Kormoran

1
- Będę karmić ptaszki! Będę karmić ptaszki! - Lilka biegła wzdłuż plaży, na złamanie karku. Stópki obute w różowe kaloszki grzęzły w mokrym piasku, a z zaciśniętej w piąstkę rączki wypadały płatki owsiane. Cel był jeden - niewielkie stadko mew, drepczące po plaży. Ada patrzyła z lękiem, czy dziewczynka w zabawie nie obróci się nagle w prawo i nie zacznie biec w stronę morza. Była taka nieprzewidywalna, taka malutka. Nie mogła stracić jej z oka nawet na sekundę.
Martwego kormorana zobaczyła dopiero, jak Lilka wbiegła w sam środek stada mew. Wiatr od strony morza poruszał jego piórami - to w tę, to w tamtą stronę. Główka leżała złożona na piasku jakby do snu.
- Córuś nie podchodź! - podbiegła do córki i wzdrygając się chwyciła ją pod ramiona, odciągając od martwego ptaka. Mewy zaskrzeczały głośnym chórem.
- Co za dziadostwo! Nikt nawet tego nie posprząta! - mruknęła do siebie z obrzydzeniem - Chodź Liluś, pojedziemy do domku, mamusia włączy ci bajeczkę.
- Chcę karmić ptaszki!
- Nie skarbie, ptaszki są fuj.
https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy

Kormoran

3
Nadopiekuńczość matki aż bije po oczach (zdrobnienia raczej mają to podkreślić), choć wiem z doświadczenia, że niektóre dzieciaki na widok martwego zwierzaka, wpadają w histerię i wcale nie musi być on zakrwawiony, mieć wnętrzności na wierzchu i tak dalej.
Tu matka trzęsie się nad dzieckiem, nie tylko z powodu martwego ptaka. Odnoszę wrażenie, że najchętniej zamknęłaby dziewczynkę w domu. Jak to rokuje na przyszłość? Nie można przecież dziecka obronić przed wszystkimi smutkami, jakie niesie życie. Za to na pewno można je jakoś na nie delikatnie przygotować, właśnie w takim momencie, jaki Ty przedstawiłaś w nadmorskim obrazku.
Tu widzę u matki wstręt do martwego stworzenia
Babette pisze: - Co za dziadostwo! Nikt nawet tego nie posprząta! - mruknęła do siebie z obrzydzeniem
, więc raczej chodzi jej bardziej o to, by uchronić dziecko przed bakteriami, nieprzyjemnym widokiem, niż o to, że córeczka zasmuci się na taki widok
Babette pisze: Wiatr od strony morza poruszał jego piórami - to w tę, to w tamtą stronę. Główka leżała złożona na piasku jakby do snu.
;(
Babette, mam nadzieję, że dobrze odczytałam przekaz ;)

Kormoran

4
Romecki pisze: Za dużo zdrobnień, a to przecież narrator, nie dziecko.
Tekst pisałam zaraz po skończonym dniu z czwórką rozbrykanych, małych dziewczynek, więc może klimat mi się udzielił ;) A tak na poważnie, to dziękuję Romecki za zainteresowanie tekstem i za komentarz. Wszelkie uwagi mile widziane i bardzo potrzebne.

Gelsomina, po Twoim komentarzu spojrzałam na ten tekst inaczej. To jak go odebrałaś, to dla mnie odrobinę inna wizja, niż to, co miałam w głowie pisząc tekst, ale bardzo mi się to podoba:) Pierwotnie chodziło mi o pokazanie krótkiego obrazka o tym, jak bardzo troszczymy się o swoich bliskich i o siebie, zapominając o tym, że obojętność na otaczającą nas przyrodę może w ostateczności doprowadzić nas do degradacji. Ale to trzeba sobie dopowiedzieć...Dziękuję Ci za Twoją wrażliwość.
https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy

Kormoran

5
Babette pisze: - Będę karmić ptaszki! Będę karmić ptaszki! - Lilka biegła wzdłuż plaży, na złamanie karku. Stópki obute w różowe kaloszki grzęzły w mokrym piasku, a z zaciśniętej w piąstkę rączki wypadały płatki owsiane. Cel był jeden - niewielkie stadko mew, drepczące po plaży
Ptaszki stópki kaloszki piąska rączki stadko.
Zdecydowanie za dużo. Taka nawałnica zdrobnień nie buduje obrazu uroczego dziecka ani sielskiej scenki, tylko po prostu kłuje w oczy.
Babette pisze:
Ada patrzyła z lękiem, czy dziewczynka w zabawie nie obróci się nagle w prawo i nie zacznie biec w stronę morza. Była taka nieprzewidywalna, taka malutka. Nie mogła stracić jej z oka nawet na sekundę.
Kto kogo nie mógł stracić z oczu? Bo wychodzi na to, że dziewczynka nie mogła, ewnetualnie Ada (czyli matka, jak mniemam) była nieprzewidywalna i malutka.
Babette pisze:
Martwego kormorana zobaczyła dopiero, jak Lilka wbiegła w sam środek stada mew. Wiatr od strony morza poruszał jego piórami - to w tę, to w tamtą stronę. Główka leżała złożona na piasku jakby do snu.

- Córuś nie podchodź! - podbiegła do córki
Główka podbiegła do córki. To rzeczywiście niezła makabreska.
Babette pisze:
- Co za dziadostwo! Nikt nawet tego nie posprząta! - mruknęła do siebie z obrzydzeniem - Chodź Liluś, pojedziemy do domku, mamusia włączy ci bajeczkę.
- Chcę karmić ptaszki!
- Nie skarbie, ptaszki są fuj.
Mimo wszystko historia budzi emocje. Gdyby popracować nad formą, dałoby się z tego zrobić niezłą, choć gorzką miniaturę o tym, jak głupota matki zabija w dziecku wrażliwość, chęć obcowania z naturą. Tak, jak wspominała Gelsomina, matka nie ryzykowała ataku histerii czy traumy u dziecka, bo dziewczynka jest chyba za mała na to, by mocno przeżyć widok martwego ptaka (takie stężenie zdrobnień rysuje obraz dziecka w wieku 2-3 lat).

Matka to typowa Karen, co zaraz będzie chciała rozmawiać z kierownikiem plaży/morza i zażąda przeprosin na Facebooku oraz zniżki za to, że musiała oglądać ścierwo. Nakazuje córce ignorować naturalny element świata, wypycha go ze świadomości z bezmyślnym i pełnym pogardy "fuj", zachęca do oglądnięcia bajeczki, do zamknięcia się w uproszczonym, zafałszowanym świecie, zabija naturalną skłonność dziecka do eksploracji i pragnienie zrozumienia. Prosty obraz, ale wywołuje wściekłość i smutek. Brawo za to, bo trudno jest tak krótkim tekstem wywołać emocjonalną reakcję u czytelnika.

Kormoran

6
MargotNoir pisze: Ptaszki stópki kaloszki piąska rączki stadko.
Zdecydowanie za dużo. Taka nawałnica zdrobnień nie buduje obrazu uroczego dziecka ani sielskiej scenki, tylko po prostu kłuje w oczy.
Zdrobnienia miały stworzyć przerysowany obraz, ukazujący sielski świat matki i dziecka, w którym nie ma miejsca na brzydotę i "zwyczajność". Nawet różowy kolor kaloszków został użyty celowo, aby tą cukierkowatość i sielskość pokazać. To miał być sztucznie wykreowany świat, w którym niestety żyje nasze pokolenie, a w którym nie ma miejsca na zastanawianie się nad otaczającym nas światem, nad przyrodą, nad brzydotą czy śmiercią. Chyba trochę mi to nie wyszło, ale pracuję nad sobą ;)

Słusznie dostrzegłaś, że chodziło mi o małe dziecko i o roszczeniową matkę.

MargotNoir dziękuję za wypunktowanie błędów. Jesteś nieoceniona.
https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy

Kormoran

7
Babette pisze: Gelsomina, po Twoim komentarzu spojrzałam na ten tekst inaczej. To jak go odebrałaś, to dla mnie odrobinę inna wizja, niż to, co miałam w głowie pisząc tekst, ale bardzo mi się to podoba:)
Czyli na coś się przydałam ;)
Babette pisze: Dziękuję Ci za Twoją wrażliwość.
Wrażliwość czasem przeszkadza, a czasem pomaga, ale dobrze, że jest ;) Napisałam o niej wiersz :lol:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron