Kącik dziwnostek - Wielki Łun

1
Wielki Łun spadł na ziemię z nieba. Była to istota o tułowiu kozy i głowie delfina. Stworzenie owo potrafiło odmieniać swą postać, a także na przykład przerabiać szczury na pieczone szczury. Zaledwie po chwili przypominało już starego człowieka, ale pokrzywionego niczym makaron świderki. W obecnym stanie wszyscy od niego uciekali albo obrzucali wyzwiskami, a on chciał olśniewać innych swą urodą. Zmienił się więc w przystojnego chłopaka, nastolatka, niczym Krzysztof Ibisz. Telepatycznym pociskiem usmażył szczura i zjadł go, a potem ruszył przed siebie. W końcu drogę przegrodził mu zwodzony most. Pech chciał, że był on podniesiony. W pobliżu leżał człowiek, zjedzony przez sępy i nadgryziony przez szczury. Łun poznał już kilka ludzkich słów, więc spróbował zaczepić osobnika.
– Przepraszam. Która jest godzina? – zapytał.
Tamten jednak wciąż leżał bez ruchu. Po chwili odpadła mu głowa. Łun zrozumiał, że ten człowiek miał pecha. Skoro odleciała mu głowa, to raczej sobie nie pogadają. Niestety most nadal był podniesiony, a pod nim zaś wesoło płynęła rzeczka.
- Chyba lepiej jak przejdę dołem – postanowił i zsunął się ze skarpy. Na brzegu rzeki leżał facet, który również wyglądał na bardzo nieżywego.
– Przepraszam. Która jest godzina? – ponownie spróbował Łun.
- … alaj – odparł grzecznie tamten. Zalatywało od niego różnymi nieprzyjemnymi woniami.
- Ten chyba też nie żyje – pomyślał Łun. – Już śmierdzi, rozkłada się. Muszę coś z tym zrobić.
Łun użył swych telepatycznych mocy i usmażył faceta, a potem go zjadł. Później zmienił się w łabędzia, by móc płynąć swobodnie, a przy tym dobrze wyglądać. Pech był jednak nierozerwalnie związany z mostem, sterczącym i nie mogącym opaść niczym penis u chorego na priapizm. Gdy Łun przepływał pod nim w ciele łabędzia, wypatrzył go myśliwy i spróbował upolować. Pech jednak odbił się od przybysza z kosmosu i uderzył w kłusownika, który natychmiast dostał ataku podagry. Łun wyszedł z wody już jako piękna kobieta i ruszył w dalszą drogę, odprowadzany spojrzeniem poruszonego myśliwego.

Kącik dziwnostek - Wielki Łun

3
Rozumiem, że celowałeś w surrealizm. Samą historię ciężko oceniać. Jak to w surrealizmie - nie ma sensu, bo nie miała mieć sensu.

Istotą surrealizmu jest jednak perfekcyjny warsztat. Taki, dzięki któremu odbiorca będzie mal pewność, że wszelkie dysonanse, krzywości, niezgodności z prawdziwym światem i inne nonsensy są zamierzone. Kiedy przedstawiasz odjechaną historię nie masz do dyspozycji żadnych punktów odniesienia, doświadczeń i znanych schematów u czytelnika. Zostawisz tylko taki obraz, jaki sam dasz radę przedstawić.

A tu? To jest szkic. Notatka na szybko, żeby historia nie uciekła. Teraz ten tekst trzeba po prostu napisać, bo na razie to jest po prostu w notatka dla siebie.

Kącik dziwnostek - Wielki Łun

6
Historia dosyć ciekawa, choć nie wiem dokąd tak naprawdę zmierza. Czy w przypadku miniatur nie powinno to być jasne? Rozumiem, że stworzenie chciało się podobać i w końcu przybrało postać pięknej kobiety, ale... Co dalej? Czy to jest całe sedno historii? Zatem po co te całe smażenie, zjadanie? Wygląda to raczej jak wstęp do jakiejś historii, która kompletnie nie wiem jakie może mieć drugie dno ;)

Co było ciekawe to porównanie powykręcanego człowieka do makaronu świderka. I wątek z pijanym mężczyzną. Co nie grało - przyrównanie przystojnego nastolatka do Ibisza. Z całym szacunkiem, ale on nastolatkiem nie jest. Wstawka o penisie też niepotrzebna.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”