Listopadem umieraliśmy

1
w listopadzie się rodziłem
listopadem umieraliśmy

mija rok. coś koło tego
co minęło w związku z nami
dzisiaj kręci się we mnie
jak echolokacje wspomnień o zmierzchach
przy twoich kasztanowych lokach
jak krople spływające z okien.
pierwszy listopad
bez naszych wspólnych błędów
teraz wszystko układa nam się
w wiersz

spoglądam przez umazaną szybę
samotna roślina roni liście na własny pogrzeb
powoli porzuca oschłe wyzieleniałe pamiątki
w oczekiwaniu na śnieżnobiałe treny
które spadną dla niej z nieba jak bukiety ryżowych ziaren

na wspomnienie naszej śmierci
napoiłem się goryczką
żyjąc jednak nadzieją że
pójdziesz teraz w nowe miejsce
do innego, lepszego

na zawsze
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”