Czerwone tła

1
Biją w bębny. Potężna smocza łódź, wychłostana falami dobija do brzegu. Zimny wiatr z północy przesuwa tuż nad ziemią stalowoszare nawisy obrzmiałe deszczem. Wyrywa wspomnienia, studzi sprężone mięśnie. Na ustach zawisł słony smak morza.

Łopoczą chorągwie z niebieskimi krzyżami na czerwonym tle, na identycznym pyszni się biały orzeł. Znak przystraja pierś mężczyzny, stojącego na dziobie.

Rudowłosi brodacze obserwują Słowianina. Nie spuszcza w pokorze głowy, odwzajemnia spojrzenia. Każdemu z osobna. Niektórzy go znają, wiedzą po co przybył.

Nad nimi, w chmurach, Rod wita się z Njordem.

Trap głucho uderza o brzeg. Biją w bębny.
Pora uwolnić drzemiące w brzuchu łodzi potwory.

Czerwone tła

5
Dla mnie jakieś takie... za bardzo. Ja wiem, że miniatury piszę się po to, by pochwalić się oryginalnością stylu i trzeba wykorzystać każdy skrawek tekstu na dumnie łopoczące kłębowiska ognistorudych kędziorów na skamieniałych obliczach rosłych mężów, w których powrozowatych żyłach testosteron kłębi się niczym bałwany na morskiej kipieli, ale nawet tak małą formę da się przeładować, da się nią - jak widać - zmęczyć czytelnika.

Jeśli obrzmiałe deszczem, to już zwykłe chmury, a nie stalowoszare nawisy. Jeśli stalowoszare nawisy, to już nie obrzmiałe. I tak dalej. Może spróbuj wyrzucić tak z połowę "super fajnych oryginalnych alternatyw dla zwykłych, lamerskich słów" i zobaczyć, co z tego wyniknie.

Domyślam się, że tekst miał być poważny, a wyszedł niestety dość zabawny właśnie przez tę pociągniętą do granic farsy przesadę. Chyba, że taki był Twój cel - w takim razie znów przepraszam za brak umiejętności odczytania intencji autora.

Czerwone tła

6
brat_ruina pisze: stalowoszare nawisy obrzmiałe deszczem
- z jednym mogę się z Margot zgodzić, to jest przeładowane. Natomiast całą resztę wręcz poczułam – i ten wiatr, i sól w powietrzu i lodowato zimną wodę. Nie wiem, do czego jeszcze można się przyczepić. Nie wydaje mi się, żeby fragment roił się od "super fajnych oryginalnych alternatyw dla zwykłych, lamerskich słów". Co niby jest takie wymyślne? Słowo "trap"? "Chorągiew"? "Smocza łódź" to inna nazwa długiej łodzi wikingów, mówiono na nie "drakkar" czyli "smok", to nie wymyślna metafora ale określenie nawiązujące od historii. Co do tekstu – może i jest ciut przejaskrawiony, ale to dlatego, że buduje pewien klimat, opisuje punkt w historii, gdzie nie było miejsca na herbatki u babuni i podjadanie konfiturek. Pojawiali się za to rośli mężowie z toporami w łapach.
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Czerwone tła

7
Ja to odbieram, że superfajne alternatywy dla lamerskich słów są precyzyjnie odmierzone. W ogóle słowa w tekście są precyzyjnie odmierzone. Biją wręcz prostotą i o to chodzi. Ja wolę dłuższe teksty, bardziej dopowiedziane, ale w tym kupuje mnie prostota.

Niemniej jedna rzecz mnie zastanawia.
brat_ruina pisze: Trap głucho uderza o brzeg.
Ja wiem, że nie jest to tekst o czasach wikingów, tylko raczej taki misz masz wtedy i teraz, wieloznaczny. Jakby czas wikingów był dołożonym elementem, który ma ubogacić współczesność.
Ale mimo to, jak łódź dobija do brzegu, smocza łódź, to trap wydaje mi się, nie wiem czy do końca anachronizmem, ale nie pasuje do tej sceny. Trap do raczej do pomostu, na brzeg to by wyskoczyli o tak, bez trapu, zdaje mi się. A właściwie to do wody (po kolana).
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

Czerwone tła

8
Ależ ja nie mówię, żeby smak morza zastąpić turbotem w galarecie, a krew konfiturą, tylko, żeby trochę przystopować z tym łopotaniem, pysznienem się, przystrajaniem i potężnością. Cóż. Widocznie nie moja estetyka.

Added in 4 minutes 55 seconds:
P.S. Jeśli autora to pocieszy, to mogę dodać, że wiele scen z superbohaterskich filmów, które przez internautów zostają okrzyknięte arcydziełami wciskającymi w fotel bawi mnie do łez. Widocznie po prostu nie lubię tego rodzaju "epickości", a zatem po prostu uznajmy, że nie jestem grupą docelową.

Czerwone tła

9
Kruger pisze:W ogóle słowa w tekście są precyzyjnie odmierzone.
Też tak mi się wydaje. A cała reszta to kwestia smaku albo upodobania, i nie powinna być przedstawiana jako wada tekstu.
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Czerwone tła

10
MargotNoir pisze: Dla mnie jakieś takie... za bardzo.
Nie otworzę Ci tego tekstu. Kim jest Słowianin, czym są smocze łodzie, czym jest bicie w bębny, czym jest pogoda, wspomnienia, dlaczego Rod spotyka się z Njordem. Czym są drzemiące w brzuchu potwory i dlaczego trzeba je budzić.
Nie otworzę - nie z czystej złośliwości (bywa) tylko jak to mawia...
brat_Iwar pisze:ciekawość łechtać, a nie zaspokajać
:)
MargotNoir pisze: znów przepraszam za brak umiejętności odczytania intencji autora.
Znów? Kiedy był pierwszy? (nie przepraszaj)
MargotNoir pisze:P.S. Jeśli autora to pocieszy, to mogę dodać, że wiele scen z superbohaterskich filmów, które
Nieeee. Nie. To mnie nie pociesza:)))

Dzięki i pozdrawiam.
S.

Kruger pisze:Ja wolę dłuższe teksty, bardziej dopowiedziane
Tym bardziej jestem zdziwiony i mile zaskoczony Twoją wizytą w tym stusłowcu.

Kadah,
Kreator

Dziękuję:)

Czerwone tła

11
brat_ruina pisze: Nie otworzę Ci tego tekstu. Kim jest Słowianin, czym są smocze łodzie, czym jest bicie w bębny, czym jest pogoda, wspomnienia, dlaczego Rod spotyka się z Njordem. Czym są drzemiące w brzuchu potwory i dlaczego trzeba je budzić.
Nie otworzę - nie z czystej złośliwości (bywa) tylko jak to mawia...
Zastanawiam się właśnie nad poziomem swojej ignorancji.

OK, mamy anachronizmy, więc to nie tekst "kostiumowy", choć na taki z początku wygląda. Smocze łodzie, Njord, Rod - wszystko jasne, ale co dalej?
Co do reszty... Co to może znaczyć, poza oczywistą oczywistością? Zastanawiam się nad jakimś wydarzeniem historycznym, którego nie jestem świadoma (a wiedzieć o nim wypada), do którego tekst mógłby się odwoływać. Jeśli tak, to nie wyguglam, trudno, bo nawet nie wiem, od czego zacząć. Zresztą nie wiem, w jaki sposób zrozumienie tych odniesień wpłynęłoby na ocenę stylu.

Druga opcja, jaka przychodzi mi do głowy, to to, że tekst jest fanfikiem do jakiegoś tekstu, którego nie znam, a który również wypada znać. W takim wypadku łechtanie ciekawości też niewiele da, bo tu już możliwości jest zdecydowanie za dużo. Inna sprawa, że ta wersja usprawiedliwiałaby być może styl.

Niezrozumienie intencji zdarza mi się tu chyba nagminnie. Chyba, bo wnioskuję to tylko z odpowiedzi autorów.

Czerwone tła

12
brat_ruina pisze: Kadah,
Kreator

Dziękuję:)
Bardzo proszę :) Lubię twoje literackie obrazy w pół drogi między prozą a poezją :)
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy

Czerwone tła

13
MargotNoir pisze: Ależ ja nie mówię, żeby smak morza zastąpić turbotem w galarecie, a krew konfiturą, tylko, żeby trochę przystopować z tym łopotaniem, pysznienem się, przystrajaniem i potężnością. Cóż. Widocznie nie moja estetyka.
Moja też nie, i absolutnie nie zgadza mi się z finezją języka w poprzednich tekstach Ruina.
To jest po prostu bardzo ciężkie, pretensjonalne i pseudopatriotyczne :(

Czerwone tła

14
Kadah pisze: Lubię twoje literackie obrazy w pół drogi
:oops:


MargotNoir, nie jest to fanfik i nie przyświeca temu żadne wydarzenie na kartach historii.
Juliahof pisze: pseudopatriotyczne
W którym miejscu? W pysznieniu się? Możesz wszystko zarzucić, ale to mnie zaskakuje:)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”