Dziennik nieco rubaszny - część 0001C + (dziennik) + P

1
Dobrze, że miałem ze sobą maszynopis Pamiętników Fanny Hill, który ojciec skrzętnie ukrywał przed matką, a na który natknąłem się przypadkiem, gdy szukałem czegoś w szafie. Nawiasem mówiąc, ojciec musiał zaoferować komuś niezłą sumkę pieniędzy, skoro ktoś zadał sobie trud przepisania powieści. W każdym razie, maszynopis jest w moim posiadaniu, a tego dnia umilał przedłużającą się podróż.
Od momentu, kiedy pierwsza kobieta o której wspomniałem w dzienniku, zrezygnowała ze współdzielenia przedziału z moimi stopami - Fanny Hill miała jej twarz. Miała owe szlachetne rysy i ten niewypowiedziany - wzbudzający zachwyt - powab, który objawił się na chwilę przed tym, nim skierowała wzrok w prawo.
Do Wolina zajechałem po 21 –szej. I cóż mnie przywitało – spróbujesz odgadnąć? Masz pomysł? Tak, Czytelniku, nie mylisz się - zadaję Ci pytanie. Pytam Ciebie, czy masz pomysł - kto lub co mogło przywitać mnie w tym Wolinie? Zdążyłeś już pomyśleć o czymś? Jeśli tak, to powiedz, czy gdybym na to, co przyszło Ci do głowy – odpowiedział teraz słowem „zimno”, to czy odpowiedź ta nasunęłaby podejrzenie, że próbuję bawić się z Tobą w zgadywankę „ciepło – zimno”? Właśnie tak myślisz?
Pytam dlatego, ponieważ, albowiem – życie podobno toczy się kołem, a kiedy wysiadłem z pociągu, od razu zostałem uraczony przejmującym zimnem, natomiast towarzyszący moim krokom miarowy chrzęst lodu, zdawał się zapewniać, że buty powtórnie nie przemokną.
Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę zadowolony z powrotu mrozu, a jednak tego jednego, jedynego wieczoru - byłem; i tak zerkając, to na migoczące gwiazdy, to na cienie sylwetek pojawiające się w rozświetlonych oknach - przy tym, pogwizdując sobie pod nosem, prawie tak samo szybko, jak w tym zdaniu do kropki – dotarłem do bloku Bogdana..
Niestety, gdy tylko przekroczyłem próg klatki schodowej, natychmiast odezwały się jakieś skrywane oczekiwania i nadzieje – serce poczęło bić mocniej, a tętno oszalało. Podniecony i spięty stanąłem pod drzwiami, zza których dochodził hałas. Nacisnąłem dzwonek. Raz, drugi, trzeci - bez skutku, za to muzyka była jakby głośniejsza. Postanawiam odczekać, aż w mieszkaniu przycichnie. Zaczynam nerwowo się kręcić. Po chwili, ktoś wyłącza bądź mocno ścisza sprzęt. Znów dopadam dzwonka, którego dźwięku jednakowoż nie słyszę, tylko coraz wyraźniejszy gwizd czajnika. Walę w drzwi pięścią. Naraz, jakaś dziewczyna krzyczy, że ktoś puka. Chcąc potwierdzić jej słowa – pukam. Zgrzyt zasuwy. Drzwi otwierają się i widzę uśmiechniętego Bogdana.
Już miałem coś powiedzieć, ale zdaje się, że tylko kłapnąłem głucho szczęką. Równocześnie przed oczami pojawiły się mroczki, a nogi zrobiły się jak z waty. Wszedłem bądź zostałem wciągnięty do przedpokoju. Wiem, że chwyciłem się czegoś, by nie upaść. Dostrzegałem fragmenty otoczenia, ale za nic nie umiałem powiązać ich ze sobą i złożyć w jedną całość. Niby z oddali słyszałem swój własny głos, a swoją prawą rękę widziałem tak, jakby skądś się wyłaniała, a za każdym razem wyłaniała z innego miejsca. Widziałem jak grzebie w plecaku, jak wręcza zawiniątko Bogdanowi – ale wszystko wyrwane z kontekstu. Wszystko jakieś takie samoistne, Samostanowiące. Haczyk tkwił na wieszaku i patrzył na mnie niczym księżyc. Błyszczał. Drwił. Był jeden. Jakby sam jeden na firmamencie ściany - z nikim i z niczym się nieliczący. Odżegnywał się od wszystkiego. Mimo to, pozwolił moim palcom powiesić na sobie kurtkę. Ktoś przyniósł taboret. Ktoś kazał mi usiąść. Ktoś podał szklankę.
DOBRA NOWINA: Niebyt - nie istnieje!

Dziennik nieco rubaszny - część 0001C + (dziennik) + P

2
Opinię poniżej proszę czytać tylko jako moje osobiste wrażenia. Nie lubię pewnego stylu pisania, i moje antypatie nie są oczywiście obiektywnym wyznacznikiem tego, jak się powinno pisać. Natomiast - mimo wszystko - mam nadzieję, że opinię uznasz za wartościową, jako potencjalnego czytelnika.

Tekst poprawny, zwłaszcza jak na mężczyznę wrzucającego coś do tuwrzucia (zdziwiłbyś się, ilu facetów chcących się pochwalić swoimi dziełami przedstawia nam z dumą fragmenty pełne błędów ortograficznych i absurdalnych konstrukcji). To już jest plus, bo można zacząć dyskusję nad stylem, bo nie trzeba rozcierać czoła bolącego od tzw fejspalmów. Niemniej ogólne wrażenie - to jest słabe.
Dawny Don pisze: Nawiasem mówiąc, ojciec musiał zaoferować komuś niezłą sumkę pieniędzy, skoro ktoś zadał sobie trud przepisania powieści.
Pamiętniki pamiętam, Nowe Pamiętniki też.
Dawny Don pisze: Od momentu, kiedy pierwsza kobieta o której wspomniałem w dzienniku, zrezygnowała ze współdzielenia przedziału z moimi stopami - Fanny Hill miała jej twarz.
Dlaczego tylko stopami? Śmierdzącymi tak bardzo, że akurat stopy się wyróżniały?

NIe podoba mi się: brak rytmu. Wszystkie zdania są wielokrotnie złożone, burzące rytm, często przestawne - co także utrudnia lekturę. Zmiany czasów - rozumiem intencję użycia tego chwytu, jako podkreślenia reakcji na jakieś zdarzenie, i samo w sobie wbrew wielu nie uważam tego za błąd. W końcu w czasie opowiadania "na żywo" też często ludzie sięgają po taki chwyt stylistyczny.

Natomiast to się po prostu ciężko czyta. Dużo powtórzeń, często zbędnych (powiedz-odpowiedział-odpowiedź, swój własny głos - swoją prawą rękę). Język stylizowany nie wiem na co - "owe", "jednakowoż", "albowiem", "niewypowiedziany powab". Z tekstu spokojnie można by usunąć sporo wyrazów i by tylko na tym zyskał. Wygląda to na surowiznę, którą zapomniałeś przeszlifować - i poobcinać zbędne słowa. Za dużo tego wszystkiego, zbyt rozlewne, zbyt gadatliwe.

Fragment nie zawiera wyjaśnienia oszołomienia bohatera. Czy on jest gejem i zaszokowało go, że Bogdan spotyka się z dziewczyną? Czy zna tę dziewczynę? Nie wiadomo.

PS: Tysięczny post!
http://radomirdarmila.pl

Dziennik nieco rubaszny - część 0001C + (dziennik) + P

3
Szopen
Dziękuję za opinię. Każda jest ważna. Każdą biorę pod rozwagę.
1) Napisałeś cyt. "Nie lubię pewnego stylu pisania, i moje antypatie nie są oczywiście obiektywnym wyznacznikiem tego, jak się powinno pisać.". - Jak mam rozumieć to zdanie? Że nie lubisz właśnie takiego stylu jaki prezentuję w powyższym fragmencie?
2) W dzienniku w części 0001 AB znajduje się wyjaśnienie dotyczące stóp. Chodzi o to, że stopy były gołe i pofarbowane na granatowo od przemokniętych skarpet, stopy spoczywały na siedzeniu naprzeciwko. Kobieta o której wspomniałem, zobaczywszy je zrezygnowała z wejścia do przedziału.
3)"Brak rytmu". Oczywiście złożoność zdań nie decyduje o tym, że tekst nie będzie mieć rytmu. Ale wnioskuję, że ,Twoim zdaniem, złożoność moich zdań, pozbawia tekst rytmu. Wezmę to pod uwagę. Może nagram głośne czytanie tekstu a później odsłucham.
4) Zdania przestawne? Całkiem możliwe. Ale, to już są ewidentnie moje błędy, których nie wyłapałem, dlatego będę wdzięczny, jeśli Ty lub ktoś inny wskaże te zdaniowe inwersje.
5) "Zmiana czasu". Dlaczego tutaj Ci nie gra? Nie w tym momencie nastąpiła?
6) "Stylizacja językowa". Sprawa do przemyślenia. Będzie ciężko, bo ja już tak mam :-)
7) Proponujesz usunięcie niektórych wyrazów w celu polepszenia tekstu. Bo zbyt rozlewny, gadatliwy. Chętnie, ale które wyrazy? Styl ma być rozlewny, ale nie chcę z tą rozlewnością przesadzić.
8) Bohater zwyczajnie zasłabł. W następnej części posiedzi kilka minut na taborecie i mu przejdzie, a po upływie godziny pójdzie razem z Bogdanem do nocnego sklepu.

Dziękuję za obszerny komentarz. Chciałbym, rzucić okiem na Twój tekst z którego jesteś najbardziej zadowolony. Jeśli, jest coś Twojego na Weryfikatorium, to poproszę o link. Możliwe, że na przykład piszesz zdania dla mnie zbyt oszczędnie - w takim przypadku, z większym dystansem podejdę do Twojej uwagi dotyczącej mojej rozlewności. Mam nadzieję, że to rozumiesz?

Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam :-)
Dawny Don
DOBRA NOWINA: Niebyt - nie istnieje!

Dziennik nieco rubaszny - część 0001C + (dziennik) + P

4
Co do stylu - tak, to jest styl, który MI nie odpowiada. Może są tacy czytelnicy, którym odpowiadać właśnie będzie.

Prośba o próbki mojej pożal sie Darwinie twórczości: Na wery np. możesz zobaczyć "Znalazłam" sprzed sześciu lat (http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... =6&t=13079) albo "Szaleńczy pościg" sprzed lat pięciu (http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... =6&t=14769). Natomiast na wery tekstów od dawna już nie wrzucam, wolę je wrzucać do zinów (a ostatnio nawet to nie - od pewnego czasu uznaję, że lepiej wrzucić do szuflady niż dać gdzieś, gdzie mi za publikację nie zapłacą :D). Raczej polecałbym coś, co opublikowałem, coś nowszego: np. "Imago" z Fantastyki Wydaniu Specjalnym 01/16. Albo np. "Struny umarłych" w "Esensji", też stare, wielu nie lubi - a mi właśnie się podoba bardziej (https://esensja.pl/tworczosc/opowiadani ... l?id=17397), chociaż dzisiaj uważam za przegadane i bym je mocno skrócił. Lub "Smutna historia o miłości ze szczęśliwych zakończeniem" (http://www.fahrenheit.net.pl/literatura ... konczeniem) - tutaj wielu twierdziło, że przegadane. A jednak sądzę, że mniej przegadane niż Twoje, mimo wszystko.

Mówiąc o przestawnych zdaniach, mam na myśli takie:
Dawny Don pisze: Nawiasem mówiąc, ojciec musiał zaoferować komuś niezłą sumkę pieniędzy, skoro ktoś zadał sobie trud przepisania powieści.
To nie są zdania niepoprawne czy błędne, ale takie, które mnie wytrącają z rytmu czytania. Zwróć uwagę, że ja nie komentuję jako belfer, jako ktoś z pozycji "a ja to zrobię lepiej!" ale z pozycji czytelnika. Zobacz, że np. ojciec zaoferował "komuś" sumkę, by "ktoś' zadał sobie trud przepisania. Mówiąc o skracaniu, mam na myśli drobnostki, np:
Dawny Don pisze: Jeśli tak, to powiedz, czy gdybym na to, co przyszło Ci do głowy – odpowiedział teraz słowem „zimno”, to czy odpowiedź ta nasunęłaby podejrzenie, że próbuję bawić się z Tobą w zgadywankę „ciepło – zimno”?
Jeśli tak, to powiedz: gdybym na twoje słowa zareagował wołając "zimno!" - to czy pomyślałbyś, że chcę się bawić z tobą w dziecięcą zgadywankę "ciepło-zimno"?

Ad 5) Bba. Ciężki ze mnie czytelnik, bo nigdy nie wiem, czemu mi się coś podoba albo nie. Może dlatego, bo to jest dziennik. A może dlatego, bo wprowadzenie zmiany czasu zwykle kojarzy się z nagłością, z przeżywaniem mocniej danego zdarzenia, a tutaj zaczyna się od ...
Dawny Don pisze: Postanawiam odczekać, aż w mieszkaniu przycichnie.
Added in 52 seconds:
Jeszcze za rozlewnie.

Jeśli tak, to powiedz: gdybymna twoje słowa zareagował wołając teraz zawołał "zimno!" - to czy pomyślałbyś, że chcę się bawić z tobą w dziecięcą zgadywankę "ciepło-zimno"?

Added in 6 minutes 37 seconds:
Dodam jeszcze, żę czytając te własne utworki, co chwilę trafiam na fragment, który TERAZ bym wykreślił, skrócił, zagęścił, napisał inaczej. Mimo wszystko, trochę się ostatnio nauczyłem..
http://radomirdarmila.pl

Dziennik nieco rubaszny - część 0001C + (dziennik) + P

6
Szopen
Znalazłem "Znalazłam". Czyta się bardzo dobrze. Jest jedno zdanie, którego chyba nikt Ci nie wytknął, a mi zazgrzytało cyt. "I oto jesteś teraz po drugiej stronie ulicy, wyprowadzając psa na spacer". Lepiej, moim zdaniem: "Oto jesteś teraz po drugiej stronie ulicy i idziesz z psem na spacer".
Zdania przez Ciebie wskazane poprawię. Dziękuję :-)

Added in 4 minutes 4 seconds:
Gelsomina
Bardzo mi miło i również pozdrawiam, ale jakbyś wytknęła niedoróbki w tekście byłoby jeszcze milej :-)
Pozdrawiam - Dawny Don
DOBRA NOWINA: Niebyt - nie istnieje!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”