Wizyta

1
- Cześć. - Blondynka w kusym sweterku wślizgnęła się za blat stolika. Dorodny biust przywarł do ceraty, w powietrzu zapachniało potem i tanimi perfumami. Przysunęła do siebie miskę orzeszków, nabrała garść i palcami drugiej ręki wyłuskiwała pojedyncze sztuki, które wkładała do ust koloru polnych maków.
- Są też paluszki. – Mężczyzna pchnął w jej stronę najeżoną szklankę.
Pokręciła głową, że nie.
- Zatańczmy. – Odsunęła krzesło.
Wstał, objął ją za ramię i poprowadził na parkiet. Zaczęli bujać się leniwie, prawa - lewa, prawa - lewa. Dotknął biodra, wytłaczającego w sukience przekrzywioną kopułę. Nie protestowała. Jeden – dwa, jeden – dwa. Z biodra powędrował do uda i z powrotem, a uścisk miał mocny, pewny.
Gdzieś zabrzęczało tłuczone szkło, ktoś zaklął siarczyście.
- Na górę? – rzuciła.
Skinął głową.
Po drodze zgarnęła z baru niedopity kieliszek i opróżniła duszkiem.
*
Siedziała w fotelu, sztywna i nieobecna. Pulchnymi palcami oplatała ponury mahoń podłokietników. Położył na łóżku skórzaną walizkę i otworzył ją z cichym szczęknięciem. Odgiął klapę, zdjął z wierzchu kilka par skarpet i koszulę. Wziął w ręce pierwsze z białych pudeł.
- Mów, które chcesz zostawić – powiedział, zdejmując wieko.
Wyciągnął ze środka kawałek tkaniny i odczytał wyhaftowany napis. Kobieta milczała. Sięgał po kolejne pudełka i recytował, donośnie i monotonnie, jeden po drugim, trzeci przed czwartym. Przy ostatnim zdawało mu się, że zobaczył łzę spływającą wolno po jej policzku.
- To też wyrzuć. – Z tą łzą to chyba przewidzenie, bo głos miała oschły i znudzony.
- Nie wybrałaś żadnego – westchnął.
- Wyrzuć wszystkie.
- A nowe?
- Nie mam. Idź sobie. – Wstała i podeszła do drzwi.
- Jak chcesz. – Wzruszył ramionami, zgniótł pospiesznie kartony i wepchnął je do torby. – Czekają na mnie.
Długo słyszała jego kroki na stopniach, znacznie dłużej, niż ciągnęły się schody. Podarła karteczkę z napisem „Inwentaryzacje marzeń” i cisnęła do kosza do śmieci.

Wizyta

2
Ciekawe - jak zawsze jeśli chodzi o Twoje miniatury. Ładnie zamknięta całość.
I dobre.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Wizyta

3
POwiem tak - bardzo ładny i zgrabny pomysł, i chociaż niby już to gdzieś widzieliśmy (bo wszystko już gdzieś widzieliśmy), to jednak przyjemnie podany. Podobało mi się. Na samym początku zazgrzytało parę zdań, rytmem, doborem słów, ale to wszystko kwestia indywidualnego gustu. Dlatego też to, co dalej, nie odbierają proszę jako krytykę, raczej jako luźną dyskusję, nawet nie propozycje ulepszeń, bardziej zapytania "a może by się dało zrobić inaczej?"

Na przykład:
Czuowiek Roku pisze: Wstał, objął ją za ramię i poprowadził na parkiet.
Zawsze mam problem z tego typu zdaniami i nigdy nie wiem, jak się ich pozbyć. Nie lubię ich, bo są takie sztywne, reporterskie. Zrobił, zrobił, zrobił. Tyle że - jak to zastąpić? Nie mam pojęcia.

Druga rzecz: zmiana narratora w drugiej części. Najpierw: punkt widzenia mężczyzny ("Przy ostatnim zdawało mu się,") a potem kobiety ("[ona] Długo słyszała jego kroki na stopniach"). I znowu - nie razi to, nawet dodaje pewnego uroku. Gdy pisałem swoje kawałki, często dostawałem uwagi "tutaj nagle zmieniasz punkt widzenia" i zastanawiałem się, czy naprawdę jest to aż taki błąd i czy bardzo on myli czytelnika. Formalnie zapewne tak; ale czy należy go unikać na siłę, gdy dodaje - jak tutaj - pewnego uroku.
http://radomirdarmila.pl

Wizyta

4
Drugi raz do tego podchodzę i chyba do końca nie łapię o co chodzi w tej miniaturce ;/ Czy pierwsza pani to ta sama co w drugiej części? Ale ogólnie całkiem dobrze napisane, poza tym że z interpretacją mam problem gładko się czytało. Pozdro

Wizyta

5
Styl na plus. Może poza tym:
Czuowiek Roku pisze: Dotknął biodra, wytłaczającego w sukience przekrzywioną kopułę.
Wytłaczanie sprawia, że kształt pozostaje stały po zabraniu "elementu wytłaczającego". Pani miała sztywną, plastyczną sukienkę?

Podoba mi się najeżona szkanka, cerata, pot.

Druga część... cóż, też sprawia mi problem. Kreator, nie jesteś sam.
Pani prostytutka pozbywa się marzeń. Ok, to zrozumiałe, ciężko wierzyć w pomyślną przyszłość w takiej sytuacji. Tylko co w tym wszystkim robi klient? I dlaczego marzenia są wyhaftowane na chustkach do nosa?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”