Bliźniaki

1
Na pierwszy rzut oka identyczni. Takie same dwa kwadratowe tępe bezmózgi. Ten wiecznie w plamach, wiecznie niedomyty, a drugi nie lepszy. Obśliniony i poszarpany, jakby go ktoś gryzł po łbie. Dawno powinienem się ich pozbyć. Najlepiej w nocy. Docisnąć kolanem, do wora i w kontener. Dużo wymagam? Leżeć, nie przeszkadzać i nie grzać za bardzo. No i nie śmierdzieć, przede wszystkim nie śmierdzieć. Im dłużej o tym myślę tym bardziej się nakręcam. Rozszarpać takich to mało! Wyrwać wnętrzności! Jak w transie szarpać, a resztki porozrzucać. Jak na filmach. Ale nie wstanę, nie mam sił na egzekucję. Tej nocy jeszcze odpuszczę. Nie dla tego że daje szansę. Odstrzał się nie odwlecze. Odwlecze, ciekawe słowo. Odwlec, przewlec. A może właśnie przewlec? Nowe, białe wdzianka dla bliźniaków. Nie, nie. Smród i tak zostanie. Szkoda że nie można ich ot tak, za mordę i do pralki. Mówi się że pralka to dla nich wyrok. Za to, można tylko siedzieć. Na nich siedzieć. Czas przestać myśleć. Muszę się wyłączyć. Gdzie te bliźniaki? Są, jeden jasiek pod głowę, drugi między jaja. Tylko tak zasnę. Jak zwykle zresztą. To moja żona wymyśliła że te dwie małe białe poduszki to takie bliźniaki. Ona to ma chore pomysły.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”