielsku". Może wcale nie była taka niewinna? I co w końcu rozeźliło brzozę? Owszem, była zagniewana widokiem sowy dębie, w końcu żadna kobieta nie lubi gdy "obca" pojawią się przy jej facecie, ale furii wtedy nie dostała. Ostro wkurzyła się dopiero rankiem. Bo sowa wciąż tam była, choć powinna dawno odlecieć, gdzieś między świtem a brzaskiem, gdy przyzwoite sowy kończą łowy i grzecznie idą spać. Na wypadek, gdyby komuś umknęła istota sowy, jest "nocny łowca", podkreślenie jej związku z nocą, nie światłem słońca. I dlatego jest to sowa, a nie inny ptak, który miał prawo drzemać na dębie w nocy i siedzieć na jego gałęzi całe dnie: wrona, pliszka czy sójka.
Chmura nie przypadkiem wisi "nad drzewami". Odnosi się do powiedzenia w rodzaju " Nad głową pana X zawisły ciemne chmury", czyli wiadomo, chłopinę czekają kłopoty. Chmura wisząca nad drzewami jest tu osiowym elementem. Wiatr jedynie wyjaśnia skąd się wzięła i określa klimat jaki jej towarzyszył. Jest też oczywiście punktem wyjścia do ekspresyjnych ruchów brzozy, bo przy bezwietrznej pogodzie nagłe machanie gałęziami byłoby cokolwiek podejrzane.
W zdaniu, które proponujesz, na pierwszym planie jest wiatr, który przywiewa chmurę. Widzimy nadpływającą chmurę (ruch chmury po niebie), a ja chciałam, żeby od razu czytelnik zobaczył ją "stacjonarną" w konkretnym miejscu, właśnie nad drzewami. Jeżeli ten akapit rozpocząć od odlotu sowy o świcie, czyli właściwej porze, to byłaby to strata pretekstu, brzoza oczywiście mogła wkurzyć się samą jej obecnością, ale aż tak? I ten dąb coś niemrawo się tłumaczy:)
Pozdrawiam.
Też ją wolę, ale realizacja założeń nie chciała odpuścić

MargotNoir
Czasem "czuj" bywa pomocny:)
brat_ruina
Bardzo dziękuję. Naprawdę cieszą mnie Twoje gratulacje.
Przemek
Dziękuję za cierpliwość, z jaką obserwujesz moje zmagania. Cieszę, że i w tej miniaturze widzisz urok.
To, rozumiem odnosi się do tego, co wyszczególnione w poniższych zdaniach,
do których dajesz alternatywną propozycję. A dasz się naciągnąć na chwilę rozmowy? Spróbuję obronić i zasadność takiego układu słów.Przemek pisze: Figiel pisze:
Source of the post Świt rozlał się bladym błękitem, pojaśniał słońcem, lecz nad drzewami zawisła chmura, przywiana chłodnym wiatrem. Rosła i ciemniała, niecierpliwie pnąc się szarymi kłębami po niebie, gdy cichym lotem umykał nocny łowca.
Nocna łowczyni umknęła przed świtem. Błękit rozlał się na niebie, lecz nagle chłodny wiatr przywołał chmurę. Rosła i ciemniała, niecierpliwie pnąc się szarymi kłębami po niebie.
Słowo "świt" pojawia się w tekście zgodnie z jego dosłownym znaczeniem. To nie jest poranek, tylko szereg zjawisk na niebie, na dodatek rozciągnięty w czasie, do ranka z błękitnym niebem jeszcze daleko. Gdy zaczyna się świt, niebo najpierw granatowieje, potem szarzeje, szarość zmienia barwę na coraz jaśniejszą, gdzieś miedzy tymi odcieniami szarości pojawia się brzask. To łuna, którą widać na niebie, gdy słońce nadal jest "pod horyzontem". Ale i tak jeszcze niebo nie jest błękitne. Dopiero wraz ze wschodem słońca zaczyna w pogodne dni wybarwiać się początkowo "bladym błękitem", potem coraz intensywniejszym a w końcu słońce zlewa wszystko promieniami. I tu dopiero mamy pogodny poranek: słońce na błękitnym niebie.
Początek zdania miał informować czytelnika o czasie, który upłynął od świtu do pełnego, pogodnego poranka. Zredukowałam trochę ten proces w pomijając w opisie etapy jaśnienia, mamy tylko początek i koniec, miałam nadzieję, że to wystarczy, bo słowo "świt" wywoła w czytelniku obraz przechodzenia czerni w granat i jaśnienie nieba, a skoro rozlał się aż do błękitu i na dodatek zajaśniał słońcem, to od jego początku minęło sporo czasu i mamy już klasyczny, pogodny poranek. Redukcja miała też powód czysto techniczny: monotonię końcówek czasownikowych. I tak miałam z nimi dość walki, nie do końca wygranej.
Upływ czasu między świtem a porankiem jest istotny w kontekście sowy.
Świt wraz z brzaskiem minął dawno. Problem w tym, że ptaszysko wciąż tam jest, wcale nie odleciała przed świtem:) Dała dyla dopiero, gdy pojawiła się ciemniejąca chmura, zwiastun konfliktu. I też nie od razu, lecz dopiero wtedy, gdy zaczęło robić się groźnie. Poza tym, nie odlatuje, nie odfruwa. Umyka. Cicho, jakby "po angielsku". Może wcale nie była taka niewinna? I co w końcu rozeźliło brzozę? Owszem, była zagniewana widokiem sowy dębie, w końcu żadna kobieta nie lubi gdy "obca" pojawią się przy jej facecie, ale furii wtedy nie dostała. Ostro wkurzyła się dopiero rankiem. Bo sowa wciąż tam była, choć powinna dawno odlecieć, gdzieś między świtem a brzaskiem, gdy przyzwoite sowy kończą łowy i grzecznie idą spać. Na wypadek, gdyby komuś umknęła istota sowy, jest "nocny łowca", podkreślenie jej związku z nocą, nie światłem słońca. I dlatego jest to sowa, a nie inny ptak, który miał prawo drzemać na dębie w nocy i siedzieć na jego gałęzi całe dnie: wrona, pliszka czy sójka.
Chmura nie przypadkiem wisi "nad drzewami". Odnosi się do powiedzenia w rodzaju " Nad głową pana X zawisły ciemne chmury", czyli wiadomo, chłopinę czekają kłopoty. Chmura wisząca nad drzewami jest tu osiowym elementem. Wiatr jedynie wyjaśnia skąd się wzięła i określa klimat jaki jej towarzyszył. Jest też oczywiście punktem wyjścia do ekspresyjnych ruchów brzozy, bo przy bezwietrznej pogodzie nagłe machanie gałęziami byłoby cokolwiek podejrzane.
W zdaniu, które proponujesz, na pierwszym planie jest wiatr, który przywiewa chmurę. Widzimy nadpływającą chmurę (ruch chmury po niebie), a ja chciałam, żeby od razu czytelnik zobaczył ją "stacjonarną" w konkretnym miejscu, właśnie nad drzewami. Jeżeli ten akapit rozpocząć od odlotu sowy o świcie, czyli właściwej porze, to byłaby to strata pretekstu, brzoza oczywiście mogła wkurzyć się samą jej obecnością, ale aż tak? I ten dąb coś niemrawo się tłumaczy:)
Myślę, że wyrażenie "piąć się" automatycznie wymaga wskazania podpory, po której ruch następuje. Pniemy się po drabinie, po szczeblach kariery. Pięcie się oznacza tu nic innego jak wypiętrzanie burzowej chmury, rośnięcie w górę. Istotnie, gdyby napisać "piętrzyła się szarymi kłębami" to istotnie na kłębach należałoby zakończyć.
Mają prawo:) A dlaczego setki niespokojnych ruchów? Obserwowałam brzozę na wietrze. Porusza się każda gałąź z osobna, a ponieważ są wiotkie, gdy wiatr "zakręci" lecą w różnych kierunkach, stąd setki ruchów, których nie wykona sztywna korona. No i jeszcze na każdej gałęzi jakby osobno poruszają się liście.
Racja. Zastanawiam się też nad "nocną łowczynią" w miejsce "nocnego łowcy".
Pozdrawiam.
Iskra
11Ten tekst też jest dobry, ale do mnie również bardziej przemówiła sonata. Może i ten jest bardziej przejrzysty, ale tamten miał wyraźniejszy klimat, większą iskrę właśnie.
Jednakże obydwa mi się podobają.

„Words create sentences; sentences create paragraphs; sometimes paragraphs quicken and begin to breathe.” – Stephen King
Iskra
12Poczekam.Figiel pisze:Ba! Chętnie bym pokazała, tyle że nie istnieje choćby jeden napisany przeze mnie wiersz, biały czy rymowany.
Z tym nie musisz się spieszyć. Czasami tylko o tym pomyśl, wiersz napisze się sam. Ty tylko trzymaj pióro:)
Nie musisz jak oni. Nie ma potrzeby woalować.Figiel pisze: Chyba ułomna jestem w poezji. Z nabożnym podziwem patrzę, jak poeci zaplatają słowa, ale co one znaczą, dowiaduję się zazwyczaj z komentarzy.
Wprost, od siebie, żeby obraz był
Tak jasny jak spojrzenie w oczy
I prosty jak podanie ręki.
Taki jest najlepszy.
Umiesz poezję.Figiel pisze:No, prozaik ze mnie do bólu.
Iskra
13Poczekamy oboje. Być może zdarzy się cud.
Podoba mi się jak diabli taka perspektywa:)
Na razie, to ja sobie poczytam tych, co naprawdę umieją:)
Added in 16 minutes 53 seconds:
Przepraszam Cię, Kareen, półtora chama ze mnie wyszło... Wybacz.
Też mam większy sentyment do Sonaty, ten tekst jest po prostu ćwiczeniem, odrobioną pracą domową. Ale cieszy, że się podoba. Bardzo dziękuję za komentarz.